niedziela, 16 lipca 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 7

Nie wiem co napisać w notce. Czasem tak mam niestety. :D Życzę wam przyjemnego czytania, dziękuję za każdy wspaniały komentarz, który dodaje mi weny i ochoty na pisanie, oraz pozdrawiam. :D


Diagnostyka serca
Rozdział 7



*Xiumin*


- Wierzę ci. – Wyszeptała mi, a ja poczułem ulgę. Naprawdę pragnąłem z nią kontynuować znajomość i przeraziło mnie to, jak się na mnie obraziła. Nie zamierzałem nawet przez chwilę jej okłamywać i miałem nadzieję, że od tamtej chwili to wiedziała. – Przepraszam, że myślałam, iż jesteś oszustem.
- Nie masz za co przepraszać. – Powiedziałem to całkiem szczerze. Mogła wiele razy zostać oszukana. Nic dziwnego, że mi nie ufała. Musiała się przekonać o prawdzie w inny sposób. Na szczęście takowy się znalazł.
- Wejdziesz na herbatę? – Zaproponowała, a ja nie mogłem jej odmówić. Wiedziałem, że przez to mogę się spóźnić na popołudniowy trening. Jakoś nie potrafiłem się tym przejąć. Ona mi zaufała i zaprosiła do siebie! Nie mogłem tego tak zostawić.
            Weszliśmy do jej bloku oboje jacyś zestresowani. Wiedzieliśmy teraz o sobie więcej. Jednak nie powinny te fakty nic zmieniać. To, że ona nie widziała, nie było dla mnie żadną przeszkodą. Obawiałem się bardziej, że będzie krępowała się poznawać blisko z gwiazdą. W końcu mieliśmy fanki na każdym kroku. Nasza prywatność była za często naruszana.
            Kiedy przekroczyliśmy próg drzwi podbiegła do mnie jej sunia i wskoczyła wręcz na mnie. Nie byłem na to gotowy i prawie bym się przewrócił, ale na szczęście zrobiłem tylko krok w tył. Pies chciał bardzo mnie polizać, a ja lekko starałem się go odsunąć, by tego nie robił.
- Czy Sunny na ciebie wskoczyła? – Zapytała niepewnie Juniel.
- Tak jakby. – Odpowiedziałem ze skwaszoną miną.
- Sunny do pokoju! – Podniosła głos na nią, a ta zeszła w momencie ze mnie i pobiegła do jakiegoś pomieszczenia.
- Dziękuje za ratunek. – Zaśmiałem się delikatnie i w duchu dziękowałem za tą sytuację, bo zdecydowanie mnie rozluźniła.
            Prychnęła lekko, co mnie już wcale zaskoczyło, ale mogło to znaczyć, że jej również poprawił się humor.
- Jaką pijesz? – Zapytała niespodziewanie idąc do kuchni. – Czarna, zielona, biała?
- Poproszę białą, jeżeli masz. – Odpowiedziałem nie zastanawiając się ani chwili. – Masz każdy rodzaj w domu?
- Owszem. – Na jej twarzy zagościł przyjazny uśmiech. – Kocham parzyć herbatę. To takie moje zajęcie. - Zachichotała. – Pewnie myślisz, że jestem dziwna.
- Ani przez chwilę. Po części to rozumiem. Sam kocham parzyć kawę. Byłem nawet na kursie baristy. – Widać było u niej niemałe zaskoczenie.
- Jedna z najbardziej znanych osób w kraju, a nawet znana na świecie, poszła tak po prostu na taki kurs? – Nie zrozumiałem tego do końca. – Widzisz, to brzmi troszkę… Nierealnie.
- Dla mnie nie. – Stwierdziłem. – To tak jakbyśmy nie mieli innych zainteresowań według ciebie.
- Myślałam, że muzyka to wasza pasja, która pochłania cały wasz wolny czas. – Wyjaśniła, co troszkę mi rozjaśniło jej tok myślenia.
- Ah nie jest tak. Niektórzy z nas kochają mangi, gry komputerowe. Po za tym rozwijamy się aktorsko. Mi także udało się zagrać w kilku produkcjach. Jesteśmy zwykłymi ludźmi z niezwykłym zawodem.
- I talentem. – Dodała przerywając mi.
- Można tak rzec.
            Chwilę później usiedliśmy przy stoliku, bo herbata była zaparzona. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Z drugiej strony mogliśmy siedzieć tak w milczeniu. Przyjrzałem się jej. Włosy opadały na jej twarz. Była taka piękna, kobieca. Miałem ochotę dotknąć jej. Dać kosmyk za ucho i spojrzeć w jej oczy. A nie mogłem. Bo przecież co by sobie o mnie pomyślała na tak śmiałe ruchy? I na moje nieszczęście w tamtym momencie zadzwonił telefon. To był Junmyeon. Spojrzałem na zegar. Byłem spóźniony. Ze skwaszoną miną odebrałem przepraszając Juniel.
            Odszedłem od stolika troszkę dalej, lecz nie przewidziałem tego, że włączony miałem ostatnio tryb głośnomówiący i takowy zapamiętał mój nieszczęsny telefon.
- Minseok! To skandal, że muszę po ciebie dzwonić z takiego powodu! Jak możesz nie być jeszcze na treningu? Coś się stało? – Ostatnie pytanie oczywiście było pełne przejęcia. Cały nasz lider.
- Spokojnie. Wszystko w porządku. Troszkę się zasiedziałem w pewnym miejscu. Będę za jakiś czas. – Po tych słowach szybko się rozłączyłem. Nie zamierzałem się tłumaczyć mu przy niej i przez telefon.
- Masz problemy przez spotkanie ze mną? – Spytała mnie ewidentnie przejęta sytuacją.
- Nie, to nie tak. – Speszyłem się strasznie. – Po prostu to moja wina. Zapomniałem o całym świecie przez moment. – Po tych słowach postanowiłem się pożegnać, jednak nie miałem na to najmniejszej ochoty.
- Musisz iść. Bo będziesz miał problemy. – Przytaknąłem jej na te słowa, choć wiedziałem, że tego nie widzi. Taki nawyk.
            Niestety nie potrafiłem wyjść tak po prostu. Odwróciłem się przed samymi drzwiami w jej stronę. Miałem ochotę na jakiś ruch. Bałem się, że ją spłoszę. Nie wytrzymałem w końcu i po prostu przytuliłem ją w celu pożegnania.
- Kiedy znowu się zobaczymy? – Chciałem to powiedzieć tylko do siebie w myślach, a wypłynęło samo na głos.
- Jeżeli nie wrócisz późno, możesz wpaść jeszcze dzisiaj wieczorem. – Oznajmiła to bez żadnej krępacji, co mnie zdziwiło. Tak samo to, że odwzajemniła mój uścisk bardzo szybko. Czyżbym pomylił się co do tego, że ona była nieśmiała i zamknięta w sobie? Może to tylko ze względu na ukrywanie tej tajemnicy. Teraz gdy ją znałem, mogła pokazać mi swoje prawdziwe oblicze i to mnie całkowicie zaciekawiło.


*Chayeon*


            Przechadzałam się ulicami naszego miasta razem z Yulchanem. Obiecałam mu kupić jakieś buty, bo wszystkie zdarł. Z drugiej strony byłam na niego zła, bo znowu wykorzystał moje pieniądze. Wiedziałam, że był za młody by zarobić na siebie, mimo to trwonienie mojej kasy nie było mi na rękę. Cóż miałam poradzić? Tylko ja mogłam mu pomóc. Mamy wypłata starczała zaledwie na opłaty i jedzenie dla nas. Większość jej zabierali nam lichwiarze,  u których ojciec pozaciągał długi i dla naszego bezpieczeństwa musieliśmy je spłacić.
- Znowu jesteś zamyślona noona. Zakochałaś się w tym chłopaku co do ciebie wypisuje? – Zagaił mnie brat, a ja prawie bym na niego wybuchła.
- Głupoty gadasz! Lepiej nie wtrącaj się w to jak ja żyję. Zajmij się sobą. – Oburzyłam się, a nie powinnam, bo to wzbudziło w nim większy zapał.
- Yah! Kiedy poznam szwagra? Jest bogaty? Uważaj na takich. Wiesz jak to było z mamą, zakochała się w bogaczu, skończyła z długami. Z drugiej strony! Może kupiłby mi coś fajnego? Jak myślisz? Ile mógłbym u niego utargować opowiadając pikantne szczegóły z twojego życia?  - Jak zwykle nadawał jak katarynka i sam sobie zatwierdził teorię. Jak bardzo miałam ochotę go wtedy udusić, nikt nie mógł sobie tego wyobrazić.
- To nie tak! To tylko przyjaciel. Trochę mnie pociesza i nie o nim tyle myślałam. Myślałam o tym jak mi z tobą ciężko. – Wygarnęłam mu, a on się zaśmiał jakby na coś co przyszło mu do głowy, jednak ugryzł się na szczęście w język i był cicho powstrzymując śmiech. – Masz coś nie po kolei z głową mój drogi. – Oznajmiłam mu.
- Przypomniało mi się, kto ci się podobał! – Wyskoczył, a ja słychałam uważnie, co on znowu wymyślił. – Ha Youngtae! – Wytrzeszczyłam na niego oczy nie mając pojęcia skąd znał tego człowieka.
- Jak ty?
- Masz pamiętnik. Rzadko w nim piszesz. Jednak raz zachwycałaś się przez kilkanaście stron, jaki to Ha Youngtae jest cudowny! Widząc twoją minę, nie wywiniesz się. Z nim piszesz? Tak? – Wybuchłam trochę nerwowym śmiechem. To prawda, był czas, jak zainteresowałam się tym lekarzem. Byłam dla niego nikim więcej niż stażystką, więc szybko mi przeszło gdy to zrozumiałam. Nie miałam pojęcia co miałam w głowie, że tak mi się spodobał obcy człowiek. Nie znałam bowiem nawet jego charakteru. – Jakbyście byli razem mogłoby być cudownie. Z tego co wiem, dużo odziedziczył po rodzicach, którzy byli właścicielami jednego szpitala. On za to wszystko sprzedał, bo woli tylko operować ludzi niż prowadzić interes. Więc nie tylko dużo zarabia, ale ma dużo kasy zapewne w zapasie. Taka co go zachwyci będzie księżniczką w jego włościach. Siostra! Zakręć się koło niego, jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś.
- Co ci odbiło?! – Wybuchłam, bo ten trajkot był dla mnie totalnym przegięciem. – Pieniądze ci tylko w głowie? To był mój przełożony i tyle! Nic z tego nie będzie! Przeszło. Na dodatek jak możesz tak mówić o kimś kogo nawet nie znasz? A co jak jest psychicznie chorym perwersem? Oddasz mu swoją siostrę? – Wiedziałam, że Yulchan w większości sobie ze mnie żartował, mimo to poczułam się strasznie urażona.
- Przepraszam. – Rzucił przyciszonym głosem. – Zauważyłaś, że ktoś nas cały czas obserwuje? – Dodał po chwili wybijając mnie tym z tropu. Nie zwróciłam na nic uwagi. Zerknęłam za siebie. O jedną ze ścian budynku opierał się zamaskowany człowiek. Zmartwiło mnie to.
- Dopiero jak mi teraz powiedziałeś, to go widzę. Myślisz, że to kolejny lichwiarz? Czemu jednak szedłby za nami? – Mówiłam to już cała w stresie. Tak bardzo nienawidziłam ojca za to jaki nam zgotował los.
- Nie wiem. Boję się. Zadzwonisz na policję? – Kolejna wada mojego brata. Nadmiernie panikował.
- Jeszcze nie mamy ku temu podstaw. Może nam się zdaje, że coś od nas chce. Wejdźmy do sklepu. – Akurat staliśmy koło jakiegoś obuwniczego, który był naszym celem.
            Staraliśmy się oglądać jakieś buty, lecz nie mogliśmy się na tym skupić, kiedy ten człowiek wszedł za nami. Zrobiło się nieciekawie. Bałam się okropnie i jeszcze Yul musiał być w takim momencie ze mną. O niego bałam się jeszcze bardziej.
- Zaczekaj, ja wyjdę i zobaczymy czy pójdzie za mną. – Szepnęłam, na co zauważyłam w jego oczach łzy i zaczął kręcić głową na boki. Nie mogłabym w tym sklepie stać bezczynnie.
            Wyszłam. Nie zauważyłam, by ten mężczyzna zwrócił na to uwagę, kiedy mijałam go. Poszłam troszeczkę dalej. Szłam oglądając się za siebie. Przez co nie wiedziałam nawet, iż ktoś pojawił się tuż przede mną. Był to inny facet w średnim wieku z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Obwiniaj swojego tatusia za taką sytuację, a nie mnie. – Tłumaczył się, a ja miałam zrobić odwrót i zobaczyłam Yulchana wychodzącego ze sklepu. Ujrzał mnie i chciał od razu podejść, gdy ten człowiek wciągnął mnie w ślepą uliczkę. Trzymał mnie mocno i chyba czekał, aż mój brat podbiegnie.
- Puszczaj ty świnio! – Krzyczałam, oczywiście nikt na to nie zareagował.
            Yulchan przybiegł pospiesznie i już chciał się do nas zbliżyć, gdy ten człowiek popchnął mnie na ziemię przez co sobie zdarłam kolano, a następnie uderzył Yula w twarz. Nie przewidział jednak, że siłą odrzutu mój brat uderzy głową w ścianę. Przeraziłam się i miałam ochotę płakać, lecz wiedziałam, że trzeba myśleć w takiej sytuacji racjonalnie. On był nieprzytomny! Mężczyzna podchodził do mnie, kiedy słychać było ryk syren policyjnych i momentalnie na ich dźwięk uciekł. Podbiegłam w tamtym momencie do leżącego brata. Chwyciłam jego głowę. Krew była na mojej dłoni. Spanikowałam, a on na szczęście się ocknął.
- Noona, nic ci nie jest? – Wystękał, na co pewnie trzepnęłabym go w głowę, gdyby nie rana.
- Dasz radę oprzeć się na mnie?  Musimy podejść do szpitala. Na szczęście to po drugiej stronie ulicy. – Taka była prawda. Byliśmy obok mojego szpitala. C On potrzebował pilnej pomocy. Musieli go przebadać.
- Nie chcę…
- Nie waż się wykręcać. Musisz tam pójść! – Krzyknęłam na niego, bo byłam zdesperowana.
- Dobrze… - Odpowiedział mi niechętnie i ze skwaszoną z bólu miną.
            Zawiesił moją rękę na mnie i pomogłam mu delikatnie wstać. Ruszyliśmy tak. Nie było źle, bo praktycznie szedł o własnych siłach. Mimo to, potrzebował opatrunku i musieliśmy się upewnić, czy nie doznał żadnego wewnętrznego uszkodzenia, bo z tym nie było żartu.
            W środku dowiedziałam się na recepcji, że muszę czekać, aż lekarz skończy operację, bo mają przepełniony szpital. Wpadłam w furię! Przecież on był pilnym przypadkiem. Że też nie byłam już stażystką z urazowego.
- Ile on będzie prowadził tę operację?! – Wykrzyczałam recepcjonistce, którą bardzo dobrze znałam. Była dla mnie taka miła, a teraz? Udawała obcą kobietę.
- Skończyłem. – Rzekł pojawiając się nagle obok mnie Ha Youngtae. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Że też akurat w takim momencie musiało to być on.
- Mój brat… - Nie dokończyłam, bo ten już mnie wyminął i podszedł do siedzącego na krześle Yula.
- Dlaczego nikt nie daje mu opatrunku nawet? – Oburzył się lekarz. – Odkąd nie ma naszej najlepszej stażystki wszyscy pacjenci są zaniedbywani! – Krzyknął w stronę recepcji. – Przypominam, że pani obowiązkiem też jest pierwsza pomoc. – Potem zwrócił się do mojego brata. – Chodźmy do mojego gabinetu. – Szepnął wręcz do niego i pomógł mu wstać. Patrzyłam na to jak zahipnotyzowana. Szybko jednak ocknęłam się i poszłam za nimi. Czułam się jakoś wyjątkowo.
- Co ty mu zrobiłaś Chayeon? – Zapytał mnie lekarz żartobliwie, co było dla mnie dziwną odmianą. Nigdy ze mną się nie spoufalał.
- To nie noona. To takie złe typki. – Wyjaśnił za mnie Yul.
            Youngtae się zaśmiał i zajął się opatrunkiem, oraz przebadaniem mojego brata. Chwilę to trwało i widać było, że robił wszystko starannie. Zawsze taki był, więc nawet nie próbowałam mu przeszkadzać. Wiedziałam w jak dobry rękach był mój brat.
- Chayeon. Możemy chwilę porozmawiać? – Powiedział do mnie nagle na co zdębiałam i dopiero po chwili przytaknęłam mu.
            Spojrzał potem z uśmiechem na Yulchana. Pewnie nie zostawiał go na obserwacji przez brak wolnych miejsc. Z drugiej strony, chyba wszystko z nim było w porządku i ja także nie widziałam takiej potrzeby. Mój brat zrozumiał aluzję. Wstał z miejsca i ruszył do drzwi, jednak nie byłby sobą nie robiąc nic szalonego na wyjściu.
- Umów się z nią po wszystkim. Jest na pewno w twoim typie. – Miałam ochotę rzucić w niego czymś. Jednak nie mogłam zrobić tego w tym miejscu i na dodatek zniknął szybko za drzwiami. Przysięgam, że w tamtym momencie byłam cała czerwona, bo czułam gorące policzki od zawstydzenia.
- Ciekawa propozycja. – Rzekł Youngtae. – Ja wolę porozmawiać o czym innym. Staram się coś zrobić byś wróciła na urazówkę. Potrzebuję tu ciebie. Rozmawiałem już z zarządem o tym, tylko chcę się upewnić, czy ty tego chcesz. Masz ukończone różne kierunki, więc jesteś wszechstronna i szkoda, byś marnowała się tam. – Mówiąc to oczywiście miał na myśli moje obecne miejsce, czyli oddział zakażeń.
- Cieszę się, że pan mnie docenia. – Rzekłam nieśmiało. – Z chęcią wrócę do współpracy z panem.
- Jaki pan? – Zdziwił się. – Teraz jesteśmy na równych sobie stanowiskach. No może jestem trochę z większym stażem, mimo to… Proszę zwracajmy się do siebie bez barier. – Zatkało mnie. Nie słyszałam, by którakolwiek z innych lekarek zwracała się do niego nieformalnie.
- Dobrze Youngtae. – Wyszeptałam nieśmiało i czułam, jak znowu rumieńce pchają mi się na twarz.
- I twój brat miał rację. Musimy się kiedyś umówić, lecz ja dziś na to nie mam czasu, a ty musisz się zająć bratem. Jeszcze będzie okazja. – Dodał udając się do wyjścia, więc ja także musiałam w tamtą stronę się skierować. Mimo to, czułam się dziwnie nieobecna. Ten człowiek nieźle zawrócił mi w głowie tą chwilą. Przez niego prawie zapomniałam co się wydarzyło przed chwilą na ulicy.


*Jongin*

            Zastałem siedzącą Krystal pod gabinetem w którym mieliśmy się spotkać z naszymi menadżerami. Trochę nas dziwiło ich wezwanie. Nie miałem podejrzeń nawet o co mogło im chodzić. Duetu raczej nie chcieli nam zaproponować. Prędzej wspólne granie w dramie, lub jakimś programie rozrywkowym.
- Mam nadzieję, że nic głupiego nie wykombinowali. – Mówiła moja przyjaciółka. – Ostatnio proponowali mi dość dziwną sesję z kangurami. Bałam się i udało mi się odmówić, bo to nie było nic ważnego.
- Naprawdę dostałaś takie coś? – Zachwyciłem się na myśl spotkania tych zwierzątek. – Ja bym tak chciał. – Zaśmiałem się. – Gorzej jakby mnie pobiły, bo słyszałam, że nieźle boksują.
            Krystal wybuchła śmiechem. Lubiłem ją rozbawiać, bo miała zabawny śmiech. I ogólnie lubiłem bawić ludzi.
- Wejdźcie. – Usłyszeliśmy nagle polecenie, bo z pokoju pod którym staliśmy wyszedł mój menadżer.
            Posłusznie weszliśmy do środka niczego nie podejrzewając. Uspokoiliśmy się, by już nie śmiać się w środku. Zasiedliśmy na krzesłach naprzeciw naszych menadżerów i zastanawialiśmy co nam powiedzą. Czekaliśmy niecierpliwie.
- Jutro potwierdzimy wasz związek.
- Potwierdzicie co? – Oburzyłem się na tę bzdurę. Wiadomym wszystkim było, że to moja przyjaciółka. Nawet menadżer o tym wiedział doskonale.
- Kiedyś gdy wychodziliście czasem razem zrobiono wam kilka zdjęć. Wyglądacie na nich dobrze, choć nic nie sugerują. A my obecnie potrzebujemy jakiegoś wiarygodnego związku, by zatuszować coś wielkiego. – Wyjaśnił całkowicie spokojnie. A we mnie zawrzało. Nie chciałem teraz tego. Może nie przeszkadzałoby mi to, jakby nie to, że teraz takie coś mi było nie na rękę.
- Nie zgadzam się na to. – Po tym zdaniu po prostu wyszedłem. Wiedziałem, że to sprawi mi problemy, lecz potrzebowałem czasu. Jeżeli na drugi dzień pojawiłoby się to w gazetach Jiwon na pewno by to zobaczyła i uwierzyła w tę farsę. Musiałem najpierw z nią porozmawiać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz