Nowy początek
Rozdział 19
Coraz bardziej pragnęłam czerwca. Chciałam odpocząć od tej nauki na kursach. Skupić się na innych rzeczach, może znaleźć jakąś dorywczą pracę nim podejmę dalsze kroki. Jednak jeszcze sporo czasu było czasu zakończenia kursu. Musiałam się wziąć w garść. Jedyne co mnie pocieszało to to, że na uczelni widywałam się co dzień z Sumin, Mizny i Sungyoonem i nawet Jinki nie sprawiał żadnych problemów. Wręcz przeciwnie. Często teraz go widywaliśmy na korytarzach z Minzy. Byli zawsze uśmiechnięci razem. Wszyscy już wiedzieli, że coś między nimi iskrzy.
We wtorek Sumin poszła do domu ze mną. Miałyśmy w planach zrobienie projektu. Cieszyłyśmy się, bo był to pretekst do spędzenia ze sobą czasu. Zanim zabrałyśmy się do pracy, tata ugościł ją obiadem. Później zamknęłyśmy się w pokoju. Koreanka co chwile odbiegała od tematu, nie potrafiła się skupić, na tym co musiałyśmy zrobić. W pewnym momencie zadała pytanie.
— Co myślisz o tej całej Namjun? — Nie zdziwiło mnie to, że ją to ciekawiło.
— Słabo ją znam. — Jakoś nie miałam ochoty o tym w tamtym momencie mówić.
— Mi się wydaje, że za bardzo się Yixingowi narzuca — zagadała, a ja doskonale wiedziałam jak było. — Nie powinnaś być taka obojętna w tym temacie. Czy między tobą, a nim czegoś nie ma? — zasugerowała.
— Nie wiem, wydaje mi się, że coś jest. Boję się jedynie, że ona i tak namiesza. — Wyraziłam w końcu swoje obawy.
— Amelia… Poczułaś mocniejsze uczucia do Yixinga i nic mówisz mi? Mam wrażenie, że czasem o mnie zapominasz i rozmawiasz tylko z Luhanem o wszystkim — oburzyła się, a coś w tym racji było. To jemu prędzej się zwierzałam. Może powodem było to, że jego rady prawie zawsze mi pomagały rozwiązać moje dylematy?
— Głupoty gadasz. Skupmy się na tym na czym powinnyśmy, dobrze? Chcę to skończyć. — Tak naprawdę nie chciało mi się przypominać o tej dziewczynie.
— Jasne. Jeszcze dodam, że mam nadzieję, iż ona nie zjawi się w ten weekend — wymamrotała pod nosem.
Ja w głębi duszy także na to liczyłam. Mocno się stresowałam przez jej obecność tam i bałam się, że ona w końcu skłóci mnie z Lay’em, choć on starał się być nieugięty.
***
Do weekendu czas uciekał na nauce. Postanowiłam, że w dormie zjawię się dopiero w sobotę. W ten dzień rano, gdy już byłam praktycznie gotowa, ktoś zadzwonił do drzwi. Pośpiesznie zbiegłam na dół, lecz tata zdążył otworzyć temu komuś. Gdy podeszłam tam, okazało się, że na dworze stał Baekhyun.
— Dzień dobry — przywitał się z grzecznościowym ukłonem.
— Dzień dobry. Przyszedłeś po Amelię? — zapytał zaciekawiony. Przypomniałam sobie o spotkaniu z Baekiem o którym wiedział. Pewnie podejrzewał, że coś nas łączyło.
— Dokładnie. Ojciec Sumin, nie może po nią przyjechać, więc stwierdziłem, że ja po nią podejdę i przy okazji pospacerujemy. — Wtedy mnie zauważył i spojrzał z wielkim uśmiechem w moją stronę. — Ślicznie wyglądasz — dodał to bez zastanowienia, co mnie speszyło.
Tata też się trochę zaskoczył i odchrząknął nerwowo.
— To ja wam nie przeszkadzam. Baw się dobrze — zwrócił się do mnie.
— Dziękuję tato.
Dałam mu jeszcze buziaka w policzek i wyszłam. Beakhyun cały czas mi się przyglądał. Zaczęło mnie to stresować. Nie wiedziałam jednak, jak mu to powiedzieć.
— Przepraszam, że tak przy twoim ojcu powiedziałem od razu. Nie mogłem się powstrzymać. — Nie do końca go rozumiałam. Wyglądałam jak zawsze. Może chodziło o to, że ubrałam sukienkę?
— Spokojnie. Jest bardzo wyrozumiały — uspokoiłam go.
— Jesteś może zainteresowana jakimś wypadem w ten weekend? — zapytał, a ja nie chciałam nic potwierdzać. Wolałabym to zrobić z Yixingiem.
— Pomyślimy. A Sumin jest od wczoraj? — dopytałam, licząc, że nie tylko o niej wspomni.
— Jest. I nie jedynie ona — powiedział z bardziej ponurą miną, a ja trochę się zdziwiłam, czemu go to martwiło.
— Czyli Namjun przyszła? — Chciałam sprecyzować, czy się nie myliłam.
— Widzisz ma bandaż na ręce. Powiedziała Sehunowi, że się pocięła, bo załamała ją sytuacja z poprzedniego weekendu. On stwierdził, że ją przyprowadzi i ją pocieszymy. Jak na razie to widzę jedynie, jak się przystawia na okrągło do Lay’a. — To było do przewidzenia. Przykro mi było, jeżeli faktycznie robiła sobie krzywdę, a jednak jakoś nie chciało mi się w to wierzyć.
— A co on na to? — wystrzeliłam.
— Sam nie wiem — odparł to od niechcenia. — Jesteś o niego zapewne zazdrosna? — dodał. Raczej ciężko byłoby to ukryć, a mimo to coś mnie kusiło, by skłamać. Bałam się ranić Baekhyun, choć powinnam była być szczera.
— To nie tak. Ja nic do niego nie czuję. — To było głupie z mojej strony, że tak powiedziałam.
— Myślisz, że ci wierzę? — oburzył się.
— Nie ważne… Nie mówmy o tym. — Sama nie wiedziałam, co się ze mną działo. Na nowo się gubiłam przez Namjun.
— Przepraszam — szepnął jeszcze.
Zmieniliśmy temat na jakiś weselszy. Rozmawialiśmy nie wiadomo czemu o swoich ulubionych dramach. Śmialiśmy się dużo przy tym, jak zwykle. I tak minęła nam droga do dormu.
Jak weszliśmy do środka, przywitała nas niespodzianka. Był to Kibum z Shinee. Ucieszył mnie jego widok, bo dawno go nie widziałam.
— Amelia! — krzyknął na mój widok. — Pomocy! Pomożesz mi prawda? — Był zrozpaczony, aż się przejęłam o co chodziło.
— W czym? — rzekłam pospiesznie.
— Jest taki jeden film. Dramat, romans i tak dalej. Bardzo chcę go obejrzeć w kinie, ale nikt nie chce ze mną pójść. Może ty się zgodzisz? — Zatkało mnie na te jego słowa. Naprawdę chodziło tylko o to? Brzmiał dużo tragiczniej.
— Czemu by nie? — Chciałam się rozerwać, a może i miałabym okazję się go poradzić?
— Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć — rzekł uradowany i przytulił mnie. – Ostatnio to nawet Jonghyun mnie olewa. Czuję się taki samotny — jęczał biedny. — Pójdziemy tak około szesnastej. Teraz możemy posiedzieć z twoimi przyjaciółmi.
— Oczywiście — odparłam radośnie.
W salonie panowała wrzawa. Wszyscy rozmawiali między sobą. Nikt nawet nie zauważył mojego wejścia.
— Ej wy! Amelia przyszła— krzyknął Key, tak głośno, że musiałam zasłonić sobie uszy.
Reszta natychmiast ucichła. Sumin podbiegła się przywitać, a tuż za nią Namjun. Po co ona? Pewnie chciała udawać miłą.
— Witaj — rzekła do mnie.
— Co ci się stało w rękę? — zapytałam, udając, że nic nie wiem.
— Musiałam sobie ulżyć. Widzisz, mi zawsze nic nie wychodzi. Bardzo mnie to boli. Znowu jestem tą gorszą. — Miałam wrażenie, że wszystko co mówiła było wyolbrzymione przez nią.
— Czemu zaraz tą gorszą? — dopytałam.
— Przecież widać, że wszyscy cię tu uwielbiają, a na mnie patrzą spod byka. Nie wiem po co tu przyszłam. — Udawała, czułam to. Chciała, żeby było mi jej żal.
— Wydaje ci się na pewno. Oni nie są tacy, więc na pewno cię polubią — pocieszyłam ją, choć nie do końca chciałam tego.
Po chwili podszedł do nas Sehun.
— Czemu znowu jesteś taka przygnębiona? — zwrócił się do niej.
— Nie jestem. Uwziąłeś się? — oburzyła się. Mi wmawiała, że było jej źle, a na niego o to się wściekała. Nic nie szło pojąć.
— Martwię się o przyjaciółkę. To chyba zrozumiałe? — uznał maknae i miał rację.
— Daj mi święty spokój. — Mówiąc to odepchnęła go mocno i pobiegła zamknąć się do jednego z pokoi.
— Co ja znowu zrobiłem? — zapytał zszokowany.
Nie uzyskał od nikogo odpowiedzi, ja nie umiałam także jej mu udzielić. Namjun była dla mnie dziwna. On po chwili wrócił do grania z Chanyeolem. Starałam się nie myśleć o niej.
Usiadłam między Lay’em i Luhanem, bo było tam wolne miejsce.
— I jak minął ten tydzień? — zagadał pierwszy Lu.
— Zleciał. Dużo nauki miałam — marudziłam.
— Rozumiem. A z przyjaciółmi nic ciekawego nie porabiałaś? —próbował ciągnąć rozmowę.
Yixing za to jakoś milczał. Wyglądał, jakby był w innym świecie myślami.
— Nie było na to czasu — podsumowałam.
Nagle zawibrował mi telefon. Odebrałam go pośpiesznie nie zwracając uwagi kto dzwonił. Usłyszałam głos Minzy po drugiej stronie.
— Amelia! Nie uwierzysz. — zaczęła krzycząc radośnie.
— Co się stało? — spytałam zaciekawiona.
— Jinki jest od dziś moim chłopakiem — odrzekła pospiesznie.
— Wiedziałam, że coś się między wami święci. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi razem — mówiłam szczerze.
— Ja też. Troszkę się boję, że za szybko mu ufamy. Lecz myślę, że teraz już nie będzie się popisywał przed nikim. I czuję, że jest ze mną naprawdę szczery. — Też to czułam i też miałam nadzieję, że nie myliłyśmy się.
— Cieszy mnie to. Trzymam za was kciuki. — Chciałam dodać jej trochę otuchy.
— Musiałam zadzwonić. Nie wytrzymałabym do poniedziałku. A ty dziś w dormie z Sumin? — dopytała.
— Dokładnie.
— Pozdrów ode mnie wszystkich. Trzymaj się cieplutko, papa. — Tak zakończyła rozmowę.
Poczułam na sobie wzrok dwóch Chińczyków. Mieli bardzo dziwne wyrazy twarzy. Domyślałam się czemu, oni by mu nie zaufali.
— Jak możesz się cieszyć z tego? Tu chodzi o potwora. Mam nadzieję, że ją ostrzegłaś przed nim — oburzył się Luhan.
— Ona go zna lepiej niż ja. Nie mam jej przed czym ostrzegać. Sama raz już się na nim przejechała. Widocznie mu wybaczyła, skoro ona chce z nim być, to liczę na to, że będzie im się układać. On się naprawdę zmienia teraz i możliwe, że zasługuje na druga szansę. — Próbowałam to w ten sposób wyjaśnić.
— Dziwne, że ona tak potrafi – dodał Lay.
Po tych słowach wstałam i poszłam opowiedzieć Sumin co się wydarzyło.
***
Dzień leciał szybko, pełen śmiechu, rozmów i wygłupów. Gdy zbliżała się szesnasta, zaczęłam się zbierać. Namjun, która niedawno znowu wyszła z pokoju zauważając to podeszła do mnie w przedpokoju. Byłam tam sama.
— Możemy szybciutko pogadać? — zaproponowała.
— Mów, póki Key nie przyjdzie — burknęłam, choć nie do końca była mi na rękę rozmowa z nią.
— Lay będzie mój. Będę o niego walczyć. A ty się zastanów, czy chcesz się w to bawić, czy nie lepiej się poddać. — Groziła mi? Dlaczego musiała być tak uparta? Wierzyła pewnie, że zmieni jego uczucia.
— Rób co chcesz — powiedziałam to od niechcenia. Nie zamierzałam z nią dyskutować.
— Nie potrzebuję twojego pozwolenia. — Po wypowiedzeniu tych słów prychnęła i poszła sobie.
Miałam nieodpartą ochotę się wypłakać znowu. Chciałam już świętego spokoju. Jak Jinki przestał mnie dręczyć to pojawiła się ona. Powstrzymałam się, ponieważ nie chciałam martwić Key’a. Ten przybiegł do przedpokoju zwarty i gotowy do wyjścia. Lecz gdy przyjrzał się mojej twarzy, pokiwał głową.
— Co się dzieje? Widzę, że zaraz wybuchniesz płaczem — zagaił zmartwiony.
— Spóźnimy się na seans. Później ci może opowiem. — Nie chciałam mu psuć radości z oglądania filmu.
— Trzymam za słowo.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w milczeniu. Zamyśliłam się. Zastanawiałam się co miałam robić. Nie chciałam się kłócić z Namjun. Druga sprawa, że jeżeli faktycznie się pocięła, to nie chciałam być tego powodem. Może powinnam się zbliżyć do Baekhyuna? Przy nim też czułam się dobrze i to było prostsze niż sprzeczać się z nią. Może powinnam walczyć, o prawdziwą miłość? Czy to było to w ogóle to? Pomyślałam nawet, że może mi przejdzie. Tyle pytań zadawałam sobie w głowie. Ledwo przez to zauważyłam, kiedy byliśmy na miejscu.
Kibum otworzył mi drzwi. Złapał mnie pod rękę i weszliśmy do wielkiego centrum w którym miało znajdować się kino. Musieliśmy wjechać windą na ostatnie piętro. Na nim skierowaliśmy się w stronę kas, by zakupić bilety. Potem podeszliśmy do wejścia na salę. Była to jedna z większych i na dodatek była prawie pusta, więc mogliśmy swobodnie usiąść w dowolnym miejscu.
Film bardzo nas wciągnął, dzięki czemu tak dużo nie myślałam. Oglądaliśmy go z szeroko otwartymi oczami. Kilka razy poleciały nam łzy wzruszenia. Popcorn bardzo szybko był przez nas pochłaniany. Prędzej czułam się jak na seansie z przyjaciółką, a nie jakimś kolegą. Gdy był już koniec, oboje wyszliśmy. Key zaproponował coś jeszcze przegryźć. Tak więc usiedliśmy przy jednej z restauracji z fast foodami.
— Oboje płakaliśmy — zaśmiał się Koreańczyk. — Piękny film, kocham takie. A ty?
— Też, ale nie za często, bo później chodzę smutna. Jednak warto było go obejrzeć — oznajmiłam trochę zresetowana emocjonalnie po nim.
— Oczywiście. A teraz słucham co cię trapi. — Cieszyłam się, że to powiedział.
— Chodzi o to, że podobam się dwóm chłopakom. Jednego lubię, do drugiego zdaje mi się, że żywię coś więcej. Nie byłam długo gotowa na związek, bo troszkę dużo przeszłam. Pojawiła się pewna dziewczyna. I jej się zaczął podobać, ten sam chłopak co mi. Ona strasznie to przeżywa, że jej nie wychodzi podrywanie go i dodatkowo jest nieprzyjemna dla mnie. Ja nie chcę się z nią kłócić, w końcu zwodzę ich dość długo i może to moja wina. Czy powinnam ustąpić?
Kibum chwilę zbierał myśli.
— Sam nie wiem. Posłuchaj. Jesteś pewna uczucia głębszego niż lubienie? I o których chłopaków chodzi?
— Ja niczego nie jestem już pewna. Na pewno bliżej jestem z Yixingiem i przy nim mi lepiej, ale z Baekhyunem też się dobrze bawię i spędzam czas — wyjaśniłam pospiesznie.
— A myślisz, że gdyby nie wyszło z Lay’em mogłabyś się zbliżyć do Baeka? — dodał mi niepewności. Chwilę musiałam się zastanowić.
— Całkiem możliwe. — Wydawało mi się, że gdybym musiała zapomnieć o Chińczyku, to byłoby realne dla mnie otworzyć się na niego.
— Powiem co ja bym zrobił, a potem pomyślimy co tobie doradzić. Ja bym dał sobie spokój na razie. Niech ona sobie robi co chce. Kto powiedział, że on zwróci na nią uwagę? Jeżeli mu zależy na tobie, samo się ułoży. A na dodatek nie wyjdziesz na tą złą jak nie będziesz naciskać — zaproponował, a ja słuchałam go uważnie. — Z drugiej strony, jeżeli to jest głębsze. Nie możesz mu pozwolić się oddalić. Bo to zrani ciebie okropnie. Musisz być pewna uczuć. Bez tego do niczego nie dojdziesz.
— Lecz jak mam się upewnić? — zaniepokoiłam się, że to było dla mnie za trudne.
— To teraz sama musisz znaleźć sposób. Nie znam ciebie na tyle. Czas się zbierać, bo pewnie za tobą tęsknią — rzucił na końcu, a ja dalej miałam mętlik w głowie.
— Dadzą sobie jakoś radę — zażartowałam i uśmiechnęłam się mówiąc to.
Odwiózł mnie na miejsce i odjechał machając. Jak wchodziłam do dormu, zszokowała mnie cisza panująca w środku. Nie rozumiałam co mogło się wydarzyć. Z salonu wyszedł Baekhyun.
— Czemu tu tak cicho? — wystraszyłam się, że to była jego sprawka. Że może chciał mi zrobić jakąś niespodziankę.
— Wyszli do klubu. Sumin chciała na ciebie czekać, ale kilka osób się niecierpliwiło. Więc kazałem im iść i powiedziałem, że ja cię przyprowadzę — wytłumaczył mi, a ja się delikatnie zawiodłam, że nie był to na przykład Lay.
— Nie będzie za tłoczno z taką liczbą osób? — zdziwiłam się.
— Musisz wiedzieć, że nie wszyscy poszli. — Wydawało się, że Baekhyun nie chciał o czymś powiedzieć. A raczej próbował, tylko nie umiał.
— Czyli? — Miałam złe przeczucia co do tego, co miałam usłyszeć w odpowiedzi.
— Luhan z Sehunem i Lay’em poszli gdzieś indziej, sam już nie wiem gdzie się wybierali i przyczepiła się do nich Namjun. — Zasmuciło mnie to. Ona i Yixing byli w tamtym momencie razem. Byłam okropnie zazdrosna.
— Mi się nie chce iść — mruknęłam, bo nie widziałam siebie w klubie w takim momencie.
— Naprawdę? — rzekł zawiedziony, a mi nawet było przykro, bo on cały czas się tak starał, a ja akurat odwzajemniałam uczucia Yixinga bardziej. — Słyszałem, że ostatnio dobrze się bawiłaś. I chciałem z tobą potańczyć — dodał.
— Przykro mi, nigdzie nie idę — mówiłam stanowczo. Czułam, że on ze mną zostanie.
— Skoro tak… To potańczymy tutaj? — zaproponował, a widząc moje wahanie dodał: — Nie interesuje mnie, czy potrafisz. Będzie wesoło, chodź.
Pociągnął mnie za rękę do salonu. Włączył głośniki. Podskakując radośnie jak piłeczka puścił na cały regulator jakąś kpopową listę przebojów. Pierwsza była piosenka: „Bounce” zespołu Boyfriend. Na początku nie wiedziałam co mam robić. Nie miałam humoru na taniec, a z drugiej strony byłam sfrustrowana, że Namjun była z Lay’em, że chciałam na złość im się dobrze bawić z Baekiem. Potem on złapał mnie za ręce i nimi zaczął wymachiwać. Zaczęło mnie to rozśmieszać i dzięki temu przełamałam się, dałam się ponieść muzyce. Szaleliśmy coraz bardziej. Robiliśmy coraz żywsze ruchy. Kilka razy Koreańczyk prawie popłakał się ze śmiechu. W pewnym momencie zaatakował mnie łaskotkami i przewróciliśmy się oboje na podłogę i zaczęliśmy po niej tarzać. Próbowałam wydusić z siebie „starczy”, lecz znowu brakowało mi tchu jak zawsze podczas takiej zabawy. Po chwili jednak uspokoił się. Zawisł nade mną. Leżałam na podłodze na plecach, a on zawiesił wzrok na moich oczach. Wpatrywał się w nie. Chciał pocałunku, czułam to. Powstrzymywał go strach, że zdenerwuje mnie tym, jak ostatnio. W końcu miał tego już nie robić. Był sztywny. Wtedy zrobiłam coś, czego się nie spodziewał. Przybliżyłam twarz do niego i pocałowałam go.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz