UWAGA! Eksperymentalny rozdział. ;-; Stresuję się nim jak żadnym innym. Jeżeli będzie zły to wybaczcie. ;-; Kocham was. Miłego czytania.
Rok pełen zmian 2
Rozdział 9
Październik
Kangjoon pomagał mi wnieść bagaże do mieszkania. Kiedy wchodziliśmy do niego, było w nim dziwnie ciemno i cicho. Jakby nie było tam żywej duszy. Stwierdziłam, że pewnie Jisoo gdzieś wyszedł z Chanmi. Dopiero karteczka, która wisiała na lodówce mnie oświeciła. Zdjęłam ją i przeczytałam na głos.
- Przepraszam, że zastaniesz puste mieszkanie wracając z wakacji. Jednak nie mogłam dłużej patrzeć na załamanego Jisoo. Postanowiłam z nim pojechać nad to morze i pomóc mu się zrelaksować. Chcę by się znowu uśmiechnął. Nie przejmuj się. Przywiozę go w dobrym stanie. Twoja Chanmi.
Westchnęłam głęboko na koniec. Ona zawsze była dla mnie taka kochana, a ja ostatnimi czasy zaniedbałam ją skupiając się na chłopakach. Postanowiła bezinteresownie pomóc Jisoo. Cieszyło mnie to, bo on tego potrzebował. Kogoś, kto go wesprze i lepiej, że nie musiałam to być ja. W końcu to ja złamałam mu serce. Martwiłam się o niego, bo czułam się wszystkiemu winna. Gdybym była bardziej stanowcza, nie doszło by do tego.
- Nie martw się. – Wtrącił Kangjoon, zaskakując mnie, że stał obok. – Dziewczyna na pewno go rozerwie. – Dodał z uśmiechem, a ja spojrzałam na niego lekko przestraszona. – Przecież widzę, że się przejmujesz. On jest dorosły i da sobie radę. Masz prawo być szczęśliwa z kim zechcesz.
- Mogłam tylko mu nie robić… - Znowu zamilkłam przez jego całusa w moje usta, co zaczynało mnie powoli śmieszyć. To naprawdę działało.
- Lepiej będzie, jak zostanę na kilka nocy dopóki nie wrócą. Mogę spać w salonie, by nie było problemów, że śpię w cudzym pokoju. Boję się, że będziesz się zadręczać, jak będziesz tu sama. – Oznajmił mi bardzo szybko i wychodziło na to, że to nie podlegało dyskusji.
- A co z twoją siostrą? Pewnie nie może się doczekać, aż wrócisz. – Stwierdziłam, trochę przejmując się tym, że za bardzo skupiał się na mnie.
- Z nią jest w porządku już od jakiegoś czasu. Na pewno nie będzie miała mi za złe, że chcę spać w mieszkaniu mojej… narzeczonej. – Zawahał się chcąc pewnie powiedzieć dziewczyny na początku. – Zresztą pewnie i tak z czasem razem zamieszkamy i ona będzie musiała już sobie poradzić.
Dziwnie się czułam, kiedy mówił o naszych planach na przyszłość. Wiedziałam, że skoro się zgodziłam na jego oświadczyny, to prawdopodobnie niedługo zaczniemy myśleć o tym. Mimo to, troszkę nie mogłam się jeszcze do tego wszystkiego przyzwyczaić. Za dużo jak dla mnie wrażeń ostatnio się skumulowało i musiałam ochłonąć.
***
Kiedy już byłam gotowa do snu bałam się zgasić lampkę. Mój pokój wydał mi się nagle jakiś straszny. Deszcz, który zaczął padać za oknem zaczął mnie rozpraszać. Wydawało mi się, że skrzypiała podłoga i ktoś chodził po mieszkaniu. Mógł to być Kangjoon, ale głowa podsyłała mi dziwne myśli. Postanowiłam się udać do kuchni, napić wody i uspokoić. Nie wiedziałam co się ze mną działo.
Wyszłam po cichu stąpając na palcach, żeby nie obudzić mojego ukochanego. Musiał się wyspać. W kuchni nie wiedziałam, czy zapalać światło, bo mogło ono padać na salon w którym spał. Po ciemku więc wyjęłam szklankę z szafki i nalałam sobie wody z kranu. Piłam ją powoli, odwróciłam się w stronę wyjścia i wtedy zobaczyłam czarną postać stojącą w nim. Pisknęłam upuszczając szklankę, która rozbiła się w drobny mak. Oczywiście poczułam, że skarpety mi zamokły, bo nie mogłam przyjść w kapciach do kuchni, jak cywilizowany człowiek. Poczułam się zażenowana, kiedy uświadomiłam sobie, że to był Kangjoon, a ja spanikowałam.
- Co się stało? Czemu tak się wystraszyłaś?
Czemu?! Stoisz człowieku w ciemnym wejściu do kuchni. W ogóle przyszedłeś tak bezszelestnie, że się ciebie nie spodziewałam. A jeszcze pytasz czemu?!
- Po prostu zaskoczyłeś mnie. – Wymamrotałam pod nosem. – Trzeba pozbierać szkło. – Oznajmiłam kucając nad podłogą, by się za to zabrać.
Kangjoon w sekundzie zaświecił światło, pojawił się przy mnie i chwycił moje dłonie, zanim zdążyłam coś wziąć do nich. Spojrzałam na niego, w jego piękne oczy, które świeciły się w tych ciemnościach. Trochę mnie to zamroziło. Podniósł mnie do góry wstając ze mną.
- Zostań w miejscu. – Nakazał mi, a ja posłuchałam go jak zahipnotyzowana.
On za to wziął się za sprzątanie tego szkła. Potem jeszcze przetarł podłogę szmatką, by już nie było mokro. Ja tylko się przyglądałam, jakby rzucił na mnie zaklęcie, czy coś. Potem widziałam, że dotknął mojej stopy. No tak, moje mokre skarpetki.
- Muszę ci przynieść kapcie. – Zasugerował. – Po pierwsze, bo nie wiadomo, czy jeszcze tu gdzieś nie ma szkła i może ci się wbić, a po drugie, musisz ściągnąć te mokre skarpetki, a przejście na boso nie jest dobrym pomysłem. – Wstał i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. – Masz kapcie w przedpokoju?
Przytaknęłam, bo nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Jego troska o mnie i to co właśnie robił było czymś cudownym. Kochałam go za tą opiekuńczość. Nie mogłam wybrać sobie lepszego mężczyzny. Bo właśnie w takiej chwili nim był, a nie jakimś chłopaczkiem, jak co poniektórzy.
Przyniósł mi moje kapcie, a ja zdjęłam od razu skarpetki i ubrałam te obuwie. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy już stanął naprzeciwko mnie. Zobaczenie go w takim momencie, gdy się lękałam było jak ukojenie. Nagle chwycił moją dłoń w swoje i zaczął ją delikatnie głaskać. To było przyjemne.
- Cieszę się, że nic ci nie jest. Obwiniałbym się, bo wystraszyłem cię w końcu. – Powiedział to smutnym głosikiem, a ja się tylko zaśmiałam lekko. – Zabawne to dla ciebie?
- Tak. – Oznajmiłam. – Ta sytuacja wyszła zabawnie. I zaraz lepiej się czuję. – Dodałam.
- A coś nie tak było? – Zaniepokoił się, więc musiałam go uspokoić.
- Nie. Tylko jakoś bałam się. Sama nie wiem czego. Nawet deszcz mi przeszkadzał w zaśnięciu.
- W takim razie…. Może lepiej jak zaśniemy obok siebie? – Zapytał o to tak nieśmiało. Przypomniała mi się nasza noc w namiocie na obozie.
Skoro wtedy było tak dobrze, to teraz będzie tylko cudowniej.
- W takim razie chodźmy. – Wraz z tymi słowami ruszyłam ściskając mocniej jego rękę, by pociągnąć go za sobą.
Posłusznie szedł za mną. Szurałam nogami po ziemi. Zawsze tak chodziłam w mieszkaniu. Jakby moje nogi były zbyt ciężkie do podniesienia ich. Ja jednak robiłam to z powodu odgłosu jaki wydawało się wtedy.
W moim pokoju położyłam się od razu na łóżku i przesunęłam pod ścianę. Poklepałam miejsce przede mną. Widać było po nim, że nie był pewien, czy powinien. Ja się nie przejmowałam jakoś bardzo. Wiedziałam, że będzie miło. Kochałam go. Ufałam mu. Pragnęłam patrzeć na niego zasypiając.
Zrobił to w końcu. Położył się przodem do mnie. Spojrzałam w jego oczy. Uwielbiałam w nie patrzeć. Położyłam powoli dłoń na jego policzku. Zaskoczyłam go tym gestem. Zaczęłam go pocierać. Miał cudowną skórę. Delikatną jak na mężczyznę, ale przez to miłą w dotyku. Złapał moją rękę w swoją. Podobało mi się to. Nabrał chyba odwagi, bo przybliżył się na niebezpieczną odległość do mnie. Nasze nosy prawie się stykały. Czułam, jakby wpatrywał się w moją duszę. To on pierwszy zapragnął mnie poznać dogłębnie i on pierwszy zainteresował się mną. Gdyby to nie miało miejsca… Kim bym się stała? Co los by mi zgotował? Bałam się o tym myśleć.
Wróciłam do tego co działo się w danym momencie. Złożył na moich ustach krótki pocałunek. Delikatny i niewinny. W tamtej chwili to nie tego chciałam. Zabuzowały we mnie wielkie emocje. Rzuciłam się jak wygłodniała lwica, zaczęłam go całować bardziej namiętnie i natarczywie. On załapał mój rytm po chwili. Drżałam z podniecenia. Tego chciałam, pragnęłam, pożądałam. Nie przerywając tej czynności obróciliśmy się tak, że on leżał na plecach, a ja na nim. Moje dłonie zaczęły zaciskać się na jego ramionach. Nie wiedziałam jak dać mu sygnał, by zrobił coś więcej. Nie musiałam… Za chwilę to on obrócił mnie na plecy i pochylił się nade mną.
- Czy nie posuwamy się za daleko? – Zapytał, a ja pokiwałam przecząco głową, bo byłam pewna, czego w tamtym momencie oczekiwałam.
Kangjoon, jestem teraz cała twoja. Nie krępuj się. Kocham cię.
Powędrowałam dłońmi do okolic jego brzucha. Chwyciłam od dołu jego koszulkę i zaczęłam ją delikatnie podciągać do góry. Troszkę zaczęłam się stresować, by niczego nie zepsuć. Wreszcie nie wytrzymałam i w połowie drogi po prostu ją mu ściągnęłam gwałtownie, w czym oczywiście mi pomógł. Wrócił do pocałunków, a ja zaczęłam dłońmi jeździć po jego nagich i umięśnionych delikatnie plecach. Czy on ćwiczył? Zaskoczył mnie. Nie nosił opiętych ubrań, więc pewnie dlatego wydawał mi się chucherkiem. Z ust przeniósł się na szyję. Muskał ją na początek delikatnie, a ja już zaczęłam szybciej oddychać i wyczułam przyjemne dreszcze. Widocznie był to jeden z moich słabych punktów. Zaczął powoli rozpinać jedną ręką moją koszulę, bo miałam taką na guziki. Jak skończył jego dłoń zaczęła masować mój brzuch. A szyję za to przygryzał, co jeszcze bardziej mną zaczęło poruszać.
Płonęłam wewnętrznie. Było mi strasznie gorąco. Ledwo potrafiłam oddychać. Musiałam łapać dużo powietrza, jakbym wynurzała się tonąca z wody. Mimo pozorów, to było cudowne przeżycie. Kiedy rozpoczął masowanie mojej piersi w staniku strasznie mi się to podobało. Ale zapragnęłam jeszcze więcej. Skierowałam jego głowę w mój biust. Rozumiejąc co miałam na myśli składał na nim pocałunki i swoje dłonie włożył pod moje plecy, by pozbyć się jego materiałowej osłony. Zaczął masować i ssać moje piersi. Ja zaplątałam moje place w jego włosach.
Nagle jego dłoń zjechała na dół. Przypomniała mi się podobna sytuacja z Jisoo. Jednak tamten się wycofał… A Kangjoon już zmierzał do zdjęcia mi dolnej części pidżamy wraz z majtkami. Przez chwilę chciałam go powstrzymać, przerażona dalszym ciągiem. W końcu był to mój pierwszy raz, ale uświadomiłam sobie, jak tego pragnę i pozwoliłam mu na to. Byłam całkowicie naga przed nim. Trochę zawstydzona swoim zachowaniem.
- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na tej planecie. – Wyszeptał.
- Mówisz, jakbyś widział ich wiele w takiej sytuacji. – Zadrwiłam drżącym głosem.
On szybko nachylił się z powrotem nade mną i jak jego twarz była tuż przy mojej odpowiedział.
- Jesteś tylko ty i już zawsze będziesz tylko ty. Nikt inny się nie liczy. Bo właśnie dla mnie jesteś najpiękniejsza. Nieważne, czy w środku, czy na zewnątrz. – I jeszcze w takiej chwili udało mu się sprawić, że moje policzki zapłonęły i zapewne były różowe.
Znowu to ja go pocałowałam łapczywie. Ręce miałam skrzyżowane na jego karku. Kiedy przerwałam i go puściłam, czekałam aż się on skończy rozbierać. Zanim jednak odrzucił swoje spodnie wyjął z nich... prezerwatywę? Był na to przygotowany, czy coś?
Ty perwersie dążyłeś do tego już na wypadzie w góry! Przyznaj się.
- Nie patrz tak na mnie, jakbym kogoś zabił. Mama mi to wcisnęła do kieszeni moich spodni z pidżam. Akurat z tej zapomniałem wyjąć. Chyba jeszcze nie chce więcej wnuków. – Zaśmialiśmy się, bo to było bardzo śmieszne, że nawet w takiej kwestii potrafiła być nadopiekuńcza.
Wróciliśmy po tym do tego do czego to miało dążyć. Pocałunkom nie było końca. Dotyk nas rozpalał. Wydawało mi się, że trwało to tak długo i było to dla mnie coś pięknego. Staliśmy się tej nocy jeszcze bliżsi sobie. Nasza miłość nas do tego doprowadziła.
Kiedy już zmęczyliśmy się, nacieszyliśmy sobą i ubraliśmy z powrotem, ułożyliśmy się kładąc na plecach, by popatrzeć na biały sufit. Oboje milczeliśmy. Każde z nas pewnie myślało o czymś innym.
- Kocham cię. – Wyszeptał i już chciałam odpowiedzieć, a nie zdążyłam. – To był także twój pierwszy raz? – Zadał mi to pytanie tak niespodziewanie.
Zamurowało mnie. Niby był… Ale tamten poranek w domu Jisoo. Nie wiedziałam, czy mu o tym mówić. To było dawno. Jednak chyba chciałby wiedzieć. Miałam wielki dylemat. Nie miałam pojęcia, czy to powiedzieć i w jaki sposób.
- Nie odpowiadasz. To wygląda jakbyś bała się odpowiedzieć. Robiłaś to? – Był spokojny jak oto pytał, mimo to…
- Nie to… Lecz prawie do tego doszło między mną i Jisoo jak jeszcze byliśmy na studiach. – Wyznałam na jednym wydechu zaciskając powieki.
- Czemu mówisz mi to zamykając oczy? – Zapytał ewidentnie zdziwiony.
Odwróciłam głowę w jego stronę i otwarłam jedno oko. Patrzył na mnie normalnie. Nie było w nim żadnych negatywnych emocji, albo tego nie umiałam dostrzec.
- Nie jesteś zły, bądź rozczarowany mną? – Wyszeptałam patrząc już na niego w pełni.
- Nie. – Odpowiedział bardzo szybko. – Czemu miałbym? To przeszłość, a ty wtedy byłaś strasznie zagubiona. On był chłopakiem, który ci się kiedyś podobał, a ja kimś nowym, kto ci namieszał w głowie i sercu. I tak się cieszę, że mimo wszystko to ostatecznie mnie wybrałaś. Nigdy bym nie podejrzewał, że ktoś mógłby mnie woleć od kogoś pokroju Jisoo.
Ulżyło mi. Szczerość popłacała. Nie musiałam nic ukrywać przed Kangjoonem, a jak on wiedział, czułam się o wiele lepiej z tym. Postanowiłam mówić mu praktycznie wszystko. On zawsze akceptował nawet moje dziwne poglądy. Musiałam to zacząć szanować.
***
Dzień przed powrotem Jisoo i Chanmi, Kangjoon wrócił do siostry. Ciężko było mi się z nim żegnać po tylu chwilach razem. Jednak mieliśmy przed sobą jeszcze całe życie. Musiałam pomyśleć, że jeszcze się nim nacieszę i skupić się na powrocie przyjaciół. Bałam się w jakim stanie wrócą. Tego co przypadkiem się dowiedziałam, wcale się nie spodziewałam.
- Możesz mnie jeszcze raz pocałować? – Usłyszałam głos mojej współlokatorki, bo przypadkiem miałam niedomknięte drzwi. Nie mogłam ich w takim momencie zamknąć, bo zorientowaliby się, że słyszałam.
Tylko co to znaczyło? Jisoo i Chanmi się zeszli? Tak szybko? Z drugiej strony… Nie było mnie dwa tygodnie, ich kolejne dwa… To prawie miesiąc. Wiele mogło się wydarzyć. Jeśli ta go wspierała i była przy nim, to kto wie?
- Proszę cię… Nie chcę więcej. Mówiłem ci, że tak łatwo nie jest zapomnieć. Długo nie potrafiłem. To był impuls. – Cała radość prysła. On nadal myślał o mnie. Zesmutniałam.
- A ja poczekam. Będę przy tobie, aż oprzytomniejesz. Nie widziałeś jej miesiąc. – Marudziła. Biedna musiała się nim przejąć i widocznie podobał jej się bardziej niż na to wcześniej wyglądało.
- Wcześniej nie widziałem jej rok. I tak to nic nie zmieniło. – Burknął. – Ona może nas słyszeć. – Dodał, a ja przełknęłam ślinę.
- Spokojnie. Nasze drzwi w pokojach są przecież szczelne i nic nie słychać.
Oj Chanmi, zapomniałaś, że ja często swoje mam niedomknięte. Niedobrze.
- Mam nadzieję. – Powiedział to ciszej. - Idę się rozpakować i wziąć prysznic. Przemyśl, czy warto ci marnować na mnie nerwy. Ja wolałbym, żebyś się mną nie interesowała w ten sposób. Mogę cię zranić. – Wytknął jej i wtedy usłyszałam kroki obok mojego pokoju. Tylko, że przy moich drzwiach wyciszyły się. Pospiesznie chwyciłam słuchawki, leżące obok mnie na łóżku i podpięłam je do laptopa, którego miałam na kolanach, oraz puściłam pierwszy lepszy filmik na Youtube. Zamarłam, kiedy stanął w wejściu mojego pokoju.
- Witaj! – Zaczął uśmiechnięty od ucha do ucha, a ja to od razu odwzajemniłam, ściągając słuchawki.
- Hej hej! – Odpowiedziałam z ulgą, że pewnie się nie domyślał, iż mogłam coś słyszeć.
- Zjemy sobie w trójkę kolację? Poopowiadamy sobie o atrakcjach wakacyjnych? – Zagadał.
- Ja już jadłam. – Skłamałam. Nie byłam głodna i wolałam ominąć opowieści o naszym wypadzie. – Zaraz chcę się położyć, bo jestem zmęczona, więc zjedz tylko z Chanmi. – Zasugerowałam, a on na to tylko przytaknął, rzucił pod nosem coś w stylu chyba „dobranoc” i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Przepraszam. Udam, że tego nie słyszałam i troszkę nabiorę dystansu. Teraz Chanmi niech ci pomaga. Ja nie mogę tego robić, bo pora byś o mnie zapomniał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz