środa, 5 lipca 2017

Hotel godzien sześciu gwiazd: Specjal

Napisałam to pod wpływem chwili. Mam nadzieję, że opowieść ta jest w miarę czytelna. Miałam wielką potrzebę spisania tej pobocznej hisotrii o “babci” Yeori i jak ktoś nie chce, nie musi jej poznawać. Jest to totalnie poboczna historia i możliwe, iż wyjaśnię ją do końca kolejnym specjalem jak nabiorę weny, a jak nie to zostanie bez odpowiedzi. Jak wam się spodoba, to postaram się szybko napisać dalszy ciąg. To taka odskocznia od głównej fabuły totalna. :D

Hotel godzien sześciu gwiazd
Specjal


*Kyodong*
            Wybrałam numer w telefonie podany mi kilka dni wcześniej przez dobrą kobietę, która zgodziła się zająć moją małą Hyo na dzień urodzin. Zawsze ją gdzieś wtedy zostawiałam. Nie chciałam by Yeori się o niej dowiedziała i nabrała jakiś podejrzeń, a że przyjeżdżała do mnie co roku, odkąd odeszłam od nich, musiałam wymyślać coś.
- Mama Jihyo? – Zapytałam niepewnie po tym, jak usłyszałam, że ktoś odebrał.
- Owszem. Rozumiem, że już mogę pani córeczkę odwieźć do domu? – Od razu domyśliła się.
- Dokładnie po to dzwonię. – Rzekłam z uśmiechem.
- W takim razie za chwilę będziemy.
            Po tych słowach się rozłączyła, a ja przez chwilę się zastanawiałam nad tym co powiedziała mi tego dnia Yeori… Czy ja kochałam jej ojca? Prawie mnie przejrzała.

***

            Zaczęłam pracę w tym wielkim domu jako dziewiętnastoletnia dziewczyna. Nie miałam już rodziny. Studiowałam wieczorowo, lecz potrzebowałam pracy i dachu nad głową. Nie było mi jednak ciężko, lubiłam zajmować się Yeori i mieszkaniem należącym do niej i jej ojca. Czułam, jakby to był mój dom, mimo iż nie byłam członkiem rodziny. Co prawda z czasem uzyskałam ksywkę "babci" od małej dziewczynki, która wszystkich śmieszyła, a ja byłam tylko jej nianią.
            Właśnie... Tylko... Był jeden mały problem. Kilka wydarzeń, które uświadomiły mnie, że nie chciałabym być tylko nianią.
            Jednego z wieczorów, gdy miałam już wyjść na zajęcia on spóźniał się do domu. Nie mogłam jeszcze zostawić Yeori samej. Miała w końcu dopiero pięć latek. Zaczęłam się martwić, że coś się wydarzyło po drodze jego do domu. Czarne myśli nie opuszczały mnie. Zerknęłam jeszcze do pokoju maleńkiej. Spała smacznie. A tak bardzo chciała czekać na powrót tatusia. Po jakimś czasie usłyszałam otwieranie drzwi kluczem i szybko wbiegłam do przedpokoju. To był on. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Wybacz. Pewnie jesteś już spóźniona przeze mnie. - Mówił to jednocześnie zaciskając zęby, jakby przez jakiś ból.
- Coś panu się stało? - Wyszeptałam, bo strach sprawił, że mój głos przycichł.
- Taki tam drobny wypadek. Nic mi nie ma. Jedynie ręka mnie okropnie boli. Leć do szkoły, ja opatrzę sobie to i będzie dobrze. - Oznajmił uśmiechając się serdecznie do mnie. Ja nie mogłam jednak go tak zostawić.
            Zorientowałam się dopiero, że koszula lewej ręki jest lekko czerwona. Krew mu widocznie leciała z rany. Poczułam się słabo i pospiesznie pobiegłam do toalety. Wróciłam do salonu z wszystkim co było mi potrzebne do przemycia rany i założenia opatrunku. Na szczęście tam go zastałam, troszkę zdziwionego, kiedy na mnie spojrzał.
- Niech pan usiądzie i rozbierze koszulę. Ja się tym zajmę. - Mówiłam to bardzo nieśmiało. Kazałam się rozebrać mężczyźnie. Jak to musiało zabrzmieć? Moje serce waliło jak oszalałe na samą myśl, że zaraz on to uczyni. Czułam się z tym troszkę źle.
            On bez problemu to zrobił. Nie zawahał się. Kiedy ujrzałam jego delikatne mięśnie na klatce miałam ochotę schować moje płonące gorącem policzki. On był taki przystojny! Przez chwilę pomyślałam, czy lepiej nie było uciec na zajęcia. Dotykając jego ran wodą nie potrafiłam się skupić na tym co robiłam. Mój wzrok ukradkiem uciekał w stronę jego twarzy.
- Yeori śpi? – Sprowadził mnie tym na ziemię, ja jedynie zdołałam przytaknąć na to. – Dobrze. Wolałbym by tego nie widziała. – Zaśmiał się delikatnie. – Nie sprawiała dziś żadnych kłopotów? – Dodał niespodziewanie.
- Nie. Ona? Ten aniołek? – Zachichotałam, lecz mój głos dziwnie się chwiał od tych emocji.
- Lubię jak się tak delikatnie śmiejesz. – Myślałam, że eksploduję w tamtym momencie. Czy on był świadomy, jak na mnie zadziałało to zdanie? – Lubię to, że w tym domu jeszcze potrafimy się uśmiechnąć. To że Yeori jest szczęśliwa mimo tego, iż nie spędzam z nią za wiele czasu i opiekuje się nią obca kobieta zamiast matki. – I ostatnie zdanie zepsuło całą magię. Momentalnie zrobiłam się smutna. – Coś nie tak powiedziałem? – Zapytał… Ja coś chyba zrozumiałam w tamtym momencie. Był kimś więcej niż pracodawcą, dającym schronienie dla mnie. A ja dla niego byłam obcą dziewczyną wychowującą jego dziecko.
- Nic nie powiedział pan nie tak. – Wymusiłam uśmiech.
            Od tamtego wieczoru było mi już ciężej. Ze świadomością co czułam. Moje serce częściej biło jak szalone, robiło mi się więcej razy gorąco na widok pana Im. To mogła być troszkę niezdrowa miłość. Nic nie mogłam na to poradzić. Spędzałam w jego domu dużo czasu. Zdążyłam się przyzwyczaić, że jestem jego częścią.
Z czasem spędzałam także i wieczory w tym domu. Bo skończyłam uczelnie. Pan Im pytał, czy nie chcę odejść, założyć rodzinę… Nie chciałam i nie mogłam. Widziałam tylko jego. A on mnie? Chyba wcale. Na pewno nie jako kobietę. Nie wiedział także nic o moim uczuciu. Do pewnego felernego wieczoru. Kolacji z okazji podziękowania mi za lata pomocy.
Yeori miała iść do liceum. Nie było sensu dłużej się nią zajmować. Wszystko potrafiła zrobić sama. W razie czego mogła zawsze jeść obiady w hotelu. Niańka nie była niczym normalnym w jej wieku. Byłam zbyteczna. Nie miałam wymówki, by dłużej z nimi mieszkać. Postanowiłam wyjechać gdzieś na obrzeża miasta, jakąś wieś i tam ukryć się od wszelkich mężczyzn. Nie chciałam z nikim się wiązać. Musiałam jednak wyznać mu wszystko, bo nie było to fair w stosunku do pana Im, żeby nic nie wiedział.
            Akurat nastał moment, gdy Yeori powiedziała, że chciałaby się spotkać z Chanyoonem i ją puścił. Zostałam z nim sama w restauracji.
- Dom bez ciebie będzie od jutra pusty. – Rzekł troszkę jakby zawiedziony. Podobało mi się to i jednocześnie smuciło, bo taka była prawda. Nie miało już mnie w nim być.
- Ja także będę za wami tęsknić.- Oznajmiłam, próbując jakoś wejść na ten jakże trudny temat.
- To chyba oczywiste, skoro spędziliśmy wiele lat razem. – Wyjaśnił, bo dla niego to było proste, jak wszystko.
- Nie tylko dlatego. – Odważyłam się w końcu naprowadzić rozmowę na odpowiedni tor. On spojrzał na mnie wyczekując wyjaśnienia. – Tak naprawdę… Odkąd pamiętam. Jestem zakochana w panu. – Wydusiłam to z siebie. O dziwo nie jąkałam się, ani nic z tych rzeczy. Możliwe, że to było spowodowane tym, że byłam już dojrzałą kobietą, a moje uczucia były także dojrzałe.
            Kiedy ujrzałam jego twarzy, zobaczyłam nic innego jak szok. No tak, pewnie się takiego wyznania nie spodziewał. Może zrozumiał, że poświęciłam dla niego część swojego życia, gdzie powinnam była układać swoją przyszłość. Poczułam się źle z tym, że mu to powiedziałam. Nie chciałabym, by zaczął się w tamtym momencie o to obwiniać, bo to była tylko i wyłącznie moja decyzja. Trwać przy kimś, kogo kochałam całym sercem.
- Wiesz o tym, że traktowałem cię jak członka rodziny, ale…
- Nie byłby pan nigdy ze mną. Jestem tego świadoma. – Mówiłam to, a łzy pojawiały się same w moich oczach.
- To nie tak… Ja po prostu nie chciałbym się wiązać z inną kobietą. To nie dlatego, że nie doceniam cię..
- Proszę więcej nie mówić. Proszę się nie tłumaczyć. Ja musiałam to wyznać, bo miałabym to sobie za złe przez lata. Nie potrzebuje współczucia. Ja wiem w jakiej sytuacji jestem.
- Ja tylko…
- Muszę do toalety.- Przerwałam pośpiesznie i wyszłam do wspomnianego pomieszczenia. Pragnęłam się rozpłakać. Nie takiego pożegnania chciałam. Pragnęłam, żeby ktoś mnie zatrzymał. Nie wiedziałam jak zniosę ostatnią noc w tym domu. Nie spodziewałam się też co się podczas niej wydarzy.
Przyszedł do mojego pokoju i oznajmił, że muszę rano poczekać na Yeori, bo chciała się jeszcze ze mną porządnie pożegnać, a poszła na noc do koleżanek. Podobno ją o to błagały. Rozumiałam ją. Wtedy spytał, czy pragnęłam, by mnie zatrzymał w tym domu.
            Spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. Tak. Chciałam tego. Choć wiedziałam, że to niemożliwe. Było to moim cichym marzeniem. Nie potrafiłam jednak tego powiedzieć. On podszedł bliżej mnie powoli. Chwycił moje policzki w swoje dłonie. Moje serce znowu dawało o sobie znać. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Ja go od tak dawna pragnęłam. Zrobiło mi się strasznie gorąco, kiedy jego ręce powędrowały na moje plecy i zaczęły je masować. Dreszcz ekscytacji.
            Tej nocy oddałam mu się cała. Pozwoliłam mu na odebranie mi tego, czego nie dałabym nikomu innemu. Na drugi dzień ani mnie nie zatrzymał, ani ja nie spytałam czy mogę jednak zostać. Po prostu wyjechałam wtedy kiedy miałam… Już więcej go nie zobaczyłam.
A Yeori przyjeżdżała w każde moje urodziny i dzień po swoich. Przyzwyczaiłam się do tego. Nie była nigdy świadoma co czułam do jej ojca. I miałam nadzieję, że tak zostanie. Wstydziłam się tego uczucia. I nie chciałam by ktokolwiek kiedykolwiek się o nim dowiedział.

*Im Beomjo*

Które to urodziny? Trzydzieste ósme. Ja znowu nie odważyłem się zadzwonić. Powiedzieć jej tego co powinienem już był dawno. Spojrzałem na godzinę. Dwudziesta trzecia trzydzieści. Ostatnie pół godziny tego dnia. Miałem pół godziny na to by tym razem zadzwonić. Jaki lepszy pretekst mógłbym znaleźć, jak nie urodziny? Byłem śmieszny. Zachowywałem się w tej sprawie jak nastolatek, a nie dorosły człowiek. Wiedziałem, że moja była żona dawno nie gościła w moim sercu. Uświadomiłem sobie to tamtego dnia, kiedy Kyo wyznała mi swoje uczucia. Chciałem ją wtedy zatrzymać przy sobie, lecz nie potrafiłem tego ubrać w słowa.
Zdecydowałem. To będą te urodziny i koniec. Wziąłem do ręki wizytówkę, którą dała mi Yeori po powrocie z jej urodzin kilka lat temu. Wykręciłem numer. Teoretycznie znałem go na pamięć, bo wiele razy go czytałem i próbowałem wbić w telefonie. Udało się tym razem i odebrała po kilku sygnałach.
- Halo? – Poznałem ten głos. – Kto mówi? – Zlękłem się odezwać.
            Wtem rozległ się jakiś hałas w słuchawce. Coś jak płacz dziecka? Zaniepokoiłem się. Miała dziecko?
- Proszę zaczekać, bo moja mała Hyo wypadła z łóżeczka. Muszę się nią zająć. Proszę zostać przy telefonie chwilę. – Oznajmiła, a już wiedziałem, co powinienem zrobić.
            Rozłączyłem się. Miała dziecko, więc pewnie znalazła wreszcie kogoś. Dziwne, że Yeori o tym mi nie wspominała. Trudno… Zaprzepaściłem moją szansę. Zbyt długo zwlekałem. Musiałem ponieść tego konsekwencje. Znowu nie potrafiłem przy sobie zatrzymać kobiety.

Tadam. Czy ktoś chciałby, by ta dwójka znowu porozmawiała sobie szczerze? A co do Hyo? Podejrzewacie, że to dziecko ojca Yeori, czy nie? Jeżeli nie będzie zainteresowania tą wstawką nie będę tego kontynuować. :D Dziękuję za uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz