Witajcie. Otóż po pierwsze pochwalę się wam. JA ŻYJĘ ❤ A czemu miałabym nie żyć? W Niedzielę był koncert 24K, byłam na nim, widziałam ich idealnie, słyszałam trochę gorzej, ale i tak cudownie i dotykałam ich. Na szczeście zawał był nie śmiertelny. Więc jestem i oto rozdział dla was.
Ps. Wiem ile zostało rozdziałów do końca, ale ciii :D
Miłosny scenariusz
Rozdział 14
*Junmyeon*
Byłem okropnie zestresowany siedząc w aucie i czekając na pojawienie się Kyurin. Byłem pod blokiem Jooseunga za wcześnie. Nie mogłem w końcu już usiedzieć w dormie. Skoro zaplanowałem co będziemy robić, to korciło mnie do szybszej realizacji tego. Wiedziałem, że to troszkę szalony pomysł. Mógłby się jej nie spodobać. Mimo to, wolałem zaryzykować. Może i chłopcy podpowiedzieli mi, że coś zwykłego wystarczy, ale ja zachciałem czegoś oryginalnego. Wiele ryzykowałem, bo wystarczyłoby, żeby miała pewną fobię i to wykluczyłoby to co wymyśliłem.
Wystraszyłem się i podskoczyłem w miejscu, kiedy drzwi pasażera się otworzyły. Ona też przyszła za wcześnie i dlatego może mnie to zaskoczyło. Spojrzałem na nią z rozszerzonymi źrenicami, a ona się uśmiechnęła tak pięknie w moją stronę, że szybko musiałem to odwzajemnić. Choć ja na pewno nie dorównywałem jej.
- To gdzie mnie zabierasz? - W jej głosie słyszałem ekscytację. Czy to znaczyło, że ona także nie mogła się doczekać?
- Niespodzianka. - Powiedziałem złośliwie. - Proszę zapiąć pas i ruszamy.
Odpaliłem samochód i radio, bo o dziwo siedziałem wcześniej w ciszy. Nigdy tego nie lubiłem. Tym razem byłem chyba zbyt zamyślony, by zauważyć, że nic nie leci mi w tle. Rozmowa też jakoś nie zaczęła się rozwijać w pojeździe. Ona patrzyła przez okno, a ja starałem się skupić na drodze i obmyślałem z czym mógłbym do niej zagadać. Nic nie wydawało mi się odpowiednim tematem. Tak... w zabawianiu kobiet miałem zerowe doświadczenie. W głośnikach zabrzmiała znana mi i lubiana piosenka Twice o tytule "TT". Głowa odruchowo zaczęła mi się kiwać, a palce na kierownicy wystukiwać rytm. Widziałem też, że usta Kyu ruszają się niemo i miałem ochotę się zaśmiać na ten widok, ale nie chciałem jej przecież speszyć. Dlatego zaciskałem wargi, by zaraz nie wybuchnąć i zagadałem.
- Lubisz to? - Spojrzała na mnie wybita z rytmu. - Tę piosenkę?
- Ah tak, przyjemna dla ucha. - Odchrząknęła, jakby zawstydzona, że nakryłem ją na czymś. - Czasami sobie śpiewam pod prysznicem. - Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, a ona wyglądała już na totalnie na zakłopotaną. - Czy ja to powiedziałam na głos? - Wyjąkała ledwo.
Zaśmiałem się delikatnie na jej urocze zachowanie.
- Tak jakby. Udam, że tego nie słyszałem jeżeli tak wolisz. - Dodałem, by ją pocieszyć.
- Prosiłabym.
Potem zaczęliśmy sobie opowiadać czego słuchamy. Jak się okazało, ona w większości lubiła girlsbandy, co troszkę mnie zaskoczyło. Z mężczyzn to słuchała zazwyczaj solistów o pięknych barwach głosu, jak K.Wil i kilka mniej znanych zespołów. O niektórych nawet ja nie słyszałem. Zaskoczyła mnie, lecz wiedziałem z góry, że nie powie, iż jest napaloną fanką mojego zespołu. Nie byliśmy w jej stylu z tym co prezentowaliśmy w tytułowych piosenkach.
- A ty nie zareklamujesz mi się? - Zapytała nagle. - Może poleć mi jakąś piosenkę od was, która zadziała na moje serce? - Zaproponowała, a ja miałem chwilowo pustkę. Co jej mogłem podać?
- Może "Baby don't cry". - Niepewnie podałem pierwszą lepszą z naszych ballad.
- Aleś się postarał. - Marudziła. - To akurat znam i słucham czasem. No nic. Nieważne. Nie chcesz, to nie będę was słuchać.
Nie wiedziałem co miałem jej na to odpowiedzieć. Byłem głupi, że nie przyszło mi nic lepszego do głowy. Jednak czemu jej się to nie podobało? Przecież nas nie słuchała, to po co jej to było?
- Może "Beautiful" ci się spodoba. Tylko od całego zespołu. Bo jeszcze taką piosenkę śpiewa sam Baekhyun. - Tak nagle na to wpadłem. Choć może i nadal źle wybrałem.
- Przesłucham jak wrócę do domu. - Uśmiechnęła się przy tym. - Nie rozumiem tylko, dlaczego tak obojętnie do tego podszedłeś. Chciałam, żebyś polecił mi piosenkę w której mogę się nasłuchać twojego głosu.
Zatkało mnie. No tak, śpiewałem w końcu w tych piosenkach. Ja to naprawdę powinienem iść na lekcję poznawania intencji kobiet. Pewnie musiała się krępować, przed podaniem powodu, a ja głupi nawet się nie domyśliłem.
*Kyurin*
Wysiedliśmy szybko z samochodu, gdy dotarliśmy na miejsce. Ładna ogromna polana. Pierwsza moja myśl jaka padła, to że wpadł na pomysł urządzenia pikniku, lecz z drugiej strony, czy jechał by wtedy tak daleko? I jakoś nie widziałam nigdzie koszyka z jedzeniem. Ta opcja odpadała, a ja nie miałam pomysłów, czemu się tam znaleźliśmy.
- Chodźmy. - Powiedział w moją stronę, więc podążyłam za nim.
Zmierzaliśmy w stronę kosza z przyczepionym balonem. Takiego którymi się lata po niebie. Był piękny. Zawsze marzyłam się takim przelecieć, ale rodzice bali się ze mną na niego wsiąść. O dziwo Junmyeon szedł cały czas prosto na niego. Przez moment zaczęłam nawet mrugać, jak jakiś człowiek odszedł od tego miejsca w które się gapiłam i podbiegł do niego. Zaczęli coś do siebie mówić, a do mnie to nie docierało. Czyżby Jun mi czytał w myślach? Nie, on przecież zaplanował to wcześniej. Jeżeli jednak zamierzał ze mną zrobić to co myślałam, to wiedziałam, że będę musiała mu bardzo mocno okazać wdzięczność.
- Jeszcze jedno pytanie. - Zwrócił się do mnie. - Masz lęk wysokości, czy coś? - Zapytał niepewnie, a ja tylko zaczęłam kiwać na boki, by zaprzeczyć temu.
Czułam się jak mała dziewczynka, której ktoś miał dać za chwilę różowego jednorożca. Miałam ochotę podskakiwać do sufitu. W końcu miałam się wreszcie przelecieć tym czymś.
- Jak ci się oczy świecą. - Zakomunikował Jun, kiedy znowu ruszyliśmy, by podejść jeszcze bliżej.
- Właśnie spełniasz jedno z moich marzeń. - Poczułam, że wraz z tymi słowami, oczy robią się mi wilgotne.
- Naprawdę? - On był wyraźnie zaskoczony moją reakcją. - Ja po prostu chciałem czegoś oryginalnego. - Zawstydził się.
Podrapał się w tył głowy, a we mnie nie wiem co wstąpiło, bo nagle przytuliłam go. On przez chwilę miał ręce w powietrzu, bo pewnie zdziwił go mój gest. Po chwili sam także mnie objął. Łzy wzruszenia wyleciały z moich oczu. Moje serce zabiło mocniej na samą myśl, jak cudowny był ten człowiek dla mnie. Przez chwilę, nie chciałam go puszczać, lecz czekał mnie ten lot, więc musiałam się ogarnąć. Zaraz po tym jak się odsunęliśmy od siebie zaczęłam wycierać moje mokre powieki.
- Czemu ty...? - Zaczął się dopytywać.
- Wzruszenie. - Przerwałam mu. - Chodźmy, bo nam ucieknie ten balon! - Oznajmiłam gotowa na przygodę.
*Junmyeon*
Lecieliśmy wysoko po niebie. Nie byliśmy co prawda sami, bo ktoś musiał sterować tym. Mimo to, zachowywaliśmy się naturalnie. No może prawie. Pod nami były przepiękne widoki. Wszystko układało się w piękną mozaikę. Kyurin była tak wszystkim zachwycona, że patrzyła na to z szeroko otwartą buzią. Zupełnie jak mała dziewczynka. Byłem z siebie dumny. Trafiłem w sedno. Pokazałem jej coś, o czym marzyła. A co ja robiłem w tym czasie? Patrzyłem się na nią i ją podziwiałem. Nie interesowały mnie widoki na dole. To widok szczęśliwej Kyu, był czymś, na co nie mogłem się napatrzeć. Mogłem tak spędzić cały dzień. Miałem nadzieję, że chociaż do końca tego będę mógł się nacieszyć nią. Mało dla mnie, ale zawsze coś. Nie mogłem mieć jej non stop u swego boku i nie moglibyśmy codziennie latać balonem.
W powietrzu zrobiło się troszkę chłodno. Ja to przewidziałem i dlatego miałem narzucony na siebie ciepły sweter, a nie pomyślałem o niej. Miałem ochotę dać sobie plaskacza na opamiętanie. Zauważyłem, że zaczęła się trząść, choć za nic nie zamierzała zapewne narzekać. Zdjąłem mój sweter i narzuciłem na nią, co ją rozproszyło i spojrzała na mnie troszeczkę z niezrozumieniem.
- Zimno ci pewnie. - Wyjaśniłem, a ona zdjęła go ku mojemu zaskoczeniu.
- Są inne sposoby. - Oznajmiła. - Ubierz go i po prostu mnie przytul. - Dodała tak delikatnie i nieśmiało. Znowu się nie popisałem. Brawo mi.
Wykonałem jej pierwsze polecenie, po czym ona się odwróciła tyłem do mnie, pewnie dlatego, że na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Ja objąłem ją delikatnie od tyłu i oparłem głowę na jej ramieniu. Zrobiło mi się momentalnie gorąco. Mógłbym przytulać ją już zawsze. Ona wyglądała na troszeczkę skrępowaną. To było swego rodzaju zabawne, bo w końcu już się całowaliśmy, a ją nadal zawstydzały takie gesty. W dodatku sama o niego poprosiła.
Zobaczyłem, że jej ręce nadal drżały. Ściskała je trzymając brzeg kosza, w którym się znajdowaliśmy. Dotknąłem ich swoją ręką i poczułem zimno. Szybko więc chwyciłem najpierw jedną, a potem drugą moimi dłońmi i poczułem, jak ona momentalnie sztywnieje. Chyba jeszcze bardziej ją speszyłem tym. Trudno, przynajmniej mogłem ogrzać jej małe rączki.
***
Kiedy wyszliśmy z balonu i podziękowaliśmy człowiekowi za lot, Kyurin niespodziewanie chwyciła mnie pod rękę. Spojrzałem na nią zdziwiony, ale szybko się otrząsnąłem, bo spodobało mi się to. Czyżby wszystko szło ku dobremu? Czułem się jakbyśmy już byli parą. A co dopiero by było, jakbyśmy nią naprawdę byli.
- Co teraz panie kapitanie? - Powiedziała do mnie pełna entuzjazmu.
- Ze smutkiem muszę stwierdzić, że to na dziś tyle. Pora wracać i się wyspać, bo jutro czeka nas praca. - Oznajmiłem szczerze. Nie chciałem, by przeze mnie się nie wysypiała.
- Już? - Zaczęła zawiedzionym głosem. - A ja dopiero się rozkręciłam.
- Co z tobą? - Zaśmiałem się. - Dzisiaj zachowujesz się jak małe dziecko. Tak uroczo i pozytywnie.
- To źle? Faceci lubią słodkie dziewczyny, a ty nie? Po prostu obudziłeś dziś we mnie uśpione dziecko. Teraz mam ochotę na bycie nastolatką i potańcówkę do białego rana.
- Oj nie. Dzisiaj nie. - Zaprotestowałem, choć brzmiało to bardzo ciekawie.
- W takim razie następnym razem, w jakiś weekend najlepiej. - Dodała z szerokim uśmiechem i jednocześnie dotarliśmy już do samochodu i przystaneliśmy przy nim.
- Czyli będzie następny raz? - Zapytałem przebiegle, co ją zbiło z tropu.
- Wsiadajmy. - Podsumowała krótko i pobiegła stanąć przy drzwiach pasażera, a ja zacząłem kiwać głową na boki z uśmiechem na twarzy.
*Kyurin*
Tak bardzo byłam zawstydzona moim zachowaniem względem Junmyeona tego dnia. Z drugiej strony, cieszyłam się, że coraz swobodniej się przy nim czułam. W końcu ten człowiek był kimś wspaniałym. Pierwszy raz spotkałam na mojej drodze człowieka tak dobrego i uprzejmego, a na dodatek przystojnego i zabawnego. Moje serce tego dnia zabiło wiele razy w przyśpieszonym tempie, na moje policzki wkradały się niechciane rumieńce. Naprawdę nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Mogłam już śmiało rzec, że moje uczucie do niego istniało. Bałam się je okazać, lecz jakoś nie potrafiłam go także ukryć. Wylewało się ze mnie na zewnątrz. Moja prośba o przytulenie na balonie, zaproponowanie dalszego ciągu randek, przecież demaskowałam się na każdym kroku. W samochodzie dużo o tym myślałam, więc wracaliśmy w ciszy. Bałam się jednak co będzie dalej. Jeżeli byśmy byli razem, mogłoby zacząć robić się ciężko. Z drugiej strony. Już na takim etapie mogliśmy mieć problemy, a mimo to nie potrafiłam go odepchnąć. Jak mogłabym?
Kiedy byliśmy już przed blokiem westchnęłam ciężko. Pora była na pożegnanie i nieprzespaną noc. Po takich wrażeniach nie było sposobu, bym szybko zasnęła. Spojrzałam na niego. Widać było, że także nie chciał się żegnać. Miałam nadzieję, że zrobimy to odpowiednio mimo wszystko.
Moje prośby chyba tego dnia były wysłuchiwane. On nachylił się w moją stronę. Ja bez wahania, zrobiłam to samo w jego. Musnął delikatnie moje usta, aż zadrżałam z ekscytacji i wtedy odsunął się ode mnie i usiadł normalnie, czym mnie... rozczarował? Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami, on za to miał chytry uśmieszek.
- No co tak się patrzysz? - Zapytał. - Chciałaś przystopować to to robię. - Zaśmiał się, a ja nie wiedziałam co zrobić.
Było mi żal samej siebie. Wyszłam na napaloną idiotkę, w dodatku hipokrytkę. Faktycznie to ja chciałam przystopować, bo miałam nadzieję, że moje uczucia wygasną i będę mogła dać mu spokojnie prowadzić jego karierę. Podczas tej randki jednak uświadomiłam sobie, jak bardzo byłam w błędzie i na dodatek zapomniałam o mojej głupiej prośbie. Szybko postarałam się otrząsnąć.
- To ja już pójdę. - Powiedziałam ledwo słyszalnie. - Pa.
- Do jutra. - Dodał na koniec z pełnym tęsknoty głosem.
Wychodząc miałam ochotę przekląć na siebie. Nie zrobiłam tego, starając się opanować. Po schodach szło mi się wyjątkowo ciężko, a ktoś wyłączył windę. Miałam w pewnym momencie ochotę usiąść na schodach i nie iść dalej, ale zostało mi jeszcze kilka pięter. Otworzyłam delikatnie drzwi i wystraszyłam się Jooseunga wyskakującego z kuchni.
- O idealnie, że jesteś. Robiłem właśnie kolację, to zrobię i tobie. - Oznajmił zadowolony ze swojej pomysłowości.
- Dziękuje, nie jestem głodna. - Powiedziałam trochę pusto, bo chyba wszystkie emocje ze mnie wyleciały.
- Tak się nie bawimy. U mnie nie omija się żadnego posiłku. - Oznajmił z udawanym oburzeniem. - Już siadaj w salonie, ja zaraz wszystko przyniosę.
Zaśmiałam się lekko, bo rozbawił mnie takim zachowaniem. Jak jakiś tatuś w filmach. Chciałam już iść posłusznie w wskazane mi miejsce, ale on się z powrotem pojawił w drzwiach pomieszczenia.
- Mam nadzieję, że twoja mina jest spowodowana wędrówką po schodach, a nie nieudaną randką. - Oznajmił, wprawiając mnie w osłupienie.
- Skąd wiedziałeś, że byłam na randce? - Nie mówiłam mu niczego.
- Nie wiedziałem, strzeliłem i widzę, że trafiłem. To jak? Udała się? - Dociekał, a ja serio czułam jakby był takim tatuśkiem, którego ja nigdy nie miałam.
- Udała, tylko martwi mnie kilka rzeczy..
- Yah! Co za kobieta. Ciesz się tym co wyszło. Nie martw się na zapas. Ważne jest to co jest teraz i dziś, a jak coś nie wyjdzie, wtedy dopiero masz prawo się przejąć, albo lepiej przezwyciężyć to i iść dalej z uśmiechem. Rozumiemy się?
Uśmiechnęłam się w jego stronę. Miał rację. Pocieszył mnie. Zaimponował mi tym. Znalazłam chyba wspaniałego przyjaciela, który zrozumiał moje problemy bez słów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz