środa, 25 stycznia 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Prolog

Zaczynamy wreszcie. Co prawda na początek krótko. Jednak mam nadzieję, że wiele wam to powie. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd

Prolog

        Wreszcie doczekałam się upragnionych wakacji. Ale nie takich byle jakich, bo nie miałam już po nich wracać do szkoły. Teraz miałam zaplanowany wyjazd po Korei razem z przyjaciółkami, by uczcić nasz koniec nauki, a potem chciałam zająć się pracą w hotelu mojego taty. Od zawsze marzyłam, że zastąpię go na jego stanowisku dyrektora w przyszłości, jak pójdzie na emeryturę. Postępowałam według jego rad, bo wiedziałam, że dzięki nim osiągnę sukces. Kochałam go i wierzyłam, że mogą być taka jak on.
        W pociągu miałam dużo czasu na przemyślenie wielu spraw. Między innym takiej, czy moje dotychczasowe życie było szczęśliwe. Moje dwadzieściadwa lata życia były pełne wrażeń. Najpierw matka odchodząca od nas bez słowa wyjaśnień. Zrozumiałe było to, że kochała innego, tylko dlaczego nawet nie zawahała się mnie zostawić. Nie zależało jej na mnie? Nie kochała mnie? Byłam wtedy mała. Nic z tego nie pamiętam i pewnie dlatego też nie boli mnie to wcale. Miałam cały czas ojca i on wiele dla mnie znaczył. Byłam też otoczona przez grono przyjaciół. Seoyeon, Serim i Chanyoon pokazali mi jak cieszyć się chwilą. Dzięki nim moje życie na uczelni było pełne przygód. Po tym wszystkim mogę stwierdzić, że moje życie jednak było udane do tej pory, mimo złych wspomnień z dzieciństwa.
        Westchnęłam głęboko, kiedy stanęłam przed wielkim gmachem hotelu mojego ojca. Od poprzednich wakacji nie zawitałam w to miejsce ani razu, bo wolałam zostać w mieszkaniu wynajętym przy uczelni i kuć na spokojnie. Bardzo się stresowałam, bo kontakt z ojcem miałam jedynie przez telefon w tym okresie. Najszczęśliwszą chwilą w tym roku było usłyszane jego słowa, mówiące, jak to jest ze mnie dumny, że ukończyłam szkołę z pozytywnym wydźwiękiem.
        Wahanie się, przed popchnięciem drzwi, zajęło mi sporo czasu. W końcu przekroczyłam próg posiadłości i momentalnie pojawił się znany mi bardzo dobrze lokaj, pan Choi, który od kilku lat pracował wiernie dla taty.
- Witaj. - Rzekł w moją stronę z uśmiechem.
        Odpowiedziałam mu tym samym. Zawsze był taki uprzejmy odkąd pamiętam, że aż grzechem byłoby nie odwzajemnić tego gestu.
- Szef powiedział, żebyś podeszła do jego gabinetu, jak przyjedziesz, a ja zabiorę walizkę do twojego pokoju.
- Poradziłabym sobie sama. - Oburzyłam się lekko. Nie lubiłam specjalnego traktowania.
- Jeżeli jesteś nadal tak samo niezdarna jak kiedyś, to lepiej, że wezmę ten bagaż. - Dodał z szyderczym uśmiechem.
        Co ja powiedziałam? Uprzejmy? Zapomniałam wspomnieć, że dodatkowo lubi się ze mną droczyć. A niezdarą owszem byłam, ale na pewno z tego wyrosłam. Teraz byłam dorosła. A on traktował mnie nadal jak dziecko.
       Ostatecznie po kilkunastominutowych przekomarzaniach ustąpiłam i zrobiłam to co polecił mi wcześniej. Ruszyłam do gabinetu ojca. Szczerze nie miałam pewności, czy chciał ode mnie coś ważnego, czy chodziło o zwykłe przywitanie. To drugie robił zazwyczaj na kolacji, która była dla nas jedynym wspólnym posiłkiem. Miałam tylko kilka okazji zaglądania do jego gabinetu, bo było to dla niego święte miejsce. Trzeba było przed wejściem dobrze wytrzeć buty w wycieraczkę i uważać, by niczego nie  ubrudzić, przewrócić, czy nawet dotknąć niepotrzebnie.
        Zapukałam zestresowana, sama nie wiedziałam czym. Usłyszałam wypowiedziane donośnym głosem: "Proszę", więc weszłam do środka, bez zastawiania się. Jak się okazało w środku zmieniły się pewne detale. Było jeszcze więcej egzotycznych kwiatów i antyków. Tata miał na punkcie tych dwóch rzeczy bzika.
- Jestem tatku. - Rzekłam już uradowana widokiem mojego rodzica.
- Chwileczkę. - Odpowiedział nawet nie podnosząc na mnie wzroku, co mnie troszkę zawiodło.
        Jednak byłam w stanie zrozumieć, że właśnie przeglądał jakieś ważne dokumenty, które miał przed sobą. Był obecnie w pracy, więc musiał ją stawiać na pierwszym miejscu. Kiedyś już odkładał pliki papierów na bok próbowałam się odezwać, lecz zauważyłam, że on wstukuje coś w telefon leżący na swoim biurku. Cierpliwie więc przyglądałam się.
- Słucham? - Odezwał się głos w telefonie.
- Zamówienie zostało źle zrealizowane. Wszystko nie tak. Macie to w tej chwili poprawić. Zrozumiano?
- Tak. - Odpowiedziała kobieta, speszona wrogością głosu mojego taty.
        Sama się przeraziłam, choć to nie dotyczyło mnie. Nie wiem, co zrobię, jak zostanie moim pracodawcą. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy zmieni do mnie nastawienie.
- Dobrze. Teraz mogę zająć się tobą. - Powiedział spoglądając na mnie, a ja pospiesznie otrząsnęłam się z zamyślenia. - Usiądź. - Wskazał mi krzesło naprzeciw siebie, a ja pospiesznie wykonałam polecenie.
- Widzę, że jak zwykle masz pełne ręce roboty. - Zagadałam w celu rozluźnienia atmosfery.
- Nie wezwałem cię na pogaduszki. Musimy coś uzgodnić. Potrzebuję ciebie. Od następnego tygodnia dołączysz do kadry tego hotelu. - Powiedział to podając mi jakieś papiery wyciągnięte z jednego ze stosów kartek.
        Najpierw nie chciałam wierzyć temu co słyszę. Przecież nie spodziewałam się, że tak szybko ojciec mnie przyjmie. A potem mina mi zrzedła, jak dotarło do mnie, że przecież miałam jechać na wakacje ze znajomymi.
- Tatku. To musi być za tydzień? Miałam spędzić wakacje...
- Jeszcze się najeździsz z przyjaciółmi. To jest sprawa pilna.
        Zrobiło mi się przykro, że nie uwzględnił mojego zdania. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak powiem to moim przyjaciołom. Niestety ojciec wyglądał na nieugiętego.
- Zapoznaj się z umową, którą ci dałem, bo nie mam za bardzo czasu.
        Szybko zerknęłam na to co od niego dostałam. Umowa o pracę na pracownika administracyjnego? Czyli dokładnie kogo? Spojrzałam na moje obowiązki.
- Sprzątanie pokojów od 50 do 55. - Zaczęłam to czytać na głos. - Podawanie posiłków do tych pokoi, przyjmowanie poleceń, od klientów znajdujących się w nich i w razie potrzeby oprowadzanie ich jako przewodnik po górach. - Co to niby było? Osobista obsługa dla 6 pokoi? - Nie rozumiem tego.
- Jak to nie? Jasno masz napisane.
- Tak, tylko dlaczego mam sprzątać i robić takie rzeczy? Skończyłam tą szkołę z myślą...
- Spokojnie. - Przerwał mi. - Na swoje musisz zapracować, to po pierwsze. Po drugie, to są wyjątkowi klienci. Musisz się nimi dobrze zająć i zachować w tajemnicy wszystko, czego się o nich dowiesz.
        Brzmiało to bardzo podejrzanie. Kto zasługiwał na takie traktowanie? Przecież nawet światowi biznesmeni, którzy tu nocowali, nie mieli nikogo na wyłączność. Bałam się zapytać, kogo miał na myśli ojciec.
- Nie zastanawia cię, kto będzie zajmował te 6 pokoi?
- Zastanawia, mimo to głupio mi pytać. - Odpowiedziałam szczerze.
- To zespół kpopwy. Po prostu potrzebują w obsłudze kogoś zaufanego, kto nie wyda ich sekretów, podczas ich wakacji.
        Szczęka mi opadła na słowa ojca. Ja bardzo lubiłam ten rodzaj muzyki i wiedziałam jak sytuacja takich zespołów wyglądała. Rozumiałam także, że chcieli stuprocentowej pewności, że ich obsługa nie będzie szaloną fanką. Ale dlaczego ja? Przecież miał tylu pracowników.
- Yeori. - Zwrócił się do mnie ojciec, wręcz błagalnym tonem. - Ja tylko tobie mogę tu zaufać. A przy okazji, to będzie świetny sprawdzian dla ciebie. Będziesz także wiedzieć, jak tu wszystko wygląda od podstaw.
- Tak wiem i niby rozumiem. Nie ukrywam także, że jestem trochę zawiedziona. Może choć pocieszające będzie to, jaki zespół poznam. Więc, którzy to będą? - Zapytałam.
- Jakiś zlepek liter to był.. Zaczekaj. - Zamyślił się. - Vixu? Nie wiem...
- Vixx?! - Wykrzyczałam zaskoczona.
- O dokładnie. Jacyś sławni?
- Sama nie wiem, czy można tak to nazwać, na pewno mają świetne piosenki według mnie. - Nie mogłam ukryć, że wizja poznania tej szalonej szóstki chłopaków, była dla mnie bardzo pocieszająca.
- To tyle w takim razie. Na dniach podam ci warunki jakie masz spełniać. Bo muszą mi je przedstawić ich menedżerowie. Myślę, że nie będą zbyt wymagający. A teraz możesz iść i odpocząć po podróży, a porozmawiamy na kolacji. - Dodał z uśmiechem na ustach.
        Ja wyszłam z pomieszczenia po części szczęśliwa i po części smutna. Ciężko było mi określić co w tamtej chwili przeważało w moich emocjach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz