poniedziałek, 17 lipca 2017

Diagnostyka serca: Rozdział 8

Tadam. Mam dla was kolejny rozdział. :D Kocham pisać to opowiadanie. Choć wątek Juniel i Minseoka, nie należy do najłatwiejszych. :D Kocham jeszcze bardziej komentarze wasze pod nim, więc i tym razem na nie cierpliwie czekam. :D

Diagnostyka serca
Rozdział 8




*Jongdae*

            Denerwowałem się strasznie, bo Chayeon nie odbierała moich telefonów. Ostatni jej sms wzbudził we mnie niepokój. Czułem, że coś złego się z nią działo. Tak okropnie się o nią martwiłem. Postradałem już chyba rozum przez nią. Nie wiedziałem jednak, do czego ona jest zdolna. Nie znałem jej i nie wiedziałem jak odreagowywała smutek.
            W pewnym momencie, gdy już miałem zrezygnować z telefonowania, moje urządzenie zawibrowało i to dzwoniła właśnie ona. A w każdym razie ktoś z jej telefonu. Odebrałem od razu bez wahania i czekałem, by usłyszeć jej głos, a zamiast tego usłyszałem jakiś męski.
- Jesteś przyjacielem Chayeon? - Zapytał i zabrzmiał mi jakoś groźnie. Poczułem dreszcze. To brzmiało mi na jakiegoś porywacza, który chciałby mi właśnie przekazać swoje warunki na odzyskanie jej.
- Tak. - Wydukałem niepewnie i dosłyszałem ciche westchnięcie po drugiej stronie.
- Widzisz, ona wiecznie płacze dzisiaj. Udaje, że nie, ale ja to widzę. Zwinąłem jej telefon. Nie pytaj. - Ulżyło mi, bo domyśliłem się, że był to jej brat. - Ona potrzebuje pocieszenia. A z tego co wiem co chwile szczerzy się do telefonu jak piszesz, więc się nadasz moim zdaniem. - Mówił jakoś dziwnie szybko, jak jakaś katarynka. - Wyślę ci smsem adres i jak masz czas to przyjedziesz. Ja wiem, że możesz go nie mieć, jednak proszę cię. Wydarzyło się dużo i ona znowu panikuje. Zresztą ja tam się jej nie dziwię...
- Rozumiem. Przyjdę. - Przerwałem mu, bo jego gadka zaczynała mnie irytować. Tylko wszystko się przedłużało.
- Dobra to ja się rozłączam i czekam na ciebie. Pewnie będę musiał cię wpuścić, bo wątpię, że ona ruszy swoje cztery litery. Dlatego w razie jakbym nie słyszał dzwonka w drzwiach w smsie będzie też mój numer telefonu. - Musiał on tyle mówić, kiedy ja już pragnąłem wystrzelić jak z procy z dormu i biec do niej?
            Na szczęście pożegnał się ze mną i rozłączył. Bardzo szybko dostałem od niego wiadomość. Wybiegłem w stronę budki z jedzeniem. Postanowiłem kupić jej coś i sobie do przegryzienia, bo na goły żołądek ciężko mogło się rozmawiać. Potem zamówiłem taksówkę i pojechałem pod wskazany adres. Czekałem jakąś chwilę pod drzwiami, a otwarła mi jakaś kobieta. Rozszerzyła oczy na mój widok. Aż tak było dziwne zjawienie się chłopaka w tych progach?
- Dzień dobry. Ja do Chayeon... - Zawahałem się przez chwilę zastanawiając się, czy to był dobry pomysł. Jeżeli była to matka mogła mnie wyrzucić jak coś by jej się nie spodobało... Tylko chwila. Ja byłem tylko przyjacielem. Miałem prawo przyjść ją pocieszyć.
- Witam. Nie mówiła, że ktoś do niej przyjdzie. Zapytam...
- To niespodzianka. - Wystrzeliłem szybko, by nie poszła uprzedzić Chayeon. Ta przecież mogła kazać jej nie wpuszczać mnie.
- Tylko, że ona... - Pewnie kobieta wiedziała w jakim stanie jest dziewczyna i nie wiedziała czy w takim ta będzie mnie chciała widzieć. Skoro jednak wiedzieli jak jest, to czemu nikt przy niej nie był i jej nie pocieszał? Irytowało mnie to powoli.
- O to ty! - Usłyszałem okrzyk za plecami kobiety. To chyba był ten cały brat. Rzeczywiście widać było po nim, że był młodszy.  Ucieszyłem się jednak, bo miałem nadzieję na to, że pomoże mi wejść do środka. - Ukradłeś mi dziewczynę. - Stwierdził z wyczuwalną pretensją. O co mu chodziło?
- Jak to synku? Nie jesteś już z Jiną? - Zaskoczyła się kobieta. A ja nadal nic nie pojmowałem.
- Nie jestem.  Ale to nie o nią chodzi tylko o Sonyul. Pamiętasz ją? Była napaloną fanką EXO i jego szczególnie i wolała iść na ich koncert niż na mój mecz. Wybrała jego, a nie mnie. - Prawie wybuchłem śmiechem na tę historię. No tak... Pewnie byliśmy konkurentami wielu chłopaków.
- Ah podszedłbyś poważniej do życia. Ja myślałam, że to na serio ktoś kto odbił ci dziewczynę. - Oburzyła się kobieta. Przestałem rozumieć, czemu Chayeon narzekała na rodzinę. Wydawali się całkowicie ciekawi. - Przepraszam za niego. Zaprowadzi cię do pokoju mojej córeczki, a ja zaraz wam coś zrobię dobrego.
- Nie trzeba. - Odpowiedziałem z szerokim uśmiech. - Kupiłem coś po drodze mi i Chayeon. Zjemy na razie to. - Po tych słowach udałem się za jej bratem, który wydawał się troszkę obrażony.
- Jak coś. Nie waż mi się ranić mojej siostry. Jasne? Wiem, że masz rzesze fanek i jesteś nietykalny, ale...
- Spokojnie. Jestem jej przyjacielem i przyszedłem pomóc, a nie pogorszyć sytuację. - Poczułem potrzebę mu przerwać, bo jego przemowa się przedłuży. Musiał lubić dużo gadać.
            Kiedy wszedłem do pokoju zastałem Chayeon leżącą na łóżku na brzuchu i przeglądającą jakiś album. Była cała zapłakana. Spojrzała na mnie i momentalnie pobladła. Ja za to posłałem jej mój firmowy uśmiech i pomachałem reklamówką.
- Zgłodniałaś może? Bo przyniosłem coś dobrego.  - Zaśmiałem się delikatnie przy tym, bo jej zdezorientowana mina była cudowna.
- Jak ty tutaj trafiłeś? Kto cię wpuścił? - Zadawała pytania przerażona.
- Twój brat mnie tu ściągnął uznając, że mnie potrzebujesz. Miło z jego strony. - Oznajmiłem jej radośnie.
- Jak ja mu coś zrobię. Odciągnął cię pewnie od obowiązków. Nie powinieneś na mnie marnować czasu. - Panikowała.
- Nie ma sprawy. Odkąd nasz lider dostał rolę w dramie, mamy więcej czasu dla siebie. - Wyjaśniłem jej by się uspokoiła i dzięki temu ucichła. Bez słowa wzięła ode mnie pojemniczek wypełniony ddeokbokki.
            Wtedy zauważyłem coś, czego się nie spodziewałem. Na jednej szafce miała przyklejone nasze plakaty. Czyli nas lubiła? Nie było tego po niej widać. Jedynie to, że nas znała.
- Słuchasz naszych piosenek? - Zacząłem dopytywanie.
- Trochę. - Odpowiedziała krótko, co mnie nie zadowoliło.
- A którego z nas najbardziej lubisz? - Podchwytliwie zagadałem, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Nie bawię się w biasowanie. Nie mam do tego głowy. Słucham, bo słucham. A plakaty mam od Kaia. Wciskał mi je często. - Wyjaśniła, a ja troszeczkę się zawiodłem. - Chociaż, jakby miała wybierać z tych co poznałam na żywo. A udało mi się już zaznajomić delikatnie z tobą, Kaiem, Kyungsoo i Junmyeonem. Ten ostatni. On wydawał się przystojnym, opiekuńczym dżentelmenem. Tak. Zapewne on jest z was najciekawszy. - Tym razem naburmuszyłem się, bo to było jak cios poniżej pasa, a ona wybuchła śmiechem... Co znowu? - Gdybyś widział swoja minę. Oczywiście, że ciebie najbardziej teraz lubię. W końcu starasz się być moim przyjacielem. - Wyjaśniła, a ja osłupiałem. Nie pierwszy i nie ostatni raz mnie nabrała. Dodatkowo powiedziała, że mnie lubi. Poczułem się bardzo doceniony przez nią. Wiedziałem, że nie mam co żałować tej przyjaźni.

*Juniel*

            Jaka byłam zła, gdy rodzice poprosili mnie o spotkanie w restauracji. Nie byłam w humorze na to, lecz nie wypadało mi odmówić. Wydali mnie na świat, wychowali, a ja tak bardzo się od nich oddalałam. Nie miałoby to miejsca gdyby nie to, że nie wierzyli we mnie. Uważali, iż powinnam dawno poddać się mojej ślepocie i dać innym się mną zająć. Nonsens. Chciałam być nadal samodzielnym człowiekiem. Cieszyłam się, że nie zginęłam tamtego pamiętnego dnia, lecz pragnęłam widzieć i to też było dla nich niepojęte. Od czasu do czasu jednak, wypadało się z nimi spotkać i to nadszedł ten dzień.
            Usłyszałam trąbienie samochodu stojąc pod domem. Pewnie to był ojciec. Za chwilę ktoś mnie chwycił pod ramię. Moja mama. Poznałam jej zapach. Chciała mnie podprowadzić. Wyrwałam jej się i udałam sama w stronę prawdopodobnego postoju samochodu. Udało mi się. Zaczęłam wymacywać wejście. Kiedy poczułam, że trzymam klamkę weszłam do pojazdu.
- Musisz być tak uparta? – Skomentował mnie ojciec na powitanie.
- Tak. Inaczej każdy w moim otoczeniu będzie mnie uważał za kogoś niesamodzielnego jak wy. – Miałam im wiele za złe.
            Reszta drogi minęła w milczeniu. Bardzo dobrze się składało, bo potem nie mielibyśmy już tematów do rozmów przy kolacji. Nie lubiłam im się zwierzać od momentu wypadku. Dlatego większość takich spotkań kończyła się źle. Niestety nie powinnam ich unikać, dlatego jechałam z nimi posłusznie.
            Nie miałam pojęcia do jakiej restauracji mnie zabrali. Dlatego też pozwoliłam im się prowadzić. Musieli też przeczytać mi menu, bym mogła sobie coś wybrać, a po chwili zaczęły się nieciekawe tematy. Starałam się jak najwięcej odpowiadać wymijająco, jak to miałam w zwyczaju. Dopóki nie weszli na coś, czego się nie spodziewałam.
- Darowałabyś sobie tę walkę o odzyskanie wzroku. Nawet jak uzbierasz pieniądze na zabieg,  będzie on ryzykowny i może wcale nie pomoże. – Zaczęła marudzić mama. – Pora byś znalazła kogoś kto gotowy jest zaopiekować się tobą na resztę życia. Nie poznajesz żadnych mężczyzn….
- Przestań! – Zdenerwowałam się nie na żarty. – Wiecie jak ja się czuję? Jakbym przeszkadzała innym w egzystowaniu na tym świecie. W końcu jestem kaleką. Mogę w każdej chwili wpaść na kogoś, potknąć się i według was nie poradzę sobie sama w życiu. Co z tego, że kogoś poznam? Tymbardziej będę pragnąć, by ta osoba nie miała ciężaru, tylko prawdziwą kobietę u boku. A przede wszystkim, będę pragnęła go widzieć. – Wiedziałam, że ta wypowiedź niewiele im da, mimo to nie mogłam siedzieć cicho.
- Zanim wykonasz operację, będzie już za późno na szukanie drugiej połówki. – Zraniły mnie te słowa. Nie chciałam im mówić, że prawie wszystko uzbierałam.
- W prawdzie… Jest ktoś. – Palnęłam bez namysłu. – Ktoś ciekawy i zainteresowany mną. Dlatego bardziej pragnę operacji. – Skłamałam. To prawda, że ostatnio Minseok zagościł w moim życiu. Jednak to wszystko powiedziałam im dla świętego spokoju.
- Poznamy go? – Wyskoczył nagle ojciec.
- Nie. – Nie zamierzałam owijać w bawełnę. – To jeszcze nie czas na to. Poznacie go jak i ja będę mogła go widzieć. – Po tych słowach o dziwo nie protestowali i dalszy ciąg kolacji minął w ciszy. Ulżyło mi kompletnie.

