Mamy taki troszkę przejściowy rozdział. Mam nadzieję, że nie zanudzę nim was. Miłego czytania życzę i dziękuję za motywujące komentarze. :D
Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 23
*Ken*
Odrzucenie. Czułem, że zbliżałem się ku temu. Yeori coraz dziwniej się zachowywała względem mnie. Przypadkiem dowiedziałem się, że także odrzuciła Hyuka... Więc była i kolej na mnie? Oddalała się powoli ode mnie. Przewidywałem, że skończę jako przyjaciel. Myślałem, że jest jeszcze jakaś nadzieja i chciałem walczyć. Myliłem się tak bardzo. Od początku byłem zbyt miły? Zacząłem też zauważać inne symptomy... Wszystko zaczęło się jak pojawili się jej znajomi i między innymi jej były. Czyżby coś do niego czuła? Albo on do niej i nie chciała go ranić? Lepsze byłoby to niż odrzucenie dlatego, że nie byłem odpowiedni dla niej. Tylko, że jej zachowanie, unikanie mnie, zaczęło powoli mnie ranić. Pragnąłem by powiedziała mi coś wprost. Choć nie chciałem usłyszeć tego co mnie czekało.
- Jesteś jakiś nieprzytomny. Na pewno dobrze idziemy? - Zapytał mnie niespodziewanie Chunji.
- Zdaje mi się, że tak. - Odpowiedziałem niepewnie.
- Coś cię gryzie? - Zdziwiłem się, że o to zapytał. - Nie jesteś sobą. - Skąd mógł to wiedzieć? Znał mnie?
- Skąd...
- Eh jestem gejem. - Chwilę się zawahał, jakby czekając na moją reakcję, ja za to chciałem usłyszeć jego dalszą wypowiedź. - Przyglądam się facetom. I tak jakoś na początku zauważyłem, że promienny z ciebie człowiek. Niestety teraz chodzisz nieprzytomny, zamyślasz się i coraz częściej masz wypisany smutek na twarzy. Wymuszasz uśmiech. - Czułem się dziwnie po tym co mi powiedział. Miał rację. Ostatnio bardzo przejmowałem się Yeori i tym że mnie odrzuci.
- Przejrzałeś więc mnie. Jestem smutny z pewnego powodu. - Nie wiedziałem, czy zwierzać mu się. Jednak zaufałem mu jakoś. - Czuję, że dziewczyna, która mi się podoba, chce mnie odrzucić.
- Yeori. - Uzupełnił moją wypowiedź przez co spojrzałem na niego zaskoczony. - To też widać. - Wzruszył przy tym ramionami. - Moim zdaniem, bez urazy, ale nie pasujecie do siebie. - Dodał. Zrozumiałem jego wypowiedź. Miło, że był ze mną szczery, a nie próbował mnie pocieszyć jakimś "będzie dobrze, jeszcze masz szansę".
- O jesteśmy pod domem Sulli. - Powiedziałem po chwili.
- Szczerze, chciałem by ktoś ze mną przyszedł, ponieważ troszkę się wstydziłem zjawić sam. Wybacz, że ciebie w to wciągnąłem. - Wyjaśnił mi, a mi przeszła cała wcześniejsza złość na niego. Miałem okazję komuś się wygadać. Byłem mu wdzięczny przez moment.
- Spokojnie. Nie mam ci już tego za złe. - Zaśmiałem się delikatnie.
***
Siedzieliśmy chwilę z Sulli i z nią rozmawialiśmy. Choć tego wcześniej nie zauważyłem, ta dwójka wiele wiedziała o sobie. Przyjaźnili się można by rzec. Ona znała jego sekrety, on jej problemy. Nie widać tego było wcześniej po niej. I on nie wiedział gdzie ona mieszka?
Nudziło mi się tam trochę, bo mieli swoje tematy, a ja siedziałem, jak piąte koło u wozu. Kiedy postanowiłem się udać do toalety, idąc korytarzem, usłyszałem cichy szloch. Ktoś płakał... Tylko kto? Dochodziło to zza drzwi do jakiegoś pokoju. Zapukałem delikatnie. Ta moja ciekawość kiedyś mnie zgubi. Usłyszałem ciche "kto tam?" i zastanowiłem się co zrobić dalej.
- Coś nie tak? Czemu płaczesz? - Zapytałem przez drzwi, które po chwili się otworzyły gwałtownie. Zobaczyłem zapłakaną dziewczynę, jednak na mój widok jej wyraz twarzy stał się troszkę wściekły.
- Nie twój interes. - Wysyczała przez zęby i już miała zamykać mi wejście, lecz powstrzymałem ją szybkim ruchem ręki.
- Może mogę jakoś pomóc? - Starałem się być grzeczny. W końcu byłem często pocieszeniem dla ludzi. Z tego słynąłem, a ona ewidentnie tego potrzebowała.
Spojrzała zdziwiona. Nie spodziewała się tego? Odsunęła się troszkę w tył, jakby wpuszczając mnie do siebie i jak przekroczyłem próg, ona zamknęła za mną drzwi pospiesznie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to mnóstwo plakatów jednego zespołu. BTS. Górował także na ścianach Jungkook i było trochę Jimina. Wkroczyłem do pokoju Army, jak mniemałem.
- Pewnie teraz sobie myślisz, że jestem jedną z tych głupich fanek BTS. - Zwróciła się do mnie, widząc pewnie, że się rozglądałem.
- Nie. Po prostu fanką... Czemu zaraz głupią? - Zdziwiłem się.
- Bo jestem. Nie widzę innych zespołów poza nim. - Wyjaśniła, jakby mając pretensje do samej siebie. - Między innymi nie lubię was. - Dodała, co mnie zabolało. Jednak nie miałem jej tego za złe. Nie każdy mógł nas kochać.
- Bywa. - Oznajmiłem wzruszając ramionami. - Ale to nie to cię trapi, więc przejdź do rzeczy.
- Trapi i to. Uświadomiłam sobie, jaka głupia i naiwna jestem. Myślę, że to co mówią inni jest świętą prawdą, a nawet kochane i bliskie mi osoby kłamią. Wierzę, że to co lubi większość jest najlepsze, a przecież to co lubi mało osób może też mieć coś w sobie. - Nie do końca miałem pojęcie co miała na myśli.
- Może powiedz to jaśniej. - Zachęciłem ją, skoro już zaczęła się otwierać.
- Sulli. Ona jest traktowana źle w tym mieszkaniu. Bardzo źle. - To zdążyłem zauważyć, lecz nie zamierzałem przerywać tej dziewczynie. - A to wszystko jest jej... Znaczy się było jej. Zrzekła się tego za namową mojej okropnej matki! Ja nie potrafię znieść tego. Kiedy matka wypytana przeze mnie przyznała się do tego, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ja byłam mała jak się tu wprowadziłyśmy i myślałam, że to mieszkanie mojej matki, a to Sulli na nas żeruje. Tak też opowiadałam w szkole i przyjaciółkom. Chwaliłam się naszym bogactwem... Źle ją przez ten czas traktowałam. Wiem, że to mnie nie tłumaczy, że byłam zbyt okrutna. Ale teraz strasznie tego żałuję i nie wiem co robić. Nie potrafię znieść prawdy. - Nagle wybuchła głośniejszym płaczem i wtuliła się we mnie. Zdębiałem i nie wiedziałem co zrobić. Objąłem ją również powoli i zacząłem głaskać po plecach, bo miałem nadzieję, że to choć trochę ją uspokoi. Ta dziewczyna potrzebowała jednej rzeczy. Wybaczenia. A wierzyłem, że Sulli jest na tyle miła, że to jej da. Tylko musiałem ją namówić na rozmowę z nią.
- Wiesz komu powinnaś to wszystko wyjaśnić? - Zapytałem niepewnie, a ona pokiwała twierdząco głową. - Skoro Sulli wszystko dzielnie znosiła i wiedziała o tym, na pewno nie będzie miała ci wszystkiego za złe. Porozmawiajcie, a może poczujesz się wtedy lepiej? - Zaproponowałem, a ona ścisnęła mnie bardziej.
- Dziękuję. - Już chciałem wtrącić, że nie miała za co, bo praktycznie nic nie zrobiłem. - Za to, że mogłam się komuś najpierw wygadać. Przepraszam, że źle traktowałam wasz zespół. Od teraz jesteście według mnie najbardziej przyjacielskim zespołem. - Dodała pociągając nosem, a mi zrobiło się cieplej na serduchu i jednocześnie coś sobie uświadomiłem... Chyba zawsze będę trafiał w friendzone, bo jestem za miły. Gdyby ta dziewczyna była tą o którą się starałem... Znowu skończyłbym tak jak w przypadku Yeori. Sam sobie robiłem dołki.
*Yeori*
Dom mojej byłej opiekunki był taki jak dawniej. Czułam się tym razem jakoś inaczej. W końcu nie przyszłam sama. Wiedziałam też jakiego ona miała nosa. Znała mnie na wylot i zawsze wiedziała, jak coś mnie trapiło, więc mogłam się obawiać, że przejrzy i tym razem mnie. A jak to się stanie, to ona na pewno znalazłaby okazję, by o wszystko mnie wypytać.
Zapukałam do jej drzwi trochę niepewnie. Otworzyła mi z promiennym uśmiechem na twarzy. Takim jaki widziałam swego czasu codziennie. Uwielbiałam go w niej. Pokazywał od razu jaką serdeczną osobą była. Po chwili wyraz jej twarzy zmienił się w zaskoczenie, kiedy spojrzała w przestrzeń za mną.
- A to co ja widzę? Czy to nie twój ulubiony zespół? I ktoś jeszcze? O Chanyoon! - Tak... Mówiłam jej wszystko. Dosłownie wszystko. Chanyoona znała, bo przyjaźniłam się z nim od lat. A przyjaciółki kojarzyła tylko z opowieści. Natomiast o Hyejungu zamierzałam jej dopiero coś powiedzieć.
Spojrzałam na moje towarzystwo, które jak się okazało, obserwowało moją babcię z szeroko otwartymi ustami. Zastanawiałam się, co ich tak zdziwiło? To, że była taka ładna? A może to... że była bardzo młoda, jak na określenie "babcia"? Faktycznie mogli się spodziewać siwej babuleńki, a to była trzydziestoośmioletnia kobieta, która trzymała się świetnie, więc mogła wyglądać im jeszcze młodziej.
- Nie rozumiem. - Stwierdziła Serim pojawiając się koło mnie. - Mówiłaś, że to babcia.
Sama zainteresowana wybuchła śmiechem. Pewnie się domyśliła jakie nieporozumienie zaszło. Zawsze ją bawiło to. Szczególnie w czasie jak się mną zajmowała, a ja w publicznych miejscach zwałam ją babcią. W końcu wtedy była jeszcze młodsza i ludzie na nas dziwnie patrzyli.
- Wejdźcie to wam z Yeori wszystko wyjaśnimy.
Skromnie urządzony mały domek, mało mebli, dużo przestrzeni. To było mieszkanie w jej stylu. Wszyscy zmieścili się bez problemu tylko musieli zasiąść na podłodze, bo nie było wystarczającej liczby siedzeń. Ja jako jedyna zostałam w pozycji stojącej, podeszłam do tej cudownej kobiety i wtuliłam się w nią mocno. Wyszeptałam jej życzenia do ucha, tak by reszta ich zbytnio nie słyszała.
- Głupiutka Yeori. Ja już nie będę miała żadnego faceta! - Zaśmiała się ze mnie. Wtedy coś mną drgnęło. Przypomniałam sobie parę dziwnych sytuacji z czasów przed jej odejściem. Sposób w jaki odeszła i to jak unikała zawsze tematu mężczyzn, kiedy o jakiś ja pytałam. Musiałam ją o coś zapytać, bo nasunęły mi się pewne podejrzenia, na które wcześniej nie wpadłam, bo byłam za młoda.
Wyjaśniłam jej szybko, czemu przyprowadziłam ze sobą tyle osób. Była pod wielkim wrażeniem, że los się tak do mnie uśmiechnął. Cały czas też widziałam, jak obserwowała Leo, bo w końcu wiele razy jej go wychwalałam, jako mojego idola. Kiedy doszłam do przedstawienia Hyejunga, była w niemałym szoku. Powiedziała, że zawsze próbowała zrozumieć co kierowało moją matką, jednak od tej historii już nie zamierzała tego robić. Po prostu wiedziała, że nie polubiłaby tej kobiety.
- Teraz chyba kolej im wyjaśnić wszystko. - Zwróciła się do mnie, przez co wrzawa, która panowała uspokoiła się i wszyscy skupili na nas wzrok. - Nie jestem taką babcią jaką spodziewaliście się zapewne zobaczyć. - Zachichotała. - Widzicie... Pewnego razu mała Yeori podczas obiadu nazwała mnie babcią. Troszkę było to dziwne... Dlatego zapytałam ją czemu jestem dla niej babcią. Ona za to wyjaśniła, że opiekuję się nią i jej tatą i dlatego zachowuje się tak, jak powinny to robić babcie. Z chęcią nazwałaby mnie mamą, ale wtedy jej tatuś musiałby mnie poślubić, a ona nie chciała go do tego zmuszać.
Wszyscy wybuchli śmiechem, a mi zrobiło się trochę głupio. Takim dziwnym dzieckiem byłam... Nie pamiętałam oczywiście tej mojej przemowy, lecz ona często mi ją przypominała. Mi jednak weszło w krew mówienie do niej babcia. Choć szczerze wiele razy miałam ochotę ją nazwać mamą. Bo w momentach, których jej potrzebowałam, czułam, że ona dla mnie nią była. Zrozumiałam coś podczas tego pobytu w chatce babci... Nienawidziłam mojej prawdziwej matki... Choć wypierałam się zawsze tego, starałam się wmówić sobie, że miała jakieś powody, to przez nią i jej szalony pomysł wycierpiało tyle osób, nie znałam brata i co najgorsze mój tata miał trudne życie.
Potem zaczęło się coś na wzór imprezy. Na stole było jedzenie i picie. Wszyscy się wygłupiali. Graliśmy z babcią w różne gry, bo ona zawsze miała dziecinna naturę. Po jakimś czasie poprosiła bym pomogła jej w kuchni przygotować jeszcze jakieś przekąski. Zgodziłam się, lecz wiedziałam co mnie czeka.
- Dużo się u ciebie widzę dzieje ostatnio. - Zaczęła radośnie, a ja przytaknęłam jej. - Jesteś otoczona wspaniałymi osobami teraz, więc nie przejmuj się tą kobietą, nawet jak się zjawi nagle, czy coś będzie od ciebie chciała. Nie musisz jej polubić tylko dlatego, że to twoje matka. - Powiedziała coś, co chciałam usłyszeć od kogoś. Potwierdziła moje podejście do sprawy.
- Jasne. Teoretycznie to już się pojawiła i jutro chcę z nią porozmawiać. Czuję, że nie obędzie się bez kłótni. Mam nadzieję, że dam mi po tym święty spokój. - Powiedziałam to szczerze.
- Nie zapominaj też, że jest człowiekiem, może ona tego żałuje, czy coś. Więc nie bądź też jedynie negatywnie nastawiona. Wysłuchaj jej. - Tego się nie spodziewałam, choć mówiła coś mądrego. Nie wiedzieć czemu wyczułam smutek w jej wypowiedzi. - A twój ojciec? Co zrobił jak się zjawiła? - To pytanie wybiło mnie z rytmu.
- Nie wiem, czy on wie o jej pobycie w naszym hotelu. - Oznajmiłam uświadamiając sobie, że wcale o tym nie pomyślałam wcześniej.
- Oh. Jestem ciekawa, czy byłby zły, czy szczęśliwy. - Mówiąc to, jakby lekko odpłynęła gdzieś myślami. Znowu to potwierdzało moje wcześniejsze podejrzenie.
- Czy ty kochasz mojego ojca? Albo kochałaś? - Nóż którym kroiła, wypadł jej z ręki wraz z tymi słowami. Podniosła go z powrotem trzęsącą się dłonią.
- Co ty wymyśliłaś? - Zaśmiała się nerwowo. Wiedziałam już, że nie odpowie mi szczerze. A za chwilę pewnie zmieni temat. - Widziałam, jak oni na ciebie patrzą. - Tak się stało... Chwila... Kogo ona miała na myśli?
- Kto? - Zaskoczyłam się.
- Hyejung i Chanyoon w konkretny sposób. Taki opiekuńczy wzrok, kiedy opowiadałaś o przeszłości. Jakby oboje byli twoimi braćmi. - Zachichotała znowu. Często to robiła. - Ale za to Hongbin... Zdawało mi się, jakby nie odrywał od ciebie oczu. W dodatku jest w nich coś. I zachowanie tego ciemnego jest ciekawe.
- Hakyeona? - Wypytałam i troszkę byłam zawstydzona jej wypowiedzią.
- Tak! On jakby troszkę cię unikał, ale jak wasze dłonie się zetknęły, gdy oboje chcieliście wziąć cukier... To wyglądało, jakbyś też mu się podobała. - Spojrzała następnie na mnie wymownie. - Z którymś z nich coś cię łączy? - Nie chciałam usłyszeć tego pytania tamtego dnia. Miałam w końcu mętlik w głowie.
- Nie mam pojęcia. I pewnie się mylisz. Uważam, że dla Hakyeona jestem obojętna. A Hongbin... On może tylko taki się wydaje zapatrzony we mnie. Pewnie się zamyślił, czy coś. - Kombinowałam jak się wymigać od tego wszystkiego. To ja miałam z niej coś wyciągnąć.
- Że niby ja się na tym nie znam? Też coś. Jeszcze wspomnisz moje słowa.
Przez nią cały czas tego wieczoru i w nocy przed zaśnięciem myślałam o jednym. Jak odrzucić Jaehwana? Oraz czy takową krzywdę będę musiała jeszcze komuś robić? Udało mi się pokojowo spławić Hyuka, z Jae jest mi ciężej, bo nie miałam innych wymówek oprócz tego, że był dla mnie tylko jak przyjaciel. A co jeżeli przyszłoby mi nadal wybierać? Może tym razem ktoś mi się spodoba? W końcu to co poczułam tamtego wieczoru... Cały czas o tej dwójce myślałam. Miałam jednak nadzieję, że okażę się im obojętna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz