poniedziałek, 30 stycznia 2017

Miłosny scenariusz: Rozdział 17


Witam z kolejnym rozdziałem i notkę napiszę na dole, bo znowu ma związek z fabułą. :)

Miłosny scenariusz
Rozdział 17

*Kyurin*

        Od kilku dni byłam spokojniejsza. Wychodziło na to, że wytwórnia wszystko zatuszowała, a ja mogłam odetchnąć z ulgą. Byłam wdzięczna Jumyeonowi za to, że cokolwiek zrobił, żebym nie dołączała do SM. Nie chciał mi mówić o szczegółach z nieznanych mi powodów. Nie wnikałam w nie. A może powinnam była?
        Ostatni dzień nagrań jakoś bardzo mnie nie martwił. Słyszałam od reżysera, że jakiś menadżer mnie upatrzył i możliwe było, że dostanę wizytówkę na jakimś fanmeetingu dotyczącym promocji dramy. Postanowiłam, że na to poczekam i w międzyczasie będę szukała czegoś na własną rękę. Nie spodziewałam się tylko, jak szybko moje plany coś pokrzyżuje.
        Na lunchu siedziałam sama, bo Jooseung poszedł z siostrą coś zjeść, która była w pobliżu. Junmyeon gadał cały czas przez telefon, więc nawet nie podchodziłam, by mu nie przeszkadzać. Nagle przede mną pojawiła się Jiyeon z zapłakanymi oczami i rzuciła jakimś czasopismem przede mnie na stoliku.
- Ty idiotko! Bawisz się uczuciami mężczyzn?! - Krzyknęła na tyle głośno, że wszystkie spojrzenia skierowały się w moją stronę.
        Ja oczywiście nie miałam pojęcia o co znowu jej chodziło. Domyśliłam się, że wyjaśnienie mogło być w tej gazecie, więc ją otworzyłam i zobaczyłam moje imię w jednym z tytułów artykułów w spisie treści. Ona cały czas obserwowała mnie, jak szukałam odpowiedniej strony. Moje ręce się trzęsły, bo nie wiedziałam, czego się mogłam spodziewać. Kiedy ujrzałam zdjęcie tego małego całusa, wtedy w samochodzie, mojego i Juna, mało nie piskłam. Zakryłam twarz ręką, by nie wydać z siebie jakiś dźwięków. Łzy napływały mi do oczu, bo już wiedziałam, że to koniec. Byłam zniszczona. Pisali o mnie, jak o jakiejś prostytutce. Podejrzewali, że chciałam dostać się do SM, uwodząc go i pewnie tak samo dostałam rolę w dramie. Nie wiedziałam co powinnam była zrobić. Teraz nie tylko mogła mnie dopaść złość fanek, ale byłam skreślona w tym showbiznesie.
        Nie zważając na moje jedzenie wstałam i miałam zamiar pobiec do jakiejś toalety, nie wiem nawet po co. Pragnęłam się ukryć przed wzrokiem kogokolwiek. Bo wszyscy patrzyli na mnie jak na zbrodniarza. Jednak zanim zdążyłam się ruszyć, oberwałam liścia. Oczywiście od Jiyeon.
- Wiedziałaś co czułam do niego! Jak mogłaś?! Co z Jooseungiem?!  Jego też uwodziłaś dla pieniędzy, czy innych korzyści? - Poczułam się okropnie.
- Wierzysz temu wszystkiemu co piszą gazety? Wiesz dobrze, jak oni potrafią naginać fakty. - Tłumaczyłam się spanikowana.  
- Zdjęcie ewidentnie mówi wszystko! Poderwałaś go, chodź jesteś z Jooseungiem! - Krzyczała jak wariatka, a ja coraz bardziej się bałam.
- Nie jestem z nim. Nigdy nie byłam. To była wymówka, którą wymyślił, by mnie chronić przed tobą. - Chciałam wszystko wyjaśnić, choć nie łudziłam się, że mi uwierzy.
- Przestań! - Usłyszałam dobrze znany mi głos, który przez chwile sprawił, iż poczułam się bezpiecznie.
- Junmyeon. - Wyszeptała Jiyeon, kiedy ten pojawił się obok niej.
- Jak możesz takie rzeczy wygadywać? Kyurin taka nie jest. Pewnie jej nie znasz, ale ja tak, więc zabraniam ci wypowiadać oszczerstwa dotyczące jej. - Zamurowało ją. Nie wiedziała chyba co mu odpowiedzieć, a on odwrócił się do mnie. - Chodź. Musimy porozmawiać.
        Nie spodobały mi się emocje wypisane na jego twarzy. Był nie tylko przygnębiony. Chodziło o coś jeszcze i szczerze bałam się o co. Posłusznie jednak za nim poszłam, bo nie miałam innego wyboru. Musiałam dowiedzieć się czegokolwiek. Czułam, że wiedział wiele więcej ode mnie.
- Kyurin to moja wina. - Powiedział do mnie, gdy byliśmy już daleko od innych i przystanęliśmy, a ja nie rozumiałam nic z tego. - Oni... To wytwórnia pewnie się mści.
        Wytrzeszczyłam na niego oczy. Czemu mieliby to robić? Przecież jak jakaś gazeta miała te zdjęcia, to mogły łatwo wyciec.
- Co ty gadasz? - Spytałam z mętlikiem w głowie.
- Prawdę. Widzisz. To fotograf wynajęty przez SM nas śledził i zrobił te zdjęcia. - Byłam w szoku po tej informacji. - Chcieli mieć haczyk, byś do nich dołączyła. To wszystko było zaplanowane. Jedynie oni mogli sami je dać do gazety.
- Chcesz powiedzieć, że tak bardzo mnie tam chcieli? Nie rozśmieszaj mnie. - Ironizowałam, bo nie miałam pojęcia co się działo.
- Kyu. Ja wybuchłem na menadżera i on mi to wszystko powiedział. On powiedział, że nawet może polecieć ze stołka jak cię nie ściągnie. Z tego co widzę nadal ma swoją posadę, mimo to postanowili ci zablokować karierę, albo mieli na celu jeszcze coś. Nie wiem.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Spytałam już z policzkami we łzach. - Dlaczego nagle zachciałeś się buntować? Mogłam podpisać ten kontrakt i byłby święty spokój. Teraz nie będę mogła żyć spokojnie. - Miałam ochotę uciec od niego. Byłam zła, że nagle zabawił się w bohatera. Wszystko byłoby dobrze, jakbym pozwoliła się nadziać na pułapkę tej nieszczęsnej wytwórni.
- Pogadam z nimi...
- Ty już lepiej nic nie rób. Twój tyłek obronią, a ja będę śmieciem, dla twoich fanek, innych wytwórni i kto wie jeszcze kogo. Przecież wszyscy łatwo w to uwierzą. To brzmi tak realnie. Byłam nikim, a jestem w filmie i gram ważną rolę. Co innego mogłam zrobić, jak nie pójść do łóżka z kimś ważnym, by to otrzymać? A teraz pewnie jeszcze twój menadżer przekręci to tak, że to ja błagałam o dołączenie do SM. Wszystko wyjdzie na to, że jestem dziwką. Jak moja matka! - Po tych słowach wykrzyczanych mu w twarz opadłam z sił, więc klęknęłam na ziemi i szlochałam bardzo głośno.
        Poczułam jak mnie przytula. Nic nie mówił. Nie pocieszał mnie. Nie wiedziałam czemu. Czuł się naprawdę winny? Chciałabym, by to naprawił. Przecież właśnie byłam zrujnowana w każdym względzie. Moja miłość do niego... pewnie z niej też nic nie będzie. Będziemy musieli się rozstać. Czemu moje serce w tamtym momencie tak bardzo musiało boleć?
- Co się stało? - Usłyszałam zdyszanego Jooseunga.
        Musiał podbiec. Nie miałam siły na niego spojrzeć. Junmyeon mnie puścił i wstał. A ja nadal zostałam w swojej pozycji, tylko schowałam twarz w dłoniach, by dalej płakać.
- Długo by gadać. Jest bardzo źle. Czytałeś artykuł? - Zapytał go cicho, ale ja wszystko słyszałam.
- Tak. Podała mi go przed chwilą Jiyeon, dlatego chciałem was znaleźć. Rozmawiałem ze stafem. Moje i Kyurin sceny już są nakręcone, więc możemy iść. Zabiorę ją do domu. - Mówił to tak spokojnie. Ja wcale nie chciałam się nigdzie ruszać.
- Miałem z nią spędzić popołudnie. - Wtrącił jeszcze Jun, do nachylającego się nade mną Jooseunga.
        Nie wytrzymałam tego dłużej. Musiałam coś zrobić. Zakończyć ten cyrk. Wstałam rezygnując z podpory Joo.
- To koniec. Żadnych spotkań nie będzie więcej. Nie możemy być widocznie razem. - Rzekłam oschle, próbując wytrzeć moje łzy. - Chodźmy. - Te słowa skierowałam już do Jooseunga, który poszedł za mną posłusznie.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - Pytał, kiedy się oddaliliśmy. - Będziesz żałować. - Mówił to przejętym tonem.
- Zobaczymy. Na chwilę obecną tak musi być.
        Przytaknął mi, choć czułam, że chciał zaprotestować. On był też cudowny. Troszczył się o mnie jak brat. Nie mogłam mieć lepszego przyjaciela i współlokatora. Dobrze wybrałam zamieszkując u niego. Miałam nadzieję, że pomoże mi się pozbierać, bo byłam w totalnej rozsypce w tamtym momencie.

*Jooseung*

        Dni mijały nieubłagalnie, a postawa Kyurin pozostawała bez zmian. Nie potrafiłem w żaden sposób z nią się dogadać. Nie poszła nawet na fanmeeting promocyjny. Stwierdziła, że nie ma po co. Wytłumaczyli jej nieobecność ciężką chorobą. Robiła tylko to co musiała od kilku dni. Jadła, korzystała z toalety, spała. Obawiałem się, że w nocy płakała. O ile w dzień starałem się ją pilnować, to nie miałem wpływu na to co robiła kładąc się spać. Bałem się. Pierwszy raz byłem tak bezradny w tej sytuacji. Denerwowało mnie też to, że Junmyeon nawet nie zadzwonił zapytać co z nią. Do niej wydzwaniał, przez to wyłączyła telefon, ale nie pomyślał ani przez chwilę o mnie.
        Tamtego dnia miała odbyć się zamknięta impreza na uczczenie tego, iż zakończyliśmy zdjęcia. Nie miałem pomysłu jak ją na nią namówić. Zdziwiłem się, kiedy ujrzałem, że zaczęła się na nią szykować. Ubrała ładną sukienkę i krzątała się po salonie, jakby czegoś szukając. To był duży postęp. Uradował mnie ten widok.
- Idziesz na imprezę? - Zapytałem dla pewności.
- Stwierdziłam, że mogę ten ostatni raz się pokazać. Tylko nasi współpracownicy tam będą, więc czemu nie? - Mówiła to tak beznamiętnie. Przerażało mnie to.

*Junmyeon*

        Jaka była moja radość, kiedy ujrzałem Kyurin w drzwiach restauracji, w której odbywała się impreza. Wyglądała przepięknie. Jedynie martwił mnie jej sztuczny uśmiech kierowany do witających ją ludzi. Pewnie była strasznie podłamana. Nie chciała też zapewne ze mną rozmawiać i widzieć mnie. Nie dziwiłem się jej. Zniszczyłem wszystko. Powinienem był wtedy wszystko z nią obgadać. Nie miałem pojęcia, czy dało się jeszcze cokolwiek odkręcić. Dzwoniłem do niej czasem, by coś razem wymyślić, ale ona mnie odrzucała. Bałem się zadzwonić do Jooseunga, bo jako jej przyjaciel miał prawo mnie nienawidzić.
        Usiadła daleko ode mnie i widziałem, że dużo osób zerkało na nas pytającym wzorkiem. Pewnie zastanawiali się ile z plotek to prawda. Przez cały czas starałem się nie tracić ją z zasięgu wzroku. gapiłem się wręcz na nią momentami. Pragnąłem z nią porozmawiać, pocieszyć i powiedzieć, że ją mocno kocham i jakoś się nam ułoży. Jednak sam już w to nie wierzyłem. Moje uczucie to było jedno, lecz przeciw nam była moja wytwórnia, jak i wiele fanek mojego zespołu. Tak nie przychylnie pisano o niej w Internecie, że przestałem na niego zaglądać. Bolało mnie to wszystko.
        Zauważyłem, że piła szybko. Jeden kieliszek za drugim. Pewnie chciała upić smutki. Znowu przeze mnie. Przecież ona rzadko piła. Byłem na siebie już wściekły. Sam starałem się nie pić, bo bałem się, że zrobię coś głupiego. Po jakimś czasie, ludzie zaczęli się rozchodzić. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zostałem sam z pijaną Kyurin. Gdzie się podział Jooseung? Mój telefon zawibrował i przeczytałem wiadomość właśnie od niego.

Od Jooseung: Zajmij się nią. ;)

        Czyli on nadal nam chciał pomóc? Dlaczego to robił? Był zbyt dobry. Wiedziałem przecież, że sam coś do niej czuje i to była okazja dla niego. On z niej nie korzystał. Byłem pewien, że jeżeli uda mi się porozmawiać z Kyu będę mu wdzięczny do końca życia.
- Nie pij już. - Zwróciłem się do niej, siadając jej naprzeciw.
        Spojrzała na mnie przymrużonymi oczami. Była w bardzo złym stanie. Rozmowa chyba nie wchodziła w grę.
- Będę pifć. - Sepleniła, czyli już było z nią bardzo źle.
- Po co? To nic nie pomaga. - Oznajmiłem jej prawdę.
- Wiem! Ale jest milej. - Mówiła uśmiechając się, patrzyła gdzieś w przestrzeń unikając mojego wzroku.
- Musisz wrócić do domu, a Jooseung już pojechał. Co teraz zrobisz? - Zapytałem podchwytliwie.
- Poderwę jakiegoś durnia i pójdę do niego do łóżka. Tak robią chyba takie osoby, jak ja.
        Byłem przerażony tymi słowami. Ona sama zaczęła sobą gardzić. Przecież ona nic nie zrobiła. Musiałem coś z tym zrobić. Jak głupi byłem, że siedziałem z założonymi rękami wcześniej?
- Masz cudowne oczy.
        Wyszczerzyłem je, kiedy tak nagle to powiedziała. Patrzyła tym razem na mnie, a jej twarz była tak niebezpiecznie blisko. Wiedziałem do czego zmierzała. Chciałem się wycofać, ale było za późno. Wpiła się moje usta. Ten pocałunek był pełen namiętności. Tak drapieżnie nigdy jeszcze mnie nie pocałowała. Pewnie to było przez procenty i tęsknotę. Musiałem to przerwać, by niczego nie musiała potem żałować.
- Kyurin. Nie możemy. - Powiedziałem już troszkę ciężko oddychając. - Odwiozę cię. - Szybko wstałem na nogi mówiąc to.
- Ja nie chcę. - Powiedziała tonem marudnego dziecka.
        Bez zbędnej dyskusji podszedłem do niej, chwyciłem pod pachami, by unieść ją do góry. Kiedy już stała na nogach, te się mocno uginały, więc prowadziłem ją do samochodu. Jak dobrze, że nie piłem. Postanowiłem dać ją na tylnie siedzenia, bo pewne było to, że zaśnie w drodze. Otworzyłem jej drzwi, ale jak pomagałem jej wejść ona pociągnęła mnie za sobą i drzwi się za mną zatrzasnęły. Leżałem na niej. Ona miała rumieńce na twarzy od alkoholu i patrzyła na mnie niewyraźnie. Uśmiechała się w taki dziwny sposób do mnie, że miałem ochotę z niej się zaśmiać.
        Miałem zamiar się podnieść, bo ta pozycja była niebezpieczna, lecz ona przyciągnęła mnie z powrotem za mój krawat, a nawet byłem chyba jeszcze bliżej niej niż wcześniej. Zamurowało mnie. Bardzo pragnąłem ją pocałować, jeżeli nie czegoś więcej, jednak nie mogłem korzystać z jej pijaństwa.
- Kyurin. Będziesz żałować tego na trzeźwo. - Próbowałem ją opamiętać, na darmo.
        Znowu zaczęła mnie natarczywie całować. Tym razem zatraciłem się w tym. Mój umysł odmówił posłuszeństwa. Rozpięła moją marynarkę i jeździła dłońmi po moich plecach. Mimo koszuli czułem je dokładnie, ponieważ były lodowate. W pewnym momencie jedną ręką chwyciła za mój czubek głowy i przestając mnie całować, przesunęła mi ją niżej. Nakierowała na swoją szyję. Już zbliżałem się, by zacząć ją pięścić, ale otrząsnąłem się pospiesznie. wstałem gwałtownie, zapinając jednocześnie marynarkę.
- Nie podoba ci się to? - Zajęczała.
- Podoba, aż za bardzo. Nie możemy nic głupiego teraz robić. Kyurin. Proszę. Nie kuś. - Wyszeptałem, bo mój głos nie chciał współpracować.
- Przepraszam. - Odpowiedziała smutno, co mi się bardzo nie spodobało. - Boję się. Junmyeon... Ja cię kocham. Nie mówię tego tylko przez alkohol. To szczera prawda. - Moje serce zaczęło walić jak oszalałe i nie wiedziałem co powinienem był zrobić w tamtym momencie. - Proszę. Zrób coś. - Zaczęły jej się zbierać łzy w oczach. - Nie chcę by wszystko się tak skończyło. Chcę być z tobą. Chcę szczęścia tylko u twojego boku. - Wzruszyła mnie ta wypowiedź.
        Otarłem jej łzy z policzka. Ona położyła swoją dłoń na mojej. Ciepłe uczucie przeszło przeze mnie mimo jej lodowatych rąk. Zależało mi na niej i wreszcie doczekałem się odwzajemnienia moich uczuć, choć szkoda, że w takich okolicznościach. Musiałem teraz zawalczyć o nas.
- Wszystko będzie dobrze. - Powiedziałem to nie tylko do niej, ale także do siebie. - Coś wymyślę. A teraz jedźmy lepiej.
        Przytaknęła mi na to. Wygramoliłem się więc z tylnich siedzeń i udałem na miejsce kierowcy.

*Kyurin*

        Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Wiedziałam już, że na pewno piłam za dużo. To było okropne. Nie pamiętałam też nic od momentu, jak Jooseung wyznał, że zaraz wróci i nie wracał długo, a ja pogrążyłam się w złych myślach. W końcu byłam w jednym pomieszczeniu z Junmyeonem. Bolało mnie patrzenie na niego, bo nie mogłam go przytulić i powiedzieć mu co czuję. Przeszła mi złość. Nie miałam już mu nic za złe. Jedynie powstrzymywałam się przed podejściem do niego, bo wiedziałam, że nie ma sensu już nic. Nie mogłam z nim być i musiałam się z tym pogodzić.



Co o tym myślicie? Nie zabijajcie mnie jeszcze. ;D Czy ktoś jest ciekawy jak to dalej się potoczy?  A może macie jakieś przypuszczenia?


środa, 25 stycznia 2017

Rok pełen zmian: Rozdział 2

Witam was w piękną niedzielę z kolejnym rozdziałem opowiadania. Kolejny miesiąc dla was. :D Mam nadzieję, że spodoba wam się to w jakim stylu to piszę.

Rok pełen zmian: Rozdział 2

Kwiecień

        Przez cały miesiąc miałam przy sobie wszędzie Kangjoona. Uczył się ze mną w bibliotece, jadł na stołówce, siedział na wykładach. Nadal nie pozwalałam mu za dużo mówić w szkole. W końcu zależało mi na skupieniu się na nauce. Mimo to, czasami przerywaliśmy ciszę. Na przykład kiedy chciał mnie o coś zapytać, czego nie potrafił zrozumieć, albo by ponarzekać na przesoloną zupę. Mimo to, starłam się zachować dystans. Bałam się do niego zbliżyć za mocno. Chwilami wydawało mi się, że nie potrafił z nikim oprócz mnie rozmawiać. Uzmysłowiła mnie w tym jedna sytuacja.
        Tego dnia podeszła do nas dziewczyna  z uprzejmym uśmiechem na ustach. On się na nią gapił i nawet nie odpowiedział na jej przywitanie. Ja starałam się być miła i spytałam w czym mogłabym jej pomóc.
- Ma ktoś z was pożyczyć długopis? - Spytała niepewnie.

Jasne, że chodziło o przysługę. Jak do mnie to tylko, jak coś chcą. Chyba, że chodzi jej o Kangjoona. Może długopis to sposób na podryw?

        On się nie kwapił do pożyczenia jej go i nie zareagował w żaden sposób. Praktycznie patrzył się na czubki swoich tenisówek.

Czyżby był zawstydzony? Albo nie ma długopisu do pożyczenia?

        Wyciągnęłam mój i podałam jej. Przy okazji obserwowałam Kangjoona gapiącego się na stopy. Podziękowała z uśmiechem, obiecała, że się odwdzięczy i zniknęła gdzieś w głębi korytarzu.  

To już nie odzyskam tego długopisu. Mogę się założyć. Papa kochany. Będę tęsknić. Wypisz się tej idiotce szybko.

        Głupia zapomniałam, że nie miałam żadnego zapasowego i już nastawiłam się na pisanie ołówkiem na wykładach, bo niestety przeszukanie piórnika dziesięć razy nie zmieniało mojej sytuacji. Nie podobało mi się to. Zaczęłam roztrzepywać sobie włosy na wszystkie strony ze złości.

Jak możesz jeszcze ufać ludziom, skoro cię zawodzą? Jesteś idiotką Ha Ganeul! Pamiętaj! Jesteś nad człowiekiem i nie powinnaś zniżać się do pomocy zwykłym ludziom!

        I wtedy stało się coś dziwnego. Przede mną pojawił się długopis. Oczywiście położył go mój sąsiad z ławki. Zerknęłam w jego stronę i ujrzałam piórnik wypchany długopisami! Czemu więc nic nie dał tej dziewczynie? Był skąpy dla innych? To w takim razie, czym zasłużyłam na lepsze traktowanie? Ten człowiek od początku był dla mnie enigmą. Nic z jego zachowania nie potrafiłam wnioskować.
- Cz.. Czemu..? - Dukałam.
- Czemu nie dałem jej długopisu? - Przerwał mi, na co przytaknęłam. - Wstydziłem się. - Powiedział to spuszczając głowę.

Czyli to prawda? Powód przeniesienia nie jest skłamany? A więc wyczuł, że jestem nadczłowiekiem i dlatego to mnie się uczepił? Bo z ludźmi nie potrafi rozmawiać. Ah wszystko jasne.

        Oczywiście nic nie było jasne. Pojawiło się jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi.

***

        Jak zwykle siedzieliśmy i słuchaliśmy skrzeku jednej, znienawidzonej przeze mnie wykładowczyni. Mówiła coś o współpracy w grupach. Już wiedziałam, co nas czeka. Byłam zdruzgotana na myśl o kolejnej pracy zespołowej, przy której miałam się tłumaczyć, że nikt ze mną nie chce pracować. Stresowałam się niesamowicie i mój sąsiad z ławki to chyba zauważył.
- Źle się czujesz?
- Nie lubię takich zadań. – Szepnęłam ledwo słyszalnie.

Nie lubię to tak troszkę delikatnie powiedziane. Ja ich nienawidzę! Ale ciii…

- Nie ma się czym przejmować. – Mówił klepiąc mnie po ramieniu.

Ej nie pozwalaj sobie! Co ja twój stary kumpel?

        Później szybko przestał i spojrzał na swoją dłoń. Schował ją nagle pod ławką i tak jakby zawstydził się? Wiedziałam, że pierwszy raz mnie dotknął, bo pamiętałam zawsze takie rzeczy. Czyżby to go tak rozproszyło? Byłam w szoku. I nagle przyszło mi kolejne pytanie do głowy. Kim ja dla niego byłam?
- Chciałem tylko dodać, że damy radę. – Powiedział to już nie patrząc na mnie.
- Może ty. Na pewno kogoś znajdziesz. Ja znowu będę się tylko tłumaczyć. – Westchnęłam.
- Kto powiedział, że będziesz sama? Jestem z tobą w grupie. - Dodał to już bardziej stanowczo.

Dobre sobie. Nabijaj się ze mnie dalej. Mnie to nie rusza.

        Wytrzeszczyłam oczy w jego stronę. Zazwyczaj chłopacy robili to z chłopakami, a dziewczyny z dziewczynami. Chyba, że były jakieś pary na uczelni. A on tak po prostu chciał to ze mną zrobić? Czyżby to znaczyło, że pierwszy raz będę miała kogoś do zadania grupowego? Miałam ochotę skakać do sufitu, choć pewnie nie okazałam tego, ani mimiką twarzy, ani też w późniejszej mojej wypowiedzi.
- Jesteś pewien, że nie zamierzasz tego zrobić z kimś innym? - Zapytałam delikatnie.
- Oczywiście. – Odrzekł radośnie. - Czy widziałaś, żebym z kimś tu rozmawiał po za tobą?

Coś ty. Tylko nadajesz jak przekupka na targu do mnie, a przy innych jesteś posągiem.

        Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Termin oddania pracy został wyznaczony na czerwiec. Wiedziałam, że trochę nam to zajmie i będziemy się musieli spotkać po zajęciach, lecz starałam się myśleć pozytywnie. Obiecałam sobie, że postaram się najlepiej jak potrafię, by nie zawieść go skoro mnie wybrał. Ocena miała mieć duży wpływ na semestralną, więc co jak co, ale musieliśmy dać z siebie wszystko.

***

        Ugadaliśmy się z Kangjoonem, że raz spotkamy się u mnie w domu, a raz u niego. Przypadło na mnie jako pierwszą. Bałam się tego. Nie wiedziałam, jak zagadać do mamy w tym temacie. Nie miałam pojęcia co sądziła o przyprowadzaniu znajomych do domu. Mało z rodzicami rozmawiałam. Tylko jak dostawałam ochrzan, za to, że mało zajmuje się bratem w trakcie egzaminów, albo, że przydałoby się, żebym zaczęła pracować.
        Ujrzałam mamę w kuchni pewnego wieczoru i postanowiłam zagadać. Udało mi się usiąść przy stoliku. Ona nie zwracała na mnie na początku uwagi. Po czasie zorientowała się, że chcę coś powiedzieć, to przestała mieszać coś w garnku i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.

Miło, że mnie widzisz! Nie krępuj się. Mnie tu przecież nie ma. Przyzwyczajona jestem.

- Widzisz mamo... - Zaczęłam. - Na uczelni wymyślili pracę grupową i muszę spotkać się z kolegą w domu.
- Tak to teraz się nazywa? – Zapytała chichocząc, a ja nie miałam pojęcia, co miała na myśli.
- Nie rozumiem.
- Ja nazwałabym to zwykłym spotkaniem towarzyskim. – Dotarło do mnie, co o jej chodziło.

Mamo, czy ty widzisz jak ja wyglądam? W dodatku nie potrafię funkcjonować wśród ludzi! Takie osoby nie randkują! Jestem przegrywem życiowym!

- To nie tak! To naprawdę tylko praca.
- Daj spokój. Chcecie wolnego domu? Bo może macie ochotę na coś więcej? – Oburzyły mnie jej słowa.

        Co ona sobie wyobraża?  Naprawdę uważa, że jestem taką dziewczyną?  Tak bardzo mnie nie znała? Czasami zastanawiam się, czy w moich żyłach, rzeczywiście płynie jej krew.

- Uznajmy, że mówisz prawdę. Ale to chłopak, który ci się podoba?
- Mamo! To po prostu praca, a to po prostu kolega! – Robiłam się czerwona przy tym, lecz ze wściekłości chyba, a nie wstydu.
- Rumienisz się! Ja wiem swoje. Cieszę się, bo doczekam się wnuków w tym życiu.
        Tego było dla mnie za wiele.
- O czym ty gadasz? Ja myślę teraz tylko i wyłącznie, by ukończyć pozytywnie uczelnie i znaleźć odpowiednią prace. Nie w głowie mi faceci!
- Przestań po mnie krzyczeć. – Teraz chyba ja ją zdenerwowałam. – Słuchaj uważnie. My kobiety powinnyśmy przede wszystkim myśleć o znalezieniu odpowiedniego mężczyzny. Samej szybko nie osiągniesz sukcesu. To płeć męska napełnia miski rodzinie.
        To co powiedziała wcale mi się nie podobało. Miałam inne poglądy.

Że niby ja nie będę samowystarczalna. I co to za zacofany pogląd, aby myśleć, że to tylko facet może być tym zarabiającym dużo? Brawo! Nawet we mnie nie wierzy. Czego ja się spodziewałam?

***

        Bałam się, że wspólne robienie zadania w moim domu będzie wielkim błędem. Przyprowadziłam go do siebie i szybko zaciągnęłam do mojego pokoju, tak aby mama nie zdążyła go zauważyć. Był troszkę zaskoczony. Nie mogłam nic na to poradzić. Wolałam jego szok, niż zapoznawanie go z rodzicielką.
- Napijesz się czegoś?
- Wody. – Odpowiedział spokojnie.
- Przyniosę, a ty się stąd nie ruszaj.
        Przytaknął grzecznie. Minęłam mamę na schodach bez słowa. Nawet nie spytała, czy przyszedł. Uznałam to za dobry znak. Może zapomniała. Zeszłam pospiesznie do kuchni. Nalałam dwie szklanki wody i wbiegłam z nią po schodach. Za drzwiami do pokoju ujrzałam coś, czego nie chciałam. Siedziała i z nim rozmawiała. A tak pragnęłam tego uniknąć.

Halo życie! Czemu tak mnie nienawidzisz?

- Już nie przeszkadzam. – Rzekła widząc mnie.
        Minęłyśmy się w wejściu do pokoju i od razu zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na Kangjoona, który wyglądał na lekko zakłopotanego.
- Co ci mówiła?!  
- Powiedziała, że jestem bardzo przystojny i mam zgodę na podrywanie cię.

To, że ona ci dała taką zgodę, to nie znaczy, że ja też! U mnie masz zakaz! Chwila... Ty pewnie nawet nie chcesz tego robić. I dobrze.

        Wyspowiadał mi to grzecznie. Wiedziałam, że to nic dobrego nie wróżyło. Moja matka przesadzała. Nie miałam pojęcia tylko jak przemówić jej do rozsądku. Oczywiście przeprosiłam Kangjoona za jej zachowanie i wróciliśmy do tego, co właściwie mieliśmy robić tamtego popołudnia. Skupiliśmy się na rzeczach ważnych.

A co jeśli chciałby mnie naprawdę poderwać?