*Jiwon*

            Siedziałam z moją siostrą w salonie oglądając dramę. Obiecałam, że mój wolny dzień spędzę całkowicie z nią, więc ignorowałam ciągłe wibrowanie mojego telefonu. Domyślałam się, że albo był to Taehyuk, albo Jongin. A może nawet oboje. Nie było to dla mnie za istotne. Miałam się skupić na siostrzyce. A raczej na telewizorze, bo jakbym ominęła jakąś ważną scenę, ona się obrazi. Niestety skupienie się było ciężkie. W głowie próbowałam sobie ułożyć to, co się ostatnio wydarzyło. Pomyślałam przez chwilę, że może ja śniłam. Podrywał mnie Kim Jongin powszechnie znany jako Kai?
- Ona to ma powodzenie. – Zadrżałam na te słowa, lecz po chwili załapałam, iż były skierowane do głównej bohaterki dramy.
- Ah tak. – Odpowiedziałam za bardzo obojętnie, by moja siostra zorientowała się, iż nie byłam wcale skupiona.
- Jiwon! Czemu tak się zachowujesz? Nudzi cię to? Powiedz, to obejrzymy coś innego! – Oburzyła się. A ja szczerze to nie wiedziałam, co mam jej powiedzieć.
- To nie tak… Po prostu ostatnio się dużo wydarzyło i jestem zamyślona. – Zaczęłam i trochę żałowałam, że w porę nie ugryzłam się w język.
- Co takiego? – Spojrzała na mnie zmartwiona. – Chodzi o to przeniesienie?
- Nie. To już jakoś przeżyłam. Tylko Taehyuk chciałby ze mną być. – Stwierdziłam, że użyję go jako głównej wymówki na moje rozkojarzenie.
- Ten dupek? – Wyszczerzyła na mnie oczy.
- Wyrażaj się. To mój przyjaciel. – Oburzyłam się trochę.
- Dokładnie. Przyjaciel i powinien nim zostać. – Powiedziała stanowczo.
- Wiem. – Mimo wszystko brzmiałam niepewnie. A co jeśli nikt mnie już nie zechce? Między parą ukochanych powinna być przyjaźń, czyż nie? Jongina nie mogłam brać na poważnie. On na pewno znudzi się mną przy najbliższej okazji.
- To w czym widzisz problem? Nie umiesz go zranić? Mam to powiedzieć za ciebie? – Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Twoje pomysły są idiotyczne. – Prychnęłam. – Oczywiście, że muszę mu powiedzieć to sama. Ale jest jeszcze ktoś… - Musiałam z kimś o tym pogadać. – Jest młodszy i nie wiem czy to nie chwilowa fascynacja….
- Pokaż mi go. – Wyciągnęła rękę w moją stronę, jakby oczekując mojego telefonu.
- Jak? Nie mam jego zdjęć. – Skłamałam. Miałam ich bardzo dużo z sesji i w internecie było ich od groma, lecz nie mogła wiedzieć, że to on. – I to nie wygląd jest najważniejszy.
- Więc jaki jest? – Zadawała te pytania tak poważnie. Między nami była duża różnica wieku. Moja siostra przez to często udawała starszą niż na takową wyglądała.
- Na pierwszy rzut oka wydaje się dziecinny i zabawny, ale ma też w sobie coś z romantyzmu i powagi. Nie zawsze jednak wiem jak odebrać jego wypowiedzi. Podrywa mnie dość odważnie. – Wyjaśniłam jej, a ta kiwała głową, jakby dając znak, iż wszystko pojmuje.
- Myślę, że może być odpowiedni dla ciebie. Wolałabym go wcześniej poznać i ocenić. – Nie mogła go poznać. Oj nie było o tym mowy.
- Może kiedyś… - Postanowiłam ją lekko spławić.
- Ej! Tak się nie bawimy. – Z tymi słowami zaczęła mi machać palcem przed twarzą. – Chwila. To ten gostek co widziałam go wtedy tyłem tylko? Zdawał się przystojny! Jakby to pomyśleć może i dorównywał Kaiowi z EXO! – Popadała w coraz większy zachwyt, a mnie to przerażało. – Chociaż teraz biasuję Junmyeona. – Dodała po chwili co mnie zaskoczyło… Przecież kochała Kaia… Odkąd pamiętam.
- Czemu? – Zaciekawiłam się.
- Widzisz. Zawiodłam się na nim po wczorajszym artykule. On jest z Krystal! Miałam nadzieję, że te ploteczki to nie prawda, a wytwórnia to potwierdziła… - Zamurowało mnie. Jak to? Mówił, że to tylko przyjaciółka. Kłamał?
- A może to nie jest koniecznie prawda? – Zapytałam niepewnie. – Wiesz różne rzeczy robi wytwórnia. Pamiętasz jak mówiłaś, że Taeyeon i Baekhyun to na pewno ustawione? – Czy ja szukałam dla niego wyjaśnienia? Co mi się działo?
- Coś taka przerażona? Może i tym razem tak jest. Z drugiej strony wyglądają jakby naprawdę spędzali razem dużo czasu. – Zastanawiała się chwilę co dalej powiedzieć. – Myślę, że tym razem może coś być na rzeczy. A co nagle cię to zainteresowało? To nie jedyny powód zmiany biasa. Junmyeon jest dojrzalszy i mój typ na taki właśnie się zmienił. – Oznajmiła dumna z siebie, a ja już prawie jej nie słuchałam analizując to, czy mogłam zaufać Jonginowi w tym co powiedział mi wcześniej. Krótko go znałam, a coś mi mówiło, że nie byłby chłopakiem grającym na dwa fronty. O czym ja w ogóle myślę? Nie powinno mnie to obchodzić, nie powinnam się nim interesować.

***

            Wieczorem usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Uznałam, że otworzę. Słusznie zrobiłam, bo był to Taehyuk. Zdziwiłam się widząc go za progiem. On patrzył za to jakimś wystraszonym wzrokiem. Coś mi w tym nie grało. Komuś coś się stało? Taka była moja pierwsza myśl.
            Nagle zbliżył się do mnie, pociągnął za rękę w swoją stronę i przytulił mocno. Zatrzasnęły się drzwi mieszkania, a my zostaliśmy na zewnątrz. Zdębiałam. Coś musiało się stać chyba w jego rodzinie i potrzebował pocieszenia. On się tak nigdy nie zachowywał. Nie potrafiłam nic zrobić. Czekałam, aż on mi coś wyjaśni.
- Jak mogłaś? – Mówił łamiącym się głosem, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy coś zrobiłam źle. – Bałem się, bo nie odpowiadałaś mi cały dzień. Już miałem takie złe scenariusze. Przecież ty normalnie odpowiadasz błyskawicznie. Pomyślałem też, że może robisz to przez moje wyznanie. Powiedz, że to nie tak. – W jego głosie słyszałam błaganie. Rzeczywiście ignorowałam tego dnia mój telefon.
- Przepraszam. – Czułam się niezręcznie w jego uścisku. - Ja po prostu spędzałam dzień tylko z siostrą. – Nie widziałam nic złego w moim tłumaczeniu.
            Odsunął się ode mnie i odchrząknął. Spuścił wzrok. Co się z nim działo? Nie rozumiałam jego nagłych zmian. Chciałam z powrotem mojego przyjaciela… Wtedy zrozumiałam siłę słów Jongina.
- Wybacz, ale… - Nie dane mu było dokończyć tego zdania, bo moja siostra do nas wyszła. Wiadomym było, że zacznie z nim kłótnie.
- O! Kogo tu mamy? – Zaczęła, a ja bałam się co z tego wyniknie. Musiałam ich jakoś opanować.
- Jiyoon wejdź do środka proszę. Ja dokończę rozmowę i wrócę do ciebie. – Powiedziałam to w miarę łagodnie, by nie urazić jej.
- Jak sobie życzysz. – Odfuknęła i posłusznie udała się do mieszkania.
            Widziałam, że Tae patrzył wrogo jak odchodziła. Zasmuciło mnie to. Nie lubiłam ich kłótni. To było takie żenujące. Jakby oboje byli małymi dziećmi, które nie mogą się dogadać i zachowywać się względem siebie chociaż kulturalnie. Nie mogłam nic na to poradzić. Wiele razy ich prosiłam o powściągliwość.
- Jiyoon za dużo się rządzi…
- Dość. – Nie dałam mu ubliżać mojej siostrze. – Nie o niej przyszedłeś rozmawiać. Ja się nią zajmę. – Wyjaśniłam mu.
- Jiwon… Ja niedługo oszaleję. Zastanawiałaś się nad tym co wyznałem ci w klubie? – Zapytał mnie, a ja przez chwilę nie wiedziałam co odpowiedzieć.
            On chwycił znowu mój nadgarstek. Tym razem o wiele za mocno. Zabolało mnie to. Przyciągnął mnie tak, że dzieliła nas mała odległość. Próbowałam wyrwać rękę, lecz ani drgnęła. Dotknął drugą dłonią mojego policzka. Nie podobało mi się to wcale. Nie chciałam przekraczać granic przyjaźni. Nie chciałam stracić też przyjaciela. Musiałam jednak zastosować drastyczne środki, bo wiadome do czego zmierzał. Zbliżał nasze twarze. Ja wolną ręką za to wymierzyłam mu liścia. Nie wytrzymałam i zrobiłam to pod wpływem napięcia. Miał różowy odcisk mojej dłoni. Chyba zrobiłam to odrobinę za mocno. Jednak poskutkowało, bo puścił mnie i odsunął się o kilka kroków masując obolałe miejsce.
- Nie bądź nachalny. – Oburzyłam się. – Nie wiem co myśleć o twoich uczuciach. Nie prosiłam o nie wcale. Ja… Chyba wolę ciebie jako przyjaciela. Wybacz. – W moich oczach pojawiły się łzy, bo nie chciałam go ranić. On nie odpowiadał. Nie mogłam dłużej na niego tak patrzeć. Weszłam po prostu do mieszkania zostawiając go przed nim.
            W środku zastałam moją siostrę z moim telefonem w ręce. Przeraziłam się po co go wzięła. Patrzyła na niego jakaś osłupiała. Podeszłam i zabrałam jej go.
- Masz jakiegoś znajomego, który zwie się Kim Jongin? – Widać było zachwyt w jej oczach. Na szczęście nie pomyślała o tym, że to Kai. Pewnie jakby przeczytała jakąś naszą konwersacje domyśliłaby się. Na szczęście nie zrobiła tego.
- Tak. Mówiłaś, że już go nie lubisz. – Skomentowałam to troszkę zestresowana.

- Aż tak źle nie ma. Po prostu zmieniłam ulubieńca. Przez sekundę pomyślałam, co by było, jakby moja siostra podobała się Kaiowi! – Mogła podarować sobie to ostatnie zdanie, bo mnie przeraziło. – Ale byłabym szczęściarą. Niestety jesteś dla niego pewnie za stara. – Dodała to z wielkim bananem na ustach. Na te słowa szykowałam się do zemsty zwanej powszechnie łaskotkami. Ja jej dam stara! Zawsze dokuczała mi na temat wieku, a ja wtedy się denerwowałam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz