Coraz większe kroki ku końcowi. :D Wiem, jestem wredna. :D Wiecie, ja bardzo kocham to opowiadanie i pożegnanie się z nim też będzie dla mnie ciężkie. Jednak mam nadzieję, że moje następne opowiadania też wam się spodobają.
Małe nieporozumienie
Rozdział 39
*Myungsoo*
Jakie było moje zdziwienie, kiedy Howon oznajmił, że wybieramy się na imprezę. Zabronił nam protestować. Po oznajmieniu nam tego wyszedł z powrotem przed dorm i kazał nam się szybko przygotować. Nie rozumieliśmy jego zachowania. Miałem złe wspomnienia sprzed kilku dni i trochę się bałem iść, choć wiedziałem, że z chłopakami przecież nic nie zrobię. Mimo to, nie byłem przekonany co do świetności pomysłu. Nie miałem jednak wyjścia. Woohyun widząc moje wahanie stwierdził, że nie pozwoli mi zostać samemu.
Sunggyu też nie chciał nigdzie się wybierać. Twierdził, że nie ma na to czasu i jak na zawołanie Howon zjawił się ponownie w salonie. Usłyszał kłótnie między Woo i liderem i podszedł do nich.
- Idziesz, bo to bardzo ważne. Nie pytaj o szczegóły, dowiesz się na miejscu.
Olśniło mnie w tamtym momencie. Po co Howon ciągnąłby nas na jakąś imprezę? To oczywiste, że to miało związek z Saeron. Pewnie chciała zrobić mu niespodziankę, jak zapowiadała. Wszystko jeszcze bardziej się potwierdziło, kiedy przed mieszkaniem zobaczyłem Woomin. Czyli to już? Szybko im poszła przeprowadzka. Poczułem się lepiej i już nie miałem problemu z tym, że musiałem pójść. Reszta jednak wytrzeszczyła oczy na widok Woomin. Wiedzieli, że ta będzie prędzej, czy później u nas w Seulu, lecz jak i ja nie mieli pojęcia kiedy. Jedynie Sunggyu, który wyszedł ostatni, nawet o tym nie miał pojęcia i także go zaskoczyło to, że ją zobaczył. Nie rozumiał biedak, co się święci. Nie mogłem się doczekać jego miny, jak już dowie się co zaplanowała jego ukochana.
***
Zamurowało mnie. Albo to był jakiś żart, albo los mnie nie kochał. Otóż stałem w tamtym momencie przed domem tej dziewczyny. Nie rozumiałem, jak to możliwe. Sunggyu nagle zaczął protestować, że nie będzie do kogoś obcego do domu wchodził i żądał wyjaśnień przed wejściem do środka. Howon i Woomin starali się go jakoś przekonać, a ja temu przyglądałem się jakiś nieobecny. Przecież nie zdążyłem się z nią spotkać od poprzedniej nocy. Czy ktokolwiek wiedział co ja przeżywałem? Pewnie nikt nie domyślał się. W głowie przewijało się mi tysiące scenariuszy. Mogłem dostać w twarz na przywitanie za to, że się nie odezwałem. Bałem się, że źle zrobiłem odkładając wiecznie to, co mogłem załatwić od razu. Czułem, że wpadłem w niezłe bagno i nie miałem pojęcia, jak się z niego wykręcić.
- Czy ty Sunggyu nie możesz czasem grzecznie posłuchać swoich kolegów? Zawsze musisz się buntować?! – Oburzyła się Saeron.. Chwila? Saeron stała przed nami wymachując jakąś szmatką.
Niekontrolowanie wybuchłem śmiechem. Moje domysły były trafne. Powinienem być przerażony, lecz ona strasznie mnie rozbawiła. Jednak jeszcze bardziej chciało mi się śmiać widząc szok na twarzy Sunggyu. Pewnie nie wiedział co miał myśleć o tej sytuacji. Nie spodziewał się Saeron w takiej chwili.
- Jak.. – Dukał, a sam pewnie nie miał pojęcia jakie pytanie ma zadać.
- Wszystko psujesz! – Krzycząc to rzuciła w niego szmatką, którą złapał jakimś cudem. – Nie tak miało to wyglądać. Wejdźmy do środka i wszystko wam powiem.
- Myungsoo? – Szepnął do mnie Howon, który nagle się pojawił koło mnie. – Słyszałem, że spędziłeś w tym domu noc kilka dni temu. Wiem, że miałem udawać, że nie wiem, lecz nie mogłem się powstrzymać.
Znowu stałem jak wryty. Wiedział? I prowadził mnie na egzekucje? Czerpał pewnie radość z tego, że byłem taki wystraszony. Nie miał pojęcia, jak bardzo mnie zdenerwował. Jeżeli on wiedział, to na bank od Woomin, a skoro ona wiedziała… To Saeron także? Co ja miałem zrobić. Czułem się jeszcze bardziej niezręcznie z tą informacją. Nie miałem wiele do powiedzenia, tylko wszedłem razem z resztą. Wszyscy się przywitali z Jiminem, Danem i Saeron. Woohyun, Sungyeol i Dongwoo ogarnęli zapewne, że to było nowe miejsce ich zamieszkania. Sungjong wyglądał także na zorientowanego w sytuacji, więc widocznie też już mu powiedzieli o jej planach. Jedynie ja i Sunggyu byliśmy nieogarnięci. On nic nie wiedział o ich planach, a ja szukałem wzrokiem Minji i jednocześnie liczyłem na to, że jej nie będzie.
- Rozgośćcie się, a ja pogadam z Sunggyu chwilkę na osobności– Oznajmiła Saeron i pociągnęła samego zainteresowanego za sobą.
Ja nie ruszałem się z przedpokoju. Chłopacy za to już siedzieli w salonie i gościli się jak u siebie. Woomin coś opowiadała im podekscytowana. Ja myślałem, czy zauważyliby jeżelibym wyszedł. Na pewno mój brak dostrzegliby po chwili, ale mogłem zdążyć uciec. Otrząsnąłem się. Pogorszyłbym sprawę uciekając, więc postanowiłem stawić czoła problemom. Zrobiłem krok do przodu i zobaczyłem ją zbiegającą po schodach. Minji uśmiechnęła się w moją stronę. Nie tego się spodziewałem. Podeszła najpierw do chłopaków się przedstawić, ja wtedy troszkę się rozluźniłem i także do nich podszedłem.
*Sunggyu*
Miałem mętlik w głowie. Siedziałem z Saeron w jakimś obcym domu. Zobaczyłem jej zdjęcie w ramce na biurku, które stało w jej pokoiku do tej pory. Poznałem także jej figurki, które miała poustawiane w rządku na jednej półeczce. Co to miało znaczyć? W pomieszczeniu były dwa pojedyncze łóżka. Na jednym z nich siedziałem i nie miałem pojęcia co powiedzieć.
- Pewnie jesteś w lekkim szoku. – Rzekła uśmiechnięta do mnie, a ja dziękowałem w duchu, że to ona przerwała ciszę. – Widzisz. Planowałam to od jakiegoś czasu. Przeprowadzić się do Seulu, znaleźć tu pracę, zrobić sobie studia i zacząć wszystko od nowa.
Dobrze słyszałem? Chciała mieszkać w tym miejscu? Nie wiedziałem jak reagować. Miała być blisko mnie. To było coś, o czym na razie nawet nie marzyłem. Chciałem by kiedyś ją ściągnąć tutaj. Jednak nawet przez myśl mi nie przyszło, że tak szybko ona uprzedzi mnie z tym pomysłem.
- Powiedz coś. – Burknęła dając mi kuksańca w ramię. – Odwieś się, czy coś. Nie pozwoliłam chłopakom nic ci mówić, bo chciałam cię zaskoczyć. – Oznajmiła zadowolona z siebie.
Udało jej się to. Nie mogłem zaprzeczyć. Niezła z niej intrygantka. I że się nie wygadała będąc u mnie ostatnio. Tak samo w rozmowach przez telefon, ani słowa nie pisnęła.
- Kocham cię. – To jedyne co potrafiłem w tamtym momencie cicho powiedzieć.
- Ja ciebie też. – Odszepnęła mi.
Poczułem ciepło ogarniające mnie. Takim byłem szczęściarzem, że tamtego wieczoru zaczaiła się w zaułku. Przez chwilę pomyślałem, że to wszystko co się nam przytrafiło, było jak sen. Tak piękne, że aż nierealne. Nie wytrzymałem i przyciągnąłem ją do siebie, chwytając za tył głowy. Złączyłem nasze usta. Jej były zawsze takie słodkie w smaku. Jakby codziennie jadła same słodycze. Kochałem je. Kochałem w niej wszystko. Jej włosy, w które wplątałem swoje ręce. Jej dłonie, które spoczywały na moim karku. Nie chciałem tego przerywać. Moje serce biło do niej jak oszalałe. Emocje, które we mnie w tamtym momencie wrzały były nie do opisania. Nie chciałem jej nawet na chwilę puścić. Musieliśmy mimo to zaczerpnąć powietrza.
- Nie zdziwią się, że za długo tu siedzimy? – Zapytała mnie ciężko oddychając.
- Proszę. Jeszcze trochę tu zostańmy. – Powiedziałem praktycznie prosto w jej usta i kontynuowałem wcześniejszą przyjemność.
Nigdy więcej nie chciałem całować już nikogo innego. Liczyła się dla mnie już tylko ona. Była dla mnie wszystkim. Chciałem dla niej poświęcić wszystko. Jak naszłaby taka potrzeba, byłbym w stanie odejść z wytwórni. Na szczęście chwilowo nie miałem się czym martwić. Nie zapowiadało się, by coś złego miało się wydarzyć i to mnie cieszyło niezmiernie. Wreszcie na jakiś czas spokojnie mogłem delektować się szczęściem.
*Minji*
Moje serce tak mocno zabiło na widok Myungsoo. W końcu kilka dni temu całował mnie i tańczył ze mną w bardzo nieprzyzwoity sposób. Trochę się wstydziłam mojego zachowania tamtego wieczoru. Pewnie go speszyłam. Mieliśmy oboje nietrzeźwe umysły i dlatego się tak zachowaliśmy. Nie liczyłam na to, że jeszcze go zobaczę. Pewnie on miał tak samo. Mogłam uprzedzić, by go nie brali ze sobą, bo pewnie w tamtej chwili myślał, że zrobiłam to specjalnie. Nie łudziłam się, że cokolwiek z tego wyniknie. Ciekawa jednak byłam ile pamiętał. W końcu on był w dużo gorszym stanie i tylko dlatego zabrałam go do siebie.
- Witaj Myungsoo, dawno się nie widzieliśmy. – Rzekłam tak, by jedynie on usłyszał, jak pojawił się koło mnie. Szybko ugryzłam się w język, bo mógł pomyśleć, że miałam do niego żal, iż się nie odezwał.
- Nie wiedziałem, że zabierają mnie tutaj.
- Domyśliłam się. – Odparłam szczerze. – Jeżeli nie chcesz, możesz…
- Będą zadawać pytania jak zniknę. Wolę tego uniknąć. – Odpowiedział poważnie.
Zasmuciło mnie trochę, że był w tamtym momencie taki sztywny. Aż tak bardzo zniesmaczyłam go sobą? Ale to on mnie pocałował, obmacywanie też mu nie przeszkadzało. Ja chciałam zatańczyć. Nie zamierzałam go podrywać. Dla mnie był kimś nieosiągalnym. To było takie niesprawiedliwe, że w tamtym momencie tak mnie traktował. Czułam się z tym źle.
- Idę przygotować przekąski. – Rzekłam chwiejnym głosem.
Nie lubiłam pokazywać nigdy smutku na mojej twarzy i tym razem wolałam na chwilkę z niknąć w kuchni, by nie pokazać, że to mnie zabolało. Zdziwiłam się jednak, kiedy chwilę po mnie zjawił się on w niej. Nie ogarniałam go.
- Przepraszam, że zapytam. Nurtuje mnie to i choć boję się, to chcę wiedzieć. Czy między nami do czegoś doszło? – Mówił taki przerażony.
- Chodzi ci o pocałunek w klubie? I nasz wyzywający taniec? Bo nic innego nie było. – Na te słowa zobaczyłam w jego oczach ulgę.
- Naprawdę? Nic nie pamiętam od tamtego momentu. Czułem, że zrobiłem ci krzywdę, albo coś głupiego. – Mówił to z takim przejęciem, że zrobiło mi się go żal, z drugiej strony… Miał numer i mógł zapytać. Faceci. Tak bardzo chcą udawać tych odważniejszych, a w takich momentach brakuje im języka w gębie.
- Postanowiłam cię zabrać ze sobą, bo wyzywałeś mnie od psychofanek i nie chciałeś powiedzieć kierowcy taksówki, gdzie macie dorm. Potem w domu siedzieliśmy chwilę w moim pokoju i się trochę po zwierzałeś mi i jak kazałam ci już iść spać, to po prostu wpakowałeś się na moje łóżko, więc poszłam do innego pomieszczenia spać.
- Uspokoiłaś mnie bardzo. – Mówił to już całkowicie inaczej. Bez wcześniejszej krępacji.
- Cieszę się. – Dodałam szczerze. – Skoro już wszystko wyjaśnione, może pomożesz mi to zanieść? – Spytałam uprzejmie.
- Jasne. – Odparł ze szczerym uśmiechem.
*Sungyeol*
Dziwnie się czułem na tej pseudo imprezie. Kto jak to, ale po co ja tam komu byłem? Nie miałem do kogo się odezwać. No co jak co, jednak ja nie byłem jakoś zaprzyjaźniony z Saeron. Jimin za mną nie przepadał, a Dan był nim i resztą zajęty. Chłopcy za to jakoś potrafili się bawić świetnie. Dopadła mnie jakaś nostalgia niepodobna do mnie i zatęskniłem strasznie za Jirą. Nie wiedziałem co ze sobą począć. Oznajmiłem, że na chwilę muszę wyjść na powietrze. Bez zastanowienia wyjąłem na dworze telefon i wykręciłem jej numer. Kilka krótkich sygnałów, a tak bardzo mnie irytowały.
- Halo? – Usłyszałem ten upragniony głos.
- Jira… Tęskniłem. – Mój głos się załamał, co się ze mną działo? Od kiedy była ze mnie taka ciepła klucha?
- Sungyeol. Dziwnie się zachowujesz. – Mówiła to z troską w głosie. Głupi ja zmartwiłem ją.
- Przepraszam. Mam jakaś dziwną chwilę słabości. – Przyznałem się szczerze.
- Ty? Przecież zapewniałeś, że damy radę. Myślałam, że lepiej to znosisz.
Czułem się w tamtym momencie jakoś dziwnie. To fakt. Ja wmawiałem jej, że wszystko zniesiemy. A teraz wymiękałem? Co ze mnie za facet?
- Kochanie? Kiedy mogę cię zobaczyć? – Zmieniłem szybko temat.
Pragnąłem ją przytulić, pocałować. Nie dzieliło nas aż tak dużo kilometrów. A jednak świadomość, że nie mogłem w tamtym momencie po prostu do niej podbiec mnie dobijała. Zrozumiałem, co ludzie mieli na myśli, mawiając, że związku na odległość nie były dla słabych osób. Ja do takich nie należałem, a już po pierwszym tygodniu miałem chwilę słabości. Mogłem być pewien, że jednym z powodów mogło być to, iż wcześniej widziałem ją prawie codziennie jakiś okres czasu. Musiałem przywyknąć. Niedługo miał się rozpocząć wir pracy. Pomyślałem, że jak będę miał zajęty czas wolny, to lepiej to zniosę.
- Teoretycznie to za tydzień w weekend mogłabym do ciebie wpaść. – Odpowiedziała radośnie, zaskakując mnie.
- Naprawdę? Dasz radę? – Pytałem pełen nadziei.
- Jasne. Posłuchaj misiek. – Spoważniała nagle. – Masz mi się tam wziąć garść. Jak będziesz smutny na co dzień to ci przyjadę zasadzić kopniaka. Jasne? A ja wszystko będę widzieć, bo niedługo pewnie będziesz pojawiał się w jakiś programach i tym podobnych. Ja wyczuję jak coś będzie nie tak.
Uśmiechnąłem się w duchu. Ona zawsze była nieprzewidywalna. Często zarażała uśmiechem otoczenie, a miewała także chwile słabości. Raz to ja ją pocieszałem, innym razem ona mnie. Często była groźna i stanowcza. Potrafiła jednak być także słodka i kochana. Jak jedna osoba mogła być tak różna zależnie od sytuacji?
- Pamiętasz jak mi groziłeś grabiami? Teraz nie umiesz beze mnie żyć. – Zaśmiała się.
- Zabawna Jira. Wiecznie będziesz mi to wypominać? – Udałem oburzenie. – Wtargnęłaś do naszego mieszkania.
- Gdyby nie to, nie rozmawialibyśmy teraz razem. Przyznaj, że cieszysz się z takiego obrotu spraw. – Nie mogłem zaprzeczyć.
- Owszem. Mimo to… Nie rób tego nikomu więcej. Możesz teraz wchodzić nieproszona tylko do mnie. – Rzekłem bardzo stanowczo.
- Ej! A ja chciałam przywitać jutro nowych sąsiadów. – Powiedziała zawiedziona, a we mnie coś zapulsowało.
- Co? Jacy sąsiedzi? – Tym razem już nie potrafiłem żartować.
Usłyszałem śmiech po drugiej stronie. Super. Nabijała się ze mnie. A ja byłem tym razem śmiertelnie poważny.
- Żartowałam. – Ledwo wypowiedziała te słowa, bo nie potrafiła się uspokoić. – Wprowadzili się jacyś starsi ludzie po siedemdziesiątce do bloku obok. Ale z ciebie zazdrośnik! – Przyłapała mnie.
Miała rację. Nie oddałbym jej nikomu. Nie chciałem też, by jakikolwiek facet tam się do niej zbliżał. Pomyślałem, że skoro niedawno znalazła pracę, to pewnie byli tam jacyś mężczyźni i zrobiło mi się nie dobrze. A co jeśli Jira im się spodoba? Któryś zechce jej zawrócić w głowie i po mnie. Po chwili przemknęła mi myśl, że niepotrzebnie się martwiłem. To była Jira. Ona nie mogła żyć beze mnie. Żaden facet nie pasował do niej tak, jak ja.
Jeszcze jakiś czas przekomarzaliśmy się tak rozmawiając. Kiedy zorientowała się, że jestem poza domem i powiedziałem jej, że tak naprawdę to byłem na imprezie, rozkazała mi na nią wracać. Posłuchałem ją grzecznie. Jak zamierzałem wrócić zauważyłem dwa kotki siedzące na schodach. Jeden był biały z czarną łatką na oku, a drugi miał jeszcze jedną brązową. Miałczały biedaki. Nie wiedziałem, czy należały do właścicielki mieszkania. Bałem się, że zaraz jak otworzę drzwi, to one wbiegną do środka. Wtedy drzwi się otworzyły, pojawiła się w nich Minji i jak tylko kotki weszły, chciałem zaraz za nimi, a ona nie zwróciła na mnie uwagi i trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Miła z niej gospodyni. Nie powiem. Odczekałem chwilę, wziąłem głęboki wdech i sam wszedłem do środka.
W przedpokoju zastałem już Myngsoo bawiącego się z jednym z stworzonek. Fakt, on kochał te futrzaki. To znalazł sobie zajęcie pewnie do końca imprezy. Ja nie wiedziałem, czy przyłączyć się do pijących osób, czy jednak pozostać kulturalnie trzeźwym. Stwierdziłem, że choć raz zostanę tym, co ogarnie towarzystwo po wszystkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz