środa, 26 lipca 2017

Rok pełen zmian 2: Rozdział 11

Zima zima zima. :D  Ojej, jesteśmy tak blisko końca. :O To opowiadanie niestety nie będzie miało kolejnych części i musimy się wkrótce pożegnać z Ganeul i resztą. Co prawda Kangjoon i Jisoo pewnie nie raz zagoszczą u mnie, a szczególnie pierwszy pan, ale i tak będzie mi pewnie tęskno za tym światem, jaki tu stworzyłam. Ale mnie wzięło na smuty. :D Dobra, nie przeszkadzam. Miłego czytania. :D


Rok pełen zmian 2
Rozdział 11


Grudzień


Pisanie takiego listu może być dziwne. Ale po tym, jak Ganeul opowiedziała mi o zadaniu od psychologa i dała swój list opisujący jej ostatni rok przeżyć, postanowiłem coś podobnego napisać. Jednak mój ma mieć inny charakter.
Chciałbym zacząć od momentu, kiedy to czekałem na odzew Ganeul po moim wyznaniu. To były ciężkie dni. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Chodziłem z kąta w kąt i czekałem… Każdy dzwonek do drzwi był dla mnie nadzieją na jej przyjście. Byłem głupi myśląc, że moja ukochana była na tyle odważna, by sama do mnie przyjść i powiedzieć, że odwzajemnia to co czuje. Tylko, że ja bałem się, iż ona nie czuje tego co ja i nie chciałem jej się narzucać. Na dodatek, gdyby okazało się, że mnie zamierzała odrzucić bałem się to usłyszeć wprost i czułbym się niezręcznie w jej towarzystwie. Pragnąłem tego uniknąć. Biłem się z myślami, czy do niej się odezwać, spytać chociaż co u niej. Ojciec uważał, że nie zachowywałem się jak mężczyzna, a mama martwiła się o mnie i namawiała do zagadania do Ganeul. Ja się za to uparłem, że obiecałem się nie narzucać.
Nadzieję na zapomnienie i nowy start dała mi siostra. Zjawiła się niespodziewanie w drzwiach naszego domu. Tak dawno jej nie widziałem, że praktycznie to jej nie poznałem na pierwszy rzut oka. To ja otworzyłem jej drzwi, a ona mówiąc do mnie „braciszku” uwiesiła mi się na szyi. To było zaskakujące dla mnie. Płakała długo zanim nam powiedziała co się z nią działo. Była w totalnej rozsypce. Zrozumiałem, że byłem żałosny. Ona to miała poważny problem. Mój był przy tym błahostką. Postanowiłem jej pomóc. Wyjechałem z nią z nadzieją, że w nowym miejscu i otoczeniu zapomnę. Uznałem, że Ganeul nie chce mnie. Tak sobie to ubzdurałem. Jak dobrze, że się myliłem.
Jakiś czas od mojej wyprowadzki napisał do mnie Jisoo. Rodzice dali mu namiary na mnie, bo chciał mnie kiedyś odwiedzić. Nie pytał o Ganeul… Stwierdziłem, że może odnowili kontakt, albo nawet są razem i wszystko wie, a nie chce mi robić przykrości. Teoretycznie nie pisaliśmy o niczym istotnym. Raz namawiał mnie na wyjście na piwo, jak się przeprowadził do Seulu, a ja mu odmówiłem. Bałem się, że wygada się o Ganeul i ja się źle poczuję. Nie miałem pojęcia, że oboje nie mieliśmy z nią kontaktu.
Skupiłem się na pracy, obowiązkach i siostrze. Dochodziła z czasem do siebie. Często musiałem ją jeszcze pocieszać, ale były postępy. Wspierałem ją jak tylko potrafiłem. Stała się dla mnie ważna.. Nawet opowiedziałem jej o Ganeul. Uznała, że jak ją kiedyś by miała poznać, to na pewno jej nie polubi, bo takiego faceta jak ja się nie odrzuca. Ja jednak wiedziałem swoje. Nie byłem wartościowym materiałem na chłopaka, narzeczonego, męża. Męskości to mi brakowało, o odwadze już nawet nie wspomnę.
Najbardziej jednak zszokowałem się otrzymując pewnego dnia sms od Ganeul. Nie wierzyłem w to, że kiedykolwiek będę miał jeszcze z nią kontakt. Marzyłem o tym, by wiedzieć co u niej. To zadziałało na mnie bardzo pozytywnie i choć bałem się, że ona już kogoś ma i ułożyła sobie inaczej życie, początkowo cieszyłem się z tego odzewu. Dopiero po jakimś czasie załamałem się myśląc, że wszystko stracone.
Kiedy  na dodatek straciłem pracę, bo firma w której ją wykonywałem od kilku miesięcy zaczęła upadać, to dopiero się zaczęło mieszać. Nie wiedziałem jak szukać nowej i bałem się, bo pamiętałem jak trudno było znaleźć mi tę. Sam nie wiedziałem po co napisałem do Jisoo o tym problemie. Za kilka dni poinformował mnie, że zna świetną firmę, gdzie pracują jego znajome i jak coś to mnie wesprą pomocą na pewno, więc dam sobie radę i akurat kogoś szukali. Ucieszyłem się z tej propozycji i poprosiłem o namiary. Dodał też, że jedna z tych dziewczyn mnie na pewno rozpozna, bo dużo jej mówił o mnie. Naprawdę wierzyłem, że miał na myśli jakąś swoją znajomą, a nie moją Ganeul.
W dzień rozmowy kwalifikacyjnej o mały włos nie stchórzyłem. Nie przez stres. Zobaczyłem ją. Była skupiona na papierach leżących na jej biurku, więc nie zwracała na mnie uwagi. Uznałem, że nadal była tak samo piękna… Pragnąłem do niej zagadać i jednocześnie się bałem. Jak tego pierwszego dnia, gdy ją spotkałem na studiach. Zrozumiałem co robił Jisoo. Chciał nas ze sobą na nowo spotkać. Na początku panikowałem, że wszystko zaczynało się od nowa. Ale stwierdziłem, że teraz mogłoby być inaczej, bo troszkę się zmieniłem, wielu nowych rzeczy doświadczyłem.
Zgodziłem się na tę pracę i tak bardziej ze względu na to, iż nie mogłem zwlekać, byśmy z siostrą mogli żyć bez pożyczania od rodziców. Oczywiście rozmowę udało mi się przejść, bo miałem dobre rekomendacje z poprzedniej firmy. Troszkę się zaniepokoiłem, gdy przydzielono mnie do działu Ganeul. Mogło między nami się zrobić niezręcznie. Jeszcze ja nie wiedziałem o niej nic, czy kogoś ma, czy za mną tęskniła… Bałem się, że odpowiedzi na te pytania nie byłyby dla mnie pozytywne.
Tego pierwszego dnia zgodziłem się wreszcie spotkać z Jisoo w klubie, by porozmawiać. Przy alkoholu, który staraliśmy się pić z umiarem, dowiedziałem się wiele. On stał się współlokatorem Ganeul, nadal coś do niej czuł. Jednak nie chciał zdradzać jaka była ich relacja. Powiedział mi, nie pierwszy raz, że jak tym razem nawalę, on postara się wzbudzić jakieś uczucia względem niego. Nie rozumiałem jego zachowania. Miał dobrą okazję zbliżyć się do niej. Mieszkał z nią pod jednym dachem i widywał codziennie, a mimo to, pomógł mi z nią się ponownie spotkać i jeszcze kazał mi się o nią starać. Zapewniał mnie też, że to do mnie ona coś czuła… i czuje. Na tamten moment ciężko było mi w to uwierzyć.
        Kiedy zaczęliśmy razem pracować, znowu z łatwizną się przed nią otworzyłem. Wiedziałem, że troszkę za dużo mówiłem o mojej siostrze, jednak nie miałem pojęcia, czy jest coś w tym złego. Ona natomiast na początku była entuzjastycznie nastawiona względem mnie, choć trochę się krępowała. Tylko z czasem zaczęła się oddalać. Martwiło mnie to. Poczułem jakbym znowu ją miał stracić, a jeszcze jej nie miałem na tyle blisko, na ile pragnąłem. Zacząłem podejrzewać, że Jisoo robił swoje. Poczułem się źle i chciałem to jakoś naprawić. Bałem się, że znowu za późno reagowałem.
        Tamtego pamiętnego wieczoru poszedłem na tą całą imprezę integracyjną, tylko dlatego, że miała tam przyjść Ganeul. Jak się okazało nie sama. Weszli z Jisoo, jakby byli parą. Poczułem się ugodzony nożem w plecy. Jednak nie mogłem mieć mu za złe, że byłem beznadziejny w zalotach. Ale jakie było moje zdziwienie, gdy odwalił on tą całą scenę przy wszystkich… Zapytał o moją siostrę, a dobrze wiedział, że nią była. Ganeul nie. Jej szok i jego wyjście mówiły same za siebie. Po rozmowie z nią przed klubem wszystko zrozumiałem. Ona mnie kochała, tylko myślała, że kogoś mam. Nigdy nie nazwałem swojej siostry siostrą. Zawsze opowiadałem jej o niej po imieniu, a przecież ona nic nie wiedziała. Nic dziwnego, że miała takie, a nie inne domysły. Była z Jisoo, by pozbyć się uczuć do mnie, bo myślała, że nie możemy być razem. Jeszcze bardziej zabolało mnie to, że mogliśmy już być razem od mojego wyznania. Zapomniałem, że Ganeul nie umiała mówić o uczuciach i podejście do mnie z odpowiedzią, było dla niej trudniejsze, niż popłynięcie statkiem, dla osoby chorej na chorobę morską. Czasu nie mogliśmy już cofnąć. Jedynie spróbowanie wszystkiego od nowa było rozwiązaniem.
        Martwiłem się o Jisoo. Był naszym przyjacielem. Pomógł nam się zejść. Poświęcił swoje uczucie w imię naszego. Nikt go oto nie prosił. Nie mówiłem mu, gdy rzucał mi wyzwanie, by dawał mi fory, albo się zlitował. A on to zrobił. Naprawdę kochał Ganeul, skoro chciał jej szczęścia. Czułem się źle z tym, że byliśmy oboje tak nieporadni i bez niego stracilibyśmy naszą szansę. Wiele mu zawdzięczam. I nie wiem jak mu to wynagrodzę. Liczę tylko na to, że odkocha się. Nie dlatego, że jestem zazdrosny, ale dlatego, że rani się w ten sposób. Życzę mu tak wspaniałej dziewczyny, jak moja Ganeul.
        Odłożyłem długopis na bok. Spojrzałem na ten list jeszcze raz. Był napisany chaotycznie, jak dla mnie. Nic jednak dziwnego, skoro chciałem przekazać w nim wiele emocji. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Potrzebowałem takiego czegoś i nie miałem pojęcia, że wyżycie się atramentem na papierze mogłoby dać taki rezultat. Zastanawiałem się jeszcze tylko, czy pokazać to Ganeul, jak ona pokazała mi swój? Postanowiłem go na razie odłożyć w bezpieczne miejsce i kiedyś, kiedy najdzie nas na wspomnienia, wręczyć go jej.


***


        Znowu spędzaliśmy święta z moją rodziną. Nie obyło się bez uścisków, zachwyceń i wzruszeń. Moja mama więcej tym razem przykuwała uwagi na swoje wnuki i Ganeul niż na mnie i moją siostrę. W końcu to byli jej nowi członkowie rodziny. Najbardziej jednak zachwyciłem się, oglądając moją ukochaną bawiącą się z siostrzeńcem. Niby było to zrozumiałe, skoro miała dużo młodszego brata. Jednak dopiero teraz wyobraziłem sobie, że kiedyś może to robić z naszymi dziećmi. Wyglądała przy tym tak promiennie i wyjątkowo. Zakochiwałem się w niej jeszcze bardziej z każdą sekundą, choć myślałem, że bardziej się kochać nie da.
        W drugi dzień świąt czekała nas trudna misja. Postanowiliśmy odwiedzić rodziców Ganeul. Tęskniła ona właśnie za bratem i pragnęła zobaczyć swoja mamę, mimo iż ta wyrzuciła ją na bruk i kilka już razy powiedziała jej jak ją nienawidzi. Cieszyłem się tylko, że mogłem jej towarzyszyć, bo sama mogłaby zranić się emocjonalnie.
        Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi jej byłego mieszkania. Ona za bardzo się stresowała, by to zrobić. Usłyszeliśmy, że jej mama coś krzyczała prawdopodobnie do ojca, a potem otwarto nam. Zapadła cisza. Matka rozszerzyła oczy, a Ganeul spuściła wzrok. Musiałem uratować jakoś sytuację, choć sam bałem się odezwać.
- Dzień dobry. Wesołych świąt! – Krzyknąłem radośnie i posłałem kobiecie szeroki uśmiech.
        Ona kilkakrotnie zamrugała oczami z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Odsunęła się delikatnie, byśmy mogli wejść. Złapałem więc Ganeul za rękę i pociągnąłem za sobą, bo ta nie drgnęła. Było troszkę niezręcznie.
- Napijecie się czegoś? – Zapytała nas, a ja przytaknąłem tylko. – Kawy, herbaty?
- Ja poproszę kawę. A ty Ganeul? – Postanowiłem być tym, który pomoże jej w komunikacji.
- Herbatę. – Wyszeptała, a jej mama pospiesznie podążyła do kuchni po tych słowach.
        Usłyszałem nagle tupot małych stópek. Oczywiście to jej brat biegł. Radosna buzia zdawała się być ratunkiem w tej sytuacji. Urósł dużo odkąd ostatni raz go widziałem. Ganeul widząc go wypuściła z oczów łzy i uklękła, rozkładając ramiona w jego stronę. On oczywiście przyleciał bliżej i wtulił się w nią mocno, trochę wyglądał, jakby miał ją udusić.
- Siostrzyczko! Tak bardzo tęskniłem. Tylko czemu płaczesz, jak mnie widzisz? Powinnaś się cieszyć. – Mówił jak zwykle, jak mała katarynka, co mnie rozbawiło.
- To wzruszenie mały. Ja też tęskniłam. I wiesz co? Mam coś dla ciebie.
        Na ostatnie zdanie dzieciak podskoczył radośnie, a Ganeul wstała i wręczyła mu jedną z toreb, które trzymałem. Był to prezent od niej i ode mnie dla brzdąca.
- Mam nadzieję, że nie wyrosłeś z mani na samochody. – Oznajmiła, a mu zaświeciły się oczka.
        Szybko zaczął rozrywać opakowanie, by dostać się do jego środka. Wyglądało to dość zabawnie. Tym bardziej, że nadal staliśmy w przedpokoju. Kiedy wyjął autko na sterowanie, był bardzo zachwycony. Ucieszyło mnie to, że trafiliśmy w to co mu się spodobało.
- Dziękuję! Będę go szanował, obiecuję.
        Mama Ganeul zdążyła wyjść do tego czasu z kuchni i zdziwiła się widząc nas nadal w tym samym pomieszczeniu.
- Wejdźmy do salonu. – Oznajmiła niepewnie.
        Zrozumiałem o co chodziło. W wymienionym przez nią pokoju, siedział na kanapie ojciec, głowa rodziny. Z nim Ganeul wcale nie pragnęła się widzieć z tego co mi mówiła wcześniej. Był dla niej obcym mężczyzną z czym wcale się nie krył, nawet jak ta jeszcze o tym nie wiedziała. Jednak nie widziałem w tym większego problemu dopóki się nie odezwał.   
- O twój darmozjad przyszedł. – Podłe było to jak to zaakcentował, nie mogłem stać bezczynnie. Szybko też chwyciłem Ganeul za dłoń, by poczuła moje wsparcie.
- Mógłby pan chociaż w święta być milszy. – Sam zaskoczyłem siebie odwagą, jaką się nagle we mnie znalazła.
        Poczułem na sobie wzrok wszystkich obecnych. Ganeul i jej mama były troszkę przestraszone, a ten mężczyzna patrzył na mnie zaskoczonym wzrokiem.
- Taki smarkacz, jak ty, nie ma prawa mnie pouczać. – Odfuknął i wrócił wzrokiem do oglądania telewizji, co chyba oznaczało, że więcej nie zamierzał nam docinać. Ulżyło mi, że tak to się potoczyło.
        Mama Ganeul po czasie też wypuściła powietrze. Za to moja ukochana wręczyła jej torbę z prezentem i poprosiła ją o rozpakowanie, dopiero jak wyjdziemy. Porozmawiały sobie trochę. Ganeul opowiadała o swojej pracy i pochwaliliśmy się zaręczynami. Niby kobieta wyglądała na zachwyconą tym wszystkim, jednak widać było po niej, że zmuszała się do takich reakcji. W końcu jeśli dobrze mi było wiadomo, nigdy nie interesowała się córką, a Ganeul nigdy jej za wiele nie mówiła. Jednak zmieniła się okropnie. Zaczęła mówić, to co czuła. Dzięki psychologowi, a także naszemu wsparciu. Miałem oczywiście na myśli siebie, Jisoo i Chanmi.
        Szybko zleciał nam czas do wieczora i trzeba było się zbierać. Najdłużej żegnaliśmy się z braciszkiem, bo nie chciał puścić Ganeul, wiedząc, że długo się znowu nie zobaczą. Po tym wszystkim z ulgą udaliśmy się z powrotem do centrum Seulu, gdzie mieszkaliśmy. Widziałem, że moja ukochana emanowała szczęściem. Potrzebowała takiego czegoś. Inaczej spoglądała na swoją rodzinę niż kiedyś. Zawsze uważała, że obojętne jej było to jak mama ją traktowała, bo się przyzwyczaiła. Jednak wewnątrz cierpiała z tego powodu.


***


        Z okazji sylwestra mieliśmy kilka opcji. Ganeul zamierzała zorganizować domówkę ze mną, Jisoo i Chanmi. Czyli w gronie najlepszych przyjaciół. Znajomi z pracy zrobili zaś imprezę w jakimś klubie. Ostatecznie wybraliśmy pierwszą opcję, bo razem z Ganeul nie lubiliśmy tłocznych imprez.
        Kiedy dziewczyny przygotowywały w kuchni różne przekąski, ja zostałem w salonie ich mieszkania sam z Jisoo. Nie wiedzieć czemu, panowała między nami cisza. Z drugiej strony może to nie był nic dziwnego, skoro unikaliśmy się od imprezy. A raczej to on mnie. Chciałem z nim o tym porozmawiać, lecz wahałem się, czy to dobry moment. On jednak wyszedł z innym tematem.
- Ja i Chanmi jesteśmy razem na próbę. – Zatkało mnie po usłyszeniu tego.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – Zapytałem niepewnie, bo nie chciałem być niemiły, czy coś.
- Długo nad tym myślałem. Ona bardzo się stara i zapewne już jest we mnie zakochana, choć na razie boi się mi to powiedzieć. Ja zdążyłem ją już bardzo polubić. Nie jest taka sama jak Ganeul, ale też nie przerażam ją i widzi we mnie coś więcej niż przystojniaczka. Myślę, że to może wyjść. Potrzebuję troszkę czasu. Momentami nawet zdaje mi się, że już coś czuję. Może nie będzie to tak duże uczucie, jak do Ganeul, jednak jestem dobrej myśli. – Na koniec szczerze się uśmiechnął, co dało mi do zrozumienia, że to wszystko było prawdą.
        Zdążyłem go poznać i wiedziałem, że nie starałby się z kimś być, kto nigdy w życiu nie zainteresowałby go. Liczyłem też na to, że postępuje rozsądnie, bo w końcu byliśmy dorośli już. Powinien był wiedzieć co robi.
        Kiedy zerknąłem na ekran telewizora, który nam przygrywał w tle zaskoczyłem się. Było już przed północą, a one krzątały się dalej w kuchni. Co z szampanem i fajerwerkami?
- Widzę, że jesteś w szoku, że one jeszcze tam siedzą. – Wtrącił Jisoo, jakby czytając mi w myślach. – A jak myślisz, co Chanmi teraz opowiada Ganeul? To co ja tobie. – Zaśmiał się na moją zdziwioną minę. – Ah nadal nie znasz się na dziewczynach. Jak to możliwe, że z tobą przegrałem? – Dodał chichocząc, a ja troszczkę się zakłopotałem.

        Wtedy do salonu wbiegły dziewczyny jak poparzone wnosząc szampana, lampki i jakieś talerzyki z jedzeniem. Śmiać mi się chciało na ich przerażone miny.  W dodatku w telewizji już zaczęło się odliczanie. Coś czułem, że nie uda nam się otworzyć butelki na czas. Mimo to, nie przeszkadzało mi to. W końcu najważniejsze było to, że spędzaliśmy ten ostatni dzień starego i pierwszy nowego roku w naszym bliskim gronie. A najbardziej cieszyłem się, że byłem tam z Ganeul.. Moją narzeczoną.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz