niedziela, 26 lutego 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 3

Już rozdział trzeci. Ale to leci. :D Ruszajmy więc dalej. :D Jak zwykle nie mogę się doczekać waszych komentarzy. :D


Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 3




*Yeori*
   Przygotowana do wyznaczonej godziny sprzątania ruszyłam do pierwszego z pokoi. Uważałam, że nie zaznam w nim żadnego uszczerbku na zdrowiu, bo ten w całości należał do Wonsika. Go bardzo lubiłam i liczyłam, że nie będzie w nim dużo do sprzątania. Otwarłam drzwi i wchodząc zdawało mi się, że usłyszałam zamykanie innych drzwi niż te którymi weszłam. Mogło jednak mi się to zdawać. Zignorowałam to i już nacisnęłam na klamkę łazienki. Uchylając drzwi doznałam szoku. Za nimi stał Ravi w samym ręczniku. Albo na szczęście chociaż w nim. Był w szoku, o czym mówiły jego rozszerzone źrenice. Pisnęłam głośno na ten widok i pospiesznie zatrzasnęłam go w pomieszczeniu.
- Czemu tak po prostu weszłaś? – Odezwał się, a ja go słyszałam stłumionego przez drzwi.
- Bo miało cię nie być w pokoju według grafiku. – Powiedziałam delikatnie, zażenowana tym, że nie pomyślałam o jakimkolwiek środku ostrożności.
- Zapomniałem o tym głupim grafiku. – Stwierdził. – Przepraszam. Pewnie jesteś wystraszona. Zapomnijmy o tym. – Łatwo mu było mówić. To nie on widział moje mięśnie. Po przypomnieniu sobie tego widoku zalała mnie fala gorąca.
- Ja w takim razie pójdę gdzie indziej. Daj znać jak będę mogła posprzątać u ciebie. – Rzekłam ledwo przy tym oddychając.
Nie wytrzymałabym w tym pomieszczeniu ani chwili dłużej. Wybiegłam z niego zderzając się z kimś. Oczywiście jak na złość musiał to być Taekwoon. Właśnie jego brakowało w takiej chwili.
- Masz gorączkę?  Jesteś cała czerwona. – Zmartwił się chyba. Tak to wyglądało.
- Nie. Po prostu… - Musiałam jakoś się wykręcić, by nie mówić prawdy i przestał się przejmować. – Tam jest gorąco. Nie wiem co Wonsik zrobił, ale ma tam dosłownie saunę. – Stwierdziłam, że kupi ten bajer.
- Kłamiesz. Źle się czujesz na pewno. – Czy on się oburzył? – Proponuję byś sobie dziś odpoczęła. Powiem chłopakom, że się przeziębiłaś, a ty marsz do łóżka. – Rozkazał mi.
- Tylko, że…
- Żadnych protestów. A i jeszcze jedno. – Dodał i chwycił moją dłoń i włożył w nią mój telefon.
- Co? Ty go miałeś? Podmieniłeś go ze swoim może? – Zaczęłam się denerwować. – To twój telefon?! – Po tych słowach wyjęłam z kieszeni to o czym wspomniałam.
- Nie. On należy do Hakyeona. – Znowu mówił zupełnie bez emocji, jak on tak potrafił?
- Nieźle. Podmieniłeś mój telefon z telefonem lidera. Po co? – Czekałam na jego wyjaśnienia niecierpliwie.
- To on je podmienił widocznie. Zabrałem im twój wczoraj wieczorem. Przeglądali go bez twojej zgody. Dowiedzieli się wiele o tobie. Na przykład tego, jak nas okłamałaś. A Jaehwan chciał jeszcze zobaczyć twoje selfie, ale do tego już nie dopuściłem. – Miał do mnie pretensje, a to ja byłam ofiarą pogwałcenia mojej prywatności.
- W czym okłamałam? – Zająkałam się, bo bałam się najgorszego.
- Że jesteśmy twoimi ulubieńcami, a szczególnie ja. – Był tym bardzo wzburzony, co mną wstrząsnęło.
- Musiałam. Jakbyście się czuli… Poprawka. Jak będzie się czuli wiedząc, że jestem waszą wielką fanką? Tak samo swobodnie jak teraz? Pewnie nie. Sami sobie zrobiliście problem. I słusznie. Zrobię sobie dzisiaj wolne jak chciałeś. Nie chcę was dzisiaj widzieć. – Mówiąc to minęłam go twardym krokiem i z pojawiającymi się łzami w oczach.
Byłam taka zła, że dowiedzieli się tego w taki chytry sposób. Ich zachowanie było dziecinne. A jeszcze bardziej zasmuciła mnie reakcja Leo. On był kimś dla mnie ważnym, a potraktował mnie jakbym była kimś złym, bo ich uwielbiałam. Mógł nie przepadać za niektórymi rodzajami fanek, jednak czemu wrzucał mnie do wora z tymi denerwującymi? Bo o to mu chodziło?  Może bał się, że zepsuję im te wakacje? Przecież ja się starałam dla nich. A on tego nie widział? Byłam na niego wściekła. Naprawdę. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek zdenerwuje mnie mój ulubieniec. Na pozostałą część dnia zamknęłam się w pokoju i żaden z nich nawet nie zjawił się mnie przeprosić. Dobre sobie.
***
Wracając z kolacji minęłam biegnącego po schodach Hyuka. Prawie szturchnął mnie i spadłabym w efekcie ze schodów. Na szczęście tak się nie stało. On zatrzymał się na dole nich i odwrócił się do mnie przerażony. Gdzie mu się tak śpieszyło? Ah! Nie powinno to było mnie obchodzić, jak byłam na nich zła.
- Przepraszam Noona! - Krzyknął i podbiegł do mnie, po czym chwycił moje dłonie, co mnie troszkę zawstydziło. - Nic ci nie jest? Nie chciałem cię skrzywdzić. Byłem za bardzo zamyślony. - Mówił to z takim przejęciem, że moje serce się rozkleiło przez niego.
- Spokojnie. Jestem cała. Co tak pędzisz? - Oczywiście musiałam się wtrącić.
- Do sklepu... Nie powinienem iść sam. Ale chcę pokazać chłopakom, że potrafię. Chcieli wysłać ciebie, jednak wiem, że jesteś na nas zła i wolę to zrobić sam. - Mówił to tak szybko, że ledwo załapałam co mówił.
- Dasz radę trafić do odpowiedniego? Może pójść z tobą? - Stwierdziłam grzecznie, za dobra dla niego byłam.
- Nie trzeba. - Pochylił głowę, jakby zawstydzony. - Tylko proszę nie mów im nic. A najlepiej udawaj, że cię nie ma, by myśleli, że nie poszedłem sam. Pa Noona. - Po tych słowach dostałam od niego buziaka w policzek i uciekł.
        Złapałam się w miejscu w którym go złożył. Nie miałam pojęcia czemu on to robił? Przez to moje policzki pewnie były znowu różowe.
***
Siedziałam na łóżku czytając jedną z książek, jakie zaplanowałam przeczytać sobie w wakacje. Choć teraz już nie musiałam tego robić, bo zaczęłam pracę i miałam więcej czasu dla siebie po wykonaniu jej. Było już późno. Za oknem ciemność spowiła całe otoczenie. Nie chciałabym być właśnie na zewnątrz. Bałam się troszkę wychodzić, gdy było tak mrocznie. Widziałam wtedy tylko czarne scenariusze. Napady, duchy i temu podobne sprawy.
Wystraszyłam się pukania do drzwi, przez to, że moje myśli były na takie rzeczy nakierowane. Powiedziałam stłumione "Proszę" i czekałam, kto pojawi się w drzwiach. Był to z lekka przerażony Jaehwan. Ciekawe czego chciał? Może mojego selfie?
- Przepraszam, że ci zawracam głowę. Ale nie widziałaś może Hyuka? - Szczerze zmartwiło mnie takie pytanie. - Nie wrócił odkąd poprosiliśmy, by przekazał ci listę zakupów.
Drgnęłam momentalnie. Naprawdę był poza domem tak długo i to w tej ciemnocie? Byłam przerażona. To była moja wina. Puściłam go samego. Nie! To jego wina. Przekonał mnie swoim urokiem osobistym, bym nic nie mówiła chłopakom.
Ken zaczął się dziwnie na mnie patrzeć, jak zaczęłam przeszukiwać szafki. Wyjęłam z jednej z nich płytę w której miałam kartę z Hyukiem. Wreszcie na coś mogła mi się przydać. Wzięłam ją i zaczęłam nią machać w jego stronę.
- Musimy go znaleźć. Rozumiem, że telefonów nie odbiera? - Zaczęłam.
- Nie wziął go nawet. - Powiedział z rozpaczą w głosie.
- Spokojnie. Weźcie też jakieś jego zdjęcia i chodźcie pytać ludzi. Ja lecę pierwsza.
- Będziesz tak sama...
- Dam radę. - Przerwałam mu pospiesznie, wzięłam lekki płaszczyk pod pachę i wypchałam go z pokoju, bo sama z niego w końcu wychodziłam. - Jak coś mam telefon, więc z łaski swojej zadzwońcie, jak będziecie pierwsi. - Dodałam na odchodnym i poleciałam na dół schodów, zostawiając go z zszokowaną miną.
*Hyuk*


Przechodziłem już piąty raz koło tej samej uliczki i tego samo\ego budynku. Co gdzieś ktoś mnie kierował, ja znajdowałem się ponownie w tym samym miejscu. Doszedłem na jakiś Trójkąt Bermudzki, czy coś? Nie wiedziałem co robić. Szukałem drogi tyle czasu i nic. Chyba chłopcy mieli racje, że potrafię się wszędzie zgubić. Pewnie każdy z nich na moim miejscu wiedziałby jak się odnaleźć. Byłem beznadziejny. Prawie jak małe dziecko. W końcu byłem maknae.
Było mi zimno i ciemność bardzo mnie przerażała. W każdym zakątku mógł czaić się jakiś złodziej, lub inne zagrożenie. Zacząłem się bać. Rozglądałem się panicznie na wszystkie strony. Nawet nie mogłem już spotkać żadnego człowieka, który mógłby wskazać mi drogę. Dostałem nawet chyba omamów, bo usłyszałem za sobą głos Noony, krzyczący moje imię. Odwróciłem się ze smutną miną, nie licząc, że kogoś ujrzę za sobą. Jednak na moje szczęście się myliłem. Ona biegła właśnie w moją stronę. Rzuciła się na mnie. Przytuliła mocno.
- Jak dobrze, że cię znalazłam. - Oznajmiła, a ja ledwo potrafiłem się ruszyć. Nie spodziewałem się takiego powitania.
- Ja przepraszam, że nawaliłem. - Wyszeptałem, bo było mi głupio.
- Najważniejsze, że jesteś. Na drugi raz nie wychodź nigdzie bez telefonu. Tak będzie o wiele łatwiej. - Powiedziała to do mnie tak łagodnie. Spodobało mi się to i byłem prawie pewien, że w tamtej chwili oblały mnie rumieńce.
- Dziękuję Noona. Ratujesz mnie. A chłopacy są bardzo źli? - Spytałem, już odsuwając się od niej. Spuściłem przy tym wzrok, bo wstydziłem się jej spojrzeć w oczy.
- Widziałam tylko Kena i on wyglądał na bardziej zmartwionego. - Wyjaśniła mi, na co mi ulżyło. - Właśnie. Muszę im dać znać, że cię znalazłam. Tylko... Ja nie mam waszych numerów. - Zaskoczyła nagle.
- Spokojnie. Masz. Wpisali je, jak wzięli ci telefon. - Powiedziałem to dumnie.
- Naprawdę? Ah. Tyle dobrego. - Wyczułem sarkazm w jej głosie, bo pewnie nadal była zła za przeglądanie jej osobistego urządzenia.
        Wyszukała w telefonie czyjś numer. Byłem ciekaw do kogo zadzwoni i nie zdziwiłem się nawet, że był to Ravi. W końcu on jedyny nie zaszedł jej za skórę. Z drugiej strony do Leo też nie powinna była nic mieć. Go pewnie się krępowała. Poczułem się w tamtym momencie dziwnie. Jakbym chciał być na miejscu Taekwoona. Chciałem, by to mnie właśnie uwielbiała. A to było niemożliwe. Posmutniałem.
- Jak to nie szuka go nikt oprócz ciebie?! - Na ten jej wybuch, aż podskoczyłem.  - Co za... Porozmawiam sobie potem z nimi. Nie wiem jak szybko wrócimy, bo muszę ochłonąć nim wparuje do hotelu, więc nie martwicie się. Pa. - Zakończyła rozmowę oschle, czego nie powinna była robić moim zdaniem, bo cokolwiek ją zdenerwowało to byłem prawie pewien, że nie była to wina Wonsika, a to na nim się przecież wyżyła.
- Coś nie tak Noona? - Zadałem niepewnie pytanie.
- Chłopcy stwierdzili, że skoro ja ciebie szukam to tyle wystarczy. Ja znam się na terenie, a oni jeszcze się pogubią i czekają teraz siedząc na tyłkach. Tylko Wonsik się raczył poświęcić i zająć poszukiwaniami. - Wybuchłem śmiechem widząc jej irytację, a ona spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
- Wybacz, ale bawi mnie to, jak ty się nimi denerwujesz. Musisz przywyknąć. Pewnie jeszcze nie raz sprawią ci kłopoty. Najlepiej będzie, jak do tego wszystkiego podejdziesz na luzie. Inaczej stargasz sobie nerwy podczas naszego pobytu. - Nie wiedziałem skąd nagle u mnie znalazły się takie mądre słowa. Byłem z siebie zadowolony.
- Dziękuję Hyuk. - Odpowiedziała już łagodnie. - Masz chyba rację. Jestem za nerwowa. Jednak telefonu nie wybaczę, jeżeli nie usłyszę przeprosin od zamieszanych w to osób. - Zakończyła wypowiedź z powagą.
- Chcesz się jeszcze chwilę przejść? - Zadałem nagle takie pytanie, bo miałem nadzieję na spędzenie jeszcze kilku chwil z nią sam na sam. Zapragnąłem ją bliżej poznać.
- Bardzo. - Stwierdziła i ruszyliśmy w nieznaną mi stronę.
        Spacerowaliśmy jakiś czas milcząc. Ja nie wiedziałem gdzie się znajdujemy, lecz zdałem się na nią. Co jakiś czas przyglądałem się jej twarzy. Uradowałem się, kiedy zagościł na niej piękny uśmiech. Sam mimowolnie skopiowałem ten gest. Z nim było jej do twarzy. Była stworzona do uśmiechu. Pięknie wtedy się prezentowała. W pewnym momencie spojrzała na mnie lekko zaskoczona.
- Czemu się tak na mnie gapisz? - Zagadała, a mnie zamurowało. Nie wiedziałem, że aż tak to widać.
- Bo jesteś śliczna Noona. - Oznajmiłem odwracając wzrok od niej i drapiąc się w tył głowy. Nie miałem pojęcia skąd pojawiła się taka odwaga we mnie.
- Co proszę? - Wybuchła nagle śmiechem, co mnie troszeczkę zawstydziło. - Ale mnie rozbawiłeś. Wracajmy lepiej już. - Dodała na koniec, a ja postanowiłem, że następnym razem ugryzę się w język zanim coś takiego powiem.


*Yeori*


        Kiedy wróciłam wreszcie do mojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, zaczęłam się zastanawiać. Dlaczego ci chłopcy są tak inni niż w telewizji? Na dodatek nie miałam tego w pozytywnym znaczeniu na myśli. Tam większość ich zalet była ukazywana. A tu? Wonsik wydawał mi się jedynym normalnym wśród nich i to on jak dla mnie powinien był zostać liderem. Taekwoon był z lekka wredny dla mnie, bo jestem jego fanką, też coś. Hyuk był uroczy... I czy on mnie podrywał na spacerze? Musiałam szybko się otrząsnąć, bo myślałam o głupotach. Nie mogłam przecież nawet na chwilę o nich pomyśleć, jak o kimś więcej niż klientami w moim hotelu.
        Rozmarzyłam się. Moim hotelu... To zabrzmiało mi tak cudownie. Miałam nadzieję, że tata doceni w końcu moje starania. Robiłam wszystko dlatego, żeby ani przez chwilę nie pożałował tego, że ma mnie za córkę. Uczyłam się pilnie, byłam gotowa na wszelkie poświęcenia. Chciałam bardzo, by poczuł się ze mnie dumny. Tylko co tu z bycia dumnym z tego, że byłam dziewczyną na posyłki jakiegoś zespołu?
        Stwierdziłam, że nie mogę im pozwolić wejść mi na głowę. Wiem, że miałam wyluzować, ale mimo to, nie chciałam skończyć bardzo źle. Musiałam pokazać im, że nie powinni ze mną zadzierać. Bo jednak szperanie w moim telefonie, to było coś co było karygodne. Jeżeli miałyby nas łączyć relacje czysto służbowe, to po co im to? Ciekawskie dzieciaczki musiały dostać nauczkę, lecz musiałam najpierw obmyślić jaką i jak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz