sobota, 21 stycznia 2017

Rok pełen zmian: Rozdział 1

Wreszcie ruszyłam z tym opowiadaniem. Wiem, że kilka osób na nie czekało, ale musiałam je dopracować. Od teraz będzie się to pojawiać co niedzielę. Jak bardzo będziecie prosić to jakiś rozdział  może pojawić się wcześniej, ale w niedziele zawsze jeden będzie. :D Rozdziały są krótkie i w zupełnie innym stylu niż w moich poprzednich opowiadaniach, więc jestem ciekawa waszego odbioru tego. Dziękuję wszystkim, którzy czekali na to i życzę przyjemnego czytania.



Marzec

Nigdy nie gapcie się na obcego chłopaka!

        Szybko przekonałam się o konsekwencjach mojego zachowania na parkingu. Okazało się, że niejaki Kangjoon, bo tak mu było na imię, został przeniesiony na naszą uczelnie przez rodziców. Nie poznałam jednak powodu. Miał być na ostatnim roku tak jak ja i jak na złość pojawił się na moich pierwszych zajęciach następnego dnia. Do wyboru było wiele wolnych miejsc, a on usiadł właśnie koło mnie. Ja udawałam, że nie zwracam na niego uwagi chowając twarz w podręczniku.
- Witaj. – Rzekł na początek.
- Hej. – Odpowiedziałam cicho nie patrząc nawet na niego, choć bardzo mnie ku temu kusiło.
- Mogę wiedzieć, czemu nie odmachałaś mi na przywitanie na parkingu? – Zapytał udawanym smutnym głosikiem.

Pewnie dlatego, że byłoby to dziwne? Nie znamy się. Gapiłam się na ciebie, a jeszcze miałabym ci pomachać, by bardziej się pogrążyć?

- Przepraszam, ale muszę sobie coś powtórzyć, a ty mnie rozpraszasz. – Odbiłam od tematu.
        Kątem oka zauważyłam, że zrobił zaskoczoną minę i także zajrzał w swoje książki. Nie mogłam pozwolić sobie na bliższe poznanie. Przypuszczałam, że już wkrótce będę dla niego także cieniem. Nie rozumiałam, czemu to akurat na mnie trafił i w dodatku tak bezczelnie się do mnie dosiadł.
- Na jakim etapie zakończyliście materiał w tamtym roku?  - Znowu wtrącił.
- Strona 55. – Odpowiedziałam szybko i oschle.

Proszę nie mów do mnie, nie zwracaj na mnie uwagi. Udawaj jak wszyscy, że mnie wcale tu nie ma. Bo inaczej znowu się napalę, że ktoś może mnie polubić, a potem się zawiodę.

        Czemu on musiał do mnie próbować zagadać? Nie podobało mi się to w żaden sposób. Czułam, że mi się przygląda zamiast patrzeć w książkę, co mnie strasznie rozpraszało. Na szczęście zajęcia rozpoczęły się w miarę szybko i odwróciły jego uwagę ode mnie.

***

        Nastąpił czas przerwy śniadaniowej. Udałam się spokojnie na stołówkę z myślą zjedzenia czegoś pożywnego. Miałam mało kieszonkowego, więc korzystałam jak mogłam, z tego, że jedzenie na jadalni było wliczone w stypendium.
        Po wybraniu sobie tego, co chciałam zjeść, zasiadłam przy pierwszym lepszym stoliku. Oczywiście ze względu na małą ilość wolnych miejsc, dosiadły się do mnie przypadkowe dziewczyny. Dla nich byłam tylko powietrzem, więc nie zwracały na mnie uwagi i zaczęły rozmowę od czego chciały. Były to największe plotkary, więc nie dziwiłam się, że z ich ust co chwilę padały jakieś obgadywane nazwiska. Niestety w pewnym momencie usłyszałam jedno, które przykuło mój słuch.
- Seo Kangjoon to dziwny chłopak. Słyszałyście, czemu jest tutaj?
- Podobno ma problem z zaaklimatyzowaniem się z ludźmi i przenosi się w nowe miejsce, by się odnaleźć. Coś mi się wydaje, że to jedna wielka bujda. W ostatnim roku zmieniać uczelnie z takiego powodu? Za tym kryje się coś grubszego.
        Zaczęłam się zastanawiać nad tym co powiedziały.

Czy on wygląda na zamkniętą osobę? Absolutnie. To moja prywatność na lekcji została przez niego naruszona. Może miały rację, że to tylko pretekst. A może po prostu chce się otworzyć dla mnie, skoro byłam pierwszą osobą, która na niego zwróciła uwagę? Jasne… Na pewno przyciągnęłabym jako jedyna uwagę takiego przystojniaka. Ja to czasami miałam marzenia.

Prychnęłam na swoje myśli. Miałam nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagę, bo jeszcze uznaliby mnie za psychicznie chorą. I wtedy zauważyłam, że on dosiada się naprzeciw mnie. Doznałam szoku.

Co on znowu ode mnie chce? Może będzie potrzebował notatek, a ktoś mu nagadał, że jestem jedną z lepszych uczennic i się przymila? To na pewno powód. W końcu się przeniósł, to pomoc by się przydała.

- Mam nadzieję, że jest tu wolne. – Rzekł w moją stronę.
Wcześnie zapytałeś. Jak już jesteś, to siedź i daj mi spokój.
- Siadaj śmiało i tak już kończę i idę. – Stwierdziłam.
- Poczekaj na mnie. Mamy razem kolejne zajęcia. – Powiedział ochoczo.

Skąd wie, jakie mam zajęcia? I co to za prośba?  Czemu miałabym na niego czekać? Czyżby naprawdę chciał mnie poznać? Nie. Na pewno chciał się tylko przymilić. Ocknij się kobieto!

- Przepraszam, ale muszę jeszcze zajrzeć do biblioteki. – Odrzekłam, w pośpiechu zabierając tacę.
        Szłam bardzo szybkim krokiem nie oglądając się za siebie. Prawie wyniosłam ją z jadalni. Głupia ja. Wróciłam się w stronę, gdzie powinnam ją zdać i znowu zmierzałam w stronę wyjścia, tym razem obracając się do tyłu, czy przypadkiem za mną nie ruszył. Przez swoją nieuwagę zderzyłam się z kimś. Ujrzałam przed sobą Jisoo. Wysportowanego członka wszelkich klubów, który bardzo mi się swego czasu podobał, a ja byłam dla niego jak dla każdego w tej szkole nikim.
- Patrz gdzie idziesz! – Krzyknął w moją stronę.

Aua. To bolało. A gdzie twoje maniery młody człowieku? Moje myśli brzmią jak stara babcia.

        Dzięki temu przypomniało mi się, czemu nie zwracałam już na niego uwagi. Był momentami agresywny i widziałam raz, jak pobił swojego domniemanego przyjaciela, co zaowocowało zerwaniem ich znajomości. Uwielbienie go, zastąpił strach przed nim.
- Przepraszam. – Wyszeptałam wymijając go pospiesznie.

***

        W bibliotece siedziałam i czytałam swoje notatki. Poszłam do niej specjalnie, by nie wyszło na to, że okłamałam Kangjoona. Nie zwracałam uwagi na otoczenie, nawet w momencie, jak koło mnie ktoś się dosiadł. Domyślałam się, że to on mógł za mną przybiec, więc postanowiłam udawać, że nie zauważyłam jego pojawienia się.
- Przepraszam. - Wyszeptał nie on, lecz ktoś inny dobrze mi znany i również widziany na stołówce. Miałam oczywiście na myśli Jisoo.
        W tym momencie próbowałam nie wyglądać na zaskoczoną, przez co mój grymas na twarzy musiał wyglądać dziwnie, bo aż on wybuchnął śmiechem. Oczywiście starał się go stłumić, przez to, iż byliśmy w czytelni.

Drwij sobie ze mnie. Jeszcze zobaczymy, kto tu będzie się śmiać ostatni.

- Nie spodziewałaś się, że cię przeproszę, czyż nie? - Mówił to zadowolony z siebie.
        Wreszcie odważyłam się na niego spojrzeć. Patrzył na mnie. Łokciem opierał się o stół, a na dłoni spoczywała jego głowa. Uśmiechał się szeroko w moją stronę.

Przysnęłam w bibliotece i to są moje chore fantazje. To jest pewne.

        Uszczypnęłam się, po czym powiedziałam prawie bezdźwięczne "aua", co uświadomiło mnie, że się jednak myliłam. On naprawdę tam był i nie przewidziało mi się to co mówił i robił.
- Jesteś dziwny. - Pięknie podsumowałam swoje myśli.
- Wiem. Nie bez powodu każdy w szkole się mnie boi. Wybaczysz mi mój wybuch na stołówce? Nie była to tylko twoja wina, lecz przyznaj, że też powinnaś troszkę bardziej uważać, a nie odwracać się w przeciwną stronę niż idziesz. - Tym razem nie byłam zła za tę aluzję, bo mówił ją spokojnym głosem.
- Nie ma sprawy. Nic się nie stało. Mimo wszystko, nie krzycz więcej na mnie. To mnie przeraża.

Jasne. Może jeszcze zdradź mu, jak na ciebie działał w przeszłości. Gadaj ile wlezie, opowiedz mu historię życia. Na pewno go to zaciekawi.

- Muszę się zwijać na następne zajęcia. - Stwierdziłam, że pośpieszę się, by bardziej się nie pogrążyć.
- Czekaj. - Zatrzymał mnie chwytając moją rękę. - Obiecuję, że już nie podniosę głosu na ciebie. - Dodał na końcu  i znowu uniósł kąciki ust.
        Przytaknęłam mu tylko i wybiegłam pospiesznie z tego miejsca. Nie oglądałam się nawet za siebie, bo w końcu nie chciałam, by ktokolwiek zauważył rumieńce pojawiające się w tamtym momencie na mojej twarzy.
***

        Minął tydzień odkąd chodziłam na uczelnie. Bardzo surowa dla siebie, uczyłam się dniami i nocami. Przychodziłam do domu wykończona uczelnią, lecz starałam się jeszcze znaleźć czas na troszkę zabawy z bratem i dalsze wkuwanie. Nie mogłam w końcu za nic stracić stypendium, bo rodzice nie wspomogliby mojej nauki finansowo.
        Na samej uczelni za to miałam mały problem. Na imię mu było Kangjoon. Siedział ze mną w ławce, jak tylko się dało. Prosiłam go, aby był cicho, tak więc wcale nie odzywał się na zajęciach. Dodatkowo szedł zawsze za mną na stołówkę, gdzie także się dosiadał do mnie i podążał za mną do biblioteki. Po co to robił? Nie miałam pojęcia. Na jadalni siedział także cicho, bo mówiłam, że nie lubię rozmawiać w trakcie jedzenia, a wśród książek standardem jest, że nie wolno za bardzo rozmawiać.
        Nie mówił czego ode mnie chce. Nie skarżył się, że każe mu być cicho i nie próbował nawet przerywać tego. Nie zniechęcał się także podążaniem za mną wszędzie gdzie popadnie. Cieszyłam się ogromnie, że przyjeżdżali po niego rodzice, bo bałam się, że w drodze powrotnej też się do mnie przyklei. A jakie było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam go stojącego przed moim domem.

Niech ktoś mnie uszczypnie i powie, że to tylko sen!

- Co tu robisz? – Zapytałam przerażona.
- Idę tędy na uczelnie. Wiedziałem, że tu mieszkasz, bo raz wracając widziałem cię przez szybę samochodu. Pomyślałem, że chwileczkę poczekam, to może akurat będziesz szła. We dwójkę będzie szło się raźniej.

Buzia mu się nie zamyka i na dodatek stalkuje mnie?!

- Ile ty gadasz. – Zdziwiłam się, że udało mi się to powiedzieć na głos. – Skoro już tu jesteś, to chodźmy. – Mówiłam niezadowolona, co szło wyczuć na pierwszy rzut oka.
- Chyba znowu komuś przeszkadzam. – Rzekł ze spuszczoną głową i ruszył nie zwracając już na mnie uwagi.

Ej! Czy to szantaż emocjonalny? Koleś! Nie rób tak, bo będzie mi ciebie żal, albo co gorsza zechcę cię przytulić!

        Całą drogę szłam już tylko za nim powolnym krokiem. Pod koniec dopiero odważyłam się zrobić szybszy krok, by mu wyrównać. Wzięłam głęboki wdech. Może rzeczywiście chciał mnie poznać? Byłam za bardzo uprzedzona. Przełamałam pierwsze lody.
- Co się stało, że nie jedziesz samochodem?
- Rodzice musieli go oddać do naprawy. – Odrzekł z lekkim uśmiechem na twarzy.

Mówił ci ktoś kiedyś, że twój uśmiech zabija? Więc lepiej nie nadużywaj go, bo będę trupem.

        Zrobiło mi się ciepło na myśl, że udało mi się go u niego wywołać. Zrozumiałam, że nie chcę już go odpychać. Pora najwyższa była, aby wreszcie kogoś poznać. Zawsze odstawałam od reszty jeśli chodzi o rozmowy na codzienne tematy.

Może z nim właśnie znajdę jakiś wspólny język?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz