No i dotrwaliśmy do jesieni w tym opowiadaniu, a teoretycznie nawet już ona się kończy i zbliża się zima. Koniec opowiadania też przybliża się wielkimi krokami. W końcu oprócz tego, jeszcze dwa miesiące. :D Jak już raz wspominałam, po tym ruszam z Kiedy dorosnę 2! Opowiadanie o Astro i 5urprise (bo teraz będzie ich dużo), jakby ktoś nie wiedział. ^^ Z jednej strony nie mogę się doczekać, kiedy wam je dam, z drugiej… Jest tam tak dużo wątków zaplanowanych, że boję się, iż albo ja, albo wy się pogubicie. Zobaczymy jak to będzie. Już wam nie przeszkadzam.
Rok pełen zmian
Rozdział 10
Listopad
Dni płynęły coraz bardziej beztrosko. Ja spędzałam bardzo dużo czasu z Kangjoonem. W pracy staraliśmy się na niej skupić, ale po niej chodziliśmy w różne miejsca. Kina, restauracje i temu podobne. Częściej też zaczęłam coś robić z Chanmi. Chodziłyśmy na zakupy, biegałyśmy w weekendy dla trzymania formy. Tylko trochę unikałam się z Jisoo. Wymijaliśmy się ze sobą. Nie rozmawialiśmy zbytnio. Zaczynało mnie to męczyć. Czułam się, jakbym stała się kimś całkowicie mu obcym, ale stwierdziłam, że muszę to zaakceptować. Tak było lepiej. Jednak, czy my nadal się przyjaźniliśmy?
Tego wieczoru zostałam z nim sama. Chanmi pojechała do swoich rodziców na weekend. Kangjoon za to wyjechał do innego miasta w ramach delegacji. Siedziałam i oglądałam telewizję, gdy się do mnie dosiadł. Nie wiedziałam, czy powinnam była się odezwać, więc udałam, że jestem skupiona na programie.
- Co się stało, że nie spędzasz czasu z Kangjoonem? Ostatnio to praktycznie tu tylko sypiasz. – Zagadał, czego się nie spodziewałam.
- Musiał pojechać na delegację. – Odpowiedziałam krótko.
- Rozumiem. – Przytaknął.
- A jak się dogadujecie z Chanmi? W sensie, jak mnie nie ma. – Stwierdziłam, że skorzystam z tego, iż się odezwał, bo byłam ciekawa, czy coś się zmieniło.
- Nijak… Rozmawiamy, oglądamy telewizję. Nic szczególnego. – Uciekał wzrokiem, kiedy to mówił. Coś ukrywał. Chciałam to wiedzieć.
Ciekawość pierwszy stopień do piekła… I co z tego?! Ja muszę wiedzieć.
- Chyba jej się spodobałeś? – Wystrzeliłam w sekundzie, a on zamarł w miejscu. Po chwili spuścił wzrok i zaczął nerwowo drapać się po karku.
- Niestety. – Rzekł smutno. – Martwię się, że za bardzo się zaangażowała w pomaganie mi. Poświęca się dla mnie, choć ją o to nie proszę. Nie chcę jej całkowicie odtrącać, bo jej wsparcie jest dla mnie cenne, ale nie mogę pozwolić, żeby się zraniła.
Był strasznie tym zmartwiony. Rozumiałam go, mimo to… Mógłby bardziej się na nią otworzyć. Denerwowało mnie to. On się nie zachowywał, jakby chciał o mnie zapomnieć. Czułam, że nadal blokował się przed wyrzuceniem mnie z serca. Nie mogłam tego pojąć.
- Czy ty…
- Ganeul. Co jeśli nigdy nie przestanę czegoś do ciebie czuć? – Rzekł to takim załamanym głosem i desperacko na mnie spojrzał. – Mogło się początkowo wydawać, że to młodzieńcza miłostka, a jednak. Nie potrafię się z niej wyleczyć. Niszczy mnie od środka myśl, że to nie ja mogę być przy twoim boku. – Do jego oczu napływały łzy wraz z tymi słowami.
- Jisoo… - Szepnęłam. – Przyznaj się. Czy ty chcesz mnie zapomnieć? – Niepewnie wypowiedziałam to pytanie, bo nie chciałam go urazić.
- Nie. Bronię się przed tym, przejrzałaś pewnie mnie już dawno.
Zdenerwowało mnie to. Przecież wiedział, że już nic nie wskóra. Jak mógł nadal tak się zachowywać? Ja wiedziałam, że można mieć trudności. Ale celowo bronić się przed zapomnieniem?
- Kangjoon mi się oświadczył. – Pokazałam mu na mój palec na którym widniał pierścionek. - Chcę spędzić z nim resztę życia. A co ty zrobisz ze swoim? – Ciężko to wszystko przechodziło mi przez moje gardło. Lecz musiałam… Pora była na to, by przemówić mu do rozsądku. – Będziesz nas obserwował do końca, ubolewając, że ty jesteś tym nieszczęśliwym? Tak nie może być. Jak mam się cieszyć widząc twoją zbolałą minę? Zrozum wreszcie. Doceniam twoje uczucie. Tylko dość tego. Musisz się pogodzić z tym wszystkim. Jak nadal taki będziesz, to ja będę musiała zniknąć z twojego otoczenia. Chcesz tego?
- Nie. – Rzekł zdesperowany. – Nie zostawiaj mnie. – Mówiąc to chwycił moje ramiona. – Wiesz co działo się przez ten rok? – Bałam się to usłyszeć. – Nie chcę być znowu taki. Wiesz, czemu boję się wyzbyć uczuć do ciebie? Dzięki tobie zmieniłem się kompletnie. Pracowałem nad sobą. Obawiam się, że jak przestanę cię kochać, to znowu będę agresywnym Jisoo, którego wszyscy się boją. Nie chcę…
- Słyszysz siebie? – Przerwałam mu. – To ty pracowałeś nad sobą. Ja tego nie zrobiłam za ciebie. Nie staniesz się taki jak przedtem, jeżeli tego nie chcesz. Może wcześniej ja byłam powodem przemiany. Teraz zrób to dla siebie i swojej przyszłości. Zostań taki dla własnej osoby. – Sama się dziwiłam, że potrafiłam to wszystko wypowiedzieć. Byłam bardzo zdeterminowana do naprostowania go.
- Przepraszam, że się tak zachowuję. Masz całkowitą rację. Pora dojrzeć. Nie wiem od czego mam zacząć. – Znowu kręcił. Nie zamierzał tego zrobić.
- Daję ci dwa tygodnie. Jak nie zmienisz nastawienia, to zamieszkam z Kangjoonem. I tak to kiedyś nastąpi, ale przyśpieszę to, bo będę musiała z tobą zerwać kontakt. Ja nie żartuję. Potrzebujesz widzę mobilizacji. – Powiedziałam to tak oschle, że sama przeraziłam się siebie. Nie mogłam inaczej. Po tych słowach zostawiłam go, by to przemyślał i udałam się do swojego pokoju, gdzie troszkę jeszcze popłakałam. Miałam dość tej chorej sytuacji i błagałam los, aby wreszcie coś do niego dotarło.
***
Stałam na mostku nad sztucznym stawem w pobliskim parku, a obok mnie był mój Kangjoon. Patrzyliśmy przed siebie. Spokojna woda, cichutko pływające po niej ptaki, taki widok niósł ukojenie. Było już trochę chłodno, więc miałam ubrany szalik, czapkę, płaszczyk i botki. Zerknęłam na niego. On nie miał ani niczego na szyi, ani na głowie, a kurtkę miał rozpiętą. Musiałam mu to potem wygarnąć, bo nie chciałam, żeby się przeziębił. Z drugiej strony szkoda mi było przerwać tę ciszę, dlatego odłożyłam to na później.
W końcu to on naruszył ten spokój. Nie mogłam mieć mu tego za złe. Mimo to, chwilę jeszcze chciałam tak postać.
- Idziemy sobie usiąść na ławkę? – Zapytał, a ja zaprzeczyłam kręcąc głową na boki.
- Wolę pójść tam! – Krzyknęłam radośnie i wskazałam palcem na plac zabaw.
Następnie rozłożyłam ręce na boki i pobiegłam w jego stronę. Pewnie zaskoczyłam Kangjoona tak dziecinnym zachowaniem. Jednak poczułam taką potrzebę. Chciałam doznać tej beztroskości i skorzystać z tego, że przez zimno otaczające nas nikogo tam nie było, kto mógłby mnie wyśmiać.
Dobiegłam do huśtawki i na niej usiadłam, czekając aż Kangjoon dojdzie do mnie. Także troszkę podbiegł i usiadł na takiej samej obok mnie. Uśmiechnął się do mnie, a ja to szybko odwzajemniłam. Potem chwyciłam za łańcuchy na których była zawieszona i zaczęłam się odpychać, by się rozkręcić.
- W dzieciństwie mało co je odwiedzałam. – Rzekłam i poczułam, że zaczął mi się przyglądać. – Mam na myśli place zabaw. Jedynie czasem, jak rodzice się pokłócili zdarzało mi się uciec na huśtawkę blisko mieszkania. Kiedy tak się na niej bujałam przestawałam się bać tego co działo się w domu. Czułam wiatr we włosach i zdawało mi się, że zbliżam się coraz bardziej do błękitnego nieba nade mną. – Opowiadałam to z pasją. Taką miałam ochotę wyjawić mu wszystko. Chciałam, żeby poznał mnie jak najlepiej. Psycholog jednak pomógł mi się powoli otwierać.
- Musiało ci być ciężko z takimi rodzicami? – Stwierdził smutno. – Nie potrafię tego sobie nawet wyobrazić, bo rodzice kochają mnie aż nadto. – Dodał.
- Jak byłam małym dzieckiem, to nie rozumiałam co się dzieje. Myślałam, że jest to takie normalne. Nie znałam innych rodziców. W końcu nie miałam zbytnio przyjaciół od zawsze. – Mówiłam to ze spokojem. Lecz jak się zatrzymałam i spojrzałam na Kangjoona, zobaczyłam zmartwiony i zatroskany wzrok. – Nie ma źle. Teraz to już całkiem jestem szczęśliwa. Opowiadam ci o przeszłości, bo pragnę, byś wiedział o mnie wszystko. Mimo to… Ona mnie nie boli.
Nadal patrzył na mnie z przejęciem. Wstał z huśtawki i podszedł do mnie. Złapał za łańcuchy i pochylił głowę nade mną. Ja za to musiałam patrzeć w górę, by móc mu się przyglądać. Nie rozumiałam kompletnie co się działo.
- Moja biedna Ganeul. Szkoda, że nie było mnie wcześniej obok ciebie. Może ciebie to nie boli, ale mnie tak. Wiem co to życie w kochającej rodzinie i jak myślę, że takiego nie miałaś to serce mi się kraje. – Mówił to tak czule, że jeszcze przyjemniej mi się tego słuchało.
- Nie przejmuj się tak, bo będę ci się bała opowiadać więcej. – Stęknęłam.
- Już dobrze. – Odpowiedział mi i nachylił się bardziej nade mną.
Złożył na moich ustach pocałunek. Tym razem jego wargi były zimne, mimo to poczułam falę gorąca. Świat zatrzymał się dla mnie w miejscu. Może trwało to jakiś czas, a może była to krótka chwila. Jednak pocałunki Kangjoona to było coś, czego nie dało się opisać słowami. Możliwe, że wszystko wiązało się z tym, co do niego czułam, albo był w tym genialny.
Jak już oderwaliśmy się od siebie i patrzyliśmy na siebie uśmiechnięci przypomniało mi się coś. Chciałam z nim porozmawiać o Jisoo. Nie zamierzałam psuć atmosfery, ale kiedyś trzeba było.
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć. – Powiedziałam to łagodnie, tak by nie pomyślał, że miałam na myśli coś złego.
- Słucham cię więc. – Zachęcił mnie, a ja wzięłam głęboki oddech.
- Chodzi o Jisoo. Pokłóciłam się z nim. On wcale nie stara się o mnie zapomnieć i to mnie męczy. – Wypowiedziałam to na jednym oddechu.
- Wiesz, że to nie zależy od niego? Nie da się powiedzieć sobie „przestań kochać”. Ja bym też nie potrafił nawet jakbyś tego chciała. Na dodatek mieszkacie razem i przez to czuję się źle. Nie mogę cię zaprosić do mieszkania mojej siostry. Nie możemy go wyrzucać, a na mieszkanie dla nas wolałbym jeszcze uzbierać, byśmy kupili tym razem takie, jakie chcemy już na przyszłość naszą.
- Właśnie ja tak samo myślę. – Rzekłam wstając z huśtawki. Wtuliłam się w niego, bo zrobiło mi się trochę chłodno.
- Masz jakiś pomysł na pomoc mu? – Zapytał mnie po chwili.
- Ja nie mam zbyt wiele pojęcia o uczuciach, dobrze wiesz. Wiem jednak, że Chanmi stara się do niego dotrzeć. – Przedstawiłam mu moje spostrzeżenia.
Milczeliśmy jeszcze chwilę. Ja starałam się wsłuchać w bicie jego serca. Mimo iż był ubrany w kurtkę, to doskonale je słyszałam. Uspokajało mnie to i pozwalało racjonalnie myśleć. Jego ramiona dodawały mi poczucia bezpieczeństwa. Ta czynność była dla mnie czymś, co mogłabym robić całymi dniami i nie znudziłoby mi się to. Najchętniej to skleiłabym nas w takiej pozycji, gdyby tak się dało.
- Nie wiem. Poczekajmy, co się będzie działo jakiś czas. – Zasugerował, a ja tylko pokiwałam głową, bo już nie miałam siły na odzywanie się.
***
Tym razem zostałam sama w domu z Chanmi. Nie miałyśmy pojęcia co robić, więc siadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy kombinować. Wtedy ona postanowiła, że chciałaby po prostu ze mną pogadać. Trochę się bałam, bo miała poważny ton. Zrozumiałam, że od początku do tego dążyła. Po prostu nie miała pojęcia jak zacząć. Dobrze ją znałam. Zresztą ona była człowiekiem na którego wystarczyło czasem tylko spojrzeć, by wiedzieć wszystko.
- Wiesz… Co byś zrobiła, jakbym zaczęła się umawiać z Jisoo? – Zaskoczyła mnie tym pytaniem.
- Nie do końca rozumiem pytanie. Co miałabym zrobić? Trzymałabym za was kciuki? – Powiedziałam zastanawiając się, czy dobrze to ubierałam w słowa.
- Naprawdę? – Jej oczy zaświeciły się. Nie mogłam pojąć tej reakcji.
- Oczywiście. Cieszyłabym się, że Jisoo mógłby być wreszcie szczęśliwy.
- Bo widzisz… Na tej wycieczce po pijanemu powiedziałam mu, że jest bardzo przystojny i zawsze marzyłam o takim facecie jak on. Wtedy mnie pocałował. Poprosił też później, bym go z ciebie wyleczyła. – Widać było, że lekko się zawstydziła, a i tak mówiła zdecydowanie odważniej o takich rzeczach ode mnie. – Tego już nie pamięta. Ja jednak chcę spróbować. Tylko waham się, bo w końcu coś między wami było. – Odwróciła ode mnie wzrok.
- Yah! Chanmi! Słuchaj mnie uważnie. Cokolwiek między nami było macie prawo być razem. Nie ogarniam o co ci chodzi. – Taka była prawda. – Przecież ja nie byłam w nim zakochana. Nie żywię do niego takich uczuć. Bardziej przejęłabym się jednym… Jesteś pewna, że chcesz się tego podjąć? To może zranić twoje serce. – Przejęłam się nie na żarty.
Wtedy znowu poczułabym się winna. W końcu to przeze mnie nie mogłaby zdobyć jego uczuć. Jestem przeszkodą w szczęściu Jisoo i nie zniosłabym jakbym jeszcze blokowała je Chanmi.
- Ganeul, czy kiedyś kochałaś bez wzajemności? – Pokręciłam głową. Owszem podobali mi się chłopcy, ale miłość poznałam dopiero wraz z Kangjoonem. Nawet to jak wzdychałam do Jisoo zanim mnie znał to było zaledwie zauroczenie. – Widzisz, a ja wiele razy. – Miała łzy w oczach mówiąc to i to mnie przeraziło. Ona tak rzadko płakała. – Często źle odbierałam zachowanie mężczyzn, jedni chcieli tylko wyrywać dziewczynę na jedną noc, inni po prostu widzieli we mnie tylko przyjaciółkę. Zawsze były moje uczucia odrzucane. Przyzwyczaiłam się. Dlatego nie boję się teraz ryzykować. Jest jakaś szansa, że to wyjdzie. A jak nie, to będę wiedzieć jak i kiedy się wycofać.
Zamrugałam kilkakrotnie patrząc na nią. Nie miałam pojęcia jak mogła się czuć po takich odrzuceniach. Ale także nie opowiadała mi nigdy o swoich zawodach miłosnych. Zasmuciło mnie to lekko i podziwiałam ją, że po tym wszystkim jakoś się trzymała. Ja byłam zakochana w Kangjoonie po uszy i teoretycznie miałam farta, bo nie musiałam się nawet o niego starać. Coraz bardziej to doceniałam, że pojawił się w moim życiu.
Trzymam mocno kciuki za ciebie i Jisoo moja droga Chanmi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz