Witajcie z kolejnym rozdziałem. Miło, że tak dobrze odebraliście poprzedni specjal. Na pewno będę go kontynuować, już powoli coś tam bagrze w nim na boku, ale to będzie zależało od weny i czasu, kiedy go wplączę w fabułę. ^^ Za to teraz mamy rozdział kolejny i jestem ciekawa waszych opinii na jego temat. ^^ Pozdrawiam was ciepło. :*
Hotel godzien sześciu gwiazd
Rozdział 24
*Yeori*
Brałam głębokie wdechy i wydechy czekając na Hyejunga. Ustaliliśmy, że wejdziemy do pokoju mamy razem i jak będę chciała z nią sama rozmawiać to wyjdzie, ale wolałam na początku być tam z nim. Bałam się, że nie powiem tej kobiecie tego co powinnam, albo pozwolę sobie na zbyt wiele. Nie wiedziałam do końca jak z nią postępować. Była kobietą, która zraniła mojego ojca i zostawiła mnie nie przejmując się do tej pory moim losem. Zero odpowiedzialności. I na dodatek jeszcze brata mi odebrała. Jak ona mogła tak zniszczyć to wszystko?
- Gotowa? - Jakimś cudem nie usłyszałam, jak Hye wszedł do mojego pokoju, więc trochę się przestraszyłam na dźwięk jego głosu.
- Niby tak. - Odpowiedziałam niechętnie. - Powiemy potem ojcu, że ona tu jest? - Przypomniałam sobie, o tym, że mógłby też coś wiedzieć.
- Myślę, że powinniśmy. Tym bardziej ty powinnaś potem mu powiedzieć o tej rozmowie, bo zapewne będzie mu głupio jak się jakoś dowie.
Miał rację. Nie mogłam ukrywać nic przed ojcem. On mnie wychował, kochał, a ona... Brak mi słów. Musiał wiedzieć o tym, co za chwilę miało się wydarzyć. Choć jeszcze wtedy nie wiedziałam jak to się wszystko potoczy.
Jak pojawiliśmy się pod jej drzwiami Hyejung już miał pukać, a ja zatrzymałam go odciągając od drzwi. Spojrzał na mnie zaskoczony. Po chwili jednak poczochrał mi włosy.
- Nie masz się czego bać. - Dodał z pokrzepiającym uśmiechem i od razu poczułam sie raźniej. Nie byłam przecież sama.
Zastukał. Minęła chwila. Drzwi się otwarły. Ona uśmiechała się do nas od ucha do ucha, a ja mierzyłam ją morderczym wzrokiem. Byłam strasznie na nią zła. Za to, że się pojawiła, za to, że mnie w pewnym sensie prześladowała. Nie mogłam jednak powiedzieć tego wszystkiego w progu, więc weszliśmy do środka i usiedliśmy na dwóch krzesłach, a ona naprzeciw nam. Dobrze, że dzielił nas stolik.
- Więc wiesz kim jestem...
- Niestety. - Przerwałam jej. Wiedziałam, że to niegrzeczne, lecz przy niej nie myślałam o stosowaniu jakichkolwiek manier.
- Ojciec cię wcale nie wychował jak zaobserwowałam. - Fuknęła na mnie, a we mnie się gotowało powoli.
- Oczywiście, że wychował mnie najlepiej jak potrafił. - Oburzyłam się. - Po prostu dla ciebie nie zamierzam być miła. Mam ci wiele za złe. - Spojrzała na mnie z szokiem na twarzy. Fakt mówienie do niej nieformalnie mogło być lekkim przegięciem, tylko co ja miałam począć, że nie umiałam wypowiadać się do niej odpowiednio?
- Powiedz mi... Czy zapewnił ci dobre szkoły? Kim będziesz w przyszłości? - Nagle zmieniła ton. Może myślała, że udobrucha mnie takim zachowaniem.
- Jeżeli spiszę się lepiej od Hyejunga, to będę miała ten hotel. Dumę mojego ojca. A jeśli mi nie wyjdzie. Coś się wymyśli. - Wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, że chciała uniknąć dziedziczenia tego wszystkiego przez nas, a tymczasem oboje tego zapragnęliśmy i nie rozumieliśmy jej intencji.
- Naprawdę chcesz jako kobieta tu rządzić? Nie rozśmieszaj mnie. Powinnaś zająć się czymś lekkim, bo jak założysz rodzinę...
- Nie wiem czy chcę, widząc to jak postąpiłaś z naszą. Zepsułaś mi wizerunek dobrej rodziny. - Wygarnęłam dość ostro. Biedny Hyejung wszystko obserwował.
- Myślisz, że to tylko moja wina? - Widać było w jej oczach łzy, ale jakoś nie potrafiłam jej współczuć. - Czułam się źle mieszkając z twoim ojcem. Czy też bez niego. Ja jestem duszą towarzystwa, a dom stał się dla mnie klatką. Nie mogłam nic zrobić. Nie miałam znajomych, bo przecież z szkolnymi urwał się kontakt, a bez pracy ciężko było nawiązać jakiekolwiek. Nie miałam nikogo, oprócz waszego ojca. A go było dla mnie za mało. Miałam tego dosyć. Dusiłam się. - Płakała już mówiąc to, ja natomiast nie rozumiałam nic z jej wypowiedzi.
- Czemu po prostu nie porozmawiałaś? - Wyskoczył Hyejung. - Może ojciec coś by wymyślił? Wydaje się czułym mężczyzną. Nie chciał na pewno twojego cierpienia. - Miał kompletną rację.
- A co miałam powiedzieć? Nie chciałam go zranić moimi słowami. - Prychnęłam na te słowa.
- Więc najlepiej było uciec bez słowa i zabierając jedno z jego dzieci! Proszę cię, przestań. To zraniło go jeszcze bardziej. Obwiniał się. A teraz jeszcze jak przysłałaś mojego brata tutaj to jemu kazałaś się tłumaczyć? Widzę, że wcale nie potrafisz mówić prosto z mostu co czujesz! A tak byłoby łatwiej. - Coś we mnie drgnęło. Ja także nie potrafiłam tak wprost porozmawiać z Jaehwanem. Czyżbym była podobna do matki? Otrząsnęłam się szybko, by o tym nie myśleć w tamtym momencie.
- Jesteś młoda i jeszcze wiele nie zrozumiesz.
- Nigdy nie rozumiałam takiej wypowiedzi. Wiele osób je słyszało od rodziców. Jedynie nie ja. Mi ojciec tłumaczył każdą rzecz, jakbym była zawsze dorosła. I jestem mu za to wdzięczna. Ja rozumiem doskonale wiele. Tylko ciebie nigdy nie zrozumiem. Myślałam, że jak przyjdę to przeprosisz mnie, powiesz, że porozmawiasz z ojcem, coś sobie wyjaśnicie. A ty chcesz mnie przekonać, że nic nie zrobiłaś. Mam tego dość! - Wraz z tymi słowami wstałam na równe nogi. Nie zamierzałam dłużej ciągnąć tego cyrku. - Ja wyjdę i lepiej, byś dała mi święty spokój. Nie potrzebuję takiej matki. Miałam o wiele lepszą i ojca przy sobie. Jak ciebie nie było to oni i ludzie z tego hotelu byli moją rodziną. Oni mnie wsparli w trudniejszych chwilach, wychowali, pokazali co to życie. Ty uciekłaś od odpowiedzialności.
Po tych słowach nie zważając na nic wybiegłam z pokoju. Byłam cała we łzach, które nie wiadomo kiedy się pojawiły i pierwsze co to pomyślałam by pójść do pokoju Jaehwana. Chciałam w tamtej chwili pocieszenia. Poszłam w stronę pokojów chłopaków. Wahałam się. Może lepiej było zajrzeć do kogoś innego? Wtedy on wyszedł na korytarz i widząc mnie w takim stanie wyszczerzył oczy bardzo szeroko. Już do niego podchodziłam, on zaś pokręcił głową na boki.
- Przepraszam Yeori. Śpieszę się. Ktoś potrzebuje mnie bardzo. Idź do któregoś z chłopaków. Na pewno ci pomogą. - Rzekł to z uśmiechem. Mnie zatkało. Przecież on nie zachował się jak Jaehwan, którego znałam. Coś się w nim zmieniło. Przeraziło mnie to. Czułam się winna.
Usłyszałam otwieranie drzwi. Odwróciłam się tyłem. Bałam się, że zobaczy to na przykład Hyuk, a nie chciałam , by się mną przejął. Przecież powinien o mnie zapomnieć, a to mogłoby mu utrudniać sytuację. Jednocześnie otwarły się jakieś przede mną i wyszedł z nich Hakyeon. Pobladł delikatnie zerkając na mnie.
- Co ci jest Yeori? - Wtedy mój płacz stał się głośniejszy, podeszłam do niego i się przytuliłam. Odwzajemnił mój uścisk. Poczułam się bezpiecznie w nim. Jednak pragnęłam się wypłakać do końca. Potrzebowałam tego. Byłam w tamtym momencie jak małe dziecko. - Chodź wejdziemy do mnie do pokoju, bo jestem właśnie sam.
Pokiwałam głową i posłusznie poszłam za nim. On wprowadził mnie trzymając moją dłoń. To był dla mnie przyjemny gest. W środku wskazał mi łóżko, byśmy na nim zasiedli. Posłusznie usadowiłam się pociągając nosem. On zaś podał mi pudełko chusteczek do ręki i dopiero potem zajął miejsce koło mnie. Wysiąkałam nos najlepiej jak potrafiłam i wycierałam jeszcze ostatnie łzy. Bałam się na niego jakoś spojrzeć. Gdy w końcu to zrobiłam ujrzałam takie przejęcie w jego spojrzeniu, że zrobiło mi się głupio.
- Przepraszam. - Wyszeptałam. - Nie chciałam nikogo martwić... - Miałam ochotę wygadać mu wszystko, tylko coś mnie blokowało.
- Nie możesz za to przepraszać. - Oburzył się. - Coś jest na rzeczy i wierzę, że miałaś duży powód, skoro tak płaczesz. Ciężko mi widząc cię w takim stanie. Z drugiej strony cieszę się, że to ja jestem tym który na ciebie trafił. - Zdziwiła mnie ta wypowiedź. On jakby nagle się zakłopotał i odwrócił wzrok. Wiedziałam, że za chwilę mogłoby się zrobić niezręcznie. Postanowiłam wyjść, dać wszystkim spokój, zamknąć się w pokoju i tam popłakać, lecz coś mi nie wyszło.
Wstałam gwałtownie, on zaś równocześnie ze mną, przez co się wystraszyłam tego, jak byliśmy blisko. Zbyt szybko chciałam się cofnąć i runęłam na łóżko ciągnąć go za sobą, bo miałam nadzieję, że jak się go złapię nie upadnę. Zdążył się oprzeć rękami tak, że nie upadł całkowicie na mnie, jedynie wisiał nade mną. Miał oczywiście dłonie po moich obu stronach. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, a mi przydarzyło się to już któryś raz. Moje serce zabiło mocno na tak bliski widok jego twarzy. Nie wiedziałam do końca co wyrażała. Była jakby poważna, ale także wyglądało to, jakby próbował ukryć jakieś emocje. Nie mogłam tego zrozumieć. Tak samo jak kolejnych wydarzeń.
Próbowałam się podnieść, lecz on nie zmienił pozycji, dzięki czemu przybliżyłam się do niego i pewnie wróciłabym do poprzedniego ułożenia z zawstydzenia, gdyby nie zaczął mnie całować. Bardzo delikatnie i powoli. Szybko przestał. Przez co nie zdążyłam nawet pojąć co się działo. Przerażenie. To w nim w tamtym momencie widziałam. Zaczął nerwowo się wycofywać i za chwilę stał przed łóżkiem. Ja byłam w lekkim szoku. Postanowiłam także się wygramolić, jednak krępowałam się przy tym na niego spojrzeć.
- Ja już wyjdę. - Odpowiedziałam ze spuszczonym wzrokiem. Czułam jak piekły mnie policzki na wspomnienie tego co miało przed chwilą miejsce.
Kiedy nacisnęłam klamkę, on chwycił mój nadgarstek. Nie odwróciłam się, tylko czekałam na to co miał do powiedzenia, bo pewnie dlatego mnie zatrzymywał.
- Przepraszam Yeori. Ja nie zapomniałem o tym pocałunku. - Drgnęłam na to zdanie. Zabrałam mu swoją rękę i znowu wybiegłam. Może lepiej jakbym zapisała się na jakiś maraton. Bo ostatnio miałam dobry trening na korytarzach tego hotelu.
Postanowiłam resztę wieczoru spędzić zamknięta w swoim pokoju. Nie było mi to dane oczywiście przez moich drogich przyjaciół. Pewnie od razu zauważyli co się święci, kiedy zastali mnie całą czerwoną i trzymającą się za policzki. Ja za to nie chciałam o tym jakoś rozmawiać. Miałam jeden wielki mętlik w głowie.
*Ravi*
Siedziałem sobie spokojnie oglądając różne rzeczy w telefonie. Wzdychałem na myśl, iż wkrótce nasza przygoda w tym hotelu miała dobiegnąć końca. Jak to mawiają, szczęśliwi czasu nie liczą. Przez to kilka osób z naszego zespołu chyba się zapomniała. Byli tak pochłonięci interesowaniem się Yeori, że nie mieli pewnie pojęcia ile czasu nam zostało. Ja odczułem to boleśnie, że właśnie w takiej chwili pojawił się tu ktoś interesujący.
Moje rozmyślenia przerwało delikatne pukanie do drzwi. Zdziwiłem się, kto to mógłby być o takiej porze? Powiedziałem "proszę" spodziewając się któregoś z chłopaków, a tu w drzwiach pojawiła się Seoyeon. Chyba przyciągnąłem ją swoimi myślami. Zawstydziłem się trochę, bo byłem w samym szlafroku. Jak się mieszka samemu w pokoju, to można sobie pozwolić. Kto pomyślałby, że o północy przyjdzie go odwiedzić jakaś dziewczyna? Jej chyba nie przeszkadzał mój ubiór, bo bez wahania weszła do środka i usiadła na moim łóżku. Albo ja byłem jej tak obojętny, albo ona była tak odważną dziewczyną.
- Możesz chwilę pogadać o Yeori? - Zapytała mnie niepewnie. Ah tak, po co innego mogła przyjść?
- Jasne. - Przytaknąłem.
- Zastaliśmy ją w pokoju jak zahipnotyzowaną i miała rozpalone policzki. Nie da się z niej nic wyciągnąć. Wiesz może z kim się przed chwilą spotkała?
Zamurowało mnie. Widziałem wcześniej pewną scenę na korytarzu. Kiedy na niego wyszedłem, Yeori stanęła do mnie tyłem. Najpierw pomyślałem, że po prostu się wycofała, a wcześniej zamierzała z którymś z nas się spotkać, lecz przed nią wyrósł Hakyeon i okazało się, iż płakała. Ten się przejął nie zwracając uwagi na otoczenie i wprowadził ją do pokoju. Czyżby to było możliwe...
- Była chyba u Hakyeona. - Oznajmiłem nie będąc pewien co to mogło znaczyć. Coś się między nimi wydarzyło? Ale przecież ja go nawet nie podejrzewałem o zainteresowanie nią.
- Niemożliwe... Może weszła potem do kogoś jeszcze? - Drążyła dalej, a tak mogło być.
- Z tego co wiem, Jaehwan wyszedł i dopiero niedawno wrócił. Hongbin może? Zapytaj Hyuka. - Wywnioskowałem, a ona jakoś tak dziwnie się we mnie wpatrywała, że zrobiło mi się trochę głupio.
- Hyuk był cały czas z Hongbinem w pokoju z tego co mi wiadomo. Czyli to serio mógłby być Hakyeon? Dziwne... - Mówiąc to nie spuszczała ze mnie wzroku. Dodatkowo jakby tego było mało. Przysunęła się bliżej mnie.
- Czyżbym przeoczył coś istotnego? - Próbowałem się skupić na temacie. Niestety jej bliskość mnie rozpraszała. Jeszcze do tego przygryzła wargę.
Nie wytrzymałem i pocałowałem ją, na co od razu pozwoliła mi. Robiliśmy to zachłannie. Nasze oddechy stały się jednym. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Myślałem tylko przez chwilę, iż działo się to za szybko. Z drugiej strony nie miałem czasu. Jeżeli chciałem zdobyć jej serce musiałem się postarać, bo jak wyjechałbym bez tego, byłoby już trudniej. Oderwaliśmy się na chwilę. Widziałem w jej oczach pożądanie. Przeraziło mnie to trochę. To wszystko wina pewnie mojego szlafroka. Wtedy ona wsadziła dłoń pod niego, przez co dotykała mojego torsu. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Stwierdziłem, że idzie to w złą stronę. Ona zaś nie owijała w bawełnę i znowu się wpiła w moje usta na krótko.
- Przestań proszę. - Wyszeptałem to do niej, a ona wytrzeszczyła nagle na mnie oczy. Jakby się czegoś przeraziła.
- Ja przepraszam. - Wydukała i zaczęła się trząść delikatnie. Zmartwiło mnie to. - Nie powinnam była.
- Spokojnie. Poniosło nas chwilowo. Za wcześnie na takie coś między nami. - Zdziwiłem się na jej nastawienie. Zazwyczaj to faceci zachowywali się jak ona.
Prychnęła na to i wstała poprawiając swoją bluzkę.
- Myślałam, że ci się podobam, widocznie się myliłam. - Nie dała już mi odpowiedzieć, bo po prostu wyszła. Tym razem to ja byłem zdezorientowany. Czy dla niej musiało się zaczynać od takiej strony? To że mi się podobała było oczywiste, lecz uważałem, że nie przystoi zaczynać czegokolwiek w ten sposób. Jej zachowanie zbiło mnie z tropu. Postanowiłem wypytać jej przyjaciółki, dlaczego ona miała takie podejście do sprawy. Sądziłem, że będą wiedziały jak mi pomóc.
***
O poranku nie wytrzymałem i udałem się do Yeori. Chciałem ją zastać nim zacznie ona swoje obowiązki. Wybrałem chyba dobrą porę. Otworzyła mi drzwi bardzo szybko i jak zobaczyła, że to ja uśmiechnęła się i odsunęła tak bym mógł wejść do środka.
Początkowo nie wiedziałem jak zacząć odpowiednio temat. Krępowałem się. W końcu to była trochę intymna sytuacja.
- Coś cię gryzie? - Zapytała mnie niepewnie.
- Tak. Seoyeon. - Odpowiedziałem krótko. Spojrzała na mnie wyczekująco, więc odchrząknąłem i wreszcie zdobyłem się jej wszystko opowiedzieć. Słuchała mnie uważnie, po czym wybuchła śmiechem,
- Cała Seo. Tylko jedno jej w głowie. A tak na serio... Posłuchaj. Ona miała dziwnego byłego. Zaczęła z nim być od incydentu w łóżku. Wcześniej jej nie zauważał. Ona czuła się dobrze w związku z nim, choć nam coś śmierdziało i wiele razy jej powtarzałyśmy, że coś jest z nim nie tak. Za jakiś czas znudził się nią, choć była na każde jego skinienie. Myślę, że po prostu chciał się zabawić i wykorzystał jej naiwność... Nie wyglądała jakby to ją ruszyło, a wychodzi chyba na to, że tak. Czuję, że przez to ona do końca nie potrafi postępować z chłopakami. A mnie poucza. - Zatkało mnie. Jednak wiedziałem już co powinienem był zrobić. Pokazać jej jaka jest prawda. Najwidoczniej nie zauważyła, że spodobała mi się od początku. Musiałem jej pokazać co się dla mnie liczyło i dowartościować ją. Nie chciałem, by myślała, że musi mi się oddać, bym ją zauważył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz