No więc mamy 38 rozdziałów.. Gdybyście wiedzieli ile jeszcze wam zostało… Ale ja nic nie powiem. :D Życzę wam miłego czytania.
Małe nieporozumienie
Rozdział 38
*Myungsoo*
Obudziły mnie promienie słoneczne. Tak irytowały mnie, że postanowiłem wstać. Ogromny ból głowy mówił za siebie. Miałem kaca tak wielkiego jak nigdy dotąd. Nie pamiętałem co działo się poprzedniego wieczoru od… pocałunku. Szybko podniosłem się do siadu. Uświadomiłem sobie, że byłem nie w swoim łóżku i nie był to nasz dorm. Przeraziłem się nie na żarty. Zajrzałem pod kołdrę. Miałem na sobie tylko bieliznę. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Nie mogłem przecież zrobić tego, co przychodziło mi w tamtej chwili do głowy. Spojrzałem na miejsce obok mnie. Było puste. Złapałem się za głowę i zacząłem czochrać moje włosy z nerwów. Postanowiłem wyjść z łóżka i dowiedzieć się na czym stałem.
Na krzesełku były poskładanie moje ciuchy. Ubrałem się w nie, prawie sięprzewracając przy tym. Byłem za bardzo zestresowany sytuacją. Wyszedłem z sypialni w której spałem. Zastałem ciszę i pustkę w dużym salonie. Nie wiedziałem, gdzie mam się udać. Podążyłem w stronę kolejnego pomieszczenia. Była to kuchnia. Na lodówce, która była umiejscowiona na wprost wejścia zobaczyłem przylepione karteczki. Na jednej było napisanie bardzo duże moje imię. Zdjąłem ją i przeczytałem.
„Jakbyś potrzebował mojego pocieszenia, to zadzwoń. Zapisałam ci numer w telefonie z podpisem Pociecha Minji – nie miałam weny na wymyślenie czegoś bardziej kreatywnego. Musiałam lecieć do pracy i troszkę zaspałam, więc nie zrobiłam ci śniadania. Może płatki w szafce i mleko w lodówce coś dadzą? Wybacz. Jestem złą gospodynią. Klucze wiszą w przedpokoju. Zamknij nimi drzwi i wrzuć je do skrzynki na listy, przez dziurę na nie. ”
Dzięki tej notce dowiedziałem się, że ma na imię Minji, o ile nie była to jakaś ksywka. W końcu różnie ludzie o sobie mawiali w tych czasach. Martwiło mnie jednak to, że nie potrafiłem wywnioskować do czego doszło poprzedniej nocy. Cały czas miałem w myślach to, co odstawialiśmy na parkiecie. Na dodatek jakby ktoś mnie wtedy rozpoznał, miałbym przechlapane. Nie mogłem znieść tej amnezji poalkoholowej. Olałem śniadanie i postanowiłem jak najszybciej wrócić do dormu. Zerknąłem na mój telefon. Rozładowany. Wiedziałem, że będę musiał się tłumaczyć, gdzie się włóczyłem nie dając znaków życia. Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem.
***
Idąc drogą zastanawiałem się co powinienem zrobić. Odezwać się do niej za jakiś czas? A może właśnie jej unikać? Jeżeli do czegoś doszło, to warto byłoby wiedzieć i niegrzecznym byłoby po prostu ją olać. Jeżeli nie… To i tak miło było z jej strony, że zabrała mnie do siebie. Z drugiej strony nie wiedziałem, czy mogłem jej ufać, czy dotrzyma nasze spotkanie w tajemnicy. Byłem zmieszany. Bałem się, że mogły nastąpić jakieś konsekwencje mojego zachowania wkrótce.
W dormie zastałem jakieś zamieszanie. Głupio było mi się odezwać. Jak Woohyun zobaczył mnie jego wyraz twarzy zamienił się na wściekły. Podszedł pośpiesznie do mnie i widać było po nim, że chciał wyjaśnień. Nie miałem pojęcia od czego zacząć.
- Nie wiem co się ze mną działo w nocy. Obudziłem się nie u siebie. Byłem zbyt pijany, nic nie pamiętam. Proszę nie pytaj, nie rób kazań. Sam jestem zażenowany swoim zachowaniem. – Powiedziałem na jednym tchu, bojąc się, że ten zaraz mi przerwie.
Oczywiście poszerzył oczu w szoku. No bo przecież, ja nigdy nie odstawiłem podobnej sceny. Domyślałem się, że martwili się trochę. Tym bardziej, że wychodząc byłem nerwowy i mogło stać się wszystko. Byłem jeszcze bardziej zły na siebie, że postąpiłem dziecinnie. Jakbym znowu był niedoświadczonym nastolatkiem i zapomniał, że mogłem w każdej chwili zepsuć sobie karierę.
- Nie powiem nic, bo zatkało mnie. Myungsoo. O takie coś podejrzewałbym kiedyś Dongwoo, kogokolwiek, ale... ciebie? Ile musiałeś wypić, żeby tak skończyć? Ah nieważne. Mam nadzieję, że nie będzie z tego kłopotów. Najważniejsze, że nic ci nie jest. – Mówiąc to już trochę spokojniej, poklepał mnie po ramieniu.
Odetchnąłem z ulgą i już miałem iść do pokoju, lecz właśnie z jednego wyszedł Sunggyu i spiorunował mnie wzrokiem. Miałem bardzo przechlapane. Czułem to w kościach. Zrobiło mi się gorąco. Jakby sam kac nie wystarczył, to miałem więcej problemów na głowie.
- Chodź pogadać. – Rzekł i ja posłusznie poszedłem za nim do pomieszczenia, z którego dopiero co wyszedł.
W środku usiadł on na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Nie protestowałem. W ciszy zająłem je i czekałem, aż on się odezwie. Chwilę panowała cisza, a on gapił się gdzieś przed siebie. Ja nieśmiało na niego zerkałem. Nie dało się ukryć, iż byłem przerażony.
- Słyszałem twoją rozmowę z Woohyunem. – Oznajmił.
- Więc, wiesz, że nie za bardzo mogę powiedzieć co się działo. – Odpowiedziałem z gólą w gardle.
- Niby tak. Co pamiętasz ostatnie?
Musiał zadać to pytanie? Miałem ochotę jakoś się rozpłynąć, zniknąć, uciec. Co mogłem zrobić? Powinienem wyznać prawdę, lecz bałem się, że wtedy zginę. Raz kozie śmierć. Przecież do tej pory się też przyjaźniliśmy. To, że byłem wściekły na niego ostatnio to jedno, mimo to nadal byliśmy jednym zespołem, a on zawsze był naszym wspaniałym liderem.
- Ah tańczyłem z jakąś dziewczyną w klubie… - Urwałem w pół zdania, bojąc się kontynuować.
- I? Co dalej? Wiem, że miałeś powiedzieć coś więcej.
- Całowaliśmy się. Tyle. Nic więcej nie wiem. – Mówiłem to z przymkniętymi oczami, czekając na trzepnięcie w głowę.
- Widzę, że nieźle zaszalałeś. – Zaśmiał się, co mnie troszkę zbiło z tropu, bo przecież nie była to ciekawa sytuacja. – I rozumiem, że w jej domu się obudziłeś?
- Owszem, ale jej nie było, więc nie miałem jak dowiedzieć się do czego doszło. Nie wiem też, czy mogę jej ufać. – Byłem załamany, Sunggyu miał cały czas uśmieszek na twarzy. Miło, że bawiła go moja sytuacja.
- Takie rzeczy zdarzają się po alkoholu. Może uznała to za jednorazową przygodę, może skończyło się tylko na całowaniu. Nie przejmuj się. Myślę, że to sobie wyjaśnicie. – Stwierdził bardzo spokojnie, a mnie zaczęło już nosić.
- Wyjaśnimy? Mam się z nią spotkać?
- A jak myślisz? Tak tego nie możesz zostawić. Musisz zbadać grunt. W końcu jesteśmy znani i nie możemy pozwolić na jakąś aferę. – Tym razem to on był zaskoczony moją reakcją, zrozumiałem jednak, że miał rację. To nie był tylko mój problem, a całego zespołu. Jak coś wyszłoby na światło dzienne złego na mój temat, to razem ucierpimy.
- Przepraszam. Masz rację. – Przyznałem już troszkę spokojniejszy.
- I jeszcze jedna rzecz, którą musimy sobie wyjaśnić. – A już miałem nadzieję na wyjście. – Saeron i ja… Ja ją kocham i obiecuję, że będę się starał jak mogę. Wiem, że się o nią martwisz. Czujesz też pewnie zazdrość, że uparcie trwała przy mnie. Przepraszam.
Zrobiło mi się głupio. Było mi źle z tym, co czułem do niej. Odtrąciła mnie boleśnie, jednocześnie wierząc w Sunggyu, kiedy ja myślałem, że ten poddał się całkowicie. Ona jedyna widziała jeszcze nadzieję. Ja byłem wtedy strasznie wściekły. Na dodatek chciałem, by o nim zapomniała. To ja powinienem był przeprosić, że wybrałem egoistyczne podejście do sprawy. Chciałem ich rozdzielić.
- Czemu nic nie mówisz? Halo? – Wyrwał mnie z przemyśleń, machając mi ręką przed twarzą.
- Bo to ja muszę przeprosić. Próbowałem wejść między was…
- Nie mam ci tego za złe. – Przerwał mi. – Myślałeś, że tak będzie dla niej lepiej. Rozumiem to…
- Nie! Ty byś tak nie zrobił. – Tym razem to ja wtrąciłem. – Wycofałbyś się, gdyby dziewczyna której się podobałem, spodobałaby się także tobie. Ja nie myślałem o jej dobrze. Po prostu pragnąłem, bym to ja był na twoim miejscu. To były egoistyczne pobudki. Nie tłumacz mnie. Ochrzań. Powiedz, że jesteś na mnie zły!
- Nie mogę. Bo uważam inaczej. Myungsoo. Z miłości ludzie robią różne rzeczy. Może lepiej idź ochłoń, bo miałeś ciężką noc. – Oznajmił machając na mnie dłonią.
Byłem oburzony. Nie tak miało to wyglądać. Nie chciałem współczucia z jego strony, nie potrzebowałem zrozumienia. Chciałem porządnego ochrzanu, bo wiedziałem, że byłem beznadziejny w moim zachowaniu. Nie było mi to dane. Miałem zbyt dobrego lidera i przyjaciela. Musiałem to docenić i skupić się na obecnym problemie. Stresowałem się i nie chciałem za bardzo spotykać z Minji. Musiałem, ale na razie odłożyłem to na dalszy plan.
*Jimin*
Kilka dni później
Znajdowaliśmy się przed dużym i wypasionym domem. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Przecież czynsz w takim miejscu mógłby być strasznie drogi. Saeron zapewniała nas, że dziewczyna chciała od nas grosze. Troszkę mnie to przerażało. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Bałem się poznawać nową lokatorkę i jednocześnie właścicielkę. Reszta była podekscytowana. Woomin i Saeron podziwiały ogródek, a Dan poklepał mnie po ramieniu widząc pewnie moje spięcie.
W pewnym momencie drzwi wejściowe się otwarły mimo, że nikt jeszcze nie odważył się zapukać. Stanęła w nich rozpromieniona dziewczyna. Wyglądała słodko. Miała troszkę za dużą bluzę na sobie, a pod nią ledwo wystawały krótkie spodenki. Widoczne nie mogła się nas doczekać. Nic dziwnego.
- Ah jesteście wreszcie! Która z was to Saeron? – Zwróciła się do dziewczyn.
- To ja! – Powiedziała ochoczo moja przyszywana siostrzyczka.
- Śliczna jesteś. – Zaskoczyła nas Minji, bo tak zwała się właścicielka, tym stwierdzeniem. – Obie jesteście. A tu tacy przystojniacy! – Krzyknęła w naszą stronę, a ja głośno przełknąłem ślinę z nerwów.
- Oboje zajęci. – Wtrącił Dan, czym mnie zaskoczył. Czyżby zazdrość?
- Wiem! – Odparła, a wszyscy wytrzeszczyli na nią oczy.
- No co patrzycie jak na ducha. Widać to po was. Saeron mówiła o jednej parze. No, a żaden z was nie wziął dziewczynom bagaży. Ty trzymasz rękę na jego ramieniu i zabrzmiałeś jak zazdrosny kochanek. Ha!
Poczułem się niezręcznie. Dziewczyna przejrzała nas na wylot. Niezła była. W dodatku była taka podjarana sytuacją. Nie ogarniałem jej wcale.
- Mieszkasz tu sama? – Zapytała Woomin, kiedy już byliśmy w przedpokoju.
- Niestety. – Odpowiedziała, a ja w jej oczach zauważyłem smutek. – Jakiś już czas. - Posłała nam wymuszony uśmiech. Ktoś mało spostrzegawczy mógł tego nie zauważyć. I tak było w przypadku reszty, bo byli zbyt podekscytowani nowym miejscem. – Na szczęście zjawiliście się wy!
Po dłuższej rozmowie zrobiło się luźniej. Dowiedzieliśmy się, że rano przesiadywała w firmie, którą przepisali na nią rodzice. Mówiła, że ciężko jej tam idzie i myśli nad jej sprzedaniem. Zrozumieliśmy, że oni umarli. Dlatego też mieszkała w pustym domu. Cieszyło ją strasznie, że mogła nas przygarnąć. Nie zależało jej na pieniądzach tylko na towarzystwie. Była dla nas miła i biła od niej bardzo pozytywna energia. Podobało mi się to, bo mogłem odetchnąć z ulgą.
Dogadaliśmy się potem co do pokoi. Ona miała zostać w sypialni po rodzicach, bo tam już przeniosła swoje rzeczy i sypiała jakiś czas. Dziewczynom przydzieliła swój były pokój, a ja i Dan dostaliśmy po pokoikach, które były kiedyś przydzielone dla gości. Cieszyłem się, że nie mieliśmy wspólnego. Jeszcze nie byłem gotowy na takie coś. Dom był duży i z łatwością udało nam się w nim rozpakować. Wszyscy wydawali się zadowoleni.
Jak już ogarnęliśmy się po podróży, podeszliśmy do salonu. Omawialiśmy kilka spraw. Dziewczyny wpadły na pomysł podziału obowiązków. Wszystkim było to na rękę. Później każdy opowiedział trochę o sobie, aż przyszedł czas na zrobienie obiadu, co postanowiła zrobić samodzielnie Minji, lecz i tak dziewczyny uparły się na pomoc.
*Woomin*
Siedziałam już sama z Minji w salonie rozmawiając o głupotach. Każdy zajął się czymś innym, a ja miałam się niedługo zbierać, bo Howon załatwił mi spotkanie z moim przyszłym pracodawcą. Byłam przeszczęśliwa, iż przeprowadzka odbyła się bez zbędnych komplikacji i tym, że mogłam zaraz przytulić się do najlepszego faceta w moim życiu.
Kiedy tak opowiadałyśmy sobie różne rzeczy, ona wysunęła pewien pomysł.
- Rozumiem, że macie tu znajomych w Seulu? – Potrafiłam na to tylko przytaknąć. – To może zaproście ich na tak zwaną parapetówkę? – Zaproponowała, a mnie zamurowało. – Oczywiście zrobilibyśmy grzeczną imprezkę, jak już wrócisz ze spotkania. Co ty na to?
Byłabym zadowolona takim czymś, gdyby nie fakt, że nie wiedziałam jak dziewczyna mogła zareagować na to kim byli nasi znajomi. Nie wiedziałam, jak dowiedzieć się od niej, czy jest ich fanką, bo przecież tak nagle nie mogłam zapytać. Musiałam pójść do Saeron obgadać sprawę.
- Zaczekaj tu chwilkę. Ja spytam Saeron. – Oznajmiłam i podbiegłam do pokoju, w którym ta przesiadywała wtedy.
Spojrzała na mnie zaskoczona. Widocznie wyrwałam ją z jakiejś czynności. Miała telefon w ręce i wyglądała na zestresowaną. Nie wiedziałam od czego zacząć.
- Coś nie tak? – Zapytałam.
- Zastanawiam się, jak przekazać niespodziankę Sunggyu, że będę od teraz mieszkać w Seulu.
Wtedy mi zapaliła się lampka w głowie.
- Słuchaj. Minji wymyśliła, by zaprosić naszych znajomych i urządzić coś na styl parapetówki! Jeżeli chłopcy przyprowadziliby tu Sunggyu nie mówiąc jaki jest cel, a on nagle by cię zobaczył i oznajmiłabyś mu, że teraz tu mieszkasz, to było by takie bam!
Saeron zaświeciły się oczy, co uznać chyba mogłam za akceptację pomysłu. Lecz ona nie pomyślała o problemie, który mnie nurtował.
- A co jeśli ona jest saesaengiem Infinite? –Tak nieśmiało zapytałam, bo nie chciałam ostudzić jej zapału.
- Wątpię. I raz kozie śmierć. W końcu nie będziemy mogli tego wiecznie ukrywać przed nią. Ma mieszkać z nami, więc jakoś się wydałoby prędzej czy później. Ale zanim ich zaprosimy powinnyśmy uświadomić ją, że to oni. Chodźmy do niej.
- Masz rację. – Zgodziłam się, więc ruszyłam znowu do salonu.
Minji uśmiechnęła się, jak usiadłyśmy przy niej na kanapie. Wiedziała, że coś chcemy jej oznajmić, bo patrzyła na nas wyczekując, aż się odezwiemy. Oczywiście głoś wzięła Saeron, bo miała bardziej głowę na karku niż ja.
- Czy znasz zespół Infinite? – Wystrzeliła prosto z mostu, czego się nie spodziewałam.
- No jasne. Kto ich nie zna. – Mówiła to jakoś niepewnie. Coś mi w tym nie pasowało.
- My ich znamy osobiście. – Znowu zaskoczyła mnie Saeron bezpośredniością.
- Nie wierzę! – Krzyknęła Minji. – Mówisz tak serio? Ale… jak?
- Dużo by opowiadać. – Westchnęła Saeron. – Chcemy tylko wiedzieć, czy będziesz trzymać to w tajemnicy.
- Ah! Moja głowa! Przecież ty masz na imię Saeron! – Wybuchła, jakby odkryła Amerykę. – To o tobie Myungsoo mógł opowiadać?! – Na twarzy zainteresowanej wypisany był szok, a ja nie byłam lepsza. Myungsoo opowiadał jej o Saeron? – Myślałam, że takie zbiegi okoliczności są tylko w dramach. Ah. I że akurat u mnie zamieszkałaś. Życie nie przestanie mnie dziwić. – Nic nie rozumiałyśmy. – Wiecie, jakbym była taka, to kilka dni temu już bym wiele mogła rozgadać. Nie wiem jak wam to powiedzieć.
Na początku czułyśmy się dziwnie, bo nie mogłyśmy zrozumieć nic z słowotoku naszej nowej współlokatorki. Jak się potem okazało Myungsoo kilka dni temu spotkał ją w klubie, jak oboje mieli procenty we krwi. Przenocował u niej, oczywiście szczegóły zachowała dla siebie. Wspomniała tylko, że w pewnym momencie opowiedział jej kilka historyjek i między innymi to jak poznał Saeron i że ta woli Sunggyu. Tak więc historię Saeron już znała i wiedziała, że każdy oprócz L’a kogoś ma. Przyznałam się już jej, że ja jestem dziewczyną Howona. Była podekscytowana tym wszystkim i ustaliliśmy, że zrobimy tą całą parapetówkę. Musiałyśmy też obiecać, że pozna ona Riyeon, Jimin i Jirę. Była naprawdę w porządku. Miałyśmy prawdziwego farta.
*Hoya*
Zdziwiłem się, kiedy trafiłem pod adres podany przez Woomin. Był tam piękny dom. Spokojnie mogła w nim mieszkać bogata i duża rodzina, a ona uważała, że w nim zamieszkała z resztą. To było bardzo dziwne. Na dodatek, kiedy tak kręciłem się czekając na nią drzwi się otwarły i jakaś młodziutka dziewczyna wyszła, uśmiechając się do mnie.
- Woomin prosiła, bym na chwilkę cię wpuściła jak się zjawisz, bo jeszcze nie zdążyła się wyszykować. – Oznajmiła szokując mnie ponownie. Czy to znaczyło, że ta dziewczyna wiedziała już wszystko?
- Dobrze. – Odparłem i wszedłem niepewnie do środka.
- Jestem Minji, a ty nie musisz się przedstawiać. – Rzekła do mnie w przedpokoju, wyciągając do mnie dłoń.
Uścisnąłem ją na przywitanie i posłałem krótki uśmiech. Tak bardzo chciałem, by Woomin zeszła jak najszybciej, bo w końcu nie wiedziałem jak się miałem zachować. Trochę mnie martwiła ta osoba. Na szczęście moja urocza dziewczyna zjawiła się w porę. Schodząc aż promieniała. Nie widziałem jej z tydzień, a czułem jakby minęły wieki.
- Wiedziałam, że nie zdążę przed twoim przyjściem. – Marudziła zbliżając się do nas. – Dziękuję, że go wpuściłaś. – Skierowała słowa w stronę tej całej Minji.
- Spokojnie. Żaden problem. Uroczo wyglądacie obok siebie. Już wam nie przeszkadzam i idę do łazienki. – Stwierdziła, po czym rzeczywiście odeszła gdzieś w głąb mieszkania.
Niespodziewanie dostałem buziaka w policzek. Woomin zrobiła pewnie to specjalnie, bo złapałem lekkiego zawiasa. Szybko więc się otrząsnąłem.
- Nie martw się. Można jej ufać. Coś ci powiem w sekrecie. Co prawda nie powinnam, ale to może cię uspokoi. – Mówiła pewna siebie, więc uwierzyłem, że tak będzie.
- Skoro tak mówisz. Chodźmy już lepiej, bo mój przyjaciel się niecierpliwi, by cię poznać. – Oznajmiłem i zebraliśmy się do wyjścia.
Byłem taki szczęśliwy, że Woomin mogła być blisko mnie. Teraz to ja byłem za nią odpowiedzialny. Czułem się z tego dumny, że potrafiłem się tak zaangażować. Ona także była taka radosna. Miała za sobą wielki krok w życiu. Wyswobodziła się od nadopiekuńczych rodziców, zdecydowała się na mieszkanie w wielkim mieście, rzuciła szkołę, miała zacząć pracę. A ja byłem jednym z powodów, dla których się na to zdobyła.
Na spotkaniu z Sunjim, moim przyjacielem, zrobiła na nim pozytywne wrażenie, a ja tego się spodziewałem. Wiedziałem, że miała talent i odpowiedni zapał. Nie bałem się nawet przez chwilę, że mogłaby mu się nie spodobać. Wierzyłem w nią mocno.
W drodze powrotnej dowiedziałem się planu jaki wymyśliła z dziewczynami na wieczór i że ta Minji poznała Myungsoo. Nie chciała jednak mi zdradzić szczegółów. Byłem zaskoczony takim obrotem spraw. Zgodziłem się z pomysłem na tą całą imprezę, bo za dwa dni mieliśmy powrócić do ostrej pracy i przydałoby się nam takie pożegnanie z pełną wolnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz