Nowy początek
Rozdział 20
Sama nie wiedziałam, czemu to zrobiłam. Zaczęłam go całować. On się nie opierał, co było dla mnie zrozumiałe. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Za chwilę jednak mnie zaskoczył i wycofał się. Przerwał ten moment namiętności, przepełniony moim żalem. Usiedliśmy oboje na ziemi naprzeciw siebie.
— Co ty robisz? — zapytał przestraszony. Nie do końca rozumiałam co się działo.
— Jak to co? Pewnie chciałeś mnie pocałować, ale się powstrzymywałeś? — Nie tego się po nim spodziewałam. Myślałam, że będzie cieszył się, że do tego doszło.
— Tak dokładnie i przypominam ci, że powodem była obietnica, że cię nie pocałuję. Wiem też, że do Lay’a coś czujesz. Dlatego czemu to robisz? — Po tym całkowicie mnie zatkało. Wystraszyłam się, że byłam tak przewidywalna.
— Nie czuję — zaprzeczałam, chyba chcąc to też wyprzeć z siebie.
— Pogubiłaś się, co jest zrozumiałe. Tylko proszę… Nie rań mnie przy tym. — Poczułam się strasznie. — Myślisz, że pocałunki nic dla mnie nie znaczą? Nie chcę, żebyś robiła mi złudną nadzieję. Skoro wiesz, że nie będziemy razem, to dlaczego to zrobiłaś? — Chciało mi się płakać. Znowu wracałam do tego potrzasku.
— To nie tak. Nie chcę cię krzywdzić. Ja też tego chciałam z jakiegoś powodu. — Wiedziałam, że moje tłumaczenie było głupie. On miał rację, że nie powinnam była tego robić.
— Niestety nie wierzę w to. Czy to ma związek z Namjun? Uważasz, że zabiera ci Lay’a, więc mam być pocieszeniem?
Chyba próbował jakoś mi pomóc to poukładać sobie. Już nie wiedziałam co miałam mu odpowiadać. Bałam się z nim zgodzić. Nie chciałam być do końca zdemaskowana.
— Ja przepraszam. — Jedynie to potrafiłam z siebie wydusić.
— Rozumiem, że nie porozmawiasz ze mną otwarcie — mówił to coraz mniej uprzejmym tonem.
Z przedpokoju dobiegały hałasy. Ktoś wchodził do dormu. Po głosach dało się rozpoznać, że to Luhan i Sehun. Baekhyun wstał z podłogi i próbował wyjść z salonu. Ja złapałam go szybko za rękę.
— Gdzie idziesz? — zaniepokoiłam się, nie chcąc tak kończyć rozmowy.
— Przywitać się z chłopakami i do pokoju. Potrzebuję chwili dla siebie — wyjaśnił, a mi zrobiło się smutno.
— Dobrze — odpowiedziałam spuszczając głowę.
Siedziałam tak chwilę sama, dopóki nie zjawili się Sehun i Luhan w pokoju.
— Czemu tu siedzisz? — zapytał Chińczyk, który jak zwykle od razu się mną przejął. Ja milczałam krępując się Sehuna. — Mi nie powiesz?
Wtedy wtrącił się właśnie maknae.
— Myślę, że chodzi o mnie. Pójdę wziąć prysznic, a wy sobie rozmawiajcie. — Mówiąc to klepnął starszego kolegę w ramię i wyszedł.
Lu natomiast przysiadł przy mnie i wpatrywał się we mnie z niepokojem. Czekałam aż on zacznie rozmowę, albo zada pytanie, bo ja nie miałam pojęcia gdzie zacząć.
— Myślałem, że dołączycie do reszty w klubie. Wysłaliśmy też tam Lay’a i niestety Namjun też poszła — oznajmił mi, a ja żałowałam, że się tam nie udałam.
— Nie chciałam iść, gdy usłyszałam, że was tam nie ma. Zostaliśmy tu z Baekhyunem — odparłam niechętnie.
— I co robiliście? — dopytywał się, bo pewnie widział, że coś było z nami nie tak.
— Tańczyliśmy — skwitowałam krótko, bojąc się wyjawić prawdę.
— Muszę z ciebie wszystko po kolei wyciągnąć? — oburzył się.
— Przewróciliśmy się i go pocałowałam. On się wściekł — mówiłam to bez żadnych emocji. Było mi tak wstyd.
— Wściekł? Pocałowałaś? Amelia, dlaczego? — Mój przyjaciel panikował.
— Nie wiem, czemu to zrobiłam. A on jest zły, bo twierdzi, że czuję coś do Lay’a i niepotrzebnie mu nadzieję robię takim zachowaniem. — Rozwinęłam w ten sposób swoją wypowiedź.
— Ma w tym szczerą rację — odparł poważnie.
— Zrobiłam źle. Fakt. Powiedz mi co się ze mną dzieje? – Do moich oczu napłynęły łzy.
Chińczyk przytulił mnie pospiesznie. Zaczęłam płakać na jego ramię. Wszystko wydawało mi się teraz trudne do pojęcia. Nie mogłam zdecydować, co robić i czego chciałam. Bałam się, że wszystko zawalę. Że popełnię błędy, które ostatecznie sprawią, iż nie będzie już nikogo przy mnie.
Gdy minęła dłuższa chwila, znowu słychać było wchodzenie do mieszkania. Tym razem prawdopodobnie cała reszta wróciła z klubu.
Puściłam szybko Luhana i zaczęła szybko wycierać łzy. Nie miałam ochoty pokazać Sumin, że płakałam. Przyjaciel natomiast podał mi paczkę chusteczek, która leżała na stole. Wstaliśmy z podłogi i czekaliśmy, aż ktoś wejdzie do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy. Pierwszy zrobił to Junmyeon.
— O wy też jesteście? — zaskoczył się na nasz widok.
— Tak od niedawna. Dotarł do was Lay z Namjun? — oznajmił mu Luhan.
Suho zrobił zdezorientowaną minę. Zaczął się drapać po głowie. Nie podobała mi się ta reakcja.
— Nie było ich z nami. Myślisz, że nie zdążyli do nas dojść zanim wróciliśmy? — Widać było, że się zmartwił.
— Obawiam się, że tak blisko ich doprowadziliśmy, że to nie powinno mieć miejsca — odpowiedział. Czuć było lekkie zdenerwowanie w jego głosie.
— Wiesz co Luhan, ja pójdę do siebie. Jestem zmęczona — wtrąciłam, bo nie potrafiłam tego słuchać. Nie chciałam się głowić, gdzie oni razem zniknęli.
— On na pewno nigdzie z nią nie poszedł. To bardzo dziwne. Uwierz mi. On czuje do ciebie coś i nigdy nie poczuje do niej. — Próbował mnie uspokoić dobrze wiedząc, co musiałam czuć.
— Spokojnie Luhan. Naprawdę jestem zmęczona. — Nie do końca zmyślałam, męczyła mnie bowiem już ta sytuacja.
— Ani ja, ani Luhan w to nie wierzymy — odrzekł lider. — Wszyscy idą spać, ale my tu zostaniemy i ty również i będziemy czekać na wyjaśnienia Yixinga. Rozsiądźcie się na kanapie, ja za to zaparzę nam herbatki.
Zrozumiałam, że nie miałam nic do gadania. Jak on coś kazał to nie było dyskusji. Dziwiło mnie tylko, że Sumin nawet się nie przejęła moją nieobecnością w klubie. Postanowiłam, że zapytam potem Suho co z Koreanką.
Usiedliśmy z Luhanem posłusznie na meblu, który wskazał nam wcześniej lider. Ten natomiast za chwilę zjawił się z obiecanym ciepłym piciem. Postawił szklanki na stoliku i przysunął go bliżej nas. Sam spoczął i zaczął siorbać ze swojego naczynia. Jednak poparzył się i wydał z siebie dziwny okrzyk. Coś podobnego do „Auć” i „Ojć”. Na ten dźwięk, wybuchliśmy śmiechem z Luhanem.
— Super, może chciałem was rozweselić, lecz smuci mnie to, że to moja krzywda was rozbawiła — oznajmił ściągając na siłę kąciki ust w dół.
— Przepraszamy. Nic nie poradzimy na to, że rozśmiesza nas twoja niezdarność — stwierdził Chińczyk.
— Przyznajcie, że ten dźwięk, który wydałem był słodki — zażartował jeszcze Suho, co znowu nas delikatnie rozbawiło.
— Ja chcę o coś zapytać — wtrąciłam po chwili.
— Słucham cię. — Przy tym nagle spoważniał.
— Co jest z Sumin? — Nurtowało mnie to strasznie.
— Widzisz. Był alkohol, ona trochę popiła i zasnęła w vanie, więc Kris od razu zaniósł ja do łóżka — opowiedział mi, a ja dzięki temu zrozumiałam, czemu nie było jej z nami.
Siedzieliśmy potem jakiś czas w ciszy. Zaczynałam się robić już trochę zmęczona także fizycznie, wiec przysnęłam. Czułam zaledwie jak głowa osunęła się mi na ramię Luhana.
***
Wstałam wypoczęta. Nie mogła sobie przypomnieć kiedy zasnęłam i jak znalazłam się pokoju. Chciałam też bardzo wiedzieć, czy Lay wrócił. Choć bałam się usłyszeć, co robił z Namjun. A nawet mało powiedziane. Byłam przerażona. I coś mnie uciskało w klatce piersiowej.
Zaraz po przebraniu pobiegłam do kuchni. Zastałam tam właśnie Yixinga.
— Amelia — zwrócił się do mnie, jakby wyrwany z przemyśleń.
— Myślałam, że będziesz teraz spać, skoro wróciłeś ostatni — uznałam i stresowałam się mocno, że tak szybko miało dojść do naszej rozmowy.
— Nie potrafię — wyznał. — Musimy pogadać — dodał, na co mnie zmroziło.
— Nie ma o czym — rzuciłam nieprzemyślanie, chcąc chyba uniknąć rozczarowania. — Ważne, że nic ci nie jest.
— Posłuchaj mnie, proszę. — Brzmiał tak błagalnie, a mnie to coraz bardziej przerażało. Pomyślałam, że pewnie coś narobił i chciał się z tego tłumaczyć.
— Nie obchodzi mnie, co robiłeś z Namjun. — Po tych słowach wróciłam do pokoju.
Czułam, że po części zrobiłam źle, lecz nie umiałam się przemóc i go słuchać. Chciałam by to wszystko się skończyło. Dręczyły mnie te nieporozumienia.
***
Przed południem ojciec zajechał po mnie na moją prośbę, żeby był wcześniej. Nie zdążyłam przedtem z nikim rozmawiać. Od razu jak się zjawił, wsiadłam do samochodu bez słowa i całą drogę milczałam. W domu natomiast szybko ruszyłam do swojego pokoju. Siedziałam tam do obiadu. Dopiero podczas posiłku udało nam się z nią nawiązać rozmowę.
— Co się dzieje? — czułam, że się niepokoił. Nie chciałam go martwić moim mętlikiem.
— Nic, wszystko w porządku — skłamałam, choć nie miałam tego robić.
— Od razu było widać po tobie, że coś się wydarzyło. Mieliśmy być szczerzy. Chłopcy cię źle potraktowali? Pewnie ten co po ciebie przyszedł? Od razu wydawał się za odważny. — Próbował zgadnąć, czym trochę mnie rozbawił. Widocznie Baekhyun nie przypodobał się tacie.
— On niczemu nie jest winien. — To była prawda. Tym razem ja chyba sama sobie byłam winna.
— Pokłóciłaś się z Sumin? — Próbował dalej.
— Nie, nie chcę o tym gadać — wymamrotałam, choć nie chciałam go urazić.
— Córeczko… — jęknął zawiedziony pewnie. Musiałam chyba się przełamać.
— Co jak ci powiem, że dwóch chłopaków coś tam do mnie czuje? — zapytałam, chcąc rozpocząć jakoś tą rozmowę.
— Ten który tu był i jeszcze jeden? — zastanawiał się tata.
— Uczepiłeś się Baekhyuna. — Zaśmiałam się. — Mimo to, tak zgadłeś.
— Rozumiem, że problem polega na tym, że nie potrafisz wybrać?
— Coś w ten deseń. Jest trochę bardziej skomplikowanie. Wątpię, że ogarniesz jak ci to opowiem. — Nie wiedziałam co mogłam mu do tego powiedzieć, bo faktycznie trochę zaplątało się ostatnio wszystko.
— Uważasz swojego ojczulka za mało kumatego? Ja ci dam — odrzekł i wybuchł śmiechem, co rozluźniło atmosferę.
Tata oznajmił później, że będzie mi ufał cokolwiek zrobię. Martwił się o mnie, że byłam smutna i nie potrafiłam ogarnąć swojej sytuacji, jednak wierzył, że wkrótce wszystko się wyjaśni. Ja również chciałam tego.
***
Przez cały tydzień na uczelni nie potrafiłam się skupić na nauce. Bałam się tego, że zbliżał się weekend. Przez chwile przebrnęła mi nawet myśl, żeby nie pójść tam tym razem. Już miałam to powiedzieć Sumin, na jednej z przerw, jednak ta pierwsza rozpoczęła rozmowę.
— Słuchaj! Prawie zapomniałam. Nie idę do dormu w ten weekend — wyskoczyła z tym nagle, a mnie zatkało.
— Jak to? — zapytałam niepewnie.
— Znaczy się może dojdę w niedzielę. Lecz w sobotę odpada, bo ciotka jakaś mi zmarła. Oczywiście przyszywana i nigdy nie widziałam jej na oczy, mimo to obiecałam, że pojadę na pogrzeb z tatą — wytłumaczyła mi, a ja to rozumiałam. Musiałam wykorzystać okazję.
— To w takim razie ja też…
— Ani się waż — przerwała mi. — Widziałam jak się zwijałaś ostatnio. Nie będziesz mi unikać chłopaków przez jakąś idiotkę. Nie zaprzeczaj, że to wina Namjun. Ja to wiem. Musicie się wszyscy ogarnąć. Jak nie chcesz iść sama to weź ze sobą kogoś — zaproponowała.
— Kogo? — spytałam, bo w sumie nie miałam pomysłu.
Koło nas niespodziewanie zjawił się Sungyoon.
— Mam te notatki, które mogą się nam przydać — zaczął mówić.
Sumin kiwnęła w jego stronę głową, dając mi znak, by właśnie jego wziąć.
— Co? — zapytał, widząc nasze sygnały.
— Amelia wstydzi się zapytać, czy spędzisz sobotę z nią w dormie — oznajmiła od razu Sumin.
— Słucham? — Jego oczy prawie wyskoczyły z orbit. — Ja miałbym spędzić więcej czasu blisko… Wiecie o kogo mi chodzi. — Widać było, że był zmieszany tą propozycją.
— Spokojnie. Przecież on cię nie zje. Skąd ma też wiedzieć, że podoba ci się?
Na te słowa chciałam przypomnieć, o tym co Sumin powiedziała w sklepie Chanyeolowi. Powstrzymałam się, bo Koreanka kiwała mi głową, abym stała cicho.
— Masz rację. Trochę wyolbrzymiam. Mogę pójść — uznał ostatecznie.
Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł. Na dodatek nie miałam jak wywinąć się przed zjawieniem się tam w sobotę. Bałam się coraz bardziej, co z tego wyniknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz