środa, 23 marca 2016

Rozdział 18

Nowy początek

Rozdział 18


Siedziałam już długo sama w pokoju ocierając łzy. Bałam się wyjść do reszty. Miałam zepsuty humor. Ktoś włączył muzykę. Pewnie zaczęli się dobrze bawić. Drzwi się niespodziewanie otworzyły. To był Luhan. Ulżyło mi, że akurat go zobaczyłam. 

— Czy ty płakałaś? — rzekł przerażony, a ja zaczęłam szybko wycierać twarz w rękawy bluzki. Musiało to wyglądać żałośnie. — Amelia, co się stało? — Wraz z tym pytaniem położył dłonie na moich ramionach i patrzył mi prosto w oczy. 

— Namjun, ona bardzo chce być Yixingiem. Nie mogę z nią konkurować — wyjaśniłam smutnym głosem. 

— Słyszysz ty siebie? — oburzył się. 

— Ona jest ładną Koreanką, pewną siebie — mamrotałam dalej, a on kręcił głową na to. 

— A co to ma do rzeczy? Lay czuje coś właśnie do ciebie. — Próbował mnie tym uspokoić. 

— To może się zmienić. Ona się o to postara, a ja nie będę potrafiła nic zrobić. — Czułam się taka bezsilna.  

— Mam dość. Jesteście okropni. 

Wyszedł i trzasnął za sobą drzwiami, co mnie przestraszyło. Czy ja go zdenerwowałam? Za chwilę jednak ponownie je otworzył i wychylił tylko głowę, by coś powiedzieć. 

— Ty do salonu marsz. Ja idę pogadać z Yixingiem. — Chciałam się jakoś wykręcić, nie mogłam wyjść w takim stanie. Wyczuł chyba moje wahanie. — Ani mi się waż sprzeciwiać. Nie będziesz tu siedzieć sama. 

Stwierdziłam, że go posłucham, bo nie chciałam go bardziej rozjuszyć. Bałam się trochę co by wtedy zrobił. Przebrałam się, otarłam ostatnie łzy i wyszłam do salonu. Wszyscy się tam śmiali i wygłupiali. Jedynie Sumin zauważyła chyba, że coś jest nie tak i podeszła do mnie pospiesznie. 

— Coś się stało? Wyglądasz jakbyś płakała — wyszeptała, by nie zwracać uwagi innych. 

— Wcale nie płakałam — odparłam, bo nie chciałam już o tym rozmawiać.  

Sumin jeszcze próbowała coś ze mnie wyciągnąć, a ja nie słuchałam. Skupiłam wzrok na Luhanie, który coś nerwowo tłumaczył Yixingowi. Co on mógł mu mówić? Pewnie coś o mnie, więc mnie to delikatnie stresowało. Gdy Laya wzrok podążył w moją stronę, speszyłam się i zaczęłam obserwować swoje kapcie. 

— Co tak długo? Nudziłam się. Musimy się przejść. — Usłyszałam głos Namjun i pospiesznie spojrzałam na nią. Mówiła to do niego…

— Nigdzie nie idziemy — rzekł oschle, a ja byłam zadowolona, że ją zbywał. — Bardzo zależy mi na rozmowie z kimś w tej chwili. — A gdy to powiedział podszedł do nas oraz przysiadł obok niespodziewanie. Sumin ucichła dopiero w tamtym momencie. 

— Czyżbyście mnie obgadywały, że tak nagle ucichłyście? — Zaśmiał się, a ja tak się cieszyłam, że był obok. 

— Nie, po prostu omawiałyśmy damskie sprawy — wyjaśniła mu moja przyjaciółka spokojnie. 

— Przeszkadzam więc? — zmieszał się biedny.

Już się zbierał do wstania z kanapy, lecz Sumin przyciągnęła go na nią z powrotem. Całe szczęście, bo nie chciałam, żeby poszedł od nas. 

— Zostań i posiedź z Amelią. Ja muszę powoli zająć się obiadem — oznajmiła, a mnie tym przestraszyła. Sam na sam z nim bałam się zostać, by nie zaczął się niewygodny temat dla mnie. 

— Pomogę ci — wyrwałam. 

— Wolę byś siedziała na miejscu i bez protestów. Lay zajmij się nią, proszę cię. — Po tym zdaniu mrugnęła do niego okiem, a ja zrozumiałam, że tworzyła nam okazję do rozmowy. Ja nie wiedziałam, czy byłam gotowa na to. 

— Z przyjemnością, jednak może wezmę z nią się przewietrzę — zaproponował, a ja nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. 

— Dobra to zadzwonię, jak będę kończyć jedzonko — odpowiedziała mu Sumin. 

— Niech tak będzie. — Uśmiechnął się do niej i pociągnął mnie za rękę. W przejściu stanęła przed nami Namjun. Musiała nam przerwać oczywiście. 

— Ja też chcę iść — jęknęła jak małe dziecko. 

— Na ten spacer idę tylko z Amelią — wyjaśnił jej bez ogródek, a ona mnie zabijała wzrokiem. Bałam się jej. 

— Niech idzie z nami — wtrąciłam niepewnie. 

— Nie ma mowy — oburzył się. Nie patrząc na stojącą przed nim dziewczynę ominął ją, trzymając mnie mocno. 

Byłam zaskoczona tym zachowaniem. Nie rozumiałam, czemu się tak zachował niespodziewanie. Wydawało się to tak niepodobne dla niego. Jednocześnie podobało mi się to, że był taki stanowczy. Wyszliśmy na zewnątrz. Ruszyliśmy przed siebie. Nie miałam pojęcia co tam jest, gdzie mnie prowadził. 

— Możemy zwolnić — rzekł i zakłopotany puścił moją rękę. — Przepraszam za zachowanie, ale naprawdę chcę spędzić trochę czasu z tobą sam na sam. 

— Nie ma sprawy. — Uśmiechnęłam się delikatnie do niego, byłam szczęśliwa w tamtym momencie. Cokolwiek Luhan mu powiedział, to zadziałało chyba motywująco na niego.  

— Cieszy mnie to. — Jego kąciki ust również się uniosły. — Denerwuje mnie ta przyjaciółka Sehuna. I czuję, że zachowuje się jakoś sztucznie. 

— Mi wydaje się, że cię przecież polubiła. — Czemu ja to mówiłam? Powinnam też się wściekać. 

On zaś zaśmiał się. 

— Ona nawet mnie nie zna. Ledwo z nią rozmawiam. To nie ma sensu. — Chyba faktycznie jej nie wierzył, że mogła tak szybko się zaangażować. 

— Na pierwszy rzut oka widać, jaki jesteś miły i kochany — wypaliłam nieprzemyślanie. Musiało mu się zrobić miło, bo wyglądał na zadowolonego. 

— Czyli jestem bardzo przewidywalny? — dodał żartobliwie. 

— Nie do końca. Trochę mnie przed chwilą zaskoczyłeś. Tym całym wyprowadzeniem mnie — oznajmiłam szczerze. 

— Widać było, że coś cię gnębi i wiedziałem, że w środku też mi nic nie powiesz — wyjaśnił mi. 

— Miałeś rację, coś mnie martwi, lecz tutaj też wątpię, że czegokolwiek się dowiesz. — Nie chciałam marnować czasu na moje durne myślenie. 

— Tak uważasz? — zagaił z cwaniackim spojrzeniem, więc trochę się od niego odsunęłam. — Powiem ci, że wiem jak to z ciebie wyciągnę.  

Rzucił się na mnie z łaskotkami. Rechotałam przez niego głośno. Starałam się wyjąkać przez śmiech, żeby przestał, a brakowało mi już tchu.  

W pewnym momencie zatrzymał się i lekko mnie objął, po chwili zrobił to mocniej  i oparł głowę na moim ramieniu. Cudowne uczucie we mnie zawrzało. Było mi przyjemnie, nie chciałam się od niego odrywać. Po jakimś czasie dopiero zorientowałam się, że staliśmy na moście nad jakimś jeziorem. 

— Jak tu pięknie. — Rzekłam, ani trochę nie puszczając go. Obróciłam się jedynie do niego tyłem, a on nadal otaczał mnie ramionami stojąc za mną. 

— Dlatego cię tu przyprowadziłem — mówił mruczącym tonem blisko mojego ucha. — Cisza i urzekające widoki. Idealnie tutaj jesteś wpasowana. — Zaskoczyła mnie ta wypowiedź. 

— Nie rozumiem — przyznałam.

— Jesteś spokojna, tak jak dzisiaj to niezachwiane jezioro. Przy tobie i ja się uspokajam. Jesteś także prześliczna. Dlatego idealnie komponujesz się z tym miejscem, a powiedziałbym nawet, że dzięki tobie jest jeszcze piękniejsze. 

Najpewniej zamieniłam się w buraka. Teraz tym bardziej nie chciałam by mnie puszczał, by nie zobaczył, jak się zawstydziłam. Miałam też nadzieję, że nie słyszał. jak moje serce przyspieszyło. On natomiast się odsunął i spojrzał na moją twarz. 

— Chciałem sprawdzić, czy pojawiły się twoje piękne rumieńce. — Patrzył mi głęboko w oczy. 

— Przestań proszę — wyszeptałam. — Ja nie… — Zauważyłam, że jego twarz przybliżała się do mojej, co mnie ekscytowało. Chciałam pocałunku z nim.

Przerwał nam dźwięk komórki. Otrząsnął nas i odsunęliśmy się od siebie.  

— Jak Sumin mogła tak szybko zrobić obiad? — oburzył się, a mnie to rozbawiło. 

— To nie Sumin. To Minzy — sprostowałam patrząc już na ekran telefonu. 

— Może to ważne, więc odbierz — uznał wyrozumiale.  

— Dobrze. — Przyłożyłam telefon do ucha i przywitałam się. — Hej, hej. 

Witaj. Mam pytanie. Jinki zaprosił mnie dziś na spacer. Powinnam iść? — Nie byłam zaskoczona, że to zrobił. 

— Myślę, że tak — odpowiedziałam bez wahania, przypominając sobie moją rozmowę z nim. 

Naprawdę? — zdziwiła się. 

— Zmienił się. I wygląda, jakby coś do ciebie czuł. Jeżeli mu wybaczyłaś, to czemu nie? — oznajmiłam wprost. 

Nie chcę, żeby to była randka, tylko zwyczajna przechadzka. Mimo to… Masz rację. Dziwnie się ostatnio względem mnie zachowuje. Dziękuję, musiałam upewnić się, że nie popełniam błędu, a widzę, że mamy takie samo zdanie. Dziękuję i dłużej nie przeszkadzam, papa — podsumowała. 

— Pa i miłego spaceru. — Po tych słowach skończyłam rozmowę, a Yixing wyglądał jakby nad czymś się głowił. 

— Ja nie chciałem słuchać. Niestety obiło mi się o uszy, że doradziłaś tej dziewczynie spotkać się z Jinkim. Nie mylę się? — Był zaskoczony. 

— Tak, naprawdę się zmienił. I strasznie po nich widać, że mają się ku sobie — próbowałam mu to po krótce wytłumaczyć. 

— Pewnie mu wybaczyłaś? — zapytał.  

— Nie do końca. Gdzieś tam chowam do niego uraz, lecz ona widocznie nie ma mu za złe przeszłości — opisałam bardziej szczegółowo. 

— A co jeśli znowu gra? — zaniepokoił się trochę. 

— Wiem, że jest inaczej. Wszyscy to widzą. 

— Za bardzo jesteś ufna do ludzi. — Mówiąc to pogłaskał mnie po włosach. Może i miał rację.

— To mój problem. — Usłyszeliśmy ponownie krótki dźwięk z telefonu. — Tym razem to Sumin, więc wracajmy. Szkoda, bo było miło. — Tak naprawdę byłam zawiedziona, że mieliśmy wracać. 

— Racja i przepraszam. Nie powinienem…

— Wyraziłeś swoje zdanie — przerwałam mu, bo nie zrobił nic złego. – Nie jestem na ciebie zła, ani nic. – Uśmiechnęłam się delikatnie na potwierdzenie. 

Ruszyliśmy później w drogę powrotną. 

***

Po obiedzie poprosiłam Sumin, żeby chociaż naczynia pozwoliła mi pozmywać, skoro nie mogłam przygotować obiadu. Chciałam też zrobić to sama i podśpiewywałam przy tym wesoło. Było mi jakoś lżej. Miałam znowu ochotę wtulić się w Lay’a. Jednak bałam się o tym myśleć, by nie mieć ponownie rumieńców. Po pewnym czasie usłyszałam kroki, ktoś pojawił się w kuchni. Odwróciłam się w stronę tej osoby. To była Namjun. 

— W co ty grasz? — zapytała ostro, a mnie zmroziło na ton jej głosu.

— Nie rozumiem — szepnęłam niepewnie. 

— Dobrze wiesz. Już ci wyjaśniłam, że chcę być z Lay’em — wysyczała podle.

— A co jeśli ja go też wolę? — oburzyłam się, bo nie mogłam tego znieść. 

W tym momencie Koreanka zaczęła drżeć. W jej oczach pojawiły się łzy. Zanosiło się na to, że zaraz się popłacze. Przestraszyłam się, bo nie chciałam tego. 

— Czemu chcesz płakać? — dopytałam. 

— Mi tak bardzo zależy, a ty nie chcesz zrozumieć. Ty masz jeszcze Baekhyuna, który cię lubi. Mnie nie lubi nikt. Lay mi się strasznie podoba — mówiła nagle przez łzy. 

— Przepraszam, że serce nie sługa. Nic nie poradzę. — Pozostawałam nieugięta, więc byłam dumna z siebie. 

— Poradzisz, skoro umiałaś tak długo ich trzymać w niepewności. Teraz możesz go odrzucić. Z czasem zakochasz się w Baekhyunie i po kłopocie. — Ona naprawdę nie rozumiała nic?

— To nie jest takie proste. I skąd wiesz ile ich trzymam w niepewności? — Zastanawiało mnie to jak dużo jeszcze wiedziała. 

— Skąd wiem? Sehun mi wszystko opowiada, co tu się dzieje. Jestem jego przyjaciółką od wielu lat. Wiem wszystko ze szczegółami. — Argumentowała dalej swoją rację. 

— Jednak nie znasz mnie. Nie możesz wiedzieć co czuję i czy łatwo będzie mi się pozbyć uczuć do Yixinga. Twoje prośby są abstrakcyjne. — Próbowałam ją jakoś uświadomić, a nic do niej nie docierało. 

— Wiedziałam, że mnie nie zrozumiesz. — Namjun tym razem wybuchła głośnym płaczem i wybiegła z kuchni. 

Nie miałam pojęcia, co zrobić. Miałam dość. Chciałam wracać do domu. Lecz, gdy zobaczyłam w przejściu Lay’a przeszła mi całkowicie ta myśl. 

— Coś się stało? — zagadał. 

— Ona wybuchła płaczem, chyba przeze mnie — odpowiedziałam pospiesznie trochę przejęta. 

— Nie wierzę w to. Na pewno to nie twoja wina. — Cieszyły mnie jego słowa. 

— Możliwe, że jestem egoistką — wystrzeliłam, choć nigdy bym tak o sobie nie powiedziała wcześniej. On roześmiał się. 

— Ty i egoistka macie tyle wspólnego, co ja ze słoniem. — Jego wypowiedź mnie także rozbawiła. Miał rację. — Przejdzie jej. A ty też uszy do góry. I jak pomyłaś to wracaj do salonu.

— Lecę — rzuciłam i poszłam do niego, bo faktycznie już nie miałam nic do mycia.

Gdy wchodziliśmy do pokoju minęła nas wściekła Namjun. Szturchnęła przy okazji mnie. Za nią biegł Sehun, niestety na marne. Koreanka wyszła z dormu trzaskając drzwiami. Maknae za to machnął ręką i zwrócił się do nas.

— Powiedziała, że nie chce tu więcej przychodzić. Może to i lepiej. Zachowywała się tu zbyt dziwnie. Naprawdę taka nie jest normalnie. — Wierzyłam mu, że znał ją najlepiej. 

— Może ma jakieś problemy? — stwierdziłam, że to mogło być jakieś odreagowanie ich. 

— Wątpię. Powiedziałaby mi najpierw. Coś ją ugryzło. Może to okres? — Czy faceci musieli każdą złość kobiety tłumaczyć okresem? Zabawne to było. 

— Skoro naprawdę uważasz, że zachowuje się inaczej to lepiej z nią porozmawiaj. Albo poczekaj trochę i zobaczymy czy jej przejdzie. Bo może to coś chwilowego — zaproponowałam mu, a on na to zaczął przytakiwać. 

— Mam nadzieję — odrzekł smutny, a nam zrobiło się go żal. To była jego wieloletnia przyjaciółka, więc musiał się nią bardzo przejąć.  

***

Popołudnie szybko się skończyło. Nie chciałam zasypiać. Czekałam na moment, aż będę mogła wyjść do Luhana. Gdy miałam zamiar wyjść z myślą, że wszyscy śpią, usłyszałam szelest pod swoimi drzwiami. Otworzyłam je, by sprawdzić, czy to nie Chińczyk. Moim oczom ukazał się Baekhyun. 

— Nie śpisz? — zapytał zdziwiony. 

— Zawsze o tej porze rozmawiam z Luhanem — odpowiedziałam. 

— A to dlatego on wszystko wie. — Uśmiechnął się po tych słowach. 

— A ty co robisz? — dopytałam, bo nurtowało mnie, że był przy samych drzwiach, jak je otworzyłam. 

— Będę szczery. Chciałem popatrzeć chwilę, jak śpisz — wyjaśnił, a mnie na moment zatkało. 

— Jak mogłeś o tym pomyśleć? Nie wstyd ci? — zbeształam go szeptem, by nikogo przypadkiem nie obudzić. 

— Jesteś taka słodka wtedy. — I ponownie mnie zdezorientował. Czyli nie wdziałby mnie tak pierwszy raz? 

— Przestań. — Mówiąc to zamknęłam drzwi z powrotem. 

Byłam zła i zawstydzona tą sytuacją. Domyśliłam się po jego wypowiedzi, że był ostatnio jak spałam i pewnie krzyczałam. Lecz przyjść, żeby sobie na mnie popatrzeć?  To mi się nie spodobało. Nie wiedziałam, czy Baekhyun sobie poszedł. Ani też, czy uda mi się pogadać z Luhanem. Położyłam się na chwilkę na łóżku, bez zamiaru zaśnięcia. Jednak byłam tak zmęczona, że mi się to nie powiodło. 

Rano obudziłam się bardzo wcześnie. Miałam nadzieję, że wszyscy śpią i cichutko zakradłam się do kuchni. Nie byłam pierwszą osobą tam. Baekhyun zaglądał do lodówki. Po zamknięciu jej zerknął na mnie, po czym spuścił wzrok na podłogę i zapytał.

— Jesteś zła? — wymamrotał, a mój cały gniew uleciał.

— Już mi przeszło — rzekłam, by go uspokoić. 

— Wyjdziemy gdzieś dziś razem? — zaproponował, a ja nie wiedziałam czy powinnam. 

— Sama nie wiem — odparłam obojętnie. 

— Proszę. Obiecuję, że nie pocałuję cię, ani nic z tych rzeczy. Po prostu powygłupiamy się i porozmawiamy — nalegał, czułam, że on podejrzewał już, iż byłam bliska podjęcia decyzji. Może chciał skorzystać póki tego nie zrobiłam?

— Dobrze — zgodziłam się, mając nadzieję, że naprawdę będzie to tylko zwykłe spotkanie. 

— Możemy też zjeść coś na mieście zamiast obiadu, bo Sumin mówiła, że dziś nic nie będzie. Wczoraj jak robiła obiad się na nas wkurzyła. 

Zaśmiałam się wyobrażając sobie, co oni musieli narobić. Dodatkowo ciekawiło mnie, czemu nie opowiedziała mi tego. 

— To gdzie się chcesz wybrać? — zaciekawiłam się. 

— Teoretycznie nie wiem. Ostatnio na jeziorze można popływać łódką. Co ty na to? Na drugiej stronie są budki z jedzeniem i tym podobne stoiska to możemy coś przejeść — zaproponował. 

— Wolałabym odpuścić sobie łódkę. Mam chorobę morską — wyjaśniłam pospiesznie zgodnie z prawdą. 

— A to spacer, a potem grill? — sprostował propozycję. 

— Tak będzie lepiej — odpowiedziałam. 

Widziałam, że po mojej zgodzie przepełniała go radość. Chciałam mu dać szansę na spędzenie ze mną jeszcze trochę czasu zanim miałam mu wyznać coś na temat moich uczuć, których już byłam pewna. 

Około godziny dwunastej wyszliśmy z dormu. Towarzyszyły nam uśmiechy na twarzy, gdyż cały czas Koreańczyk opowiadał coś śmiesznego. Szliśmy tak nie myśląc o żadnych zmartwieniach. Taki wypad bardzo przydał się mi. Czasami Baekhyun chcąc się popisać, zrobił coś szalonego. Na przykład stwierdził, że da mi najwyższy liść z drzewa. Przerażona patrzyłam, jak próbował się wspiąć na konar. W pewnym momencie jedna gałązka się pod nim odłamała i o mały włos nie zjechał na dół. Dlatego ubłagałam go, żeby zszedł i dał sobie spokój. 

Później podeszliśmy do tych stoisk z jedzeniem. Jedliśmy wszystkiego po trochu, ponieważ każde z dań przyciągało zapachem i wyglądem, aż nie dało się oprzeć. 

— Dobrze, że lubisz jeść, a nie odchudzasz się jak wszystkie inne dziewczyny — zażartował. 

— Jedzenie jest moim życiem. — Mówiąc to zaśmiałam się cichutko. 

Czas zleciał szybko i trzeba było wracać do dormu, gdyż niedługo tata miał przyjechać po mnie. To był udany dzień i nie chciałam psuć humoru Baekowi wyznając mu co czułam. Jednak ta rozmowa zbliżała się wielkimi krokami. Nie mogłam tego tak zostawiać. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz