niedziela, 17 września 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 17

Kolejny stresujący mnie rozdział dla was. Najwyżej mnie udusicie, co tam. :D Zobaczymy. Miłego czytania i czekam jak zwykle na komentarze.

Ps. Zaczęłam pisać Reakcje gif z zespołem Pentagon. Już pierwsze są na moim profilu, więc jeśli takie coś was interesuje to zapraszam.

Diagnostyka serca
Rozdział 17

Kv8ILHp.gif

*Minseok*
            Siedziałem w pokoju , który należał normalnie do Luhana i przeglądałem laptopa. Zamierzałem iść spać, by jak najwcześniej być u Juniel na drugi dzień. Nie umiałem zasnąć z emocji związanych z tym co wydarzyło się w ciągu dnia. Stało się bardzo wiele pozytywnych rzeczy i byłem nimi mocno podekscytowany. Wtedy zauważyłem, że ktoś próbuje ze mną nawiązać wideorozmowę. Widząc pseudonim Chińczyka w którego domu nocowałem uśmiechnąłem się do siebie. Pewnie chcieli jakieś wieści, bo rzeczywiście nie kontaktowałem się z nikim, a minęło już sporo czasu odkąd byłem w tym kraju.
- Wybacz Lu. – Zacząłem ledwo po odebraniu ze skruszoną miną i wtedy zdębiałem. Przed kamerą widziałem wiele osób po za tą, do której się zwróciłem. Praktycznie był tam cały i zespół i Sumin, dziewczyna Krisa. Dawno z nią swoją drogą nie widziałem się, bo często się wymijaliśmy odkąd nie mieszkałem z chłopakami.
- Wybacz? Myślisz, że to takie proste, jak my niecierpliwimy się na twoje wieści? A ty nic. I pewnie gdybym nie zadzwonił  to moglibyśmy czekać. – Mówił bardzo szybko Luhan.
- Wyluzuj, bo nadal się nic nie dowiemy. – Uspokoił go Baekhyun. – Gadaj nam, już po operacji?
- Tak. – Odpowiedziałem krótko z wielkim bananem na twarzy. – I Juniel widzi mnie. – Dodałem jeszcze bardziej entuzjastycznie. Widać było, że wszystkich ta informacja ucieszyła.
- Cudownie, że się udało. – Wtrącił Chanyeol. – Jak wróci musisz ją zabrać do dormu. To nie fair, że tylko Luhan i Baekhyun ją znają. – Oburzył się żartobliwie, a mnie to rozbawiło.
- Na pewno was z nią zapoznam. – Dodałem uspokajając ich.
- Jak to jest teraz, jak widzi? – Zadał mi dziwne pytanie Tao.
- Skąd on ma to wiedzieć? To ona odzyskała wzrok, a nie on. – Wygarnął mu Kris.
- Spokojnie. Mogę powiedzieć jedynie co zaobserwowałem. Jest jeszcze bardziej promienna, wszystko wręcz pochłania wzrokiem co się da. Nie może się też na mnie napatrzeć. – Opowiadałem dumnie.
- Nie o to mi chodziło. Czy jesteście teraz razem? – Wyjaśnił, czego chciał się dowiedzieć. Skąd wpadł na ten pomysł? Ile oni o mnie tam rozmawiali? Nie miałem pojęcia, co działo się za naszymi plecami. I co ja miałem im odpowiedzieć, gdy sam nie byłem pewien, jak określić tę relację?
- Powiedzmy, że i tak i nie. Jeszcze nie chce jej tym zawracać głowy. Mimo to, uznajmy, że praktycznie jest jakbyśmy byli razem. – Próbowałem im to zobrazować. Nie byli zadowoleni z takiej odpowiedzi.
- Chodzicie razem za ręce? – Wraz z pytaniem Junmyeona sięgnąłem pamięcią, by przypomnieć sobie jak spacerujemy po terenie szpitala i tak. Często odruchowo się za nie łapaliśmy, więc przytaknąłem. – Całujecie się? – Tu nie musiałem się wahać. Odkąd widziała, robiliśmy to wiele razy.
- Więc chyba jesteście razem. – Wtrącił Jongin.
            Miał rację. Nie potrzebowaliśmy słów, by określić naszą relację. Czułem, że byliśmy w sobie zakochani, polegaliśmy na sobie i wyrażaliśmy to czynami. Tyle mi wystarczyło. Myślałem też, że ona ma podobne podejście do tego. W końcu nie wyglądało jakby krępowały ją moje ruchy, wręcz przeciwnie, ona często sama coś inicjowała. Odwagi jej nie brakowało. Lubiłem to w niej. Nawet jako niewidoma nie była bezbronną dziewczynką, a od tamtej chwili stała się jeszcze silniejsza. Moja Juniel była cudowną kobietą. Mogłem spędzić z nią resztę mojego życia.

***

            Wszedłem do jej pokoju z samego rana. Obserwowała widok za oknem. Nie spała. Spóźniłem się, bo byłem tak śpiący, że nawet budzik mnie nie ruszył. A chciałem być codziennie zanim ona zdążyła się obudzić. Nie musiałem, nie prosiła o to. A ja chciałem. Liczyła się dla mnie każdy sekunda. Odkąd widziała było jeszcze cudowniej z nią, a niedługo to miało się skończyć. Nasz lider kończył powoli nagrywanie dramy, mi kończyło się wolne ubłagane u menadżera i miałem się z nią rozstać na jakiś tydzień i nie miałem pojęcia ile będę miał czasu, jak ten czas minie. Czułem jak okropnie będę tęsknić i szkoda było mi marnować minuty nawet na sen, kiedy mogłem go spędzić z nią.
            Kiedy usiadłem obok jej łóżka na krześle ona odwróciła się w moją stronę i uroczo uśmiechnęła. Ten błysk w jej oczach. Wcześniej go nie znałem. Dodawał jej wiele uroku. Wiedziałem, że będzie mi go brakować przez tydzień bądź więcej. Przyzwyczajałem się do widywania jej codziennie. To zaczynało robić się martwiące. Bałem się co będzie dalej.
- O czym tak dużo myślisz? – Szybko zauważyła moje bujanie w obłokach.
- O nas. O tym co będzie dalej. – Uśmiechnąłem się mówiąc to jej.
- Rozumiem. Też o tym myślałam. Dziękuję ci za chwilę spędzone tu razem. Za wsparcie mnie. Dziękuję, że jesteś, lecz lepiej będzie jak wkrótce wrócisz i zapomnisz o mnie. – Zaskoczyłem się na te słowa. Nie tego się spodziewałem.
- Dlaczego tak mówisz? – Czułem, że mój głos się łamał. Mówiłem to wręcz płaczliwie.
- Słuchaj. Oddam ci pieniądze spokojnie. Pójdę teraz do lepszej pracy i szybko zarobię zaległość. Po prostu wiem co się teraz stanie. Ty wrócisz do pracy. Przestaniesz mieć dla mnie czas. Nie łudźmy się. To nie wyjdzie. Kocham cię. Może i ty mnie. Pomimo to…
- Przestań mnie ranić tymi słowami. – Wtrąciłem jej, bo nie potrafiłem tego słuchać. – Ja się nie poddam. Kocham cię i chcę z tobą być. Niby czemu miałbym cię teraz słuchać? – Oburzyłem się nie na żarty. Chyba zaliczaliśmy kolejną kłótnię. A chciałem by każda chwila nasza razem była piękna.
- Liczysz na to, że będę za chwilę oglądać te wszystkie czułe rzeczy, które będziecie robić z fankami i nie zje mnie zazdrość? Wiesz jak będę się czuła? Nie jestem gotowa na takie poświęcenie. Bycie z gwiazdą jest na pewno ciężkie. Dużo nad tym rozmyślam, jak wychodzisz. Boję się. – W jej oczach nie widziałem, ani strachu, ani smutku. Coś mi podpowiadało, że to nie o to chodzi. A mimo to, bolało mocno. Czułem się okropnie.
- Nie uważasz, że trochę za późno na to? Zakochaliśmy się w sobie i mamy tak po prostu zapomnieć? Spójrz. Wspólnie z tobą spędzam najlepsze chwile twojego życia. Po to, byś potem wyrzuciła mnie po prostu na śmietnik? – Wiedziałem, że byłem za ostry. Nie mogłem się powstrzymać. Przemawiała przeze mnie desperacja. Walczyłem o nas. Mimo to, okropnie bolał mnie widok jej łez pojawiających się po mojej wypowiedzi.
- Nie rozumiesz nic! Zostaw mnie w spokoju, jak mówię takie rzeczy. Nie widzisz, że pragnę ci przekazać, byś po prostu zostawił mnie w spokoju?! Proszę cię wyjdź i nie wracaj. Odezwę się jak znajdę pieniądze. – Ostatnie zdanie wypowiedziała nie patrząc mi w oczy. Czułem, że działo się coś okropnego z nią. Bałem się o nią.
- Naprawdę tego pragniesz? Zostać znowu sama? Zaprzepaścić to co nas łączy? – Szukałem choć jednego krótkiego zaprzeczania z jej strony. Nie uraczyła mnie nawet spojrzeniem. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Może lepiej było dać jej tego dnia spokój? Postanowiłem przeczekać dzień dwa i potem z nią porozmawiać. Liczyłem, że znowu wszystko przemyśli i będzie lepiej.
- Wyjdź. – Wycedziła przez zęby. Jej twarz była mokra od łez. Pragnąłem ją przytulić, a byłem przerażony jak nigdy. Nie mogłem tego znieść. Po prostu wyszedłem według jej polecenia mając nadzieję, że na drugi dzień się obudzę, a ten okaże się tylko koszmarem.

*Chayeon*
            Właśnie skończyłam opatrywanie jednego z mężczyzn na sali. Postanowiłam sobie zrobić przerwę, bo nadeszła na to pora i zrobiłam wszystko co do mnie należało. Ruszyłam w stronę pokoju personalnego. Zajrzałam do środka lekko uchylając drzwi. Wtedy zauważyłam, że były w nim dwie osoby. Youngtae i Rina. Oboje uśmiechali się uroczo do siebie. Zaczęłam się zastanawiać, czy ona kogoś miała. Przypomniało mi się, jak opowiadała o swoim narzeczonym. Czyli mogłam wejść nie przeszkadzając im raczej w niczym.
            Gdy ujrzeli mnie oboje się szeroko uśmiechnęli. Miło było znowu wrócić do starej ekipy. Dobrze mi się zawsze przy nich pracowało jak byłam stażystką, a od niedawna mogłam stać na równi z nimi. To było dziwne uczucie, a zaraz przyjemne. Poczułam się doceniona.
- Jak tam pierwszy dzień na starych śmieciach? – Zapytała mnie Rina. Wydawała mi się trochę skrępowana. Pewnie mi się zdawało.
- Bardzo się cieszę, że tu wróciłam. Jestem w moim żywiole. – Oznajmiłam bardzo pewnie, bo taka była prawda. Odżyłam wracając w to miejsce, choć w domu nie było za łatwo, bo matka postanowiła sobie wrócić do ojca. Byłam z tego powodu wściekła, lecz nie mogłam już nic poradzić i po prostu robić swoje, by wyżywić mnie i brata.
- Również mnie to raduje, że widuję tutaj ciebie. – Dorzucił Youngtae. On za mocno się we mnie wpatrywał. Miałam powoli tego dość.
- Zostawię was, bo pora, bym wracała na oddział. – Oznajmiła Rina, a my jej przytaknęliśmy i jednocześnie podeszłam do czajnika, by zaparzyć sobie wodę na kawę. Cały czas czułam na sobie jego wzrok.
- Robisz dzisiaj coś wieczorem? Wiem, że późno kończymy, jednak może w końcu się umówimy? – Mówił to tak pewnie siebie. Ja mu faktycznie wybaczyłam, mimo to, nie potrafiłabym się z nim spotykać po tym. Tym bardziej, że w moim sercu zagościł ktoś inny. Nie wiedziałam na czym staliśmy, ale to z nim wolałabym wyjść na randkę, czy coś w tym stylu.
- Nie jestem zainteresowana tobą. Jest ktoś inny. – Odpowiedziałam szczerze i spojrzałam na niego, by przyjrzeć się jego reakcji. Był zaskoczony.
- Myślałem, że podobałem ci się… - Rzekł zawiedziony.
- Może i tak było wcześniej. Ja nie wierzyłam, że mogłabym się tobie spodobać i to zadusiłam w zarodku. Uznałam, że tak będzie lepiej, a potem wiele się wydarzyło i pojawił się on. – Wyjaśniłam mu to ogólnikowo, bo nie był nikim kto musiał znać szczegóły. Był tylko kolegą z pracy dla mnie. Tak powinno być.
- Rozumiem, to życzę ci z nim szczęścia. – Czułam szczerość w tej wypowiedzi. To było miłe, że tak po prostu to przyjął. Z drugiej strony zawsze wiedziałam, że był dobrym człowiekiem. Przez chwilę mi ta myśl się o nim zachwiała, lecz już mi przeszło.

***

            Po zakończonej zmianie udałam się do wyjścia. Rozglądałam się za moim bratem. Przychodził codziennie po mnie, bo bał się, żebym wracała sama o późnych porach. Nie ujrzałam go. Zamiast niego zauważyłam Jongdae. Co on tutaj robił?
- Dałem znać twojemu bratu, że ja cię dzisiaj odbiorę, co ty na to? – Zwrócił się do mnie uśmiechnięty od ucha do ucha. Nie mogłam nie odwzajemnić tego gestu. Cieszyłam się, że postanowił przyjść. Zobaczenie jego od razu mnie pocieszało.
- Chodźmy więc. – Rzekłam szczęśliwa.
            Poczułam jak chwycił moją rękę i delikatnie się zawstydziłam. Dlaczego on to robił? Przecież chyba nie uznał nas samodzielnie za jakąś parę? Dodatkowo mogliśmy spotkać jakieś jego fanki. Czy to było bezpieczne? Bałam się to wszystko powiedzieć na głos, ponieważ nie chciałam, by puścił moją dłoń. Pragnęłam by prowadził mnie w ten sposób do domu.
            Na zewnątrz było ciemno. Zaczęłam wątpić, by ktoś dojrzał w takim stanie Chena. Nabrałam pewności, że nie było tak źle. Choć nadal zastanawiało mnie co ten gest dla niego oznaczał. Tyle razy powtarzaliśmy, jak to jesteśmy tylko przyjaciółmi, a w ciągu kilku chwil zmieniliśmy nastawienie, ale nie powiedzieliśmy sobie wprost czego od siebie oczekujemy. Trochę to mnie martwiło, bo co jeśli ja sobie to jedynie wyobrażałam?  Może wcale nie zamierzał być moim chłopakiem? Może traktował mnie jako taką lepszą przyjaciółkę? Kto wie, co siedziało w jego głowie w tamtym momencie. Poczułam się dziwnie. Pragnęłam wiedzieć co on czuje, a jednocześnie byłam przerażona, jaka mogłaby być prawda.
            Przez drogę rozmawialiśmy o przyziemnych rzeczach. Ja często się zamyślałam i gubiłam wątki. On starał się do mnie jakoś dotrzeć, chyba zauważył moje rozkojarzenie, lecz nie chciał go komentować. Dziwiło mnie to. Ktoś inny pewnie zapytałby, czemu się tak zachowywałam. Może on pomyślał, że to przez moje problemy o których swoją drogą już wiedział wiele. Przez moją kochaną mamę.
            Dotarliśmy do mnie zdecydowanie za szybko. Nie chciałam się z nim żegnać. Zazwyczaj w romansach dziewczyny pytały, czy chłopak jeszcze wejdzie na chwilę. Zastanawiałam się, czy powinnam zrobić to samo, a on mnie uprzedził.
- Mogę jeszcze na chwilę wejść? – Zaproponował, a ja odruchowo mu przytaknęłam. Nie chciałam pozwolić sobie na rozmyślenie się.
            W domu było ciemno i cicho. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie podział się Yulchan. Martwiłam się o niego. Nie podobało mi się to.
- Yulchan powiedział, że skoro do ciebie przyjdę to on nocuje u kumpla. – Uspokoił mnie Jongdae, choć zaświeciła mi się lampka ostrzegawcza.
- Kumpla? Pewnie nocuje u dziewczyny. Co za chłopak. – Westchnęłam głęboko, bo nie mogłam już nic na to poradzić. Chen się nabrał, ale ja nie. Mój brat nie miał takiego kumpla, u którego by chciał nocować.
- Naprawdę mnie oszukał? – Zaskoczył się, co mnie rozbawiło.
- A co myślałeś? – Zaśmiałam się. – Że powie ci szczerze gdzie idzie? – On na to przytaknął przez co zaczęłam głośniej rechotać. On naprawdę ufał mojemu braciszkowi. Mistrzowi oszukiwania.
- Przestań się nabijać ze mnie. – Zirytował się chyba nie na żarty. A mnie to jeszcze bardziej wprawiło w wesoły nastrój. – Przyszedłem też po to, by porozmawiać o poważnych sprawach. – Udało mu się. Momentalnie zamilkłam i spoważniałam. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. On zaś podszedł zdecydowanie bliżej. Można by rzec, że za blisko, bo chwilę później nasze oddechy były wymieszane. Dzieliły nas centymetry, a on patrzył w głąb moich oczu z jakąś przerażającą mnie powagą. – Przyszedłem rozmawiać o nas. – Na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech. Potem poczułam tylko jak złączył nasze usta w pocałunku. Odruchowo zamknęłam oczy, by poddać się pełni temu. Zachwiałam się, kiedy pogłębił go. On wyczuł to i złapał mnie w talii. Dobrze, że to zrobił, bo myślałam, że się osunę. Moje nogi zamieniły się w galaretę. Nie mogłam nic innego zrobić, jak złapać jego policzki w swoje dłonie. Bałam się, że szybko to przerwie, a ja chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Ocknęłam się po jakimś czasie z myślą, że byłam strasznie nierozważna. Pozwalałam na to wszystko, a przecież nie chciałam go mieszać w moje kłopotliwe życie. Z drugiej strony… Chyba na to było już za późno.

*Jongin*
            Siedzieliśmy w jednej z kawiarni w centrum handlowym. Przyglądałem się mojej Jiwon dość intensywnie. Była piękna. Tak uważałem. Nikt nie mógł zmienić mojego myślenia o niej. Wiedziałem, że wiele też mogłem dla niej zrobić. Każde poświęcenie było zapewne jej warte. Jak na przykład to, że musiałem radzić sobie w kawiarni z maską i czapką. Pewnie i tak przyciągałem wzrok gapiów. Bałem się trochę, czy któryś z nich nie był psychofanką. Nie mogłem tego przewidzieć. Sam wybrałem miejsce publiczne, choć Jiwon nalegała na jej mieszkanie jak zwykle. Nie chciałem jej zanudzić na śmierć. Nie na tym miał polegać nasz związek. Miał być urozmaicony.
- Przepraszam. Mogę prosić zamówienie? – Zapytała miło wyglądająca kelnerka. Już miałem jej dyktować, co zamawiamy, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy. Wyczułem kłopoty. – To jest Kai! – krzyknęła łapiąc się za twarz. Jiwon patrzyła na mnie z przerażeniem. Pewnie nie wiedziała, co powinniśmy robić. Rozejrzałem się. Wszystkie oczy były zwrócone ku nam. Wtedy zobaczyłem, że jedna z klientek unosi telefon w naszą stronę. To nie znaczyło nic dobrego.
- Idziemy stąd. – Szepnąłem nachylając się w stronę Jiwon, na co ona od razu wstała z miejsca.
            Bez zbytecznych słów wyszliśmy z pomieszczenia. Oglądałem się, czy ta dziewczyna nie zrobiła nam zdjęcia i wyglądało na to, że schowała urządzenie, gdy odchodziliśmy od stolika. Ulżyło mi, mimo to, nadal miałem złe przeczucie. Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Jiwon miała rację. Mogliśmy zostać w domu. Byłem trochę spokojniejszy jak szliśmy parkingiem, gdy niespodziewanie ktoś do nas podbiegł. Jakaś dziewczyna złapała za rękę Jiwon i ją odwróciła w swoja stronę.
- Kim jesteś? Co robisz z naszym Kaiem? – Oburzała się. Nie miała prawa. Nie byłem ich.
- Zostaw ją. – Powiedziałem poważnie, a ona spojrzała na mnie kpiąco.
- To próbujecie zatuszować udawanym związkiem z tą idiotką Krystal? – Mówiła bezczelnie. Nie lubiłem takich fanek. Były naszym największym utrapieniem w karierze.
- Nie obrażaj mojej dziewczyny! – Postanowiłem ratować tę sytuację w ten sposób. Udając, że Krystal była nią naprawdę.
- Jeżeli rzeczywiście nią jest, to jej się należy. Owinęła ciebie pewnie wokół palca. – Miałem dość tej rozmowy. Nie wiedziałem jak ją zakończyć, by zostawiła nas ta mała pyskata dziewczynka.
- Puść mnie w tej chwili, bo zadzwonię na policję. – Oburzyła się Jiwon, a ja trochę się zestresowałem, że to może pogorszyć sytuację.
- Proszę cię bardzo. Zaraz za policją będzie prasa i narazisz go na skandal. Myślisz, że jestem głupia? Nie zrobisz tego. – Zaczęła się rzucać tamta, a Jiwon się chytrze uśmiechnęła w jej stronę. Bałem się jej przez moment.
- Jasne. Bo on będzie stał i patrzył. On pójdzie, ja zostanę i podam cię na policję. Spokojnie. Wiem jak działają gazety, bo sama w jednej pracuję. Właśnie robiłam sobie przerwę od sesji z Kaiem, a wy nam ją musieliście zakłócić. Wasz kochany idol nie może nawet odpocząć w kawiarni? Uważacie się za jego fanki? Dla mnie jesteście jak dręczycielki. – Wytykała jej, a po dziewczynie zauważyłem, że trochę się przestraszyła.
- Ja nie wiedziałam, przepraszam. – Zaczęła się jąkać. Oh Jiwon. Ta kobieta nie miała sobie równych. Dziewczyna kiwając się nam opuściła teren parkingu.
- Jak ty… - Chciałem ją zapytać o wiele, a ona przyłożyła mi palec do ust.
- To taki mój mały talent. Moje przemowy działają tak na ludzi. – Zaśmiała się i udaliśmy się do jej samochodu. Ja nadal nie mogłem wyjść z podziwu, jak sobie poradziła z tą fanką. Dodatkowo było mi smutno, bo po raz kolejny potwierdziło się,  że nie mogłem swobodnie się poruszać w miejscach takich jak to. Co za tym idzie nie mogłem jej urozmaicić czasu spędzanego ze mną. Bałem się, że przez to szybko ją znudzę.

tumblr_mbjfo6Pkf61rpz98ao1_250.gif
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz