Witam was w piękną niedzielę z kolejnym rozdziałem opowiadania. Kolejny miesiąc dla was. :D Mam nadzieję, że spodoba wam się to w jakim stylu to piszę.
Rok pełen zmian: Rozdział 2
Kwiecień
Przez cały miesiąc miałam przy sobie wszędzie Kangjoona. Uczył się ze mną w bibliotece, jadł na stołówce, siedział na wykładach. Nadal nie pozwalałam mu za dużo mówić w szkole. W końcu zależało mi na skupieniu się na nauce. Mimo to, czasami przerywaliśmy ciszę. Na przykład kiedy chciał mnie o coś zapytać, czego nie potrafił zrozumieć, albo by ponarzekać na przesoloną zupę. Mimo to, starłam się zachować dystans. Bałam się do niego zbliżyć za mocno. Chwilami wydawało mi się, że nie potrafił z nikim oprócz mnie rozmawiać. Uzmysłowiła mnie w tym jedna sytuacja.
Tego dnia podeszła do nas dziewczyna z uprzejmym uśmiechem na ustach. On się na nią gapił i nawet nie odpowiedział na jej przywitanie. Ja starałam się być miła i spytałam w czym mogłabym jej pomóc.
- Ma ktoś z was pożyczyć długopis? - Spytała niepewnie.
Jasne, że chodziło o przysługę. Jak do mnie to tylko, jak coś chcą. Chyba, że chodzi jej o Kangjoona. Może długopis to sposób na podryw?
On się nie kwapił do pożyczenia jej go i nie zareagował w żaden sposób. Praktycznie patrzył się na czubki swoich tenisówek.
Czyżby był zawstydzony? Albo nie ma długopisu do pożyczenia?
Wyciągnęłam mój i podałam jej. Przy okazji obserwowałam Kangjoona gapiącego się na stopy. Podziękowała z uśmiechem, obiecała, że się odwdzięczy i zniknęła gdzieś w głębi korytarzu.
To już nie odzyskam tego długopisu. Mogę się założyć. Papa kochany. Będę tęsknić. Wypisz się tej idiotce szybko.
Głupia zapomniałam, że nie miałam żadnego zapasowego i już nastawiłam się na pisanie ołówkiem na wykładach, bo niestety przeszukanie piórnika dziesięć razy nie zmieniało mojej sytuacji. Nie podobało mi się to. Zaczęłam roztrzepywać sobie włosy na wszystkie strony ze złości.
Jak możesz jeszcze ufać ludziom, skoro cię zawodzą? Jesteś idiotką Ha Ganeul! Pamiętaj! Jesteś nad człowiekiem i nie powinnaś zniżać się do pomocy zwykłym ludziom!
I wtedy stało się coś dziwnego. Przede mną pojawił się długopis. Oczywiście położył go mój sąsiad z ławki. Zerknęłam w jego stronę i ujrzałam piórnik wypchany długopisami! Czemu więc nic nie dał tej dziewczynie? Był skąpy dla innych? To w takim razie, czym zasłużyłam na lepsze traktowanie? Ten człowiek od początku był dla mnie enigmą. Nic z jego zachowania nie potrafiłam wnioskować.
- Cz.. Czemu..? - Dukałam.
- Czemu nie dałem jej długopisu? - Przerwał mi, na co przytaknęłam. - Wstydziłem się. - Powiedział to spuszczając głowę.
Czyli to prawda? Powód przeniesienia nie jest skłamany? A więc wyczuł, że jestem nadczłowiekiem i dlatego to mnie się uczepił? Bo z ludźmi nie potrafi rozmawiać. Ah wszystko jasne.
Oczywiście nic nie było jasne. Pojawiło się jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi.
***
Jak zwykle siedzieliśmy i słuchaliśmy skrzeku jednej, znienawidzonej przeze mnie wykładowczyni. Mówiła coś o współpracy w grupach. Już wiedziałam, co nas czeka. Byłam zdruzgotana na myśl o kolejnej pracy zespołowej, przy której miałam się tłumaczyć, że nikt ze mną nie chce pracować. Stresowałam się niesamowicie i mój sąsiad z ławki to chyba zauważył.
- Źle się czujesz?
- Nie lubię takich zadań. – Szepnęłam ledwo słyszalnie.
Nie lubię to tak troszkę delikatnie powiedziane. Ja ich nienawidzę! Ale ciii…
- Nie ma się czym przejmować. – Mówił klepiąc mnie po ramieniu.
Ej nie pozwalaj sobie! Co ja twój stary kumpel?
Później szybko przestał i spojrzał na swoją dłoń. Schował ją nagle pod ławką i tak jakby zawstydził się? Wiedziałam, że pierwszy raz mnie dotknął, bo pamiętałam zawsze takie rzeczy. Czyżby to go tak rozproszyło? Byłam w szoku. I nagle przyszło mi kolejne pytanie do głowy. Kim ja dla niego byłam?
- Chciałem tylko dodać, że damy radę. – Powiedział to już nie patrząc na mnie.
- Może ty. Na pewno kogoś znajdziesz. Ja znowu będę się tylko tłumaczyć. – Westchnęłam.
- Kto powiedział, że będziesz sama? Jestem z tobą w grupie. - Dodał to już bardziej stanowczo.
Dobre sobie. Nabijaj się ze mnie dalej. Mnie to nie rusza.
Wytrzeszczyłam oczy w jego stronę. Zazwyczaj chłopacy robili to z chłopakami, a dziewczyny z dziewczynami. Chyba, że były jakieś pary na uczelni. A on tak po prostu chciał to ze mną zrobić? Czyżby to znaczyło, że pierwszy raz będę miała kogoś do zadania grupowego? Miałam ochotę skakać do sufitu, choć pewnie nie okazałam tego, ani mimiką twarzy, ani też w późniejszej mojej wypowiedzi.
- Jesteś pewien, że nie zamierzasz tego zrobić z kimś innym? - Zapytałam delikatnie.
- Oczywiście. – Odrzekł radośnie. - Czy widziałaś, żebym z kimś tu rozmawiał po za tobą?
Coś ty. Tylko nadajesz jak przekupka na targu do mnie, a przy innych jesteś posągiem.
Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Termin oddania pracy został wyznaczony na czerwiec. Wiedziałam, że trochę nam to zajmie i będziemy się musieli spotkać po zajęciach, lecz starałam się myśleć pozytywnie. Obiecałam sobie, że postaram się najlepiej jak potrafię, by nie zawieść go skoro mnie wybrał. Ocena miała mieć duży wpływ na semestralną, więc co jak co, ale musieliśmy dać z siebie wszystko.
***
Ugadaliśmy się z Kangjoonem, że raz spotkamy się u mnie w domu, a raz u niego. Przypadło na mnie jako pierwszą. Bałam się tego. Nie wiedziałam, jak zagadać do mamy w tym temacie. Nie miałam pojęcia co sądziła o przyprowadzaniu znajomych do domu. Mało z rodzicami rozmawiałam. Tylko jak dostawałam ochrzan, za to, że mało zajmuje się bratem w trakcie egzaminów, albo, że przydałoby się, żebym zaczęła pracować.
Ujrzałam mamę w kuchni pewnego wieczoru i postanowiłam zagadać. Udało mi się usiąść przy stoliku. Ona nie zwracała na mnie na początku uwagi. Po czasie zorientowała się, że chcę coś powiedzieć, to przestała mieszać coś w garnku i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
Miło, że mnie widzisz! Nie krępuj się. Mnie tu przecież nie ma. Przyzwyczajona jestem.
- Widzisz mamo... - Zaczęłam. - Na uczelni wymyślili pracę grupową i muszę spotkać się z kolegą w domu.
- Tak to teraz się nazywa? – Zapytała chichocząc, a ja nie miałam pojęcia, co miała na myśli.
- Nie rozumiem.
- Ja nazwałabym to zwykłym spotkaniem towarzyskim. – Dotarło do mnie, co o jej chodziło.
Mamo, czy ty widzisz jak ja wyglądam? W dodatku nie potrafię funkcjonować wśród ludzi! Takie osoby nie randkują! Jestem przegrywem życiowym!
- To nie tak! To naprawdę tylko praca.
- Daj spokój. Chcecie wolnego domu? Bo może macie ochotę na coś więcej? – Oburzyły mnie jej słowa.
Co ona sobie wyobraża? Naprawdę uważa, że jestem taką dziewczyną? Tak bardzo mnie nie znała? Czasami zastanawiam się, czy w moich żyłach, rzeczywiście płynie jej krew.
- Uznajmy, że mówisz prawdę. Ale to chłopak, który ci się podoba?
- Mamo! To po prostu praca, a to po prostu kolega! – Robiłam się czerwona przy tym, lecz ze wściekłości chyba, a nie wstydu.
- Rumienisz się! Ja wiem swoje. Cieszę się, bo doczekam się wnuków w tym życiu.
Tego było dla mnie za wiele.
- O czym ty gadasz? Ja myślę teraz tylko i wyłącznie, by ukończyć pozytywnie uczelnie i znaleźć odpowiednią prace. Nie w głowie mi faceci!
- Przestań po mnie krzyczeć. – Teraz chyba ja ją zdenerwowałam. – Słuchaj uważnie. My kobiety powinnyśmy przede wszystkim myśleć o znalezieniu odpowiedniego mężczyzny. Samej szybko nie osiągniesz sukcesu. To płeć męska napełnia miski rodzinie.
To co powiedziała wcale mi się nie podobało. Miałam inne poglądy.
Że niby ja nie będę samowystarczalna. I co to za zacofany pogląd, aby myśleć, że to tylko facet może być tym zarabiającym dużo? Brawo! Nawet we mnie nie wierzy. Czego ja się spodziewałam?
***
Bałam się, że wspólne robienie zadania w moim domu będzie wielkim błędem. Przyprowadziłam go do siebie i szybko zaciągnęłam do mojego pokoju, tak aby mama nie zdążyła go zauważyć. Był troszkę zaskoczony. Nie mogłam nic na to poradzić. Wolałam jego szok, niż zapoznawanie go z rodzicielką.
- Napijesz się czegoś?
- Wody. – Odpowiedział spokojnie.
- Przyniosę, a ty się stąd nie ruszaj.
Przytaknął grzecznie. Minęłam mamę na schodach bez słowa. Nawet nie spytała, czy przyszedł. Uznałam to za dobry znak. Może zapomniała. Zeszłam pospiesznie do kuchni. Nalałam dwie szklanki wody i wbiegłam z nią po schodach. Za drzwiami do pokoju ujrzałam coś, czego nie chciałam. Siedziała i z nim rozmawiała. A tak pragnęłam tego uniknąć.
Halo życie! Czemu tak mnie nienawidzisz?
- Już nie przeszkadzam. – Rzekła widząc mnie.
Minęłyśmy się w wejściu do pokoju i od razu zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na Kangjoona, który wyglądał na lekko zakłopotanego.
- Co ci mówiła?!
- Powiedziała, że jestem bardzo przystojny i mam zgodę na podrywanie cię.
To, że ona ci dała taką zgodę, to nie znaczy, że ja też! U mnie masz zakaz! Chwila... Ty pewnie nawet nie chcesz tego robić. I dobrze.
Wyspowiadał mi to grzecznie. Wiedziałam, że to nic dobrego nie wróżyło. Moja matka przesadzała. Nie miałam pojęcia tylko jak przemówić jej do rozsądku. Oczywiście przeprosiłam Kangjoona za jej zachowanie i wróciliśmy do tego, co właściwie mieliśmy robić tamtego popołudnia. Skupiliśmy się na rzeczach ważnych.
A co jeśli chciałby mnie naprawdę poderwać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz