Daje wam kolejny rozdział bez zbędnych słów, bo jakoś nie mam weny na notkę. Miłego czytania. :D
Diagnostyka serca
Rozdział 13
*Chayeon*
Prawie kończyła mi się zmiana, więc postanowiłam napisać do Jongdae. Bardzo pragnęłam, by wyzdrowiał już z przeziębienia, bym mogła się z nim spotkać. Na nieszczęście moje, okazało się, że nadal choruje. A tak bardzo chciałam z nim spędzić czas, choć właściwie nie wiedziałam czemu. Nie potrzebowałam tego dnia specjalnego pocieszenia, bo wszystko było w porządku. Chyba, że coś przewidziałam, bo właśnie podszedł do mnie Youngtae, na którego reagowałam źle, od spotkania go u ojca.
- Unikasz mnie. - Wygarnął mi, a ja przeraziłam się jego tonu. Był na mnie zły. Wtedy przypomniało mi się, że mieliśmy pogadać o moim przeniesieniu i zrobiło mi się głupio.
- Zapomniałam o naszej rozmowie. - Wyjaśniłam pospiesznie, a on pokręcił głową na boki, jakby z irytacji, a po chwili uśmiechnął się do mnie.
- Nie ma sprawy. Chcesz nadal być na urazówce? - Patrzyłam na niego niepewnie. Z jednej strony, to było moim marzeniem tam wrócić, z drugiej, bałam się już z nim pracować, a teraz byłabym bliżej niego niż jako stażystka.
- Chcę. - Odpowiedziałam szybko, by nie zdążyć się rozmyślić.
- Ulżyło mi. - Westchnął głęboko. - Cieszę się, że myślisz racjonalnie i nie pozwalasz, by prywatne życie mieszało się z tym służbowym. A przez chwilę myślałem, że zrezygnujesz przez nasze niefortunne spotkanie w gabinecie twojego ojca. - Naprawdę wyglądał na takiego, któremu zależało na moim przeniesieniu. Byłam mu wdzięczna w duchu za to. - Mogę jeszcze ci wyjaśnić to nasze nieporozumienie? - Powiedział to błagalnym tonem, że nie sposób było mi odmówić, więc przytaknęłam mu delikatnie. - Twój ojciec złożył mojemu wujkowi taką, a nie inną propozycję, bo ma z nim jakieś plany, które muszą jakąś przypieczętować. To był pomysł tylko i wyłącznie twojego taty. Nie chciałem się na początek na to godzić, bo małżeństwo w takiej sprawie, nie jest dobrym rozwiązaniem. Z drugiej strony, jak dał mi czas na przemyślenie tego, to miałem początkowo wyrazić zgodę, bo chciałem pomóc wujowi. Nie miałem w tym złej intencji. Nie przypuszczałem, że kobieta ta nawet nic nie wie i nie chce tego. Wiesz, są osoby, które chcą ustawionych małżeństw. Jednak nie chciałem, by była to jakaś wredna kobieta, która rzuci się na mój majątek. Dopiero jak poznałem ciebie, wycofałem się z tego układu. Stwierdziłem, że chcę poznać kogoś sam. I byłem u twojego ojca w innej sprawie. Dawno już tamto jest nie ważne. Nie wiem, dlaczego on ci o tym wspomniał po takim czasie.
- Dlaczego jak mnie poznałeś? - Zdziwiłam się, bezczelnie przerywając jego wypowiedź.
- Wydawałaś mi się ciekawą dziewczyną i pomyślałem, co by było, gdybym mógł do ciebie zagadać, umówić się z tobą i wtedy zrozumiałem, że jak pojawi się jakaś dziewczyna, która zainteresuje mnie, to będę żałował mojej decyzji. - Dokończył tłumaczenie się mi, a mnie zatkało. Owszem, był zawsze dla mnie miły, lecz nie szukałam w tym innego podłoża, niż tego, że po prostu byłam dobrą stażystką i doceniał moją pracę.
- Czyli nie wiedziałeś, iż jestem córką tego człowieka? - Wolałam się tego też upewnić.
- Nie. I gdybym wiedział, od razu bym odmówił. - Trochę mnie to zabolało, choć rozumiałam dlaczego by to zrobił.
- Dobrze. Wybaczę ci tę sytuację i przestanę cię unikać. Mój ojciec to przebiegły szczur, więc mógł chcieć cię w coś wrobić. Lepiej nie bawcie się z nim w interesy dla waszego dobra. - Ostrzegłam go i miałam wyminąć, bo skończyłam już zmianę, a ona zatrzymał mnie, chwytając moje ramię.
- To umówisz się ze mną teraz? - Zapytał, puszczając do mnie oczko. Pewnie wcześniej rozpłynęłabym się na ten widok, teraz mnie już nie ruszał. Chyba naprawdę już nie był moją słabością. Szukałam w głowie jakiejś wymówki. Poczułam wibracje telefonu, więc z nadzieją na niego spojrzałam. Uśmiechnęłam się szeroko, czytając treść, bo Jongdae zaprosił mnie do swojego dormu.
- Przykro mi, jestem już umówiona z kimś innym. - Rzekłam radośnie, a on w momencie mnie puścił, patrząc jakby zawiedziony na mnie. - Jutro przyjdę do twojego gabinetu, by omówić szczegóły przeniesienia. Pa! - Krzyknęłam na zakończenie rozmowy, by nie próbował jej kontynuować i zwiałam mu.
***
Jak się okazało na miejscu w dormie było mało osób. Był Jognin, którego miło było widzieć bez żadnej kontuzji, była jego przyjaciółka Krystal, która zaczęła od razu nadawać ze mną na tej samej fali, oraz byli jeszcze Luhan, Kyungsoo no i mój drogi Jongdae. Wszyscy razem mieliśmy oglądać jakiś film. Jednogłośnie wybraliśmy jakąś z gatunku komedii. Trafiała ona w gusta każdego z nas. Przedtem zaparzyłam ziółka dla Jongdae. Czułam się jednocześnie osaczona przez Luhana. Chodził za mną krok w krok i zadawał mi mnóstwo pytań. Starałam się być grzeczna, lecz w pewnym momencie zaczęłam to dziwnie odbierać. Jakby mnie podrywał?
Podczas oglądania filmu potwierdziły się moje obawy. Siadłam sobie obok Jongdae na kanapie, a zaraz przy mnie spoczął Lu. Poczułam się strasznie niezręcznie. Kai z Krystal i Kyungsoo siedzieli przed nami na podłodze. W pewnym momencie Chińczyk nachylił się na moje ucho i wyszeptał mi coś, czego wcale nie zrozumiałam, a i tak przeszły mnie ciarki przez to. Spojrzałam na Chena, on głośno chrupał chipsy i jakby trochę zdenerwowany gapił się w ekran telewizora.
- Cieszę się, że sprowadziłeś tu Chayeon. Od razy ciekawiej jest w naszym dormie. - Skierował się do niego Lu, a on ani drgnął. - Skoro jesteście przyjaciółmi, to nie obrazisz się, jak zaproszę ją na randkę? - Dodał, jakby złośliwie, a ja byłam w szoku. Co się wyrabiało w tamtym momencie?
Jongdae jakby wpadł w furię. Wstał gwałtownie i jak był na przeciw Luhana zaczął krzyczeć.
- Rób sobie co chcesz! - Po tych słowach wyszedł, a ja odruchowo chciałam za nim pobiec. Co mu było? Może miał jakiś zły dzień? Również się podniosłam, lecz zatrzymałam się w pół kroku. Nie wiedziałam przecież, który był jego pokojem.
- Pierwsze drzwi po prawej, jak wejdziesz po schodach. - Oznajmił mi Luhan, jakby czytając w moich myślach, tak więc tam pobiegłam.
Drzwi zastałam uchylone, więc je lekko popchnęłam i niepewnie weszłam do środka. Jongdae już leżał na łóżku obrócony plecami w moją stronę. Podeszłam do niego po cichu. Zrobiło mi się go strasznie żal, choć nie miałam pojęcia co się działo z nim.
- Miałeś rację Kyungsoo. Wygrałeś. Możecie skończyć ten cyrk. - Mówił oburzony, a ja nie wiedziałam o czym mówił.
- Co wygrał? - Chciałam wyprowadzić go z błędu. Bałam się, co jeszcze mógłby mi powiedzieć, gdyby nadal myślał, iż jestem jego kolegą.
On gwałtownie obrócił się na moje słowa i jak mnie zobaczył, wytrzeszczył oczy. Aż tak dziwne, że przyszłam za nim po tym jak zrobił scenę? W końcu on się ostatnio bardzo mną przejmował, jak cierpiałam, to czemu, ja miałabym być nieczuła na jego problem?
- Co tu robisz? - Wyszeptał w moją stronę.
- Przyszłam się dowiedzieć co cię trapi. - Odpowiedziałam równie cicho, jakby bojąc się popsuć napięcie jakie się zrodziło między nami.
On zmienił pozycję do siadu, a ja usadowiłam się naprzeciwko niego. Czekałam na jakieś wyjaśnienia, a on milczał. Zaczęło mnie to powoli stresować. Nie wiedziałam, czy łatwo mawiał o swoich problemach, bo jeszcze takowych odkąd mnie znał nie miał. Nie wiedziałam też, czego się uczepić, by coś z niego wyciągnąć. Zaczęłam analizować co mogło go zdenerwować. Reagował na słowa Luhana. Ale przecież nie wściekł by się za to, iż ten zaprosił mnie na randkę, na którą i tak bym się nie wybrała, jednak mniejsza o to. Chyba, że... To nie mogło być możliwe. Zdawało mi się, że zaczynał mi się podobać Jongdae. Ostatnio szczególnie, jak jednocześnie powiedzieliśmy bratu, że nie będziemy się ze sobą spotykać. Mimo to, nie mogłabym uwierzyć w to, że on też to samo pomyślał, że zaczynał coś do mnie czuć. To nie mogło być prawdą.
Moje serce zaczęło przyśpieszać na samą myśl. Nie wiedziałam jak je uspokoić. W końcu nie chciałam myśleć w ten sposób o Jongdae. Miał być tylko moim przyjacielem. Spanikowałam. Co jeżeli, ja zauroczyłam się w nim podświadomie?
Wtedy dopiero zauważyłam, iż jego twarzy była blisko mojej. Za blisko. Kiedy on się zbliżył do mnie? Po chwili jego usta spoczęły na moich, jednak jakby bojąc się cokolwiek więcej zrobić, zatrzymał się w tej pozycji. Czułam, jak cała się gotuję w środku na ten gest. Poddałam się chwili i to ja zamieniłam ten całus w pełen energii pocałunek, który szybko przerwał. Odsunął mnie od siebie i patrzył z niedowierzaniem na mnie.
- Co my robimy? Powtarzamy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, a teraz...
- Przepraszam. - Przerwałam mu, bo bolało mnie to co mówił. Ja rozumiem, że mógł mnie nie chcieć, to po co to inicjował i zachował się jakby był zazdrosny? - Pewnie nas tylko poniosło. - Dodałam, by załagodzić sprawę. Skoro on nie chciał niczego więcej, to nie mogłam przecież mu się narzucać. Tym bardziej, że sama nie byłam jeszcze pewna, czego chciałam.
- Źle mnie zrozumiałaś. - Próbował coś wyjaśnić, lecz jakby szukał słów, bo znowu zamilkł na chwilę i wyglądał na zamyślonego. - Ja nie chcę mówić, że źle zrobiliśmy. Mimo to, skoro ty tak to odbierasz, to możemy to zapomnieć. - Miałam zaprotestować, powiedzieć, że schlebiałoby mi, gdyby coś między nami zaiskrzyło, a powstrzymałam się.
- Tak będzie najlepiej. - Rzekłam spuszczając wzrok. Nie mogłam mu dorzucać swoich problemów, a ja takowe bardzo dobrze przyciągałam. Nie chciałabym, by miał do czynienia z moim kłopotem. Jako gwiazda musiał znaleźć sobie lepszą dziewczynę. Ja na niego kompletnie nie zasługiwałam. Nie ważne co w tamtej chwili czuł. Musiał o mnie zapomnieć. Nie powinnam była dopuścić do tego, że zwrócił na mnie uwagę w ten sposób.
*Jongin*
Obserwowałem poczynania chłopaków z lekkim poirytowaniem. Luhan i Kyungsoo wymyślili głupią zabawę. Chcieli doprowadzić Jongdae do zazdrości, by ten zrozumiał, że coś czuje do Chayeon. Moim zdaniem faktycznie wypierał się oczywistych uczuć. Każdy widział to od razu, jak on się nią przejmował i szybko się od niej uzależnił. Wiadomo jednak było także, że miał już kilka razy problem z dziewczynami. Dlatego podchodził do tej znajomości inaczej. Bał się kolejnego rozczarowania. I mu się nie dziwiłem. Natomiast oni zachowali się trochę nie odpowiednio starając mu udowodnić co czuł. Co, jeżeli kolejna go rzeczywiście odrzuci? Myśleli o tym? Skoro dobrze się czuł, zwąc ją przyjaciółką, to może powinno tak zostać?
Rozproszył mnie telefon od Jiwon w tamtym momencie. Wyszedłem z pokoju, by go odebrać.
- Słucham? – Zacząłem, nie słysząc odpowiedzi.
- Hej! Jongin, chcesz może gdzieś wyjść ze mną? Nudzi mi się strasznie. – Zaskoczyła mnie taką propozycją. Ona wyciągała gdzieś mnie? Poczułem się od razu lepiej.
- Jasne, że mogę. Skończyliśmy właśnie oglądać komedię ze znajomymi, więc zaraz wyjdę. – Odpowiedziałem entuzjastycznie.
- W takim razie podjadę po ciebie. – Rzekła bardzo szybko i rozłączyła się, a ja uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Dzwoniła Jiwon? – Spytała mnie Krystal, która akurat wyszła z pokoju. Przytaknąłem jej. – Nie dało się tego ukryć. Twój banan na buzi mówił wszystko za siebie. Jeżeli chciała się spotkać, to masz wolną rękę, bo mnie wzywa Amber. – Zachichotała.
- A jedziesz do centrum? – Wystrzeliłem nagle, co tym razem ona zatwierdziła kiwnięciem głowy. – To może Jiwon zgodzi się ciebie podrzucić?
- Byłoby miło, lecz nie chcę się narzucać. – Zaczęła machać rękami na boki w celu wymigania się.
- Daj spokój. To nic takiego, bo pewnie i my jedziemy do centrum. – Stwierdziłem i ruszyłem do przedpokoju, by ubrać się do wyjścia.
***
Jiwon bardzo szybko była na miejscu. Wszedłem do jej samochodu, a za mną wychodziła zaraz Krystal z dormu. Szła jakoś niepewnie. Czy ona się wstydziła poznać Jiwon, czy coś? Niby dlaczego miałaby? Krystal zawsze była otwartą osobą. Nie rozumiałem jej zachowania.
- Możemy ją podrzucić do centrum? – Zapytałem, gdy już zapinałem pasy i wskazałem palcem na speszoną dziewczynę.
- Oczywiście. Choć jeszcze nie mam pojęcia, gdzie pójdziemy. – Drugie zdanie mówiła jakby sama do siebie.
- Hej, jestem Krystal. – Przedstawiła się wsiadając na tył moja przyjaciółka. Jiwon spojrzała na nią przez lusterka i uśmiechnęła się.
- W następnym tygodniu mam z wami sesję. Wiedzieliście? – Zapytała nas, a ja spojrzałem na nią zaskoczony.
- Nic nam nie powiedziano. – Oburzyłem się nadymając policzki.
- Fajna ta wasza wytwórnia, no nie powiem. Ja bym tam nie wytrzymała nawet minuty. – Skomentowała to Jiwon. – Gdzie mam cię tak w ogóle podwieźć?
- Pod wytwórnie. – Odpowiedziała jej Krystal, już zdecydowanie pewniej. Musiałem potem z niej wyciągnąć, czego się tak krępowała.
***
Gdy byliśmy już sami udaliśmy się na zakupy. Tak zarządziłem, bo nie mogliśmy się na nic zdecydować. Mieliśmy przy tym dużo frajdy. Wchodziliśmy do dziwnych sklepów. Zaciągnąłem ją do sklepu z zabawkami i włączaliśmy prawie każdą sprawdzając ich funkcje. Gadające, sikające, jeżdżące i co tylko się tam jeszcze było. Na koniec podszedłem do regału z maskotkami, jak nie patrzyła. Wybrałem najsłodszego szczeniaczka jakiego znalazłem i ruszyłem z nim do kasy. Po zapłaceniu za niego wrzuciłem go do torby, w której miałem inne już zakupy i wróciłem do mojej zguby.
- Wychodzimy stąd? – Zapytałem.
- Jasne. – Odpowiedziała mi z wielkim bananem. – Miałeś rację, że zakupy mogą być zabawne. Musimy to kiedyś powtórzyć. – Zaśmiała się.
- Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość. – Cieszyłem się, że Jiwon w końcu przestała zachowywać dystans do mnie. Coraz bardziej mi ufała i chciała ze mną spędzać czas. Schlebiało mi to strasznie. Znaczyło też, że miałem u niej jakieś szanse.
Na holu centrum handlowego niespodziewanie spotkaliśmy dwie przyjaciółki Jiwon. Kojarzyłem je z imprezy na którą mnie wzięła pierwszego dnia naszej znajomości. Patrzyły jakoś na nas wrogo. Podeszły bliżej. Jedna z nich uśmiechnęła się chytrze. Wcale mi się to nie spodobało.
- Witaj Jiwon. – Zwróciła się do mojej towarzyszki. – Jak widzę dobrze się bawisz po złamaniu serce Taehyuka. – Wysyczała wręcz przez zęby. Już jej nie lubiłem. Na pierwszy rzut oka była fałszywą żmiją.
- Jest moim przyjacielem, nie będę oszukiwać, że znaczy dla mnie więcej. – Powiedziała Jiwon. No tak, podobno miała niewyparzony język i widziałem ją właśnie w akcji.
- Tak, bo wolisz się teraz obracać w gronie gwiazdeczek showbiznesu? Nawet nie spotkałaś się dziś z nami, żałuj. Dużo się działo. – Denerwowała mnie ta osoba. Skąd Jiwon wzięła takich znajomych?
- Nie jestem jasnowidzem i nie przychodzę na spotkania, o których nie wiem. I nie żałuję. Ja dzisiaj też się świetnie bawiłam. Wybaczcie. Już pójdę. – Widać było po niej, że chciała się ich pozbyć jak najszybciej. Nie dziwiłem się.
- Jeszcze nie skończyłyśmy rozmowy. – Zatrzymała ją dotykając jej ramienia, a ja zrzuciłem jej rękę z niego.
- A my tak. – Odpysknąłem. – Skoro jesteś zazdrosna, że twoja koleżanka spotyka się z gwiazdą, to sobie znajdź inną. Powodzenia. – Po tych słowach pomachałem jej i pociągnąłem Jiwon za sobą.
- Oszalałeś? One mogą ci jakoś zaszkodzić. – Przejęła się, a ja nie rozumiałem czym.
- Słuchaj. Niech robią co chcą. Nie będę słuchać, jak wytykają ci jakieś głupoty. W ogóle z kim ty się zadajesz? – Wygarnąłem jej, a ona westchnęła na to głęboko.
- To nie ja się z nimi zadaję. Widzisz. Była kiedyś taka Shijin. Ona była moją przyjaciółką. A one niestety też były jej znajomymi. Tak samo jak Taehyuk. Pewnego dnia Shijin wyjechała za granicę i ja zostałam jakoś w tym gronie. Szczerze tylko dla Tae. Był dobrym przyjacielem, choć ostatnio mu odbija. Pewnie przez przebywanie z nimi. Sama nie wiem. Nie mam ochoty już oglądać ich na oczy. Ani jego, ani je. – Podsumowała. Mi zrobiło się trochę głupio, że przeze mnie straciła przyjaciela.
- Czuję się temu winien. – Powiedziałem może niepotrzebnie na głos.
- Nie masz czego. Po prostu otworzyłeś mi oczy na to czego nie zauważałam. – Stwierdziła, a mi jakoś ulżyło. – Na dodatek zaczynam lubić twoje towarzystwo, a ich powoli mnie męczyło. Uważaj, bo się uzależnię. – Zaśmialiśmy się na te słowa.
Okazało się, że byliśmy już przy samochodzie. Oznaczało to, że musiałem puścić jej dłoń, którą chwyciłem pod wpływem chwili, a nie puszczałem specjalnie. Wiedziałem, że to nierozsądne posunięcie w publicznym miejscu nawet jeśli byłem zamaskowany. Mimo to, wolałem to ryzyko. Nie bałem się go. Od niechcenia wszedłem do jej pojazdu. Wtedy sobie przypomniałem, co mieściło się w jednej z moich toreb. Wyciągnąłem pospiesznie pluszaka i posadziłem jej na kolana, jak tylko zasiadła na miejscu kierowcy.
- Co to jest? – Zachichotała prze uroczo. – To dla mnie? – Jej oczy się zaświeciły. Uniosła go i skierowała do mojej twarzy. Przyglądała się jemu i mnie na zmianę. – Nawet podobni jesteście. – Stwierdziła, a ja wybuchłem śmiechem.
- Mogę jeszcze na chwilę pobyć u ciebie? - Zapytałem, jak już się uspokoiłem.
- Jasne. Napijemy się jakiejś herbatki, czy coś. – Powiedziała szeroko się do mnie szczerząc.
Nie wytrzymałem dłużej. Skorzystałem z tego, że jeszcze nie ruszaliśmy i nie była zapięta pasem. Chwyciłem jej podbródek i przybliżyłem jej twarz do mojej za niego. Potem wpiłem się intensywnie w jej usta. Ona szybko pozwoliła mi na pogłębienie pocałunku, a wręcz nawet zamieniła go w bardziej namiętny. Poniosło nas na tamten moment. Może znowu było to nierozważne, a kogo to wtedy obchodziło?
*Minseok*
*Tydzień później*
Pakowałem ostatnie rzeczy do mojej obszernej walizki. Wyjeżdżałem w końcu na prawie trzy tygodnie do Chin. Wiele razy tam byłem na koncertach z zespołem i w innych celach, ale nigdy prywatnie. Mimo wszystko był to dla mnie obcy kraj. Z dala od domu, na dość długi okres czasu i mając pod opieką osobę, która dopiero do niedawna stała mi się bardzo ważna. Trochę przerażało mnie to. Z drugiej strony byłem podekscytowany spędzeniem tylko z nią tego czasu i tym, że przyjęła moją pomoc.
- Już gotowy? - Zadał mi pytanie Luhan stojący w wejściu do mojego pokoju.
- Praktycznie tak, tylko nie jestem pewien, czy mentalnie. - Zachichotałem. - Trochę się stresuję. - Wyjaśniłem, by nie zrozumiał niczego źle.
- To zrozumiałe. Jedziesz z dziewczyną, która na pewno ci się podoba, jak mniemam. Ona będzie przechodzić teraz ważną zmianę w życiu, a ty będziesz tam przy niej. - Powiedział całkiem racjonalnie, a ja nie potrafiłem nic innego zrobić, jak na to przytaknąć.
- Dziękuję tobie także za pomoc. - Miałem oczywiście na myśli nocleg, bo takowy załatwił mi on w Chinach u swoich rodziców. Musiałem gdzie mieć spać przez ten czas, bo nie mogłem być co noc przy Juniel w szpitalu.
- Nie ma sprawy. Na mnie zawsze możesz liczyć, a moi rodzice ucieszyli się, iż sami mogą jakoś pomóc. Będą o mnie pewnie wypytywać. Nie zdradzaj im jakiś moich sekretów, czy coś. I lepiej nie mów o moich niektórych wybrykach. - Ostanie zdania wypowiedział zakłopotany. Miałem ochotę się z niego zaśmiać, lub zażartować, że specjalnie im nagadam historii jakiś o nim, ale stwierdziłem, że nie ma na to czasu. Musiałem się już powoli zbierać i podjechać po Juniel, a potem udać się z nią na lotnisko. Zapowiadały się stresujące i zarazem ciekawe trzy tygodnie przede mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz