sobota, 4 lutego 2017

Rok pełen zmian: Rozdział 3

Tadam. Czekaliście na nowy rozdział? Ja nie mogłam się doczekać, by wam go opublikować. :D Ale nie chcę burzyć harmonogramu. Więc jest teraz. :D
Miłego czytania i niedzielnego poranka, oraz czekam na wasze wrażenia. :D

Rok pełen zmian


Maj

        Spieszyłam się tego pięknego poranka na zajęcia do pani Goo. Była ona bardzo przemiłą wykładowczynią, jednak ja nie lubiłam się nigdzie spóźniać, stąd starałam się jak mogłam, by dotrzeć do niej na czas. Na swoje nieszczęście biegnąc schodami, poślizgnęłam się na jednym z nich i upadłam do przodu. Zamknęłam odruchowo oczy. O dziwo nie poczułam twardego cementu i nie leżałam w tamtym momencie na ziemi. Mrugnęłam kilkukrotnie, by upewnić się, że nie zobaczę kałuży krwi przed sobą. Jedyne co widziałam to czyjaś koszulka. Opierałam się o czyjś tors. Oczywiście moje wszystkie rzeczy leżały upuszczone na ziemi. Zerknęłam w górę, by ujrzeć kto to i od razu przeraziłam się. Znowu zderzyłam się z nim. Jisoo.
        Patrzyliśmy się jeszcze na siebie przez chwilę, on uśmiechnął się, a ja szybko odskoczyłam od niego.

Co mu jest? Powinien właśnie na mnie nakrzyczeć, że nie nauczyłam się niczego i nadal na niego wpadam.

- Czy to przeznaczenie? Właśnie cię szukałem, a ty nagle spadasz jak z nieba na mnie. - Zaśmiał się.
        Spojrzałam na niego tak, by zauważył, że nie rozumiem o co mu chodzi. W końcu po co mógłby mnie szukać? Notatki? Korepetycje? Nic innego nie przychodziło mi do głowy.
- Słyszałem, że wasza grupa dostała te same grupowe zadanie co nasza.

Ah nie pomyślałam o tym! Chwila? Chce od nas zgapić? Niedoczekanie!

        Jak na zawołanie, pojawił się koło mnie Kangjoon. Widząc moje dokumenty na podłodze, zaczął je pospiesznie zbierać. Ignorując wypowiedź Jisoo, dołączyłam do niego. Nie żebym chciała być niegrzeczna. Po prostu nie wiedziałam, czego dokładnie chciał, a na dodatek nie zamierzałam pozwolić, by ten rzep, który się ostatnio do mnie przyczepił, sam ratował moje rzeczy.
- Słucham cię nadal. - Zwróciłam się do pana agresywnego, bo wiedziałam, że zapewne zamilkł nie wiedząc czy może kontynuować.
- Mogę do was dołączyć? - Zapytał prosto z mostu.
        Utkwiłam mój wzrok w podłodze, gdzie leżała moja ostatnia karta do zebrania. Jak do tej pory nikt, przenigdy nie chciał ze mną brać udziału w zadaniach grupowych, a teraz nagle jest to druga osoba i w dodatku drugi chłopak. A jeszcze jakby tego było mało był to Jisoo.

Waaaaaa! Moja głowa zaraz wyparuje od nadmiaru szokujących wieści.

- Nie wiem, czy jest sens. Mamy już połowę zrobioną. - Wyrwał mnie z zamyślenia głos Kangjoona.
        Wzięłam moją kartkę do ręki, pospiesznie wstałam na równe nogi i spojrzałam na niego znacząco. Decydował za nas obu. Choć może z drugiej strony dobrze? Nie powinnam chyba była współpracować z Jisoo, bo to mogłoby się źle skończyć.
- A ty co o tym sądzisz? - Zapytał sam zainteresowany.

Wielkie dzięki, że prosisz o moje zdanie. Bo ja na pewno w tej chwili myślę racjonalnie.

- Nie widzę problemu. - Powiedziałam niepewnie. - Przecież jeszcze połowa została do zrobienia, więc jeśli zrobi ją z nami, to czemu by nie?

Brawo. Moja asertywność równa się wielkiemu zeru.

- Skoro tak uważasz. - Rzekł Kangjoon ze spuszczonym już wzrokiem.
        Nie wiedziałam czemu, ale zmartwiła mnie taka jego reakcja. Czyżby to przez to, iż bał się rozmawiać z innymi? Lecz zaprotestować nie miał przed chwilą problemu. Jeszcze bardziej poczułam, że mogę pożałować mojej decyzji, nie miałam natomiast odwagi odmówić temu człowiekowi.
- Dzięki wielkie. - Odpowiedział z uśmiechem Jisoo i minął nas czochrając moją głowę.
        Znowu poczułam, że moje policzki zaczynają robić się gorące. Czemu on musiał tak na mnie działać. Przecież już mnie nie zachwycał, jak dawniej... Chyba.

***

        Dalszą część pracy, mieliśmy wykonać w mieszkaniu Kangjoona. Widać było po nim, że po pierwsze był zestresowany przyprowadzeniem nas do domu, a po drugie nie przepadał za obecnością Jisoo. Mimo to, wizyta u niego zaczęła się ciekawie. Jego mama powitała nas uradowana w progu. Od razu zapytała, czego chcielibyśmy się napić, pochwaliła się, że upiekła dla nas ciasto. Mówiła jak najęta.
        Kiedy już usiedliśmy w pokoju Kangjoona, odetchnęliśmy z ulgą, że nie słychać już jej świergotania. Nie nacieszyliśmy się za długo, bo wkrótce pojawiła się z wcześniej wspomnianym ciastem i napojami. Przy okazji powiedziała, jak to się cieszy, że Kangjoon ma przyjaciół, co na pierwszy rzut oka widać było, że go bardzo skrępowało.
- A ty jesteś tą dziewczyną, co tyle mi syn o niej opowiada? - Zwróciła się do mnie, a ja o mały włos nie wyplułam wody, która właśnie próbowałam przełknąć.
        Oczywiście poleciała nie w tą dziurkę co trzeba i zaczęłam się krztusić. Jisoo szybko zareagował i zaczął mnie klepać po plecach. A jakże mogłoby być inaczej niż nie tak, że ten gest znowu mnie zawstydził.

Błagam cię Jisoo, nie bądź już dla mnie miły, bo to źle działa.

- Nie mamo. To nie ona. - Po tych słowach od razu na niego zerknęłam.
        Pokazywał mamie znaki, by była cicho. Domyślałam się, że po prostu musiała mu się spodobać jakaś dziewczyna w szkole, a on nie chciał, byśmy o tym wiedzieli. Z drugiej strony. Jaka dziewczyna? On tylko ze mną rozmawiał. Chyba, że podobała mu się jakaś skrycie. Na przykład ta, której nie potrafił pożyczyć długopisu. Chciałam to wybadać później, jednak nie wiedziałam po co mi taka wiedza była potrzebna.
        Kiedy jego mama raczyła już wyjść zabraliśmy się za to, co powinniśmy. Na początku szło nam gładko. Ja troszkę bujałam w obłokach, bo szczerze, mimo iż mama Kangjoona troszkę irytowała swoją paplaniną, to wiedziałam doskonale, że mogłam mu tylko takiej matki zazdrościć. Kochała go mocno, a moja miała gdzieś  co się ze mną działo na co dzień.
        W pewnym momencie Jisoo chyba miał już dość, bo zaczął się rozciągać i ziewać. Zerkałam na niego ukradkiem, lecz nic nie potrafiłam powiedzieć. Za to Kangjoon widząc to pokiwał głową z irytacją wypisaną na twarzy. Chciałam jakoś rozluźnić między nimi atmosferę, a ten pierwszy nagle się odezwał.
- To co Kangjoon. Powiesz nam jaka dziewczyna się ci podoba? - Zapytał jak gdyby nigdy nic.      
Halo! Nie przyszliśmy tu rozmawiać na takie tematy.

- Nie. Nie twój interes. - Oburzył się mój dobry kolega.
        Myślałam, że po tych słowach wrócimy do naszych czynności, jednak Jisoo nie dawał za wygraną. Musiał się bardzo nudzić ciągłą praca.
- Bo mi się taka jedna ostatnio spodobała, choć wcześniej nie zauważałem jej i jest mi z tego powodu głupio. - Mówił udawanym smutnym głosikiem.
        Spojrzałam na niego, a on odwzajemnił to i skierował do mnie szeroki uśmiech. Wtedy moja głowa o mały włos nie eksplodowała od dziwnych myśli.

Czy on sugeruje, że chodzi mu o mnie? Nie bądź głupia. Tacy jak on, nie zwracają uwagi, na takie dziewczyny. Z drugiej strony to, że wcześniej nie zauważał mnie tak bardzo pasowało do tego opisu. Ocknij się! W końcu on mało dziewczyn zauważał, bo widzi czubek tylko swojego nosa.

- To jej to powiedz. - Wtrącił Kangjoon. - A nie zwierzasz się nam, jakbyśmy byli twoimi przyjaciółmi.

Co? Od kiedy potrafisz tak jeździć po kimś człowieku? Ty? Wiecznie spłoszony Kangjoon? No dobra, nie wiecznie. Przy mnie zachowywał się w miarę normalnie. Ale i tak.. Co to miało być?

- Za kogo się uważasz? A może właśnie przyjaźnię się z Ganauel! - Poczułam, że robi się źle, bo Jisoo podniósł głos. - Nie możesz tego wiedzieć jakie są nasze relacje, skoro dopiero teraz się zjawiłeś.
        Przy ostatnim zdaniu zamachnął się nerwowo ręką, co sprawiło, że zahaczył o stojącą przy mnie szklankę. W efekcie tego, wylała się z niej woda, prosto na mój laptop. Ten poskwierczał chwilę i zgasł. Do moich oczu napływały łzy. Długo pracowałam na tego laptopa. Na dodatek była na nim nasza prezentacja. Coś ugotowało się we mnie.
- Co ty najlepszego zrobiłeś?! - Krzyknęłam w jego stronę, jednocześnie zauważając w jego oczach przerażenie.
- Może uda się go jeszcze uratować. - Wyszeptał.
- Uratować? Nie mam kasy na naprawę! I pewnie nie zdążymy tego zrobić, przed terminem oddania prac. Nie wszystko jest takie proste jak twoje życie!
        Po tych słowach, nie zważając na nic i nikogo wybiegłam z tego pokoju, a następnie z mieszkania. Nie wiedziałam nawet, czy jego mama widziała mnie. Nie obchodziło mnie nic. Byłam zła na Jisoo, że wszystko zepsuł. Możliwe, iż przesadziłam z tym wszystkim, jednak oceny były wtedy dla mnie najważniejsze, a on zaprzepaścił moją nadzieję, na pozytywną z ważnego przedmiotu.

***

        Siedziałam sama w pokoju i płakałam cały weekend. Nie miałam ochoty pokazywać się na zajęciach. Ktoś zapukał do drzwi i będąc pewna, że to mama znowu przyszła ponarzekać, jak to mało robię, odpowiedziałam bardzo nieprzyjemnym głosem.
- Czego? - Nastała chwila ciszy, a znając ją pewnie właśnie krzyczałaby, że ma prawo do mnie wchodzić bez pytania, a skoro już zapukała to powinnam była być milsza dla niej.
- To ja. Kangjoon. - Oznajmił głos po drugiej stronie drzwi.
        Nie byłam w najlepszym stanie. Roztrzepane włosy, siedziałam w pidżamie i miałam podkrążone oczy od płaczu. Nie wiedziałam co powinnam była zrobić. Stwierdziłam w końcu, że nie miałam się czego wstydzić przed tym człowiekiem.

Może jak przypominam wiedźmę, to szybko pójdzie i będę mogła użalać się nad sobą dalej.

        Zawołałam więc, by sobie spokojnie wszedł do środka. Po otwarciu drzwi szeroko otworzył także oczy. Po chwili jego wzrok zmienił się w jakiś zmartwiony? Poczułam jakieś dziwne ciepło w środku przez to. Kiedy przekroczył próg, podszedł do mnie i kucnął by być na podobnej wysokości co ja, siedząca na łóżku.

Musisz być tak blisko mnie? Chcesz specjalnie bym widziała twoje piękne oczy? Odsuń się proszę, choć trochę i daj mi oddychać człowieku.

- Znalazłem kopię naszej prezentacji przed tym felernym spotkaniem. - Oznajmił, sprowadzając mnie tym na ziemię. - Czyli nadal mamy połowę prezentacji i możemy ją dokończyć, by mieć cokolwiek.
- Nie chce mi się. - Odparłam szczerze. - Po prostu nie mam już sił o tym myśleć. Musielibyśmy szybko to ogarnąć, a już jest późna pora. Dziękuję za dobre chęci, jednak wybacz. Ja się poddaję. - Mówiąc to spuściłam wzrok, nie tylko przez zasmucenie, a także dlatego, by już nie patrzeć mu w oczy.
- Mogę tu nocować. - Stwierdził, jak gdyby nigdy nic, na co wytrzeszczyłam moje oczy.
- Nie ma mowy. - Odpowiedziałam od razu. - Lepiej będzie jak już pójdziesz. - Dodałam, by dać mu do zrozumienia, że nie czułam się najlepiej.
- Skoro tak... Dokończę to w domu sam... Dla nas. - Na końcu podzielił się ze mną tym swoim  anielskim uśmiechem i zwiał.

Co ja mam z tobą zrobić człowieku? Jesteś za dobry dla mnie.

***

        Kolejnego dnia na uczelnie czekałam na zjawienie się Kangjoona. W końcu musielibyśmy ogarnąć to co dopisał, by to przedstawić jakoś, bez czytania wszystkiego z kartek. Zobaczyłam jak jego samochód podjeżdża i pełna nadziei podskakiwałam w miejscu, by dojrzeć, czy idzie w moją stronę. Szybko mnie zauważył i posmutniał na mój widok. Podszedł do mnie z pochyloną głową.
- Nie udało mi się. Przysnąłem nad tym. - Powiedział bardzo strapionym głosem.
        Zrobiło mi się go żal, bo w końcu zrobił co w swojej mocy. Nie mogłam mieć mu tego za złe. Przez moment nawet przebiegła mi chora myśl przez głowę, żeby go przytulić na pocieszenie. Szybko ją od siebie odgoniłam.
- Kangjoon. Nic się nie stało. Doceniam to, że próbowałeś coś zrobić. To nie ty powinieneś się tłumaczyć. - Starałam się mówić to najłagodniej, jak tylko potrafiłam.
        On wtedy zrobił coś niespodziewanego. Wyciągnął ręce i przysunął mnie do siebie. Następnie mnie objął, a jego głowa spoczęła na moim ramieniu.
- Dziękuję, że nie jesteś zła. Nie zniósłbym tego. - Wyszeptał.
        Moje ciało zdrętwiało i poczułam przyjemne dreszcze. Serce zaczęło walić jak oszalałe i zrobiło mi się gorąco.

Człowieku. Czy ty chcesz, bym dostała palpitacji serca? Proszę cię przestań mnie tak torturować.

        Nagle koło nas ktoś się pojawił, co sprawiło, że momentalnie od siebie odskoczyliśmy. Był to Jisoo, a w ręce trzymał mojego laptopa. Zaskoczona patrzyłam na niego i zastanawiałam się dlaczego on go miał. Wiedziałam, że zostawiłam go wtedy u Knagjoona w domu, tylko po co mi przynosił coś, co już pewnie umarło.
- Naprawiłem go. - Powiedział całkiem poważnie. - I dokończyłem prezentacje. - Dodał beznamiętnie. - Na dodatek spotkałem naszą wykładowczynie i powiedziała, że przekłada termin na czerwiec, więc możemy jeszcze to dopracować. Co powiecie na spotkanie tym razem u mnie? Obiecuję, że będę tym razem grzeczny. - Dodał na końcu z uśmiechem.
        Ja przyglądałam się mu z otwarta buzią. Przez to podszedł do mnie i jedną rękę położył na czubek mojej głowy, a drugą uniósł moją brodę, zamykając tym ją. Znowu dziwnie się poczułam i gotowałam w środku z zażenowania własną osobą.
- Tak lepiej, bo jeszcze coś ci wleci do środka. - Znowu szczerzył się do mnie. - Dobra. To widzimy się u mnie, a potem uzgodnimy jeszcze dzień. - Podsumował i poszedł od nas, pewnie na zajęcia.
        Nie wiedziałam co się dzieje. Byłam niby na niego zła, ale w tym momencie całe to negatywne uczucie uleciało. Za to Kangjoon także był dla mnie taki miły. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.

Czyżbym mogła ich nazwać swoimi przyjaciółmi?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz