niedziela, 26 lutego 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 2

Zapraszam serdecznie do czytania, oceniania itd. Cieszę się, że to opowiadanie od początku wzbudziło wasze zainteresowanie. :D Nie mogę się doczekać, co będziecie sądzili o tym co tu powymyślałam. :D


Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 2




*Yeori*


        Nie rozumiałam siebie. Czemu byłam zestresowana jakimś głupim grillem integracyjnym? A chwila. Miałam go spędzić z idolami i to nie byle jakimi. Na dodatek byłam ich służbą. Mogli mnie wykorzystywać do sprzątania, przyrządzenia mięsa i wszystkiego innego! Czułam się dziwnie. Z jednej strony cieszyłam się z okazji poznawania ich.  Z drugiej strony byłam zażenowana, że łączyły nas relacje sługa - panowie. Może wyolbrzymiałam ten stan. Ale czułam, że jedni z nich będą mili, a drudzy mogą mnie nadużywać. Bałam się troszkę, że coś im się we mnie nie spodoba, albo wyjdzie na jaw, że jestem ich wielką fanką i nabiorą do mnie dużego dystansu. Takie dylematy miałam w głowie, ubierając swoje dresy.
        Do drzwi ktoś zapukał. Świetnie. Pewnie chcieli mnie pogonić. Podeszłam zerknąć przed oczko w drzwiach. Ujrzałam za nimi Sulli. Zdziwiło mnie to, bo była ona młodziutką służącą. Może chciała się przymilić córeczce szefa? Nie. Nie wyglądała na taką. Pospiesznie otworzyłam więc te drzwi. Miała w ręce mopa i patrzyła na mnie takim troszkę przestraszonym wzrokiem.
- Dzień dobry. - Wydukała nieśmiało.
- Hej. Coś się stało? - Zapytałam niepewnie, jednak na tyle delikatnie, by biednej nie spłoszyć.
        Przytaknęła najpierw i spuściła wzrok w dół. Widocznie coś musiało jej pójść nie tak i się bardzo bała. Nie rozumiałam tylko, czemu zapukała do mnie.
- Ja.. Chcę panią przeprosić. - Powiedziała wreszcie cokolwiek, a ja milczałam, bo nie wiedziałam za co. - Obraz wiszący na tym korytarzu zleciał i rama z niego odpadła. - Podniosła na mnie wzrok i miała całe załzawione oczy. - Musiałam go szturchnąć końcówką mopa. Ja naprawdę nie chciałam. Proszę mnie nie wyrzucać. I tak już mam przechlapane. - Mówiła bardzo szybko, pociągając przy tym nosem, jak mała dziewczynka.
        Zrobiło mi się jej okropnie żal. Przytuliłam ją. Nie wiedziałam, dlaczego to robię, lecz nie chciałam, by dłużej płakała i trzęsła się ze stresu.
- Spokojnie. To nie pierwszy raz. - Skłamałam. - Ten obraz już kiedyś odpadał. Ja go wezmę do siebie i w wolnym czasie naprawię tę ramę. A nikt nie zauważy jego zniknięcia. - Stwierdziłam, biorąc rozwiązanie problemu na siebie. Mnie w końcu ojciec nic nie zrobiłby, a ona ewidentnie potrzebowała tej pracy.
- Ja.. ja nie wiem co powiedzieć. - Powiedziała to szeptem.
        Odsunęłam się od niej i uśmiechnęłam serdecznie. Ona była zaskoczona, ale chyba się uspokoiła. Pewnie nie spodziewała się tego po mnie. Liczyła na obelgę, poskarżenie się ojcu, lub zwolnienie. Była tu nowa i nie mogła wiedzieć o moim miękkim i sprawiedliwym sercu.
- Nic nie mów. Po prostu wróć do swojej pracy. I wiesz co? Ja zawsze uważałam, że ten obraz był szpetny. - Dodałam na pocieszenie. Udało mi się, bo ona na to zachichotała.
        Kiedy odeszła w inną stronę, ja podbiegłam do obrazu i zgarnęłam go. Wniosłam go do swojego pokoju i już miałam wyjść, a zobaczyłam w drzwiach Leo. Przeraziło mnie to i złapałam się ręką za twarz, żeby nie pisknąć. Taka była moja reakcja w podobnych sytuacjach, dlatego dużo osób kochało mnie straszyć.
- Idziesz już? - Powiedział tym swoim pięknym głosem. Prawie się rozpłynęłam.
- T... Tak. Właśnie wychodziłam. - Odpowiedziałam szczerze.
- Co to za obraz? - Spytał nagle, czym mnie wyprowadził z równowagi.
- A obraz. On jest z korytarza. Takie tam...
- Piękny. - Przerwał mi stając naprzeciw niego.
        Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Naprawdę tak uważał? On rzeczywiście musiał być tak dziwaczny, jak go widywaliśmy w telewizji. Przyglądał się jeszcze chwile malowidłu, a ja jemu. Bałam się odezwać pierwsza, bo może przeszkodziłabym mu w czymś?
- Chodźmy. - Ponownie zaskoczył mnie i wyszedł nagle z mojego pokoju.
        Poleciałam zaraz za nim zamykając pokój na kartę od zewnątrz. Kręciłam przy tym głową, bo nie rozumiałam nic, a nic. Czemu on po mnie przyszedł? Nie mogli znowu do mnie zadzwonić? Bali się, że nie przyjdę wcale? Coś czułam, że zaczęły się schody.


***


        Pod altanką zapanował chaos. Zagadałam się z Kenem na temat dram. Nawet nie wiedziałam, kiedy zaczęliśmy o tym mówić, a wszyscy wokół nas zaczęli dziczeć. No może poza Ravim i Leo, którzy spokojnie rozmawiali. Widocznie przywykli do Hyuka i Hongbina biegających w kółko. A Hakyeon majstrował coś przy grillu. Gdy to zobaczyłam pobladłam. Miał w ręce rozpałkę w płynie i już nią mierzył w stronę grilla.
- Stój! - Krzyknęłam. - Przecież rozpaliłam to i trzeba było tylko pilnować. - Mówiąc to ruszyłam w jego stronę. - Czemu to jest zgaszone? - Wściekłam się będąc już na miejscu.
- Bo Hyuk oblał wodą Hongbina i poleciało na grill! - Wydarł się Hakyeon.
- Czemu na mnie krzyczysz?! - Zrobiłam mu odwet.
- Bo wygląda jakbyś winiła za to mnie, a ja chcę pomóc i naprawić ich błąd! - Wcale nie spuścił z tonu, co sprawiło, że krew we mnie wrzała.
- Przepraszam, nie wiedziałam! A teraz przestań krzyczeć, bo nie lubię jak ktoś na mnie podnosi głos. - Przy tych słowach uderzyłam w niego szmatką jaką miałam pod ręką, bo była jakaś przywieszona z boku grilla.
- Jak mogłaś?! - Oburzył się.
        W tym momencie on zaczął mnie bić tą szmatką kilkakrotnie, więc ją złapałam i chciałam mu wyrwać, co zaowocowało tym, iż pociągnęłam go w swoją stronę, bo trzymał ją bardzo mocno. Przez to uwiesił się na mnie, bo ja na szczęście stałam na tyle stabilnie, że nie upadliśmy oboje na ziemię. Mimo to poczułam, jak moje policzki stają się nagle gorące przez zawstydzenie, jakie wywołała u mnie ta scena. Oboje zamilkliśmy. Ja zesztywniałam do tego. Po chwili Hakyeon wreszcie się ode mnie odsunął, ale patrzył na mnie takim dziecinnym wzrokiem. Nie wiedziałam jak mogłabym inaczej to określić. Pewnie też go jakoś dotknęła ta niespodziewana bliskość.
- To moja wina, więc go wam rozpalę z powrotem. - Przerwał naszą cisza Hongbin, który nagle się między nami pojawił.
        Dzięki temu oboje się otrząsnęliśmy i ich lider, chyba sobie przypomniał, że był na mnie zły i minął mnie z obrażoną miną. Co za człowiek. Wiedziałam, że będzie się z nim ciężko dogadać. Choć i tak go uwielbiałam, to teraz był dla mnie wkurzającą istotą. Kipiało we mnie przez niego.
        Nagle usłyszałam trzaśnięcie szkła. Nim zdążyłam na to spojrzeć, usłyszałam krzyk Hyuka.
- Noona cię zabije Hyung! Strzaskałeś szklankę.
        Zauważyłam leżące szło pod stołem, więc się pod niego wczołgałam, by zebrać większe kawałki go, bo jeszcze któryś z nich zrobiłby sobie krzywdę. Nie przewidziałam, że winny całego incydentu, także postanowi to zrobić i w momencie kiedy sięgałam po szkło nasze dłonie się spotkały. Spojrzałam na Jaehwana, a jego twarz okazała się być niebezpiecznie blisko. No i znowu na mojej twarzy pojawiły się te prześladujące mnie rumieńce. Patrzyliśmy na siebie osłupieni. On nagle się uśmiechnął, co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. Miał taki uroczy uśmiech.
- Jestem taki przystojny? - Zapytał, a ja momentalnie spuściłam wzrok i zbierałam pospiesznie kawałeczki. - Ja to zrobię, bo nie chcę byś... - W tym momencie z mojego palca zaczęła lecieć krew, bo ja nie byłabym sobą, nie rozcinając sobie go przypadkiem. - Właśnie tego nie chciałem. Już wynoś się spod stołu. Ja stłukłem, ja sprzątnę, a ty to lepiej opatrz.
        Posłusznie wstałam na równe nogi, trochę zażenowana sobą. Zmartwiłam się też, że jego dłoniom może się coś stać, a te były cenniejsze od moich. Przy nich jednak nic nie trwa długo. Moje rozmyślenia przerwał Hongbin chwytający moją dłoń. Przyglądał się jej. Kolejny nie wiedział, co to przestrzeń do oddychania, jaką powinien był zachować stając przy mnie. Podmuchał mój palec, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy strasznie zawstydzona.
- No co? Muszę, by szybciej się zagoiło. - Na koniec dodał ten swój uśmiech, który powodował wiotczenie nóg. Czemu nikt mnie nie ratował w tamtym momencie?
        Zaczął potem grzebać w kieszeni, nadal trzymając moją bladą dłoń. Po chwili wyjął plaster i przykleił mi go na ranę.
- Proszę. - Dodał wreszcie uwalniając mnie od swego dotyku.
- Dziękuję. - Ledwo udało mi się to wyszeptać, bo głos musiał mi gdzieś ugrząźć.
        Miałam ochotę zwiać z tego wariatkowa. Przecież oni co chwilę mnie przyprawiali o zawstydzenie i zażenowanie. Musiałam znaleźć sposób na funkcjonowanie wśród nich. Jakoś na uczelni tak nie reagowałam na kontakt z chłopakami. A oni jakimiś bogami nie byli. To że byli moimi idolami to jedno i to że byli zabójczo przystojni to drugie, ale mimo to byli ludźmi i tego musiałam się trzymać.
- Ej, bo kiełbasy się spalą! - Krzyk Hakyeona sprawił, że miałam ochotę go udusić.
- Już idę!
        Za chwilę nakładaliśmy kiełbaski na talerzyki i wszyscy nimi się dzielnie zajadali. Siedziałam obok Hyuka  i widziałam, że jadł, aż mu się uszy trzęsły. Czy oni go głodzili, czy jak? Albo tak kochał jeść grillowane mięso?
- Noona, to jest pyszne. - Mówił do mnie z pełną buzią i nagle poczułam na moim policzku buziaka od niego.
        Wyszczerzyłam oczy szeroko i siedziałam z uniesionym przy buzi widelcem, na który nadziana była kiełbasa i nie drgnęłam. Zalała mnie fala gorąca. Ostatni raz taki buziak dostałam chyba  w podstawówce i to od taty. Czy ktoś tego dzieciaka mógł opanować?
- Ej! Nie zapominaj, że to ja uratowałem to dwa razy! - Oburzył się lider.
- Wypraszam sobie, ale to ja za pierwszym razem się tym zająłem. - Wtrącił swoje trzy grosze Hongbin.
- Po tym jak przez ciebie była zgaszona. - Kontynuowali kłótnię, a ja nie wiedziałam, jak ją przerwać.
- A co Hyungowie, też chcą po buziaku? - Wystrzelił nagle Hyuk.
        Wszyscy przez moment zamilkli i patrzyli się na niego, a on zaczął się śmiać zadowolony z siebie. Potem wstał i z ustami w kształcie dzióbka, ruszył w stronę Hongbina, a ten zaczął uciekać widząc to. Co mnie tym razem rozbawiło. Czy oni musieli tak się zachowywać? Wszyscy gapiliśmy się na nich znowu biegających w koło. Wiedziałam, że z nimi może być wesoło, jednak nie, że takie rzeczy zobaczę.


***


        Miałam przyjść na chwilę, a zostałam do końca. Bo oczywiście uświadomiłam sobie, że ja to wszystko musiałabym posprzątać. Byłam tak zmęczona, niestety nikt nie mógł mnie wyręczyć. Z drugiej strony mogli mi pomóc. To był ich pomysł i oni najwięcej nabrudzili… O czym ja myślałam? Przecież byłam ich służką i takie było moje zadanie. Westchnęłam ciężko próbując doszorować jedną plamkę na stole. Ciche kroki zmieszały mnie. Podniosłam wzrok w stronę z której dochodziły i ujrzałam wyłaniającego się ciemności Taekwoona. Byłam w niemałym szoku.
- Pomóc? – Powiedział cicho. – Pewnie męczysz się. Miałem nadzieję, że już skończyłaś, lecz stwierdziłem, że się upewnię.
        Czy on się o mnie martwił? Oni powinni mieć zakaz bycia dla mnie miłymi. Co tam, że chwilę wcześniej pragnęłam pomocy. Ja już jej nie chciałam. A na pewno  nie od niego.
- Ja to wezmę. – Rzekł chwytając talerze. – Do kuchni je zanieść? – Spytał grzecznie.
        Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Trzeba było i tak je pomyć, bo o tej porze nikogo nie było na zmywaku. Musiałam go powstrzymać, tylko brakowało mi języka.
- Ja to zrobię. – Wydukałam w końcu po chwili ciszy.
- Ja mogę je zanieść. – Stwierdził ze stoickim spokojem, na dodatek wszystko wypowiadał tak bez emocji, że nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Trzeba je umyć, więc się tym zajmę. – Próbowałam go zniechęcić.
- To chociaż ci je pozanoszę, bo i tak nie dasz rady na raz tego wziąć. – Zauważył trafnie i już nie mogłam temu zaprzeczyć.
- Dobrze. – Powiedziałam zrezygnowana.
- Hej. Czemu jesteś jakby smutna? – Zapytał mnie zdziwiony.
- Nie smutna, tylko… Jakby tata to widział, udusiłby mnie. Miałam was obsługiwać…
- Przestań. – Przerwał mi, lecz nadal był taki łagodny, co mi imponowało. – Myślisz, że twój ojciec słucha nas i rozpoznaje? – Powiedział to całkiem poważnie, a ja wybuchłam śmiechem.
- Przez ciebie wyobraziłam sobie mojego ojca, jako fana waszego zespołu. – Powiedziałam nie przestając chichotać i zasłaniając ręką moją rozwartą od tego buzię.
- Cieszę się, że cię rozbawiłem. – Rzekł i lekko się uśmiechnął. On się uśmiechnął! Z powodu mojej radości! Miałam ochotę pochwalić się o tym światu. A nie mogłam.
        Dzięki niemu zaraz jak skończyłam ze stołem mogłam spokojnie pójść umyć te naczynia i od razu iść spać. Rzeczywiście kursowanie z cztery razy czekałoby mnie gdyby nie on i jeszcze pewnie bym coś strzaskała. Uratował mnie z opresji, jak rycerz w lśniącej zbroi.  Jakie ja głupoty wymyślałam?
        Próbując zasnąć przytoczyłam sobie wszystkie dziwne sceny z tego dnia. Prawie każdy z nich mnie zaskoczył w jakiejś sytuacji. Nie podobało mi się to jak na mnie działali. Postanowiłam od następnego dnia lepiej na nich uważać. Chciałam zerknąć na godzinę w telefonie. Coś mi w nim nie pasowało. Miał inny ekran blokady! Nie miał przylepionej gwiazdeczki w rogu! To nie był mój telefon. Miałam ochotę rzucić tym, lecz domyśliłam się, że należał do kogoś z nich. Musieliśmy się przypadkiem wymienić. Byłam wściekła na mój pech. Czyżby wrócił do mnie jak jakiś bumerang. Zawsze się to działo, jak wracałam do hotelu, ale myślałam, że z tego wyrosłam. A jednak..


*Leo*


        Pokój z Hakyeonem w hotelu był błędem. Kiedy wróciłem do niego po pomocy udzielonej Yeori, zastałem tam większość zespołu. A dokładnie wszystkich z wyjątkiem Wonsika. Siedzieli oni w koło naszego lidera i przyglądali się czemuś w jego telefonie.
- Yah! Jakie ona może mieć hasło? – Zmarszczyłem brwi i się mu przyjrzałem. Hasło? To nie był jego telefon… Czyli? Należał do Yeori?  
- Spróbuj nasze imiona! – Wtrącił Hyuk.
- Dobrze. – Przytaknął Hakyeon i zaczął mówić na głos, co wystukiwał, a ja zasiadłem na fotelu obok nich, by przyglądać się sprawie. – Hyuk, nie. Hongbin, nie. N, za krótkie. Ravi, nie. Leo… Weszło?
        Podskoczyłem na te słowa. Co to miało znaczyć? Wiedziałem, że pewnie nas więcej niż słuchała, jednak. Dlaczego byłem jej hasłem w telefonie? A może chodziło o jakiegoś innego Leo? Może miała rybkę o takim imieniu? Miałem taką nadzieję. Nie chciałem bym był dla niej wyjątkowym idolem.
- Taekwoon. Czemu ona cię lubi? – Marudził Jaehwan, a ja starałem się zignorować tę wypowiedź.
- Dobra to czego szukamy? – Zapytał zgormadzonych Hongbin.
- Powinniście jej oddać telefon. – Wtrąciłem się im.
- Daj spokój. Chcieliśmy tylko sprawdzić, czy nas słucha, lub czy nie jesteśmy jej ulubionym zespołem przypadkiem. Bo zachowuje się jakby coś ukrywała. – Wyjaśnił Ken, a potem znowu zwrócił się do tego dzierżącego urządzenie. – Sprawdź muzykę.
- Już się robi. – Wystukiwał coś tam z zapałem i wtedy zaczęła rozbrzmiewać z niego nasza piosenka „Voodoo Doll”, to jeszcze nic nie znaczyło, ale to co dodał już bardziej. – Ma wszystkie nasze utwory jakie wyszły na płytach, singlach, mini albumach. A nawet jakieś covery, kolaboracje z innymi wykonawcami i temu podobne rzeczy. – Powiedział dumnie. – Wejdę na tapety. – Czekaliśmy wszyscy niecierpliwie, tym razem nawet i ja. – Ultimate Band, tak się nazywa folder. A w nim my. Wiedziałem! – Wykrzyknął pełen emocji. -A w tym folderze folder o nazwie „Moje Bubu” i w nawiasie napisane UB…. Tylko na hasło. – Powiedział poszerzając oczy.
- Oddajmy jej go. – Rzekłem podnosząc się i podążając już, by mu go odebrać.
- O Leo nie pasowało, a Taekwoon już tak! – Wytrącił mnie tym z równowagi. No i się doigrałem.
        Wyrwałem mu z ręki komórkę i spojrzałem. Było tam mnóstwo moich zdjęć. Niektóre nawet były prawie identyczne, tylko miałem inaczej przechyloną głowę, troszkę inną minę, lub jakiś inny szczegół się różnił. Naprawdę wolałem tego nie wiedzieć. Ta dziewczyna była moją fanką i to nie byle jaką. Postanowiłem się trzymać od niej z daleka. Z drugiej strony to nawet wiedziałem, że będzie to dla mnie łatwe, bo po tej wiadomości było pewne, że zacząłbym się czuć źle w jej towarzystwie.
- Oddam go jej jutro. – Stwierdziłem bez emocji, czyli prawie jak zwykle.
- Ej! A ja chciałem jeszcze poszukać jakiś jej ładnych selfie! – Oburzył się Ken, a Hyukowi się zaświeciły na to oczy.
- Nie ma mowy. – Odfuknąłem i schowałem go do swojego pudełka zamykanego na kluczyk. Nie chciałem, by dłużej jej w nim grzebali, bo i tak na zbyt wiele sobie pozwolili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz