Witam z nowym rozdziałem. ;3 Od następnej soboty może być ciężko z dodaniem rozdziału w ten dzień tygodnia. Dlatego raczej spodziewajcie się go w piątki przez 2 tygodnie.
Liczę na jakieś opinie w komentarzach i dziękuje za czytanie tego ff. Pozdrawiam. :3
Liczę na jakieś opinie w komentarzach i dziękuje za czytanie tego ff. Pozdrawiam. :3
Małe nieporozumienie
Rozdział 15
*Sungyeol*
Przez tydzień w Seoulu chłopacy dokuczali mi, że byłem wredny dla Jiry. Kazali mi to przez ten czas przemyśleć. O dziwo posłuchałem się ich i doszedłem do wniosku, że rzeczywiście przesadzałem. Ona nic takiego mi nie zrobiła. Była troszkę zbyt ciekawska, ale zarazem pozytywnie stuknięta. Była naszą sąsiadką tylko tymczasowo. Mogłem być milszy dla niej. Jeżeli dowiedziałaby się kim jesteśmy, może zrozumiałaby moje postępowanie. Byliśmy czasami przewrażliwieni przez te wszystkie psychofanki. Baliśmy się zdemaskowania, bo to wiązało się z tym, że musielibyśmy nawet tam się ukrywać. Było już to coraz bardziej uciążliwe dla nas, bo w końcu byliśmy coraz starsi i mieliśmy ludzkie potrzeby. Postanowiłem więc, że ją przeproszę i spróbuję jej to wszystko wyjaśnić. Nie wiem co mi odbiło, a jednak nie chciałem, żeby miała złe zdanie o mnie.
Jak tylko byliśmy już rozpakowani, nie tłumacząc się chłopakom wyszedłem z mieszkania. Nie zamierzałem słuchać, jak to śmieją się ze mnie, że się skruszyłem. Nie do końca też przygotowałem się co powiedzieć, jak już ją zobaczę. Zdecydowałem się na spontaniczne zachowanie.
Zadzwoniłem w dzwonek do drzwi jej domu. Czekałem wyprostowany i z uniesioną głową, aż ktoś mi otworzy. Zrobił to ten cały przyjaciel Saeron, który oberwał wtedy od złodziei. Zdziwiłem się trochę. Bo nikt mi nie mówił, że są powiązani.
- Hej. W czym mogę pomóc? - Zapytał uprzejmie i z uśmiechem na buzi.
- Jest może Jira?
Zaczął mnie nagle mierzyć wzrokiem z góry do dołu, co mnie bardzo zestresowało. Zastanawiałem się, co o mnie myśli.
- Niestety jej nie ma. A w jakiej sprawie przyszedłeś?
- Eh. - Westchnąłem. - Chciałem ją za coś przeprosić. - Sam nie wiem, po co mu to mówiłem.
- A co takiego się stało? - Mówił zaskoczony, choć wydawało mi się, że udawał.
- Bo źle ją potraktowałem.
- A więc teraz mam pewność. Jesteś Sungyeol? - W tym momencie przełknąłem głośno ślinę i już chciałem zwiać, uświadamiając sobie, że musiała o mnie mu nagadać. - Spokojnie człowieku. Ja cię nie zjem. Wiem jednak o co ci chodzi i z chęcią cię wysłucham, oraz opowiem co nieco o Jirze. Co ty na to?
Zdziwiłem się, że nie chce mi zrobić krzywdy, za to co jej narobiłem. Dodatkowo chciał mi o niej opowiedzieć? Nie wiedziałem, czy to dobry pomysł. Ja miałem ją tylko przeprosić i w nic więcej się nie plątać. Ale znowu zaskoczyłem sam siebie. Postanowiłem się zgodzić.
- Z chęcią. - Rzekłem.
Gestem ręki zostałem zaproszony do środka mieszkania. Już w samym przedpokoju było widać, że jest ciekawie urządzone. Musieli należeć do bogatszej rodziny. Nie bardzo mnie to interesowało. Szedłem za Danem, nie będąc pewny czy dobrze pamiętam jego imię. Zatrzymał się przed jednym pokojem na półpiętrze.
- Wejdź się rozgość, ja pójdę nam zrobić coś do picia.
Nie rozumiałem, jak może być dla mnie taki miły. Może cieszyło go to, że chciałem jednak przeprosić? Albo miał nadzieję, że zostanę przyszłym chłopakiem Jiry? Oby nie to drugie, bo byłem pewny, że się zwiedzie. Nie zamierzałem się z nią spoufalać w takim stopniu.
Kiedy siedziałem sobie na jednym z krzeseł przy biurku, Dan zdążył wrócić z jakimś przeźroczystym napojem w szklankach. Na brzegach miały po plasterku cytryny. Domyślałem się, że to woda, bądź lemoniada. Usiadł on także na kolejnym krześle, postawił szklanki i chwilę się mi przyglądał.
- Tak więc słucham cię. Nie wiem za wiele. Tylko tyle, że Jira wtargnęła ci do mieszkania, a ty sobie z niej zadrwiłeś podczas puszczenia filmu romantycznego. Szczerze to trochę chciało mi się śmiać, jak mi to opowiadała. A potem jak była u was prawie doprowadziłeś ją do płaczu.
Zrozumiałem w tym momencie, jak to musiało wyglądać od jej strony. Najpierw wyszedłem do niej z grabiami, co było zrozumiałe i wskazywało na to, że się przestraszyłem. Potem pozwoliłem jej zostać, przez co zapewne uwierzyła, że jestem miły. Zamiast wprost powiedzieć, że sobie jej nie życzę w mieszkaniu, zrobiłem sobie z niej żarty, udając, że robię romantyczny klimat i na koniec bum, pocałunek o zapachu czosnku. A kiedy ponownie do nas wpadła, zacząłem ją wyzywać, nie wiedząc jeszcze jakie były jej intencje. A może chciała mnie przeprosić, za wtargnięcie? A może mimo tego, jak ją potraktowałem, chciała mnie nadal poznać?
- Byłem troszkę na nią zły. - Postanowiłem się także wytłumaczyć, by nie wyjść na tyrana. - Wiesz, ona jest troszkę za ciekawska. Przez te całe fanki jesteśmy przewrażliwieni, a ona tak jakby zaatakowała moją prywatność, którą cenię mimo wszystko.
- Rozumiem cię w pełni.
- Nie chcę się zakrywać Sunggyu, lecz on nie lepiej na początku potraktował Saeron.
W tym momencie chyba go zszokowałem. Musiał nie znać tej części historii.
- Jak to? - Zapytał.
- Był dla niej strasznie niemiły, bo uparł się, że jest saesangiem.
Na te słowa wybuchł śmiechem, co mnie znowu zszokowało.
- Posłuchaj, czy to nie zabawne? Ona was uznała za morderców, on ją za fankę. Ty uznałeś Jirę za natarczywą wariatkę. Same nieporozumienia.
Lekko się uśmiechnąłem, bo faktycznie ciekawie to brzmiało.
- A teraz ja ci coś powiem o niej. To nie jest tak, że chciała ci z butami wejść w życie. Po prostu, jak sam zaznaczyłeś, jest nad wyraz ciekawska. W Stanach zawsze pierwsza witała nowych sąsiadów, by zobaczyć co to za jedni. Żadna tajemnica się przed nią nie ukryła. Śmieję się często, że powinna zostać detektywem. Taki już ma charakter, jednak nie zamierza ona nikogo tym krzywdzić. Często i tak wszystko co się dowie, zachowuje dla siebie, ewentualnie mówi mi.
- Zaczynam rozumieć. Teraz jak to opowiadasz, brzmi to o wiele zabawniej. Z mojego punktu widzenia, była zbyt wścibska i niegrzeczna. Tak jak już mówiłem wcześniej, ja inaczej patrzę na takie zachowanie.
Nie okłamałem go. W tamtym momencie wszystko zaczęło się układać w mojej głowie. Chciałem bardzo móc z nią wreszcie porozmawiać i wyjaśnić niedomówienia. A może udałoby się z tego przerodzić w jakąś głębszą znajomość? Miałem oczywiście na myśli przyjaźń, czy koleżeństwo, żadne zbędne uczucia.
- A chciałbym cię jeszcze uspokoić w jednej sprawie. - Wyrwał mnie nagle z zamyśleń. - Bo tobie może się zdawać, że jej się podobasz. Jeżeli to będzie kłopot, to wystarczy to zignorować. Przejdzie jej. Często tak ma i dopóki nie dasz jej nadziei, nie będzie ci się narzucać i znajdzie sobie inny obiekt westchnień. Wiem, że nie powinienem tego mówić, lecz niektórzy boją się potem przez to z nią zadawać, a myślę, że jednak moglibyście się dogadać ze sobą.
Zdziwiło mnie to ostrzeżenie. Co prawda, miał rację. Wydawało mi się, że starała się na początku mnie poderwać. Może i miała taki zamiar. Mimo to, to co powiedział Dan zdało mi się zbyteczne. Nie powinien był rozpowiadać, kto się jej podobał.
- A tak w ogóle jesteś jej bratem?
- Nie rodzonym. Nasi rodzice się zeszli i teoretycznie nawet nie mają ślubu.
Zdziwiło mnie to. Głupio mi było spytać co z ich pozostałymi rodzicami, bo po pierwsze nie chciałem poruszać drażliwego tematu, a po drugie co mnie to mogło interesować?
- Gdzie jest tak w ogóle Jira? - Zapytałem, przypominając sobie, że wcale o tym mi nie mówił.
- Poszła na lody z Jiminem. - Rzekł spokojnie, a mi się to jakoś nie spodobało.
*Saeron*
Siedziałam w pracy tego dni, cierpliwie czekając na koniec zmiany. Zazwyczaj o tej porze już nie przychodzili kliencie, bo godziny szczytu były popołudniu, kiedy było jeszcze ciepło. Zaczęłam już powoli sprzątać stoliki. Podśpiewywałam sobie coś pod nosem. Jimin tego dnia miał wolne, a Yeorin, która tutaj pracowała musiała wcześniej wyjść, tak więc nikt mnie nie słyszał.
Wystraszyłam się w pewnym momencie dzwonka oznajmującego, że ktoś jednak jeszcze wszedł. Zdenerwowałam się, bo miałam nadzieję, zamknąć na czas, a teraz plan mi legnął w gruzach. Uniosłam wzrok na drzwi i ujrzałam w nich uśmiechniętego Sunggyu.
- Jaki koktajl pani mi poleca? - Zadrwił ze mnie.
Miałam ochotę rzucić w niego szmatką, którą trzymałam w ręce, lecz się powstrzymałam. Miło wiedzieć, że wrócili. Szkoda, że nie odzywali się przez cały tydzień. Niby byłam w stanie to rozumieć, bo byli zaganiani zapewne tam w swojej wytwórni.
- Już zamknięte. Do widzenia. - Zażartowałam również.
- Hmmm, czyli nie zrobisz mi pysznego soczku? - Próbował udawać słodkiego, co mnie rozśmieszyło.
- Ty na poważnie coś chcesz się napić?
Przytaknął głową, jak małe dziecko. Pospiesznie ruszyłam do umytego co prawda już urządzenia. Skoro miał tak wielką zachciankę, to żal było odmówić.
- Jakie smaki? - Zapytałam.
- Zdam się na ciebie.
Na te słowa pojawił się na moich ustach złowieszczy uśmiech. Nie żebym była jakaś niemiła. Po prostu chciałam z niego zażartować sobie. Wrzuciłam do sokowirówki to co było pod ręką. Szpinak, ogórek, melon. Idealne połączenie. Ciekawa byłam, czy lubi ten pierwszy produkt, bo w końcu tyle osób go nienawidziło.
- Proszę. Oto twoja dawka witamin. - Dodałam wręczając mu napój.
Spojrzał na niego troszkę skrzywiony. Wziął łyka i wytrzeszczył oczy. Potem nagle zaczął pić na jednym łyku, a ja nie wiedziałam co się działo. Smakowało mu?
- Orzeźwiające i pyszne. - Uzyskałam szybką odpowiedź.
Zamurowało mnie, a po chwili wybuchłam głośnym śmiechem, przez co Sunggyu gapił się na mnie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
- Co jest? - Oburzył się, chcąc pewnie wyjaśnień mojego zachowania.
- Nic. Po prostu chciałam z ciebie zażartować i dałam tam szpinak, którego nikt nie lubi, ogórek i melon i miałam nadzieję, że nie będzie to smaczne.
- A to widzisz, trafiłaś na fana szpinaku. - Teraz on się cieszył z wygranej. - Tylko dlaczego chciałaś być dla mnie wredna?
- To nie tak. Ja po prostu jestem troszkę fochnięta, za to, że nie dawaliście znać nic przez ten tydzień. Gdyby nie dziewczyny, nic bym pewnie nie wiedziała.
- Dzwoniłem przecież do ciebie jak spałaś. Gadałem z Jiminem i miał ci przekazać, żebyś oddzwoniła, jak będziesz mieć czas, to postaram się odebrać. Nie przekazał ci? Ja myślałem, że po prostu nie masz kiedy i pogadamy jak wrócę.
Zaskoczył mnie po raz kolejny. A więc pamiętał o mnie? To było miłe, że dzwonił. Szkoda, że o tym nie wiedziałam. Jimin chyba znowu prosił się o ochrzan. Jeżeli coś jest ważne to tego nie mówi, jeśli coś powinien przekazać, to zapomina.
- Nic nie wiedziałam. W takim razie przepraszam za takowe zachowanie.
- Spokojnie. Wszystko było na wesoło, więc ci wybaczam. I teraz zastanawia mnie jedno. Mojego telefonu oczekiwałaś, a Myungsoo odrzucałaś.
W tym momencie spojrzałam na swoje palce u stóp. Nie chciałam się tłumaczyć.
- Nie mówmy o tym. - Powiedziałam prawie błagalnie.
- Masz rację. Nie psujmy dobrego nastroju. To gdzie idziemy?
- Do domu? - Udałam, że nie zamierzam nigdzie z nim się wybierać.
- Skoro tak chcesz. Zrobisz mi coś dobrego? Jestem okropnie głodny.
Jeszcze tego mi brakowało. Głodnego Sunggyu w domu. Mimo to, cieszyłam się z jego przyjścia. Razem posprzątaliśmy jeszcze przed zamknięciem i szliśmy spacerkiem do mnie rozmawiając o różnych sprawach. Czułam się przy nim bardzo swobodnie i bałam się, że wkrótce to wszystko minie. Będą musieli w końcu wrócić do pracy i będzie gorzej niż przez ten tydzień, bo mogą już tu nie wrócić. Starałam się cieszyć w tamtym momencie chwilą, lecz jakoś smutek na sercu nadal mi ciążył.
*Jira*
Dość długo byłam na spacerze z Jiminem. Okazał się zabawny i przyjazny, choć jego wygląd początkowo mówił co innego. Cieszyłam się, że zgodziłam się na wypad z nim. Poprawiło mi to znacznie humor. Mieliśmy nawet dużo wspólnych tematów, przez co czas zleciał nam bardzo szybko i nim się obejrzałam ściemniało się. Odprowadził mnie więc pod dom. Miłe to było z jego strony. Na schodkach do mojego mieszkania zobaczyłam, że ktoś siedzi, ze spuszczoną głową. Zmartwiło to nas i ostrożnie podeszliśmy. Dopiero jak się podniósł, zauważyłam, że to Sungyeol. Co on tu robił?
- Hej. - Zagadał do mnie.
- Znasz go? - Zapytał Jimin dla pewności.
- Niestety tak. - Prychnęłam. - Możesz zostawić nas samych? - Zwróciłam się już grzeczniej do mojego towarzysza.
- Jasne. Do zobaczenia. - Pożegnał się i ruszył do siebie.
Ja za to gapiłam się najbardziej wrogim spojrzeniem jakie mogłam z siebie wydobyć na Sungyeola. On wyglądał na zakłopotanego. Nie rozumiałam po co przyszedł. Chciał jeszcze bardziej mi wygarnąć? A może wie, że odkryłam kim są i prosić o trzymanie buzi na kłódkę? Po co innego mógłby przyjść.
- Chciałem przeprosić. - Zamurowało mnie na te słowa. - Czekam tu już dość długo. Wcześniej jak byłem, to twój brat wpuścił mnie do środka i rozmawiałem z nim. Teraz siedzę tu i schnę, bo kurcze chodzisz z jakimiś dziwnymi typami po mieście. On źle wygląda. Taka dziewczyna jak ty... - Niedowierzałam temu co słyszę, pouczał mnie?
- Stop! - Przerwałam. - Jaka dziewczyna? Ta za którą mnie uważałeś? Obsesyjna, stuknięta. To masz na myśli? Słuchaj uważnie. Będę spotykać się z kim chcę i nic ci do tego...
Nagle chwycił mnie w pasie i przyciągnął gwałtownie do siebie. Zbliżył nasze twarze na tyle blisko, że mogłam zajrzeć w głębię jego oczu. Patrzyłam w nie z osłupieniem. Moje serce zaczęło walić, z myślą, że zaraz dojdzie do pocałunku. Nasze usta złączą się w jedność. Ale do tego nie doszło, przez co zawiodłam się?
- Przepraszam. Musiałem cię jakoś uciszyć. - Bezczelny. - Miałaś rację. Nie powinienem się wtrącać. Po prostu jestem zmęczony i zestresowany i plotę trzy po trzy. Wybacz. Przyszedłem w pokojowych zamiarach, lecz źle zacząłem. Spróbuję od nowa. - Wziął głęboki wdech i miałam nadzieję tym razem, że będzie dalej mówił i znowu mnie zaskoczył.
Złączył nas pocałunkiem. Bardzo intensywnym. Pozwoliłam mu na to. Wbił się w moje usta zachłannie. Czułam jak cała drżę. Był to najlepszy pocałunek jakiego doznałam. Oddałam go pospiesznie, jak tylko próbował się oderwać. Nie przejmowałam się , że w każdej chwili może ktoś wyjść z mieszkania. A powinnam. W pewnym momencie usłyszałam chrząknięcie taty Dana. Od razu od siebie odskoczyliśmy.
- Spokojnie. Nic nie widziałem. - Rzekł i wyminął nas, by dojść do swojego samochodu.
Niestety wiadome było, że widział za dużo, przez co czułam się okropnie zawstydzona. Nie lubił mnie, a teraz takie coś. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zrobiłabym to, gdyby tym razem Sungyeol nie próbował zwrócić uwagi na siebie także chrząknięciem.
- Och wybacz. To było...
- Nie wyobrażaj sobie nic wielkiego. - Przerwał mi. - To były przeprosiny za tamten zły pocałunek. Tak, żebyś ten zapamiętała lepiej. I jeszcze raz przepraszam za moje zachowanie do tej pory i nakrzyczenie na ciebie na początku. Nie krępuj się nas odwiedzać, bo chłopcy cię polubili. Teraz pójdę, bo już ci wystarczająco kłopotów narobiłem.
Mówił bardzo szybko, ale do mnie docierało to w zwolnionym tempie. Czy on sugerował, że pocałował mnie tak o? Nie dlatego, że mu się spodobałam? Czy on wiedział jak działają uczucia i emocje? Z jakiej on był planety? Owszem, dzięki temu zapomnę o tym złym pocałunku, lecz jak zapomnieć tę scenę sprzed kilku minut? To wszystko co we mnie zawirowało podczas tej czynności. Jego zachowanie zdenerwowało mnie. Miałam ochotę uderzyć go w twarz. Tymczasem zatrzymałam go przed odejściem łapiąc za rękaw bluzki, którą miał na sobie. Przez co spojrzał na mnie zaskoczony, bo trzymałam go tak osłupiała, odkąd skończył przemowę.
- Czy ty miałeś kiedykolwiek dziewczynę? - Zapytałam z furią w głosie.
- Nie. - Odparł bez żadnych emocji.
- To można ci wybaczyć, że nie wiesz, że nie powinno się całować kogoś z kim nie zamierzasz się spotykać. To źle działa na dziewczyny, wiesz? - Próbowałam mu wygarnąć to ostro, a wyglądało to tak, jakbym grzecznie mu wszystko tłumaczyła, bo nie potrafiłam być w tamtym momencie dla niego wredna.
- Przesadzasz. To tylko pocałunek.
- Tylko? Może dla ciebie. Nigdy więcej mnie nie całuj, skoro ci się nie podobam. Jasne?! - Oburzyłam się jednak.
- Jasne. - Powiedział znowu ze spokojem, wyrwał mi swoją rękę i poszedł.
Ja zostałam sama szarpana przez emocje, które we mnie pozostawił. Musiałam go wybić sobie z głowy. A przez niego właśnie moje serce wariowało. Czułam się jakby zrobił mi pranie mózgu tym pocałunkiem. Miałam ochotę siąść i płakać. Bo w końcu pomyślałam, że więcej nie doznam takowych uczuć związanych z nim. Nie wiedziałam teraz tylko, jak mam to zapomnieć.