środa, 26 lipca 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Rozdział 25

Mamy wyjątkowy rozdział, bo znowu trzy perspektywy, ale jak widzicie już pewnie niżej, tej jednej jeszcze tutaj nie było. :D Taką miałam potrzebę, by opisać coś od jej strony. Liczę, że wam się to spodoba, bo to najdroższy mi poboczny wątek. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 25




*Sulli*
            Siedziałam sobie w pokoju i pisałam skomplikowane wypracowanie. Miałam już go dość. Ale nie mogłam się poddawać. Studia były dla mnie ważne i chciałam je skończyć z jak najlepszym efektem. Tylko, co miałam poradzić na to, że nie potrafiłam się wcale na nich skupić? W głowie co chwilę zastanawiałam się nad jednym. Czemu Taekwoon ostatnio nie odwiedzał mnie? Był po naszym pocałunku jeszcze raz... Cały czas siedział skrępowany, jakby coś leżało mu na sercu i nie wiedział, jak w tej sprawie zagadać. Bałam się na niego naciskać, bo nie znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, czy lubi takie coś. Było mi smutno od tamtego momentu.
            Tęskniłam za nim. Okropnie. Bardzo go polubiłam w krótkim czasie. Jeszcze nie spotkałam w życiu drugiej takiej osoby jak on. Nie mogłam zbytnio dużo o nim powiedzieć, bo był trochę enigmą, jednak strasznie to w nim uwielbiałam. Nie miałam też niestety pojęcia, co dla niego znaczył nasz pocałunek. To ja wyszłam z inicjatywą. Ja powinnam była też wyjaśnić tę sytuację. Może on chciał się zaprzyjaźnić, odebrałam źle jego zachowanie i niepotrzebnie mu namieszałam w głowie? Spodobał mi się i myślałam, że ja mu też. Chyba byłam głupia, że w to uwierzyłam.
            Nagle do mojego pokoju wbiegła Mayoung. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam ją rozpromienioną. Miała w ręce swojego laptopa i usiadła na moim łóżku i poklepała miejsce koło niej. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, lecz wykonałam jej polecenie i usiadłam obok.
- To co ci pokażę będzie ciekawe. Właśnie sprawdzałam sobie jacy są ci cali VIXX i ten twój Leo to niezła sztuka. Patrz co on wyczynia w telewizji. - Zaśmiała się, a ja byłam w niemałym szoku i nie wiedziałam jak się zachować. - Tylko pamiętaj. Ani słowa moim koleżankom, że ich polubiłam. Zabiją mnie, jak powiem, że ktoś jest na równi z BTS. - Mówiła to jak nakręcona. Poczułam się jak kiedyś. Kiedy jeszcze byłyśmy jak przyjaciółki. Uśmiechnęłam się w duchu, że coś w końcu wracało do normy.
            Wtedy ona odpaliła coś na Youtube, gdzie w nazwie filmiku była ksywka Taekwoona, więc oczywiście się zaciekawiłam. Pokazywało to jaki był wstydliwy, skromny i tajemniczy, a czasami wydawał się zły i agresywny. Zabawne. Nie postrzegałam go takim. Potem odpalała mi więcej takich rzeczy z innymi członkami. Śmiałyśmy się i dziwiłyśmy, co to za ludzie. Domyślałam się, że część z nich zachowywała się inaczej przed kamerami.  Mimo to, byli przecudowni. Minął nam tak jakiś czas. Zapomniałam o moim wypracowaniu. Cieszyłam się chwilą. Wróciła moja Mayoung.
- Co się stało, że zmieniasz nastawienie? - Zapytałam ją w pewnym momencie, choć bałam się jej reakcji, lecz ona była jakby zadowolona, że zadałam to pytanie.
- Ken. Lee Jaehwan. To się stało. Jest uroczy i przyjazny. Pocieszył mnie ostatnio i wyjaśnił wiele aspektów. Zrozumiał mnie! To jakiś anioł i na dodatek taki zabawny. - Zaśmiała się uroczo. - Myślisz, że mogłabym go poznać bliżej? - Zadała niepewnie pytanie. - Czy to niezbyt wiele? Bo widzisz on jest w zespole. Ma wiele fanek. Czemu miałby chcieć mnie znać?
            Nie poznawałam jej. Miałam ochotę jej powiedzieć, że niepotrzebnie się krępuje. Powinna z nim się zbliżyć, jeżeli ma okazję i potrzebę ku temu. Chciałam podać za przykład moją znajomość z Leo, która właśnie się zaczęła. Zawahałam się. To chyba jednak zbyt wiele. Może właśnie to próbował mi uświadomić. Nie chciał wyższych relacji, bo nie mógł takowych mieć. Był gwiazdą, z mnóstwem fanek, które gotowe byłyby mnie zabić za zbliżenie się do niego. Posmutniałam. Nie wiedziałam co jej doradzić.
- Nie wiem. Ja i Taekwoon niby poznaliśmy się trochę bliżej. A przestał przychodzić bez słowa.
- Może nie ma czasu? - Zaczęła mnie próbować pocieszyć widząc pewnie mój spuszczony wzrok.
- Jest na wakacjach. I sam powiedział do jutra, jak ostatnio wychodził. - Miałam ochotę się rozpłakać na myśl, że mogłabym już go nie zobaczyć, choć wiedziałam, że przecież wkrótce wrócę do hotelu, a on jeszcze powinien tam być.
- O wilku mowa Sulli! - Krzyknęła, a ja na te słowa momentalnie uniosłam wzrok. Stał w drzwiach. Troszkę zdyszany, jakby biegł. A kto go wpuścił do środka? - Ja w takim razie wracam do siebie. Zajmij się nią oppa, bo ona coś tu marudzi. - Dodała mijając go w wejściu, na co on podążył za nią zdziwionym wzrokiem.
- Przyszedłeś. - Wyszeptałam, jakby po to, by potwierdzić to sobie na głos. Czekałam, aż powie co się stało.
- Twoja ciocia wpuściła mnie do domu. Choć nie miała ciekawego wyrazu twarzy, ale twojej kuzynki, to prawie nie poznałem. - Powiedział, jakby chcąc ominąć inny temat.
- Coś ci wypadło kilka dni temu? - Zmieniłam go diametralnie na to co chciałam. Odwaga się we mnie pojawiła. Pragnęłam wiedzieć na czym staliśmy i dlaczego wydawało mi się, że on przed czymś uciekał.
- Nie. Rozmyśliłem się przed przyjściem do ciebie. - Wyjaśnił, a mi trochę się smutno zrobiło. Postanowiłam najpierw wysłuchać go do końca. – Uznałem, że porozmawiam w ten dzień z tobą na poważnie i stchórzyłem. – Zdziwiłam się. O czym chciał rozmawiać, że się bał?
- O czym? – Wystrzeliłam pospiesznie, by kontynuował.
- O mnie i tym co czuję. – Powiedział tajemniczo. We mnie coś drgnęło. Czyżbym nie musiała porzucać nadziei?
- Zamieniam się w słuch. – Odparłam klepiąc miejsce koło mnie. Starałam się nie wyszczerzyć za bardzo mojego uśmiechu, by nie podejrzewał tego jak byłam podekscytowana. Bicie mojego serca przyspieszyło, kiedy zasiadł obok mnie.
- Ciężko powiedzieć mi to wprost. Czy ty… Czy ja ci może się podobam? – Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zatkało mnie, bo nie byłam pewna w tamtym momencie jak było z nim.
- Wiesz, to za wcześnie na jakieś wnioski, jednak wydaje mi się, że cię lubię. – Postanowiłam iść za głosem serca. Ono za to szalało jak wydusiłam to z siebie. Odwróciłam też oczywiście wzrok, bo bałam się jego reakcji.
- Możesz na mnie spojrzeć? – Posłuchałam. Jego wyraz twarzy nie zmienił się wcale. Poczułam przez chwilę chłód ogarniający mnie. Tylko przez chwilę, bo zaraz dotknął mojego policzka swoją dłonią i zaczęłam czuć pieczenie w tej partii twarzy.
- Bo ja się chyba zakochałem od pierwszego wejrzenia. – Wstrzymałam oddech. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. On tak serio? Miałam tyle pytań. Jak to możliwe?  Dlaczego ja? Nie uważałam siebie za nikogo wyjątkowego. Może łudziłam się, że coś poczuł, ale żeby zaraz od pierwszego wejrzenia? Nie mogłam nawet na głos zadać żadnego z tych pytań. Musnął delikatnie moje usta i zaczął tym  subtelny pocałunek. Odsunął się po chwili. Posłał mi uśmiech. Tak wspaniały. Ten człowiek był moim ideałem. Myślałam, że coś takiego nie istnieje, jak ideał, a siedział właśnie i patrzył się na mnie.
- To co?  - Sprowadził mnie na ziemię swoim cudownie brzmiącym głosem. – Chcesz zostać moją dziewczyną? – W tym momencie mój rozsądek się włączył. A co zrobiłam ja? Wyciszyłam go. Nie chciałam myśleć o konsekwencjach tego co się stanie, jak się zgodzę.
- Tak! – Pisnęłam niekontrolowanie, a on na to się zaśmiał.
            Znowu mnie pocałował, tym razem namiętnie. Pozwoliłam mu to pogłębić dość szybko. Czułam się, jak w siódmym niebie. Przyjemne dreszcze przechodziły moje ciało z ekscytacji. Wiedziałam, że będę pamiętać długo ten dzień. Nawet jak między nami nic nie wyjdzie. Dzień zejścia się z pierwszym chłopakiem. Miałam też nadzieję, że życie pozwoli się nam nacieszyć sobą jak najdłużej.


*Taekwoon*


            Byłem bardzo szczęśliwy z tego powodu, iż Sulli zgodziła się zostać moją dziewczyną. Na dodatek wrócić miała tego dnia do pracy, więc pomyślałem, że wezmę ją po niej na jakąś randkę. Chciałem jej zrobić niespodziankę, więc nic jej nie powiedziałem. Uznałem też, że muszę doradzić się w tej sprawie Yeori, bo nie znałem okolicy. Gdybym był w Seulu, znalazłoby się kilka miejsc, które mógłbym odwiedzić. Bałem się powiedzieć jej prawdę. O mnie i Sulli. Wyglądało, jakby nas wspierała wcześniej, lecz jakoś krępowało mnie to, że miałem jej wyjawić to wprost. Tak samo nie gadałem jeszcze z chłopakami.
            Hakyeon wyszedł z kąpieli i zaczął szorować swoje włosy ręcznikiem. Stwierdziłem, że może mu powiem, skoro jest liderem, jako pierwszemu. Wypadałoby, żeby wiedzieli. Byli nie tylko moimi kolegami z branży, ale również przyjaciółmi.
- Hakyeon. Zakochałeś się? - Może źle zacząłem pytanie. On wytrzeszczył na mnie oczy i zastygł w miejscu. Co go tak bardzo przeraziło?
- To nie tak! - Krzyknął. A ja omal nie dostałem zawału. O czym on myślał? - Ja... Może to zauroczenie. Nie wiem, czemu tak dziwnie się zachowuję. Po prostu... Yah! To takie dla mnie skomplikowane. - Załamywał się, a ja nie wiedziałem co mam mu powiedzieć. Chciałem porozmawiać o sobie, a tu wyszło na to, że on potrzebował rozmowy. Ostatnio często uciekałem do Sulli i widocznie coś mnie ominęło. Czyżby chodziło o jakąś przyjaciółkę Yeori?
- O kogo ci chodzi? - Zapytałem, mając nadzieję, że jednak mi powie wprost. Byłem ciekaw.
- Yeori... Czekaj. Ty nic nie zauważyłeś? Skąd takie pytanie?  - Zmieszał się totalnie, a ja byłem w lekkim szoku. Naprawdę? Nawet on? Była miłą i ciekawą dziewczyną. Nie rozumiałem jak to się działo, że podobała się najpierw Hyukowi i Kenowi, później zdawało mi się, że Bin także wpadł, a teraz nasz lider? Czy to było spowodowane tym, iż na co dzień nie widywaliśmy zbyt dużo dziewczyn? A teraz pojawiła się jedna i to tak urocza i przyjemna, że nie sposób się do niej nie przywiązać?
- Miałem zamiar ci wyznać, że jestem z Sulli, bo zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. - Powiedziałem i szybko musiałem zmienić temat, by nie drążył tego. - Nie spodziewałem się takiego wyznania. Tym bardziej od ciebie. Przecież na początku się jedynie kłóciliście. - Przypomniałem sobie ich potyczki. Mawia się, kto się czubi ten się lubi. Ale czy to było tylko tak zwane czubienie się?
- Wiem, dużo się ostatnio zmieniło. Coraz bardziej krępuje mnie jej towarzystwo. Przyśpiesza mi serce na jej widok, dotyk. A jeszcze... Dwa razy już się pocałowaliśmy. Raz ona mnie, raz ja ją. - To ostatnie wyznał odwracając ode mnie wzrok. Pewnie wstydził się. Musiałem chwilę jeszcze pomyśleć nim dotarło do mnie co się dzieje. Co ta dwójka wyczyniała?
- Co się z wami dzieje? A co na to Jaehwan? Hyuk? - Wypytywałem, choć może powinienem był trochę łagodniej to zrobić.
- Hyuk został ostatecznie przez nią odrzucony. Nie wiem co z resztą. To nie tak, że chcę wchodzić im w drogę. To się dzieje samo. Ja nie myślę przy niej. - Zmartwiłem się nie na żarty tą sytuacją.
- A co do Sulli i ciebie. Domyślałem się, że tak się skończy twoje uciekanie do niej. Gratuluje wam zejścia się i w razie jakichkolwiek problemów pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. - Wtrącił z chytrym uśmieszkiem, a ja miałem ochotę udusić go za zmianę tematu i zapaść się pod ziemię, przez to jaki był.
            Wiedziałem, że zrobił to specjalnie, by już nie rozmawiać o nim. Powinien był poukładać sobie wszystko. Domyślałem się, że to trudne, kiedy musi widzieć Yeori na co dzień. Ja musiałem z nią porozmawiać  nadal o randce i zastanawiałem się, czy nie zgadać ją w temacie chłopaków. Sądziłem, że przyjdzie mi to ciężko, bo nie jestem z nią na tyle blisko. Mimo to, byłem ciekawy, czy czegoś się dowiem.
            Ruszyłem więc do pokoju mojej wielkiej fanki. Śmiałem się czasem w duchu, że nią była. Wcale tego nie okazywała. Jedynie, że najmniej ze mną rozmawiała. Krępowała się mnie bardziej niż innych. A ja tak się jej bałem wcześniej.
            Przed drzwiami stałem chwilę. Zapukałem. Odpowiedziała cisza. Czekałem jeszcze chwilę. Miałem już odejść, a jednak wejście się otwarło. Spojrzała na mnie jakby trochę zaskoczona. Po chwili się odsunęła bym wszedł. Miała zapłakane oczy. To było widać od razu, więc pewnie przepłakała całą noc. Zrobiło mi się jej żal, choć jeszcze nie znałem powodu. Kiedy wszedłem, ona usiadła na łóżku ze spuszczoną głową, a ja niepewnie zrobiłem to samo obok. Nie potrafiłem pierwszy się odezwać.
- Możesz mi pomóc? - Wydusiłem to wreszcie z siebie, choć głupio było mi w tej chwili jej zawracać głowę swoimi błahostkami. Przytaknęła i patrzyła na mnie, więc kontynuowałem. - Znasz jakieś dobre miejsce na randkę? - Odchrząknąłem. Jej twarz się rozpromieniła i oczy jakby się zaświeciły.
- Idziesz na randkę z Sulli? - Ledwo to powiedziała, bo jej głos był trochę ochrypły. Pewnie też przez ten płacz. Tym razem ja kiwnąłem tylko głową twierdząco. - Cudownie! Co powiesz na taką śliczną kawiarenkę w okolicy? Jest blisko i na pewno tam z łatwością trafisz, jak zaraz ci wszystko wyjaśnię. - Starała się okazać jak najwięcej szczęścia, lecz ja widziałem, że pod tym wszystkim kryło się w niej coś smutnego. Gryzło mnie to.
- Może być. Najpierw powiedz, czemu płakałaś. - Nie wytrzymałem oczywiście. Ona chciała dla mnie wiele zrobić, a ja miałem olać jej problem?
- Przez moją głupią matkę. Nienawidzę jej. - W jej głosie dało wyczuć się wściekłość, a mi ulżyło, że to nie z powodu chłopaków. - Przyjechała i myśli, że może jej wybaczę to jak mnie zostawiła. - Wytrzeszczyłem na nią oczy szeroko. Jej matka tu była?
- Rozmawiałaś z nią? - Zadałem bardzo głupie pytanie.
- Tak i mam jej dość. Nie chcę jej znać, niech nie pokazuje mi się na oczy! - Wybuchła. Chyba potrzebowała się komuś wyżalić. Było mi trochę smutno, bo nie potrafiłem jej pocieszyć.
- Jesteś pewna, że ją nienawidzisz? - Wtedy ona zaczęła znowu płakać i to bardzo głośno. Spanikowałem. Krępowałem się tą sytuacją. - Dlaczego zaczęłaś nagle płakać?
- Bo ja nie chcę jej nienawidzić. Chcę by powiedziała coś, co ją usprawiedliwi. Chcę by okazało się, że ona mnie kochała. A ja jedynie cierpię z jej słowami. Dlaczego? - Pociągała nosem mówiąc. To było straszne. Jakbym poznał jej matkę, to bym jej nagadał. Ma szczęście kobieta, że nie było mi to dane.
            Ktoś zapukał do drzwi. Oboje zerknęliśmy w ich stronę. Yeori wytarła szybko łzy w rękaw, a i tak nie dało się ukryć co robiła przed chwilą. Podeszła do nich i otworzyła je szybko. Do środka wszedł ten cały Chanyoon, czy jak się on nazywał i trzymał Hyejunga ramieniem.
- Yeori, twój brat jest świetnym graczem konsolowym. Wiesz, że spędziłem noc na pobijaniu jego rekordów? - Wystrzelił przyjaciel, a ja uznałem, iż pora wyjść i dać im się zająć nią.
- Wychodzę. - Powiedziałem cicho. Wiedziałem, że skoro naprawdę był to jej bliski przyjaciel, a ten drugi jest bratem, to pomogą jej bardziej. Jeszcze tylko na chwilę zatrzymała mnie, by wyjaśnić mi jak dojść do kawiarni. Nie udało mi się z nią porozmawiać o chłopakach, lecz uznałem, że tak będzie lepiej, bo nie potrafiłem w tych sprawach nic doradzić i miała i tak gorsze problemy na głowie.


*Yeori*


            Nie wierzyłam w to co widziałam przed sobą. Mój brat wyglądał jak jakieś zombie. Chanyoon normalnie, bo rzekomo spał w dzień. Z tego co zrozumiałam grał w pokoju Hyejunga całą noc. Po pierwsze nie umiałam pojąć co on tam robił i kiedy oni się tak spoufalili. Po drugie bałam się, że to wcale nie działo się z woli Hye.
- Co robiliście?
- Nie my. Ja grałem całą noc i wysłuchiwałem twojego brata. Powinnaś się cieszyć. Pocieszyłem go! - Mówił jak małe dziecko. Zawsze się w nim budziło po nieprzespanej nocy.
- Ah tak. Jestem bardzo uradowana, że przez ciebie wygląda jakby nie spał miesiąc. On musi pracować. - Wygarnęłam mu, a Chan jakby nagle posmutniał.
- Spokojnie Yeori. Ja tego chciałem. To ja go zaprosiłem do siebie pogadać. Wiedziałem, że to twój przyjaciel i może mi pomoże. - Tłumaczył go mój brat, co mnie uspokoiło, bo przynajmniej nie wychodziło na to, by to ten drugi się narzucał.
- Widzisz? A ty wytykasz mi niepotrzebnie to wszystko. - Marudził Chan.
- Przepraszam. Ale dlaczego potrzebowałeś go? Chodzi o nasze spotkanie z mamą? - Wypytałam, a on wyglądał jakby krępował się odpowiedzieć.
- On się obawiał, że bardzo się tym wszystkim podłamałaś. Obwiniał się trochę. Opowiedziałem mu jaka jesteś i że sobie poradzisz i takie tam. - Oczywiście znalazł się adwokat, co może i lepiej, bo Hyejung nie wiedział tego.
- Rozumiem. Nie ma się co mną  przejmować. - Starałam się uśmiechnąć, by to potwierdzić. - Jestem silna. Potrzebuję tylko kilku dni. Mam wsparcia dużo, jak sam mnie przekonałeś przed przyjazdem moich przyjaciół, czyż  nie? - Zachichotałam przypominając sobie, jak wtedy mi dodał otuchy.
- A co cię jeszcze trapi? - Nagle usłyszałam poważny głos Chanyoona i przeszły mnie ciarki. Przejrzał mnie jak zwykle.
- Nie mamy czasu na rozmowę. Hyejung pewnie musi wracać do pracy, ja muszę też zacząć w końcu swoją. Pokoje się nie posprzątają...
- Czekaj. -Przerwał mi brat. - Pójdziemy opowiedzieć dzisiaj wieczorem wszystko ojcu? - Przytaknęłam mu na to. Musiał  wiedzieć co się dzieje, by nie wyszło na to, że zrobiliśmy cokolwiek za jego plecami.
            Czułam, jak Chan mierzy mnie wzrokiem. Wiedział, że omijam temat. Co miałam mu powiedzieć? Mam problem z odrzuceniem Jaehwana, co miałam zrobić dawno. I czuję się, jakbym zakochiwała się w dwóch chłopakach jednocześnie i nie wiem jak to dalej rozegrać. Bałam się, że okaże się, iż robię wszystko źle. Chciałam dojść do tego wszystkiego sama, a jak zajdzie taka potrzeba dopiero zwrócić się do przyjaciół. Niestety to było pewne, że Chan tak tego nie zostawi i dowie się prędzej czy później i będzie próbował mi pomóc na siłę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz