środa, 5 lipca 2017

Rok pełen zmian 2: Rozdział 8

Tu wakacje dopiero co się zaczęły, a w moim opku wrzesień. Wybaczcie. :D
Miałam dużo emocji pisząc ten rozdział. Mam nadzieję, że i wy ich sporo odczujecie. :D Kocham was i dziękuję za wsparcie.

Rok pełen zmian 2
Rozdział 8

Wrzesień

        Wycieczka miała się zacząć w trzecim tygodniu września i planowaliśmy powrót na październik. Początek miesiąca zajęły mi przygotowania do tego. Nie potrafiłam opisać, jak wielką przyjemność mi one sprawiały. Nigdy nie planowałam wypadu rodzinnego, a co dopiero z rodziną mojego chłopaka. To była dla mnie nowość.
        Tak bardzo stresowałam się momentem, kiedy mieliśmy się pojawić w domu rodziców Kangjoona. Po pierwsze mieszkali w moim rodzinnym miasteczku, bałam się tam spotkać moją rodzinkę, która przywoływała we mnie wspomnienia czasów przeżytych w samotności. Czułam się też nie chciana przez nich i nie potrzebna na tym świecie. Długo psycholog mi wbijał, że to był ich błąd i w żadnym wypadku nie moja wina. Na dodatek, nie wiedziałam ile oni słyszeli o naszym ostatnim spotkaniu i tym co żywił do mnie mój chłopak już dawno. Pamiętałam, że kiedyś mówił mamie wszystko, więc całkiem możliwym byłoby, że mogła mi mieć za złe zranienie go, czy coś w ten deseń.
        Ku mojemu zaskoczeniu zostałam powitana radośnie. Od razu ojciec Kangjoona zabrał mi płaszcz, a mama zaczęła biegać szczęśliwa i nosić jakieś pyszności z kuchni do salonu. Ulżyło mi z tego powodu. Poczułam, że jednak te wakacje to był znakomity wybór i mogłam znowu poczuć to ciepło, którego było pełno w jego rodzinie. Zawsze mu go zazdrościłam.
- Napijesz się herbatki? – Zapytała mnie ta dobra kobieta, jak już siadłam w salonie, a ja grzecznie przytaknęłam.
- Mamo. – Rzekł troszkę marudnym tonem Kangjoon. – Powiedziałem ci, że nie masz nic szykować. Mieliśmy od razu jechać. – Wygarniał jej, a mi zachciało się śmiać z tej sytuacji, jednak się powstrzymałam, by nie pokazać się jako ktoś niewychowany.
- Daj spokój. – Uderzyła go szmatką. – Chwila odpoczynku nas nie zbawi. Tobie też się przyda, bo za kierownicą tylko będziesz siedział. Aleś się zrobił niecierpliwy. – Zaczęła kręcić głową i już znikła w kuchni.
- Zmieniłaś się. – Odwróciłam się w stronę mężczyzny, który to do mnie powiedział. – Jesteś jeszcze ładniejsza. Mój syn to ma gust do kobiet. – Zaśmiał się tak przyjemnie, że od razu cała moja krępacja z wcześniej wyparowała.

Was też miło ponownie widzieć. Jesteście niesamowitą rodzinką. Niestety boję się to wypowiedzieć na głos.

        Chwilę później mama wróciła do salonu i porozmawialiśmy. Oczywiście najpierw wypytywali mnie co robiłam przez ten rok i jak ponownie spotkaliśmy się z Kangjoonem. Potem jemu zrobili wywiad na temat siostry i jej dzieciaczków. Zapowiedzieli też, że następnym razem ich też muszą zabrać na taką wycieczkę. Choć widziałam, że na te słowa tata Kangjoona się zmieszał. Może nadal ubolewał nad tym jak ich córka zostawiła lata temu. Było mi ich troszkę żal. Rozumiałam, czemu Kangjoona tak panicznie pielęgnowali. Bali się, że też ich zostawi zapewne.

***

        Pensjonat w którym mieliśmy spędzać czas w górach był bardzo przytulny. Dostaliśmy coś w rodzaju domku dla siebie. Podzieliliśmy się na trzy pokoje. Ja w moim miałam bardzo wygodne i dość szerokie, choć jednoosobowe łóżko. Prawie takie jak w moim obecnym mieszkaniu. Przy nim stała mała szafeczka z lampką nocną. Obok okna była duża szafa na moje rzeczy. Dodatkowo miałam swoją łazienkę. Na cały domek była wspólna kuchnia i salon z telewizorem oraz wygodnymi fotelami. Było to wystarczające, bo przecież miało to być tylko miejsce spania i jedzenia, a w ciągu dnia powinno się zwiedzać. Nie mogłam się doczekać jakiś atrakcji. Niestety pierwszego dnia przyjechaliśmy późno, więc zostało nam zjedzenie kolacji i pójście spać.
        Ja nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i zastanawiałam co teraz mnie czekało. Miło było spędzać czas z rodziną Kangjoona. Czułam się jej częścią prawie. Wtedy przypomniałam sobie o czymś okropnym… Pocałunek Jisoo… Miałam co do niego wyrzuty sumienia. Nie powiedziałam o nim mojemu chłopakowi i z tym też poczułam się okropnie. Musiałam to wyznać, by nie okazało się, że coś przed nim ukrywałam. Mimo to, bałam się. Wiedziałam, że Kangjoon wiele rozumiał. Nie chciałam jednak go ranić, a coś mi podpowiadało, że tak będzie po wyznaniu mu tego. To nie ja zainicjowałam tę sytuację i jej nie chciałam, a i tak czułam się współwinna tego incydentu.
        Jak na zawołanie w takiej chwili Kangjoon uchylił drzwi mojego pokoju.

Zapomniałeś jak się puka? Może powinnam ci przypomnieć? Co jakbym się rozbierała właśnie? A może na to liczyłeś? Hm… Chyba już majaczę. Powinnam iść spać.

- Coś się  stało? – Zapytałam niepewnie.
- Nie mogę zasnąć z myślą, że jesteś obok. – Powiedział lekko zawstydzony.
- Ja też nie potrafię, bo za wiele rozmyślam. – Wyznałam szczerze.
- Mogę się przysiąść? – Wraz z tymi słowami wskazał na materac na którym siedziałam już odkąd wszedł.
- Proszę. – Szepnęłam i chwilę zapanowała cisza, postanowiłam to wykorzystać. – Mogę ci zadać kilka pytań? – Chciałam tak dużo wiedzieć, a zawsze tłumiłam to w sobie. Stwierdziłam, że mogła to być okazja na taką rozmowę. Kontynuowałam po tym jak przytaknął mi. – Dlaczego zwróciłeś na mnie uwagę? W sensie jeszcze na studiach. – W pewnym stopniu uzyskałam odpowiedź w tej kwestii od Jisoo, więc była kolej na mojego chłopaka.
- Trudno mi na to odpowiedzieć. – Zaskoczył mnie. – Pamiętam do dziś to, jak zagapiłaś się na mnie na parkingu. Nie wiem, czy było to spowodowane sytuacją jaka miała miejsce wraz z moim zjawieniem się, czy chodziło ci o mnie. Spodobało mi się też jak się speszyłaś na to, że ci pomachałem. Choć sam nie wiem po co to zrobiłem. Nigdy nie odważyłem się pierwszy kogoś zaczepić. A przy tobie zacząłem działać dość impulsywnie i swobodnie. Jakbym cię znał już dość długo. Można powiedzieć, że spodobałaś mi się od pierwszego wejrzenia. A jak poznawałem cię bliżej zaczęłaś mnie ciekawić, zauroczyłem się. Jednak postanowiłem powstrzymywać moje uczucia ze względu na Jisoo. Myślałem, że to on jest bliżej ciebie i go lubisz… - Zaciął się i chwilę pomyślał. – Zaczynałem jednak w to wątpić. Kiedy zaś powiedziałaś, że nie chcesz mieć chłopaka do końca szkoły… Ja nie do końca w to uwierzyłem. Uznałem to za dobrą wymówkę, by odłożyć wyznania na zakończenie roku. Jeżeli do tej pory nie byłabyś z Jisoo… Liczyłem, że będzie to znak.
        Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czyli on sam nie rozumiał czemu to właśnie ja go przyciągałam, dlaczego się otworzył na mnie. Nie spodziewałam się tego. To brzmiało mi jak jakaś baśń opowiadająca o dwóch osobach przeznaczonych sobie. Poczułam ciepło w okolicach klatki piersiowej. To wszystko mną wzruszyło. Smutno mi się zrobiło, przez to iż błędnie ocenił mój stosunek do Jisoo oraz że czekał tyle z wyznaniem, a ja wszystko potem nawaliłam jeszcze.
- Powinnam była od razu cię zatrzymać i powiedzieć ci co czułam. Albo chociaż poprosić byś zaczekał i nie wycofywał się. Przeze mnie…
        Wtedy poczułam jego usta na moich. Zaskoczył mnie. Wiedziałam, że byłam już cała czerwona, bo czułam gorące pieczenie na moich policzkach, choć skończyło się tylko takim całusem.

Ganeul! Ty nigdy nie nauczysz się zachowywać naturalniej w takich sytuacjach? To mój chłopak, a takie zachowanie jest normalne u par.

- Za każdym razem, jak będziesz bredzić to tak będę cię uciszać. Nie mogę dłużej słuchać twojego obwiniania się. Powiedziałem ci co chciałaś w woli wyjaśnień, ale to wszystko przeszłość. Skupmy się na teraźniejszości i to w niej nie popełniajmy błędów. Nie rozdrabniajmy tych co już były, bo ich nie naprawimy.
        Powiedział to bardzo mądrze. Miał wiele w tym racji. Nie mogłam zaprzeczyć niczemu. Niestety dużo mi jeszcze zostało z dawnej mnie. Między innymi to, że czułam się wiecznie winna wszystkiego. Kiedyś jednak nie powiedziałabym tego na głos i nikt mnie przez to nie poprawiał i dalej żyłam przekonaniem o swojej racji. Tym razem było inaczej. Potrafiłam więcej mówić.
- Jeszcze jedno nim wyjdę. – Ocknął mnie z zamyślenia. – Jutro chciałbym zrobić coś ważnego. Prosiłbym, byś tylko myślała o przyszłości. Bo to będzie ważne. – Po tych słowach namieszało mi się w głowie. Co on miał na myśli i co kombinował? To chciałam wiedzieć.  

***

        Nasze plany kolejnego dnia były dość ciekawe. Wspinanie się na szczyt góry, zjedzenie obiadu w wykwintnej restauracji i zjazd niespodzianka. Takie dostałam wytyczne. Tylko jak się miałam ubrać? Chodzenie po górkach wymagało wygodnego stroju, a taka jadłodajnia czegoś eleganckiego. Stałam przed lustrem z pustką w głowie.

Kto wymyślił robienie restauracji na szczycie? Yah! Niech teraz ktoś pomoże mi się ubrać!

Te ściany chyba przekazywały moje myśli, bo do pokoju rozległo się pukanie. Po moim cichym „proszę” ujrzałam w wejściu do niego mamę Kangjoona. Miała jakąś reklamówkę w ręku. Coś czułam, że było to moje wybawienie.
- Przyniosłam sweterek. Nie jest za gruby, bo w końcu mamy jeszcze jesień. Idealny na taką pogodę jak mamy dziś. Na szczycie będzie chłodniej nawet, więc myślę, że to się nada. – Oznajmiła mi to całkiem nieświadoma tego, jak bardzo mi pomagała.
- Dziękuję. – Rzekłam z uśmiechem. – A jak myśli pani, co powinnam do tego ubrać? Mam straszny dylemat. – Skwasiłam delikatnie twarz wraz z tymi słowami.
- Widzę, że przejmujesz się obiadem w restauracji. – Naprawdę musiała mi czytać w myślach. – Nie masz czym. Tam ludzie przychodzą nawet w dresach. To drogie miejsce z wykwintnymi daniami, jednak właściciele są świadomi, że ludzie przychodzą tam pojeść po wędrówkach górskich. – Uspokoiła mnie tym w sekundzie.
- Bardzo mi pani pomogła. Jestem wdzięczna. – Starałam się okazać jak najwięcej szacunku tej kobiecie.
- Drobiazg. – Puściła mi jeszcze ciepły uśmiech i zostawiła mnie samą.

***

        Kiedy chodziliśmy po krętych ścieżkach, czułam się wspaniale. Wygłupialiśmy się trochę z Kangjoonem, jego mama robiła nam zdjęcia, a ojciec narzekał, że się ociągamy, bo najwidoczniej był bardzo aktywnym człowiekiem. Gnał jak torpeda.
        Raz prawie skręciłam nogę, bo nie zauważyłam patyka. Ale na szczęście tak jak kiedyś na naszym nieszczęsnym obozie i tym razem, było to tylko prawie. Dodatkowo spotkaliśmy jakiegoś węża i wtedy spanikowana pobiegłam kawałek, chcąc być jak najdalej od niego. Oczywiście zostałam wyśmiana przez pozostałe osoby, bo był to jakiś nieszkodliwy.
        Z tak przyjemnym akcentem dotarliśmy do naszego kolejnego celu. Restauracja od zewnątrz wyglądała na ogromną i ekskluzywną, ale rzeczywiście już na wejściu widać było, że ludzie nie krępowali się do niej udać w sportowych strojach. Musiało to być naprawdę normalne. W środku troszkę okazała się mniejsza, bo pewnie kuchnia zajmowała większą część.
        Mieliśmy wcześniej zarezerwowany stolik na cztery osoby, okrągły i nie za duży. Dania także były z góry zamówione. Zupa przyszła do wszystkich taka sama, lecz u siebie zauważyłam, iż miałam czegoś mniej, co mnie zaskoczyło. Była mniej zielona… Kangjoon musiał zwrócić uwagę na moją zdziwioną minę, bo zaraz wszystko wyjaśnił.
- Mówiłaś kiedyś, że fasolka szparagowa jest ohydna. Poprosiłem więc, by w twoim daniu jej nie było.

Chwila?!  Kiedy ja to powiedziałam?! Uważam tak, owszem, ale… On był naprawdę za idealny. Zapamiętywał takie szczegóły.

        Trochę mnie zamurowało i nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. On uśmiechnął się do siebie, jakby zadowolony z powodzenia jego misji. Czyżby próbował mi wtedy pokazać, jak dobrze mnie znał? Udało mu się. Za chwilę stało się coś znowu to popierające. Do picia dostaliśmy kompot. Wszyscy z rabarbarem, a ja… z jabłek.
- Już tłumaczę. Na stołówce, kiedy był kompot z rabarbarem zawsze odmawiałaś. Brałaś wtedy sok jabłkowy z automatu.

Hola, hola. Teraz to mogłam pomyśleć, że mnie stalkowałeś. Czy coś umknęło twojemu sokolemu wzrokowi? I jeszcze jedno. Od kiedy w takiej restauracji podaje się kompot?! Czyżby to był jakiś misterny plan?

        Wkrótce okazało się, że nie myliłam się wcale. On to zaplanował. Kiedy skończyliśmy jeść i myśleliśmy już o opuszczeniu tego miejsca on pociągnął mnie z powrotem za rękę bym usiadła. Jego rodzice na ten widok, także spoczęli ponownie na krzesłach. Ojciec tylko zawołał kelnerkę i jej zapłacił, po czym po czekaliśmy na to co on chciał powiedzieć, bo chyba po to mnie zatrzymał.
- Mam coś bardzo ważnego do oznajmienia. – Wyczuwalna powaga w jego głosie mnie zaniepokoiła. – Chciałem to zrobić w obecności najdroższych dla mnie osób, czyli moich rodziców. Takie chwile najlepiej dzielić z najbliższymi. – Dodał to z uśmiechem, a ja zaczęłam się niecierpliwić.
        Jednak prawdziwa panika zaczęła dopiero się uwydatniać, gdy on wyciągnął jakieś pudełeczko z kieszeni. Wstał ze swojego krzesła i podszedł do mnie. Uklęknął przede mną na jedno kolano. Każdy mógł się domyślić, co się działo. Ja zamiast jednak ociekać szczęściem… Byłam przerażona. Ukazał mi zawartość opakowania. Piękny pierścionek z błyszczącym oczkiem. Spojrzałam w jego oczy. Były pełne pozytywnych emocji. Mimo to drżały mu ręce.
- Ha Ganeul. Jesteś kobietą, z która pragnę spędzić resztę życia. Czy zechciałabyś zostać moją żoną w przyszłości? Dzielić swoje smutki i radości aż do śmierci ze mną? Mieć… - Zaciął się. – A wszystko tak dobrze brzmiało w głowie, a teraz nie wiem co miałem powiedzieć. – Podrapał się wolną ręka po karku, a ja w tym momencie zaczęłam myśleć.

Ja nie mogę się zgodzić! Przecież on nie wiedział o pocałunku z Jisoo, zataiłam to… Nie potrafiłam mu tego powiedzieć. Nie zasługiwał na mnie. Mogłam go łatwo zranić w każdej chwili. Po co ja robię mu nadzieję? Przecież jestem potworem.

        Znowu to się działo. Ogarnął mnie strach i poczucie winy. Chciałam się wycofać. Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco. Mimowolnie wstałam z krzesła cała drżąc.
- Czemu płaczesz? – Zapytał Kangjoon, a ja wtedy uświadomiłam sobie, że rzeczywiście to robiłam.
- Ja… Kocham cię… Tylko, że… Nie zasługuję na ciebie. – Wydukałam z ledwością, bo moje serce waliło jak oszalałe i pragnęło powiedzieć tak, jak miałoby to miejsce w pięknym filmie romantycznym. Natomiast rozsądek i sumienie powstrzymywały mnie przed tym. To było życie, a ja nie byłam wystarczająco odpowiednim materiałem na przyszłą żonę. Mogłam o tym pomyśleć zanim zaczęłam chodzić z Kangjoonem. Znowu popełniłam błąd.
        Zaczęłam się wycofywać powoli, lecz napotkałam moje krzesło i prawie na nie opadłam. Na szczęście udało mi się tego nie zrobić i jakoś dziwnie powrócić do równowagi. Rodzice Kangjoona… Spojrzałam na nich i patrzyli na mnie troszkę zasmuceni i zaskoczeni. Pewnie ich rozczarowałam. A on.. Jakby nic nie rozumiał. Czekał na głębsze wyjaśnienia zapewne. Nie potrafiłam nic powiedzieć w obecności tych miłych ludzi. Zachowałam się jak na dawną Ganeul przystało i po prostu wyszłam szybkim krokiem.
        Nie zwracałam uwagi, czy on za mną idzie. Po wydostaniu się z restauracji zaczęłam biec przed siebie zapłakana. Powinnam była się zgodzić. Co ja robiłam? Przecież go kochałam. Nie rozumiałam siebie. Czemu nie potrafiłam dobrze decydować? Nie byłam też pewna, co było złe, a co dobre dla mnie i dla innych. Plątałam się we wszystkim.
        Potknęłam się o jakiś konar i wylądowałam w błocie. Ubrudziłam sobie jasne spodnie. Z bezradności która w tamtym momencie czułam zaczęłam szlochać głośno. Na szczęście nie chodzili chwilowo żadni ludzie po szlaku na który wbiegłam, więc mogłam to robić bez problemu. Po chwili jednak poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Musiał także usiąść na tym nieszczęsnym bagnie, bo inaczej by tego nie zrobił. Pamiętałam już taką sytuację. Kiedy klęczałam bezradnie w moim domu, po zabraniu mi pokoju przez mamę. Wtedy też mnie obejmowała ta sama osoba.
- Ganeul. Proszę cię, nie płacz i powiedz mi co jest nie tak. – Wyszeptał mi do uszu, a mnie przeszły ciarki.
- Bo ja jestem złem wcielonym. Boję się, że jeszcze cię zranię.- Udało mi się na chwilę powstrzymać szlochanie, by to wypowiedzieć i kilka razy pociągnęłam nosem po tych zdaniach.
- Nie popieram twojego zdania wcale. Dla mnie jesteś aniołem. – Nie rozumiałam, ja dla niego nic nie zrobiłam, więc skąd miał takie zdanie o mnie? Musiałam go uświadomić jeszcze w jednej rzeczy.
- Jisoo mnie pocałował kilka dni po tym, jak oznajmiłam, że z nim nie jadę. – Wyrzuciłam to wreszcie z siebie.
- A ty jak na to zareagowałaś? – Zapytał ewidentnie zmartwiony.
- Skrzyczałam go… Pierwszy raz w życiu podniosłam głos. – Ulżyło mi, że mogłam to wyznać.
- Więc nie widzę problemu. To nie ty, a on zawinił. Ty nie mogłaś tego przewidzieć, powstrzymać go. Jestem zły, ale na niego. To wszystko? To przez to mnie odrzucasz, panikujesz i uciekasz?
        Zatkało mnie. Zabrzmiało to bardzo źle. Rzeczywiście znowu wszystko wyolbrzymiłam. Znowu wyszłam na idiotkę. Znowu zadziałałam nie tak jak powinnam była i prawie zraniłabym całkowicie Kangjoona. Ta panika była niepotrzebna.
        Odwróciłam się pospiesznie w jego stronę nie zważając, że nadal byliśmy w błocie. Widziałam jego cudowne rysy twarzy tuż przed sobą. Uśmiechnął się do mnie jednym z tych zabójczych uśmiechów. Postanowiłam pokazać mu to, co powinnam wcześniej. Chwyciłam jego policzki w moje dłonie, zapominając kompletnie, że były brudne. Przybliżyłam nasze twarz i wtopiłam się w jego usta. Wlałam wszystkie moje emocje w ten pocałunek. Był bardzo gwałtowny, co zapewne go zaskoczyło. Oderwałam się od niego na chwilkę, by coś mu powiedzieć.
- Kocham cię mocno. Przepraszam, że zwątpiłam w decyzję, jaką powinnam była podjąć. Chcę również spędzić z tobą resztę życia. Jestem tego pewna, tylko…
        I znowu cmoknął mnie w usta, jak wtedy w pokoju.
- Czułem, że zaczynasz coś co będzie bez sensu i będziesz znowu siebie obwiniać, więc musiałem ci przerwać. – Wyjaśnił. – A i jeszcze jedno. Chciałem szybciej wrócić do wcześniejszej czynności.
        Wtedy to on uchwycił tył mojej głowy i przysunął ją do siebie. Złączył nasze usta bardzo szybko. Namiętnemu pocałunkowi nie było końca. Nie ma to jak romantyczne chwile w błocie. Ale przynajmniej tworzyliśmy kolejne wspomnienie, które na pewno miało pozostać w nasze pamięci na zawsze. Nasze zaręczyny. Trochę w dziwnym stylu. Jednak co w moim życiu wyglądało normalnie?

***

        Kolejne dni tej wycieczki płynęły beztrosko. Romantyczne miejsca, chwile ciepłe i rodzinne. Tak bardzo nie chciałam jeszcze wracać do pracy i obowiązków. Pragnęłam przedłużyć tę sielankę. Często zerkałam na mój pierścionek uświadamiając sobie moje szczęście, które mnie dopadło. Tak oto i tym sposobem pokochałam góry. Wiedziałam, że już morze im niczym nie dorówna.


Ciekawe, kiedy znowu uda nam się wrócić w to miejsce. Na pewno będę wtedy wspominać ten pamiętny wrześniowy wyjazd, który stał się dla mnie początkiem czegoś pięknego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz