sobota, 5 marca 2016

Rozdział 13

Nowy początek

Rozdział 13


Wraz z Sumin postanowiłyśmy po południu ugotować coś dobrego na obiad chłopakom. Krzątałyśmy się w kuchni dość długo. Chciałyśmy zrobić, go tak, by ciepły posiłek mogli zjeść także ci, którzy mieli wrócić do dormu wkrótce. Od czasu do czasu, Kyungsoo przychodził do kuchni pytając, czy nie potrzebujemy pomocy. Jednak chciałyśmy same się uporać z tym zadaniem i go wyganiałyśmy do salonu. Kiedy już nakrywałam do stołu, zabrzmiało pukanie do drzwi. Pobiegłam do nich pośpiesznie. Za nimi ujrzałam zmęczonych przyjaciół. Może z wyjątkiem Baekhyuna, który nagle rzucił się na mnie, by mnie przytulić. To było dla mnie trochę szokujące i krępujące tak przy wszystkich. 

— Tęskniłem — rzekł nie puszczając mnie nadal. 

— My również — odparłam w ten sposób, bo nie chciałam mu robić nadziei mówiąc jedynie w swoim imieniu. 

— Baekhyun — zwrócił się w jego stronę Luhan. — Nie ty jedyny się stęskniłeś. Daj nam się też przywitać — oburzył się delikatnie. 

Widziałam, że Koreańczyk chciał coś dodać, lecz puścił mnie ostatecznie. 

W  tym momencie przytulił się do mnie lekko i króciutko Luhan, potem w ślad za nim zrobili to samo Jongin i Tao. Na końcu był Yixing. Ten stanął przede mną i zamurowało go. Wstydził się mnie przytulić? Nie chciałam, żeby wyszło na to, że tylko z nim nie przywitam się w ten sposób. Tak więc sama zrobiłam krok wprzód i przytuliłam go. On zesztywniał na moment, ale po chwili także objął mnie swoimi ramionami. Poczułam przyjemne ciepło. Tak jak podczas tego pamiętnego tańca i zapomniałam o reszcie świata. Liczyła się ta chwila. Niestety prędko przerwana wołaniem na obiad Sumin. Na jej krzyki zarówno ja, jak i on otrząsnęliśmy się i zakłopotaliśmy. 

— Cieszę się, że już jesteś — wyszeptałam zaskakując siebie i pobiegłam pomóc koleżance,  bojąc się ujrzeć jego reakcję. 

Obiad smakował praktycznie każdemu bez wyjątku. Objedzeni członkowie zespołu poddali się lenistwu. Baekhyun zaczął z Chanyeolem grać na konsoli. Kai i Sehun dopingowali im, po to żeby ich rozpraszać. Suho czytał jakąś książkę na kanapie. Sumin była w innym pokoju z Krisem. Kyungsoo drzemał w fotelu ze słuchawkami na uszach. Lay rozmawiał z Luhanem, a Minseok z Tao wydawali się im przysłuchiwać. Jongdae śpiewał u siebie w pokoju. A ja po chwili wzięłam się za naczynia po obiedzie. 

Wkrótce w kuchni zjawił się Lu.

— Myjesz naczynia? Chyba oszalałaś. Nie dość, że robiłyście obiad, to jeszcze sprzątasz. Nie powinnaś tak robić, jesteś tu gościem — mówił to bardzo szybko lekko podenerwowany. 

— Nie prawda. Jestem czymś więcej niż gościem. Skoro tutaj sypiam i przebywam w każdy weekend, to muszę też czasami tu coś zrobić — wyjaśniłam mój pogląd na tą sytuację. 

— Uparciuch z ciebie — rzekł z uśmieszkiem na twarzy. 

— Odezwał się pan męski — zaśmiałam się. Jakoś miałam ochotę mu dogryźć w tym temacie.

— Co masz na myśli?! — oburzył się. 

— Cały czas uparty jesteś, że jesteś męski. — Przypomniałam mu, bo wiecznie tak powtarzał. 

— A wątpisz w to? — Przytaknęłam na to złośliwie. — Oż ty… — W tamtym momencie rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. 

Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Próbowałam go powstrzymać, jakoś odepchnąć, ale nie potrafiłam. Sama starałam się też go łaskotać i on też chichotał. Zabawę przerwał nam Kris. 

— Więc… — zaczął, a my momentalnie stanęliśmy jak na baczność. — Wybaczcie, że przerywam wam te macanie się, Niestety Suho wołał wszystkich do salonu. 

— My nie… — Chciałam się tłumaczyć. Yifan nie dał mi dokończyć. 

— Jasne, możecie się wypierać. Ja wiem swoje. — Zarzucił do tego swoim szyderczym uśmiechem. – Luhan, powodzenia. – Pokazał typowy gest Koreańczyków na te słowa i wyszedł. 

— Czy on myśli… — zaczęłam niepewnie.

— Nieistotne. To przecież Kris. Myśleć sobie może. Nawet jakby komuś powiedział, o jego przypuszczeniach, nikt mu nie uwierzy, bo on zawsze się myli w takich względach. A nie ma się czego bać, bo i tak jest tym razem — wyjaśnił mi moje obawy. 

— Tak.—  Zachichotałam mówiąc to, przypominając sobie coś. 

— Z czego się śmiejesz? — zdziwił się. 

— Wmówiłam Yixingowi, że ja też myślałam, po twojej podpowiedzi ostatniej, że to tobie się podobam — przyznałam się mu. 

— Naprawdę? — spytał z szeroko otwartymi oczami. — Przecież on wie, że jesteśmy przyjaciółmi. 

— Tak, jednak nie chciałam go peszyć tym, że się domyśliłam. On w sumie też wyśmiał wtedy moją wypowiedź.  

— Lepiej chodźmy do tego salonu, bo mój lider będzie zły. 

Tak też zrobiliśmy po jego słowach. W pokoju panowała wrzawa. Suho stał na środku i czekał na coś. 

— O są! — rzekł nagle i patrzył na nas. — Teraz mogę mówić. Stwierdziłem, że za dużo się obijamy dzisiaj. Czas wziąć się w garść i coś zrobić ciekawego. Moim planem jest ognisko w lesie. Co wy na to?  Pośpiewamy przy nim, poopowiadamy straszne historie i zjemy kiełbaski.

— Nie chcę strasznych historii! — oburzył się Tao. 

— Może być bez strasznych historii — jęknął Junmyeon. — Chodzi mi o samą ideę. 

Wszyscy wydali z siebie okrzyki radości. Każdy pragnął się rozerwać. Dlatego też, wzięliśmy się za szykowanie do wyprawy do lasu. Spakowaliśmy jedzenie, ciepło się ubraliśmy i wyszliśmy. Byłam podekscytowana. Jak byłam mała, rodzice wysyłali mnie na obozy. Tam świetnie się bawiłam, a ognisko to było to, na co zawsze najbardziej czekałam. Kochałam śpiewać przy ognisku obozowe piosenki. 

Podjechaliśmy samochodami pod najbliższe tereny zielone. Te same do których ostatnio Baekhyun udał się ze mną na spacer. 

— Trzeba podzielić się zadaniami. Dwie osoby muszą iść po drewno — zarządził Junmyeon. 

— Proponuje Lay’a i Amelię — wtrącił Luhan, czym mnie zaskoczył. 

— Ja chcę z nimi iść! — dorzucił Baekhyun oburzony, a to akurat mnie nie zdziwiło. 

— Dobrze, idźcie w trójkę. — Wyraził zgodę lider, pewnie nie chcąc słyszeć marudzenia. 

Poczułam się trochę zakłopotana. Nie chciałam się wymigiwać, ale droga z nimi w głąb lasu mogła doprowadzić do niezręcznych sytuacji. Chłopcy ruszyli za mną początkowo w ciszy, którą po chwili przerwał Baekhyun. 

— Pamiętasz ten las? — zagadał zrównując się ze mną. 

— Tak — odparłam pośpiesznie i krótko. Nie chciałam o tym rozmawiać przy Yixingu. 

— Byliście tu? — zdziwił się Chińczyk. 

— Tak i było bardzo przyjemnie — przechwalał się Baek, co mi się nie podobało. 

— W takim razie cieszę się, że miło spędzacie razem wolny czas. — Czułam uczucie żalu w jego wypowiedzi, co mnie zasmuciło delikatnie. 

— Baekhyuuuun! — Rozległ się krzyk Luhana. — Pospiesz się. Potrzebujemy cię z Chanyeolem. — Można było się domyślić, że to kolejna zagrywka. 

— To nie może poczekać?! — westchnął. 

— To pilne! 

Zdenerwowany Koreańczyk poszedł, więc do wołającego go Lu. Wiedziałam, że nie było mu to na rękę. Ja zostałam z Lay’em sama. Domyślałam się, że to był podstęp Luhana. Nie przerywałam zbierania drewna trochę zawstydzona. 

— Nie bierz za dużo. To ja powinienem wziąć więcej — zagaił do mnie.

— Spokojnie. Wezmę ile dam radę — odparłam uśmiechając się do niego delikatnie. On to od razu odwzajemnił. 

— Może zanieśmy część i wróćmy. Na raz i tak dużo nie udźwigniemy — zaproponował po chwili, gdy już sporo mieliśmy. 

— Możemy tak zrobić — uznałam. 

Jak to powiedziałam, próbowałam się odwrócić w stronę drogi powrotnej. Natknęłam się na jakiś wystający korzeń i wpadła prosto na Yixinga, który był za mną i oboje przewróciliśmy się na ziemię. Skończyłam leżąc na nim. On miał mniej komfortowo, gdyż leżał na ziemi. Mogłam przyjrzeć się jej z bliska. Zagłębić się w jego oczy. Wydawały się takie cudowne. On wyciągnął dłoń w stronę mojej twarzy, jakby chciał jej dotknąć, lecz wycofał ją ostatecznie. Widziałam, że nadal mi się przyglądał i nagle odgonił moje kosmyki włosów za ucho. Zadrżałam, a czas jakby stanął w miejscu. Coraz bardziej zbliżały się nasze twarze ku sobie. Wiadomym było do czego to dążyło. Do pocałunku… Serce waliło mi jak szalone, zrobiło mi się przyjemnie ciepło… A mimo to, nie wytrzymałam i gwałtownie wstałam jakby coś mnie poparzyło i otrzepałam się. A on powoli wstał po mnie z szokiem na twarzy. 

— Ja bardzo przepraszam — rzekłam w jego stronę, nie patrząc na niego. 

— Za co? To nie było specjalnie, ja przepraszam. 

Nastąpiła chwila ciszy. Wiedziałam, co się stało, a raczej, co prawie się stało. Nie chciałam nic mówić na ten temat. Nie wiedziałam, czemu tak podskoczyłam i się przestraszyłam, bo po części czułam się dobrze i chyba też tego chciałam. Dlatego wolałam nie poruszać tego i głupia znowu odbiłam dziwnie od tematu. 

— Nie rozumiem za co? Uchroniłeś mnie przed wylądowaniem twarzą do ziemi — chyba chciałam udać, że niczego nie zauważyłam. 

— Ważne, że nic ci nie jest, wracajmy — mówił to dość przygnębionym tonem. Byłam zła na siebie. 

Na miejscu ogniska wszyscy niecierpliwie czekali na nas. Jak się okazało z innej strony poszli także po drzewo inni członkowie, więc nie musieliśmy iść z powrotem w głąb lasu. Ulżyło mi, gdyż mogłoby być jeszcze bardziej niezręcznie nam znowu sam na sam. 

Prawie wszyscy cieszyli się podczas rozpalania ogniska. Jedyną osobą z nadąsaną miną był Baekhyun. Był zawiedziony chyba, że Luhan go zawołał. Może nawet podejrzewał, że nie tylko mu się podobałam. Wtedy nic dzinwego, że nie chciał nas zostawiać samych. 

Ognisko zapłonęło. Kiełbaski przygotowane przez Kyungsoo i Chanyeola zostały nabite na szpikulce. Jedna grupka już sobie śpiewała. Byli to Jongdae, Yixing, Luhan i Minseok. Sumin wtulała się w Yifana. Inni rozmawiali, ganiali się, lub po prostu siedzieli wpatrzeni w pojawiające się powoli gwiazdy. Każdy z nich ewidentnie potrzebował takiej odskoczni od codziennego szaleństwa, treningów i problemów. 

Robiło się powoli zimno. Nie byłam do końca odpowiednio ubrana. Starałam się rozgrzać od paleniska. To nie wystarczało i zaczęłam się trochę trząść. Siadłam na jakimś pniu z rezygnacją i zaczęłam pocierać ręce. Obok stał Baekhyun i widząc to zdjął pośpiesznie bluzę i zarzucił na mnie. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. 

— Nie możesz tak marznąć — rzekł naburmuszony. 

— Tobie też będzie zimno — zaniepokoiłam się. 

— Mną się nie przejmuj. Ja jestem gorący chłopak. — Zaśmiał się przy tym i mnie także to rozbawiło. 

Z czasem wszyscy się najedli i zrobili się śpiący, więc zdecydowano o powrocie do domu. Oczywiście przedtem, grzecznie posprzątaliśmy wszyscy po sobie. W dormie ruszyliśmy stopniowo do swoich pokoi. Widziałam jednak jak się odwróciłam od drzwi na chwilę, że Yixing został zatrzymany przez Bakehyuna za ramię. Zaniepokoiłam się i szybko weszłam do pokoju, zamknęłam za sobą drzwi i do nich przyległam by coś słyszeć. 

— Co się stało? — ewidentnie zaskoczył się Lay. 

— Chcę tylko o jedno spytać. Gdy zostaliście z Amelią w lesie… Czy coś między wami się wydarzyło? — zapytał go Baek, a ja zamarłam. Nie chciałam żadnej kłótni między nimi. 

— Oczywiście, że nie. Nie rozumiem, czemu miałoby. — Po części to była prawda, bo nic takiego się nie wydarzyło. Z drugiej strony oboje wiedzieliśmy, że prawie do czegoś doszło. 

— Nieważne. Zapomnij, że pytałem. — Po tych słowach chyba poszli do siebie.

Nie wiedziałam co o tym myśleć. Pewnie oboje dowiedzieli się w tamtym momencie o sobie nawzajem. Bałam się, że zaczną przez to się z sprzeczać. Miałam wrażenie, że Baek coś czuł, że byłam bardziej przychylna do Yixinga i nie był z tego powodu zadowolony. Nie wiedziałam jak to rozgryźć, by nic złego z tego nie wynikło. Nie chciałam podjąć też żadnej pochopnej decyzji. 


***


Czekałam w pokoju, aż zrobi się cicho. Gdy ostatnia osoba poszła spać, poszłam na paluszkach w stronę kuchni. Wyjęłam z szafki dwie szklanki i postawiłam na stole. Potem otworzyłam lodówkę. Szukałam jakiś czas mleka. Jak tylko je zauważyłam, wyjęłam karton i zamknęłam drzwiczki za którymi stał już Luhan, co mnie wystraszyło. Na szczęście udało mi się powstrzymać, od krzyknięcia. 

— Przeraziłeś mnie — oburzyłam się żartobliwie. 

— O to chodziło, lubię straszyć. — Zaśmiał się do tego cicho. 

— Jesteś okrutny — dodałam mamrocząc.

— Widzę, że się przygotowałaś na moje przyjście. Dwie szklanki stoją gotowe na stole — zagaił.

— Dlatego, że chcę pogadać, ale nie spodziewałam się ciebie tak prędko. Myślałam, że będziesz czekać, aż współlokatorzy zasną. — Nie mogłam się doczekać, aż wszystko mu opowiem, jednak martwiłam się, że Yifan znowu go mógł nakryć idącego do mnie.  

— Czekałem. Minseok szybko to zrobił. Natomiast Kris… Przebudził się jak wychodziłem i zarzucił: Idziesz na macanko? — Spojrzałam najpewniej w wielkim szokiem wypisanym na twarzy. —  Spokojnie, on sobie ze mnie żartuje.

— Mam nadzieję, że w to nie wierzy — wyszeptałam niepewnie.  

— Lepiej usiądźmy i porozmawiajmy, o tym co chciałaś. Ja też chciałbym cię o wiele spytać. 

Tak też zrobiliśmy. Usiedliśmy naprzeciw siebie i nalaliśmy mleka do szklanek. Luhan czekał, aż zacznę, więc wzięłam głęboki wdech i pomyślałam gdzie zacząć. 

— Ostatnio dużo się wydarzyło.  

— Spotkałaś się z Baekhyunem i Kyuhyunem z tego co wiem. — Naprowadził mnie w ten sposób. 

— Z Baekhyunem pogadaliśmy otwarcie — oznajmiłam szczerze. 

— Czyli? — zapytał pewnie zaciekawiony co to oznaczało. 

— Wie co mi się przytrafiło i że znam jego uczucia. Ja mu powiedziałam, że na razie nie chcę być z nikim i  nie mogę mu obiecać, że to z nim będę — wyjaśniłam wprost, by było to jasne. 

— Dobrze zrobiłaś. Nie możesz dać mu nadziei skoro nic do niego jeszcze nie czujesz. — Miałam wrażenie, że sugerował mi, iż czułam coś do kogoś innego. 

— A z Kyuhyunem było po prostu miło. Jest dżentelmenem. Bardzo przyjemnie się z nim rozmawia…

— Czekaj — przerwał mi. — Czy on ci się podoba? — Widziałam, że się lekko przestraszył. 

— Ja uważam, że co najwyżej zaprzyjaźnimy się. — Tak czułam, lecz ciężko było mi oceniać co myślał Kyunhyun. 

— Nie byłbym tego taki pewien A co jeśli mu się podobasz? Chciałabyś być z nim? — Zatkało mnie przez te pytanie na moment. Co on tak naciskał na takie określenie wszystkiego?

— Nie myślałam o tym. Nie chcę o tym myśleć. — Próbowałam się wykręcić.

— Amelia! Tyle chłopaków jest wokół ciebie. Przestań się blokować, Jinki był idiotą. Zapomnij o tym co się stało i spróbuj z kimś innym zaznać szczęścia, bo zasługujesz na to. Choć szczerze… Wolałbym, żeby to nie był Kyuhyun. — Tego nie sposób się było nie domyśleć. 

— Wiem… A propo tego… Co miało znaczyć to w lesie? Specjalnie kazałeś mi iść z Yixingiem? A potem zawołałeś Baekhyuna? — mówiłam to już mniej przyjemnym tonem, bo nie do końca na rękę było mi stawienie mnie w tak niezręcznych sytuacjach. 

— Zorientowałaś się — zdziwił się. — Może i tak, a co, było źle? 

— Nie. Znaczy tak. Albo i nie. — Nie podobało mi się to, jak bardzo się zawahałam w odpowiedzi. — Chodzi oto, że wiesz dobrze, co czuje Baekhyun. Chcesz go skłócić z Lay’em? Junmyeon boi się, że między nimi wybuchną niesnaski, a ty takim zachowaniem możesz je pogorszyć. — Moje obawy były prawdziwe odkąd porozmawiał ze mną lider. 

— Ja po prostu chcę, żebyś spędziła trochę czasu z nim. On sam nic nie zaproponuje, bo jest wstydliwy. I czemu się wahasz czy było źle? — To ostatnie pytanie dołączyło do zestawu z cwaniackim uśmieszkiem.

— Prawie mnie pocałował — odparłam prosto z mostu. — I myśli, że nie domyśliłam się, że próbował. 

— Teraz to mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałem się, że jest do tego zdolny. — Widać było, że nie żartował. 

— Gdybym się nie wycofała, pewnie by doszło do pocałunku. — Niechący zabrzmiałam, jakbym była tym zawiedziona. Sama się gubiłam powoli czego chciałam. 

— Widzisz… Może musisz wreszcie coś wybrać?  Zanim wszyscy za mocno się zadłużą w tobie? Potem będą jeszcze gorzej cierpieć. — Może i miał rację, a ja nie czułam się jeszcze na siłach do takich decyzji. 

— Luhan… — jęknęłam. 

— Wiem, że jest ci ciężko. Mimo to nie ma co wiecznie tego odkładać. Przemyśl to proszę i chodźmy lepiej spać — zasugerował.  

— Przemyślę — oznajmiłam cicho. 

Wróciliśmy do pokoi. Pragnęłam zasnąć, lecz nie potrafiłam ułożyć myśli. Nie miała pojęcia co powinnam była robić. Z jednej strony wszyscy trzej chłopcy byli niesamowici. W każdym coś uwielbiałam. Baekhyun był zabawny, Lay opiekuńczy, a Kyuhyun uprzejmy i kochany. Z drugiej strony było wspomnienie co się wydarzyło, gdy ostatnio zbliżyłam się do chłopaka. Wiedziałam, że oni tacy nie są. Ale cały czas byłam zablokowana. Bałam się coś poczuć, żeby się nie rozczarować. Nie chodziło oto, że któryś mi zrobi krzywdę. Po prostu nie potrafiłam przełamać się. 

Zasnęłam głębokim snem, a raczej koszmarem. Przyśniło mi się znowu wydarzenie, które zapoczątkowało moje problemy. Po jakiejś chwili czułam już spokój. Miałam przeczucie, że nie byłam wtedy sama, że ktoś mnie właśnie wspierał. Może Yixing znowu mnie uspokoił? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz