czwartek, 23 lutego 2017

Rok pełen zmian: Rozdział 6

Wow już 6 rozdział. :D Jestem w szoku. Cały czas myślę, że zaczęłam je pisać z jakiś tydzień, dwa temu. :D  Z drugiej strony się cieszę, bo zbliżamy się do czegoś. :D Dobra. Nie ważne. :D Miłego czytania. ^^

Rok pełen zmian
Rozdział 6

Sierpień


        Mijały kolejne dni na obozie. Spędzałam już je tylko z Kangjoonem. Było troszkę niezręcznie. Często reagowałam speszona na jego czyny. Nie wiedziałam co się ze mną działo i nie rozumiałam swojego zachowania. Często też czułam na sobie wzrok Jisoo. Wiedziałam, że nie było mu łatwo. Mimo to, nie zbliżał się do mnie. Widocznie szanował moją decyzję. Aż do tamtego dnia.
- Jisoo! - Zawrócił się do niego psycholog. - Musisz pójść do sklepu oddalonego dość spory kawałek od obozowiska. Damy ci tylko mapę. Możesz wziąć jedną osobę ze sobą. Kto to będzie?
- Ganeul. - Wypowiedział bez wahania moje imię, na co zadrżałam.

Daj mi święty spokój człowieku. Jest tyle dziewczyn, a ty nękasz mnie.

- Dlaczego ona? - Zapytał niespodziewanie terapeuta.
- Musimy sobie coś wyjaśnić. A ona nie słuchałaby mnie w innej sytuacji. - Rzekł stanowczo.
- Rozumiem. Podjedźcie oboje. Ty wyciągnij prawą, a Ganeul lewą rękę.
        Wykonałam polecenie pełna obaw. Jak się wkrótce okazało słusznych. Zamykałam oczy, nie wiedzieć czemu. Bałam się i może dlatego. Na moim nadgarstku poczułam zimną stal i usłyszałam zatrzaśnięcie się jakby zamka. Otwarłam oczy i zobaczyłam, że złączono nas kajdankami.

Pan ma jakieś chore fantazje, czy jak?! Otaczają mnie zboczeńcy! Pomocy!

- Tym sposobem ona musi iść z tobą. Na dodatek musicie współpracować w sklepie i w drodze. Myślę, że to dobrze wam zrobi, by się dogadać. - Zasugerował ten chory człowiek.
        Nie miałam siły protestować. Ujrzałam, że Jisoo uśmiechnął się, zapewne zadowolony z siebie. Spojrzałam jeszcze na Kangjoona przepraszającym wzrokiem. On również uniósł kąciki ust, jakby chcąc powiedzieć : "Nie ma sprawy, to nie twoja wina".
        Szliśmy początkowo w milczeniu. Mapa pokazywała jakiś czas drogę przez las, więc musieliśmy podążać wyboistymi ścieżkami. Patrzyłam na moje stopy, aby o nic się nie potknąć, bo z moim talentem, to było bardzo prawdopodobne. W pewnym momencie Jisoo splótł nasze dłonie, te które były zamknięte w kajdankach. Zatrzymałam się przez ten gest z szokiem na twarzy. On na to zaś zaśmiał się i stał, czekając aż raczę się ruszyć.
- Tak będzie przyjemniej. - Stwierdził, a moje serce znowu robiło swoje. - Chciałbym codziennie trzymać w ten sposób twoją dłoń. - Powiedział to, a następnie zbliżył się do mnie.
        Stał bardzo blisko i przyglądał się mojej twarzy. Drugą dłoń uniósł i zgarnął moje włosy za ucho, przez co zadrżałam. Jego wzrok i dotyk peszyły mnie. Mimo wszystko nie bałam się go, tak jak myślałam. Czułam, że mi krzywdy nie zrobi. Nie wiedziałam, czy się poddać, bo domyślałam się do czego zmierzał. Ostatecznie nie potrafiłam się wycofać, a on ku mojemu zaskoczeniu przybliżył swoją twarz do mojej, zatrzymał się będąc już bardzo blisko, a następnie musnął lekko moje usta i gwałtownie się wyprostował. Byłam zaskoczona? Zawiedziona? Nie wiedziałam co myśleć.
- Chciałabyś prawdziwego pocałunku. Widzę to. - Mówił pewien swego. - Nie dziś. Chcę ci tylko pokazać, jak bardzo mi zależy. Nie unikaj mnie już, bo cierpię. - Ostatnie zdanie było przepełnione smutkiem. Czułam to.

Skup się Ha Ganeul. Rozum mówi "Spadaj, bo jesteś tylko durnym agresorem!", a serce "On też ma uczucia! On cię kocha, a ty tego pragniesz, być kochana". Nie wnikam, że jeszcze hormony podpowiadają mi "Bierz go tu i teraz!". Więc za którym głosem iść? Pewne, że nie za tym ostatnim. Nie chcesz stracić dziewictwa w lesie!

- Poprawię się dla ciebie jak mogę. - Wyskoczył nagle. - Dziś jeszcze nie zasługuje na ciebie. Jestem tego świadom. Dlatego będę nad sobą pracował, tylko proszę cię, by nasze relacje wróciły do normy. Bez ciebie nie poradzę sobie ze zmianami. Potrzebuję twojego wsparcia.
        Poczułam się przyjemnie. Zależało mu naprawdę bym była przy nim. Z drugiej strony obiecałam coś Kangjoonowi. Nie chciałam by ten się zawiódł na mnie. Oberwał i to przeze mnie, bo byłam delikatnym tematem dla Jisoo. Ta rozmowa mnie co do tego przekonała.
- Muszę porozmawiać z Kangjoonem o tym. Obiecałam mu, że będę się trzymać od ciebie z daleka. - Powiedziałam z powagą.
- Dobrze. Choć nie rozumiem, co mu do naszej relacji, ale skoro liczysz się z jego zdaniem, to ja to uszanuję. - Dodał na końcu swój wspaniały uśmiech, który odwzajemniłam.
        Później ruszyliśmy w dalszą wyprawę do sklepu rozmawiając już na normalne tematy i mieliśmy zdecydowanie lepsze humory.

***

        Wieczorem przy ognisku, poprosiłam Kangjoona, by ten się ze mną przeszedł. Musiałam z nim porozmawiać. Nie potrafiłam mówić o uczuciach i potrzebach, więc przychodziło mi to z trudem. Nie mogłam tego tak zostawić, bo nie chciałam olać tego, co powiedział mi Jisoo. Kangjoon szedł w ciszy i cierpliwie czekał, aż zacznę temat. Ja za to nie wiedziałam jak dobrać odpowiednie słowa.
- Byłam z Jisoo w tym sklepie. - Zaczęłam, a nie wiedziałam jak mam to rozwinąć.
- Pewnie chciał cię namówić, do wybaczenia mu? - Prawie zgadł.
- Coś w ten deseń. Chce by nasze relacje były takie jak wcześniej. Ja sama już nie wiem... - Próbowałam przedstawić to tak, by myślał, że się waham.
- Spokojnie. - Przerwał mi wypowiedź. - Jeżeli chcesz nadal mieć z nim kontakt, przyjaźnić się, czy tym podobne, nie mogę ci tego zabronić. Martwię się o ciebie i chcę także cię chronić. Jednak to ty musisz decydować o tym z kim się zadajesz. Jeżeli uważasz, że nie grozi ci wiele z jego strony i pragniesz znowu z nim rozmawiać, nie będę ci tego zabraniał. Wręcz przeciwnie. Będę cię wspierał w tej decyzji i czuwał, by przypadkiem nic ci się nie stało. Ja wiem, że on cię nie zrani fizycznie, boję się tylko o twoje serce. Wydajesz się mało wiedzieć o uczuciach.
        W tym momencie mnie zatkało. Po pierwsze. Był idealny. Nigdy nie spotkałam kogoś tak wyrozumiałego. Po drugie nie rozumiałam tej jego troski o mnie, jaki w niej był jego cel. A po trzecie... Jak mógł tak dobrze mnie znać?
- Odezwał się specjalista od uczuć. - Prychnęłam żartobliwie. - Ty nie potrafisz z nikim rozmawiać w szkole.
- Ah tak. - Teraz to on się zaśmiał. - To, że jestem nieśmiały nie ma nic do rzeczy. Wiem, co czuję i nie mylę tego. Ty masz za to inaczej i już dawno to zobaczyłam. Kiedyś odtrącisz osobę, którą kochasz. - Spojrzał na czubki swoich stóp i po chwili kontynuował. - Muszę ci coś powiedzieć, lecz najpierw zadam ci pytanie. Czemu odrzucasz wyznania Jisoo?
        Nie rozumiałam po co ta wiedza była mu potrzebna. Bardziej martwiło mnie, że nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Sama zadałam sobie to pytanie i miałam pustkę w głowie.
- Nie chcę teraz chłopaka. - Palnęłam byle co. - Muszę skupić się na nauce, by skończyć szkołę z jak najlepszym wynikiem.

Brawo! Wymówki pierwsza klasa. Na pewno ci uwierzy!

- Rozumiem, więc nie powiem ci tego dzisiaj. - Stwierdził.

Uwierzył? Powinnam teraz dostać Oscara za aktorstwo!

        Do końca dnia zastanawiało mnie, co mógł chcieć mi powiedzieć. Nie byłam w stanie tego przeanalizować. Na ognisku czas już spędzałam i z nim i z Jisoo, ale byłam umysłem nieobecna wśród nich.

***

        Autokar odwiózł nas na najbliższy przystanek autobusowy w naszym mieście. Nasza trójka wysiadła zadowolona, że to już koniec tej męczarni. Mimo to, w drodze uznaliśmy, że nie było tak źle i momentami dobrze się bawiliśmy. Nie czekał nikt na nas. Nawet rodzice Kangjoona po niego nie przyjechali, ale go to nie dziwiło, więc musieli to wcześniej z nim ustalić. Chłopcy uparli się nad odprowadzeniem mnie i niesieniem moich toreb. Czułam się z tym dziwnie, lecz nie potrafiłam im tego zabronić, bo próba wyrwania im ich z ręki spełzła by na niczym przy ich sile fizycznej. Pod moimi drzwiami chciałam się z nimi pożegnać i życzyć im dobrego wypoczynku, bo w końcu został nam tylko miesiąc do powrotu na uczelnie. Rozproszył mnie jeden dziwny dźwięk. A mianowicie Kangjoon dostał czkawki. Śmialiśmy się z Jisoo z niego, bo brzmiało to zabawnie. Jemu za to nie było wesoło. Zaproponowałam, żeby wszedł do mnie, by mogłam mu nalać wody, więc ostatecznie tylko Jisoo z nami się pożegnał.
        W środku panowała cisza. Rodzice widocznie szarżowali gdzieś poza domem. Jedynie gdzieś z głębi korytarza przybiegł mały berbeć zwany moim bratem. Zostawili go sami w domu, jak prawdziwi, odpowiedzialni rodzice. Byłam załamana tym, że tak zrobili i że Kangjoon to widział.
- Siostrzyczko tęskniłem. - Mówił przytulając się do mojej nogi. - Rodzice się tylko kłócili, jak ciebie nie było i przemeblowali całe mieszkanie.
        Spojrzałam na niego zaskoczona. W końcu salon, kuchnia i przedpokój wyglądały tak samo. Miałam na nie wgląd, bo nie dzieliła tych pomieszczeń żadna ściana. Kangjoonowi chyba przeszła czkawka w momencie przejścia przez próg, bo zapomniałam nawet, że stał obok mnie.
- Nie widzę żadnych zmian. - Odparłam zdziwiona.
- Tu nie przecież! - Mówił jakby to było oczywiste. - Przenieśli ci pokój i w twoim będzie mieszkać mama, a w sypialni rodziców tata!
- A co z moim pokojem?
- Zrobili ci zamiast graciarni! Fajnie, co nie? Ja tam chciałem mieć pokój, ale mama uważała, że ty i tak się niedługo wyprowadzisz, to wtedy znowu wróci graciarnia, tylko ja nie chcę, żebyś się wyprowadziła, dlatego płakałem potem cały dzień. - Mówił jak katarynka Sungjeon.
- Jak tam zmieściłoby się moje biurko i łóżko jednocześnie?!
- Biurko potrzebuje mama i masz już tylko łóżko. - Odrzekł bez krępacji, a we mnie powoli coś zaczynało się gotować.

Aż tak bardzo im przeszkadzam? Graciarnia? Jestem ich gratem?!

- Idź się pobawić do swojego pokoju. - Powiedziałam drżącym głosem. - Chcę sama zobaczyć mój nowy pokój.
        On posłusznie przytaknął i w podskokach uciekł w stronę wspomnianego pomieszczenia. Jak zniknął miałam już ruszyć w głąb korytarza, ale Kangjoon przypomniał mi o swojej obecności, chwytając moje ramię.
- Wejdę tam z tobą. - Oznajmił, na co tylko kiwnęłam głową na zgodę.
        Otworzyłam drzwi odpowiedniego pomieszczenia i łzy same poleciały z moich oczu. Miałam bowiem w nim wstawione łóżko, które idealnie mieściło się na długość, a przy nim szafkę nocną z małą lampą, bo światła nie było nigdy w tym pomieszczeniu. Upadłam na kolana z bezradności i zaczęłam szlochać ukrywając twarz w dłoniach. Poczułam jak Kangjoon obejmuje mnie od tyłu, co mnie troszkę uspokoiło. Mimo to i tak byłam w rozsypce.
- Odwróć się do mnie. - Szepnął.
        Wykonałam polecenie. Klęczałam na przeciw niego, a on spojrzał w moje oczy. Chwycił twarz w swoje dłonie, które swoją droga były bardzo duże. Zarumieniłam się, bo oczywiście nie byłabym sobą, gdyby wypieki nie pojawiły się na mojej twarzy. Nie zauważyłam nawet, że przestałam płakać. Ukoił mój smutek jednym spojrzeniem. Już chciałam zamknąć oczy i wydąć usta do pocałunku. Byłam na to gotowa, moje serce tego zapragnęło, a on nagle przycisnął moją głowę do klatki piersiowej i oparł brodę na jej czubku.
Oto prosty przykład, jak życie lubi robić mnie w konia.
- Nie patrz tak na mnie. - Mówił niespokojnie, a ja mogłam w tej pozycji dokładnie słyszeć, jak jego serce mocno zaczęło bić. - Łudzę się wtedy, że coś do mnie czujesz.
        Te słowa uderzyły we mnie jak piorun. Tym razem to ja dostałam palpitacji serca i nie chciałam nawet podnosić głowy, bo ujrzałby moją czerwoną jak burak twarz.

Czy to znaczyło, że miał rację? Coś do niego czułam? W takim razie co z Jisoo? Za dużo pytań za mało odpowiedzi... Uczucia rzeczywiście są dla mnie trudnym tematem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz