niedziela, 26 lutego 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 4

Kolejny rozdział. Jak to szybko leci. :D  Kocham was, pewnie już wam to pisałam? :D Na pewno nie raz. A więc miłego czytania, komentowania. Dzisiaj tradycyjnie, bo brak pomysłów na oryginalną notkę. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 4


*Yeori*


        Rano obudził mnie dźwięk mojego hotelowego telefonu. Znowu ktoś na niego dzwonił? Miałam nadzieję, że to nie chłopcy. Odebrałam i powiedziałam do słuchawki "halo" zaspanym głosem. Jakie było moje zdziwienie, kiedy od razu rozpoznałam ten męski i surowy ton.
- Jeszcze śpisz? - To był tata. Na jego pytanie momentalnie się obudziłam i usiadłam wyprostowana na łóżku.
- Nie, nie, nie. Ja prostu...
- Nie ważne. - Przerwał mi. - Przyjdź za chwilę do mojego gabinetu. Czekam. - Po tych słowach od razu odłożył słuchawkę, więc i ja to zrobiłam.
        Wystrzeliłam z łóżka jak z procy i wzięłam przygotowane na ten dzień moje ciuchy, udając się z nimi do łazienki. Robiłam wszystko w pośpiechu. Nawet przez chwilę nie pomyślałam o zjedzeniu śniadania. Nie miałam czasu. To jakim tonem to mówił oznaczało, że miałam być tam natychmiast.
        Pobiegłam do windy i udałam się nią na odpowiednie piętro. Skręciłam następnie w odpowiedni korytarz na którego końcu znajdowało się pomieszczenie do którego podążałam. Zrobiłam głęboki wdech i wydech, oraz nacisnęłam klamkę.
- Jestem. - Oznajmiłam kłaniając się odpowiednio.
        Zdziwiłam się, kiedy zorientowałam się, że w pokoju tym oprócz mnie stoi młody mężczyzna. Widywałam go ostatnio przelotnie w hotelu. Nie miałam pojęcia kim był, lecz mogłam się domyślić, że jednym z  pracowników. Czyżby ojciec chciał przedstawić mi nowy personel? To było takie miłe z jego strony.
- Jestem Hyejung. - Zwrócił się do mnie chłopak wystawiając swoją dłoń.
        Chwyciłam ją, a on pocałował wierzch mojej. Zaskoczył mnie tym gestem i szczerze troszkę nim zaimponował. Jednak zrobiłam się też podejrzliwa co do tego kim on był w tym hotelu.
- Córeczko. Hyejung pracuje z nami odkąd wyjechałaś na studia. Bardzo dobrze się sprawował i od dziś będzie moim zastępcą, więc jeśli będziesz miała jakieś problemy możesz się do niego zwrócić.
- Zastępcą? - Odpowiedziałam pełna niedowierzenia.
        Ojciec nigdy nie tworzył takiego stanowiska, twierdząc, że da sobie radę sam. Powiedział, że dopiero w przyszłości to ja na takowym zasiądę. Kimże musiał być ten człowiek, skoro przez niego zmienił zdanie? Zaczęłam się denerwować wewnętrznie. Przecież to ja miałam być u boku taty. Co się zmieniło?
- Dyrektor dużo mi o panience opowiedział. Może mi panienka ufać i przychodzić do mnie z każdym problemem dotyczącym hotelu. Nie będziemy wtedy musieli zawracać głowy dyrektorowi. - Oznajmił z czystą powagą. Ja jednak nie zamierzała wcale z nim współpracować. Miałam ochotę tylko wyjść stamtąd i schować się w pokoju, by móc popłakać. Czułam się tak bardzo zdradzona.
- Czemu odnosicie się do siebie tak formalnie? Jesteś w jej wieku. - Zaśmiał się mój rodzic, a chłopak rozpromienił się na te słowa i już chciał coś powiedzieć, lecz przerwałam mu.
- Muszę już iść, skoro to wszystko. Dzisiaj oprowadzam chłopaków po górach i pewnie już na mnie czekają. Do widzenia. - Podsumowałam to oschle i zauważyłam tylko jeszcze kątem oka, jak ten chłopak smutnieje. Może byłam zbyt surowa dla niego. W końcu to nie musiała być jego wina. Mimo to, na chwilę obecną nie chciałam się w to zagłębiać. Poczułam się urażona. Czemu ojciec tak zrobił? Czyżby zmienił zdanie co do mojej przyszłości? Nic nie zrozumiałam z tego. Wiedziałam, że ciężko będzie tego dnia naprawić mój humor, tym bardziej, że troszkę byłam zła na chłopaków ostatnio.


*Jaehwan*


        Przygotowaliśmy się do wyprawy w góry. Niepokoiło jednak mnie wiele spraw. Pierwszą była atmosfera. Hyuk miał małego focha oto, że nie szukaliśmy go, Ravi był zły za nasze niedojrzałe zachowanie, a Leo ewidentnie coś gryzło. Niby mówił, że jest zły, bo to on dostał ochrzan za porwanie telefonu, ale ja wiedziałem, że musi coś jeszcze być na rzeczy. Jakby się czegoś obawiał. Byłem zły na siebie, że zachciało mi się rozgrzebywać jej prywatność. Miała rację. My zapomnieliśmy co to jest, bo fanki rzadko kiedy szanują naszą prywatność. Potraktowaliśmy ją tak jak one by nas potraktowały. Przecież Hakyeon na jej miejscu dostałby furii. Nie lubił jak zabieraliśmy jego rzeczy. Bałem się też, że Yeori była nadal na nas o to zła i o poprzedni wieczór, przez co mogły być problemy z dogadaniem się z nią. A to było ważne, skoro miała nami przewodzić.
        Ku mojemu zdziwieniu, kiedy do nas zeszła, bo umówieni byliśmy przy portierni, miała na twarzy wypisany smutek. Mówiła nawet do nas w miarę łagodnie, ale nie było ani trochę w niej tej promienności, którą emanowała na początku. Musiało się coś wydarzyć, a ja zapragnąłem ją pocieszyć. W końcu to było to co potrafiłem najlepiej.
        Wyszliśmy za nią grzecznie i ruszyliśmy w stronę szlaku, który zaczynał się tuż za hotelem. Wszyscy szli jak na pogrzeb. Powinienem zaingerować, lecz nie wiedziałem jak. Nagle zobaczyłem jak Hyuk zrywa jakiś kwiatek i leci z nim do Yeori.
- Spójrz Noona. Prawie tak śliczny jak ty. - Uderzyłem się na te jego słowa w twarz. Naprawdę zamierzał ją podrywać tak oczywiście? I to na dodatek... Tak dziecinnie.
        Zmartwiło mnie jednak to, że posłała mu na chwilę sztuczny uśmiech i odwróciła pospiesznie smutny nadal wzrok. Zszokowała go taką reakcją. Nie miałem pojęcia co robię, ale przyspieszyłem kroku, by z nią zrównać.
- Piękna pogoda. Czyż nie? Słońce wyszło. Idealnie na spacer po górach. - Mówiłem od rzeczy, lecz od czegoś trzeba było zacząć.
- Może być. Troszkę za ciepło. - Powiedziała bez żadnych emocji. Zaświeciła mi się lampka.
- Nie jesteś na mnie zła? No wiesz, za ten telefon. - Stwierdziłem, że wolę ją wściekłą niż smutną, a ona odwróciła się do mnie, na chwilę rozszerzyła oczy.
- Oczywiście, że jestem. Po prostu nie mam humoru na denerwowanie się jeszcze wami. - Oburzyła się, a ja widziałem plus. Napomknęła już, że nie ma humoru. To jakiś postęp w wywęszeniu sprawy.
- Dobrze. W takim razie, po pierwsze przepraszam. Zachowałem się dziecinnie i nie pomyślałem nad tym co robię. Wybaczysz mi moją głupotę? - Mówiąc to zrobiłem aegyo z piąstkami przy oczach. Na to ona lekko się uśmiechnęła i tym razem szczerze. Sukces!
- Zrobię to. Tylko następnym razem macie pytać nim coś mojego ruszycie. - Wraz z tymi słowami groziła mi palcem. Na szczęście reszta się za nami wlokła w tyle i żaden się dzięki temu nie wtrącał w naszą konwersację.
- A po drugie. Co cię trapi? - Teraz i ja przybrałem poważny wyraz twarzy, co rzadko robiłem.
- Nic wielkiego. - Zaczęła przy tym kręcić głową. Tak jej nie mogłem pomóc.
- Yeori. Chciałbym wiedzieć co cię trapi. - Stwierdziłem szczerze.
        Musiałem ją zdziwić takim zachowaniem. W telewizji wszyscy widzieli mnie pewnie tylko jako śmieszka. Jednak ja byłem także bardzo uczuciowy. Przed nią nie obawiałem się tego okazać. Miałem nadzieję, że w zamian zwierzy mi się ze swojego problemu.
- Dobra... - Westchnęła głęboko. - Widzisz, ja niedawno skończyłam studia i przyjechałam tu z myślą, że ojciec będzie mnie przygotowywał do zarządzania hotelem w przyszłości. Niby powiedział na początku, że właśnie zostaje waszą służbą po to, by poznać hierarchię tutaj panującą od podszewki. Ale dzisiaj przedstawił mi swojego nowego zastępcę. Ja miałam nim kiedyś zostać. Nigdy takiego stanowiska tu nie było i on zawsze mówił, że czeka ono dla mnie. Nie rozumiem co się zmieniło. Jest mi strasznie przykro, że nie wyjaśnił mi tej sytuacji i od razu postawił przed tym człowiekiem, który jest w podobnym wieku do mnie. - Mówiła bardzo szybko, a do jej oczu zbierały się łzy, jednak widziałem, że powstrzymywała je.
- Nie myśl o tym teraz. Ciesz się chwilą. Porozmawiasz z ojcem może sam na sam niedługo i sobie to wyjaśnicie? Może źle kombinujesz? A co jeśli on chce przygotować go do pomocy tobie w przyszłości? Chce ci pewnie zapewnić podporę w przyszłym prowadzeniu interesu. A ty źle to mogłaś odebrać. Nie smuć się z powodu, którego nie jesteś pewna. - Musiało zadziałać, bo po tej przemowie już uśmiechnęła się szerzej. Otarła oczy, by pozbyć się tego co się jej w nich zebrało.
- Przepraszam. Masz rację. Spanikowałam niepotrzebnie. Yah! - Krzyknęła nagle, co mnie troszeczkę wystraszyło i podskoczyłem. - Trzeba pogonić tych leni. Co oni? Na pogrzeb idą, czy gdzie? - Poczułem ulgę, bo właśnie taką Yeori chciałem zobaczyć. - Wy tam na dole! - Tym razem odwróciła się do tyłu i wydzierała do moich kolegów z zespołu. - Ruszać te tyłki, bo w takim tempie wszystkie atrakcje na szczycie pozamykają zanim tam trafimy.
        Wszyscy zatrzymali się i patrzyli na nią zdziwieni. Hongbin potem odwrócił wzrok na mnie, więc wskazałem mu kciuk do góry, co myślałem, że go zadowoli, a on na to spoważniał i ruszył przed siebie mijając i nas przy okazji. Co tego ugryzło? Zaraz za nim zrobił to samo Taekwoon. Tylko Wonsik, Hyuk i Hakyeon rozpromienili się widząc Yeori w dobrym humorze.
- Noona, czyli możemy nie zjeść waty cukrowej? - Zapytał zawiedziony maknae.
- Jak będziesz szedł tak wolno, to tak. - Powiedziała stanowczo.
        Przeraziła chyba go ta myśl, bo zaczął biec i co najgorsze pociągnął Yeori za rękę ze sobą. Nie spodobało mi się to bardzo. Nie wiedziałem do końca dlaczego. Może chodziło mi o to, że mogła im się tak stać krzywda? Nie, to nie to... Sam chciałbym tak z nią pobiec... Czyżbym był zazdrosny?
- Jak tak będziesz teraz tu stał jak posąg, to nigdzie nie dojdziesz. - Zasugerował mi Wonsik, dzięki temu ocknąłem się.


*Yeori*


        Byłam zła trochę na Hyuka za takie nagłe szarpnięcie mnie i pociągnięcie w stronę szczytu. Ja rozumiem, że mogło mu zależeć na wacie i bał się, że sam się zgubi, ale mógł trochę łagodniej to zrobić i trochę wolniej biec. W końcu nie byłam w tak dobrej formie jak oni. Czy ja wyglądałam na kogoś kto ćwiczył dniami i nocami? Na szczęście on także się zmęczył i w pewnym momencie nasza ucieczka zmieniła się w swobodny spacer.
- Przez ciebie chłopcy są w tyle. - Zauważyłam.
- Nie ma co się przejmować. Oni potrafią korzystać z oznakowania szlaku. Gorzej ze mną. Znając mnie, to skręciłbym gdzieś niepotrzebnie i tyle mnie widzieliście. Dlatego zaopiekuj się mną Noona. - Mówiąc to znowu chwycił moja dłoń.
        Zawstydzał mnie takimi gestami, a go jakby nie wzruszały. Postanowiłam zabrać moją rękę, ale trzymał ją tak, że jak pociągnęłam, to on poleciał także w moją stronę. Prawie byśmy się przewrócili, a tego nam brakowało.
- Noona, co ty tak ostro? Nie musisz mnie zmuszać bym na ciebie leciał. - Zaśmiał się zadowolony z swojego tekstu, a mi się on nie spodobał. Co to miało znaczyć? Twierdził, że mu się spodobałam? Znał mnie kilka dni!
- Nie chcę byś na mnie leciał, tylko byś puścił moją rękę. - Oznajmiłam szczerze, starając się nie podnosić głosu.
- Dla.. dlaczego? - Powiedział to już z smutnym wyrazem twarzy i pożałowałam przez to, że nie ugryzłam się w język. Musiało go to dotknąć.
- Przepraszam. Po prostu... Czuję się niekomfortowo. - Mówiąc to ostatnie poczułam ciepło na moich policzkach. Znowu te głupie rumieńce.
- Dobrze Noona, już puszczam. - Dodał zakłopotany i rzeczywiście oswobodził mnie z uścisku.
        Nagle pojawili się koło nas Hakyeon, Wonsik i Jaehwan. Dogonili nas widocznie.
- Jest. Mamy was. - Rzekł lider. - Bałem się, że nasz przewodnik jeszcze zostanie stracony przez Hyuka, na szczęście jakoś sobie z nim poradziłaś. - Oznajmił z ironicznym uśmieszkiem w stronę samego zainteresowanego.
- A tak w ogóle to co z Taekwoonem i Hongbinem? Biegliście, a wcale ich nie dogoniliście? Dziwne to trochę. - Stwierdził słusznie raper. Zaniepokoiło mnie to także.
- Ja proponuje dojść na szczyt i jak ich tam nie zobaczymy to zadzwonić do któregoś. - Oznajmił Ken i wszyscy mu przytaknęliśmy. To było jedyne rozwiązanie jakie nam przyszło do głowy.


***


        Na szczęście na miejscu nie było zbyt wiele tłumów i od razu ujrzeliśmy naszą zgubioną dwójkę przy jednym ze straganów. Podeszliśmy do nich, co ich zaskoczyło, bo pewnie spodziewali się, iż dłużej nam to zajmie. My za to wypytaliśmy ich jak to możliwe, że aż tyle udało im się nas wyprzedzić i okazało się, że Taekwoon był już kiedyś w tych górach i znał jeden ze skrótów, dlatego podążyli nim razem z Hongbinem. Zauważyłam też, że zachowywał się dziwnie. Unikał spotkania się naszych oczu i ignorował większość moich pytań. Zrobiło mi się z tego powodu smutno, więc podeszłam porozmawiać z nim, jak stał sam.
- Hej. Jesteś na mnie zły, że cię okrzyczałam? - Zapytałam niepewnie. - Przepraszam. - Dodałam, bo miałam nadzieję, że to załagodzi sytuację, a on milczał i ani drgnął. - Odezwij się proszę. Nie wiem, czemu tak dziwnie się zachowujesz. - Powiedziałam tonem marudnego dziecka.
- A jak mam się zachowywać przy naszej wielkiej fance? - Powiedział to całkowicie spokojnie, a we mnie to uderzyło.
- Moja wina? Nie mam prawa was lubić? Staram się jak mogę, by czuliście się przy mnie komfortowo. Nie piszczę, nie rozpowiadam nikomu, nie przeszukuje waszych rzeczy, w przeciwieństwie do was. A ty masz pretensje do mnie, bo zachwyca mnie wasz głos i uważam was za utalentowanych przystojniaków? To chyba dobrze, że pozytywnie o was myślę. Mimo to wiem, że jesteście ludźmi. Czy gdybym uważała was za coś innego, to krzyczałabym na Hakyeona tak swobodnie? Byłabym na was obrażona za telefon? Jakoś nie widzę, bym robiła to co psychofanki, więc nie rozumiem, co cię boli. Nie jestem groźna i miło byłoby jakbyś mi zaufał, bo jeszcze dużo czasu tu spędzicie. - Trochę może mnie poniosło, lecz nie mogłam znieść tego, że to właśnie jemu przeszkadzało.
        Nie wiedziałam, czy milczał dlatego, że myślał nad tym co powiedziałam. Bałam się jednak, że zaraz znowu usłyszę coś niemiłego od niego i ciężkim krokiem opuściłam go, a przez to, że nie do końca zwracałam uwagę na otoczenie, prawie zderzyłam się z Kenem, który szybko uniósł do góry swoje ręce, w których miał lody. Gdyby nie to, pewnie byłyby właśnie na moim odzieniu.
- Przepraszam, byłam troszkę roztrzęsiona i...
- Nie szkodzi. - Przerwał mi. - Sytuacja opanowana. Na dodatek pojawiłaś się tuż przede mną, jak potrzebowałem cię znaleźć. Ten jeden jest dla ciebie. - Powiedział, podając mi do ręki rożek z dwiema gałkami, zieloną i różową.
- Oh dziękuje. - Odrzekłam zaskoczona pozytywnie i tym sposobem drugi raz Jaehwan odciągnął mnie od problemu. Byłam mu wdzięczna, więc posłałam mu najszczerszy uśmiech, jaki potrafiłam, co odwzajemnił od razu.
- Może usiądziemy na tamtej ławce? - Wskazał jedną stojącą przed końcem urwiska. Ładny z niej był widok, więc chętnie się zgodziłam.
        Na początku milczeliśmy. Ken usiadł bardzo blisko mnie i stykaliśmy się przez to ramionami, chociaż mógł równie dobrze usiąść z lekkim odstępem, bo ławka nie była za wąska, czy coś.
- Za co tak lubisz Taekwoona? - Zadał pytanie, którego nie spodziewałam się usłyszeć.
- Podoba mi się strasznie jego głos... Nie tylko jak śpiewa, ale to jak mówi jest muzyką dla mych uszu. - Rozmarzyłam się. - A na dodatek ten jego tajemniczy charakterek. Zawsze takie osoby przyciągały mnie do siebie i miałam ochotę je rozszyfrować.
- Masz teraz ku temu okazję. - Zaśmiał się. - Co prawda, nawet my czasem go nie rozumiemy. Jednak jak pewnie się domyślasz, ten człowiek ma wielkie serce, tylko tak groźnie wygląda. - Powiedział to tak, że miałam pewność, iż był ze mną szczery.
- Wierzę. Dlatego wolałam chować przed wami informacje jak was uwielbiam. Nie chciałam takich sytuacji. - Posmutniałam i jednocześnie poczułam rękę na moim podbródku. Oczywiście należała do Kena, który tym sposobem uniósł mi głowę i obrócił w swoją stronę.
- Tylko bez takich min proszę. Chciałbym, byś uśmiechała się na nasz widok tylko. Możesz to zrobić? Nie przejmuj się nim. Przejdzie mu, o ile już to się nie stało, bo przygląda ci się od jakiegoś czasu. - Stwierdził to, a mnie speszyła szczególnie ta ostatnia wiadomość. Kiedy odwróciłam się, rzeczywiście ujrzałam Leo wpatrzonego we mnie, jednak szybko się odwrócił, by nie pokazywać pewnie tego, gdzie się gapił. Uśmiechnęłam się w duchu, bo liczyłam na to, że Jaehwan miał rację.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz