poniedziałek, 23 maja 2016

Utracone wspomnienia: Rozdział 13



Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam moich kochanych czytelników. :D

Utracone wspomnienia
Rozdział 13

           Bałam się odebrać ten telefon. Na dodatek moje serce mocniej biło z powodu burzy. Wreszcie zdecydowałam. Nacisnęłam zieloną słuchawkę. Na początku nie usłyszałam nic. Zdziwiło mnie to i już miałam się rozłączyć.
- Gdzie jesteś? – Zapytał nagle.
           Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Po pierwsze, wystrzelił z tym niespodziewanie. Po drugie nie do końca wiedziałam, gdzie jestem.
- Nie za bardzo wiem, jak mogłabym wyjaśnić miejsce mojego pobytu. – Zdałam się na szczerość.
- Nie rozumiem.
- Jak zaczęła się burza weszłam, do pierwszej lepszej kamienicy.
- A na jakiej ulicy to było?
- Skąd takie szczegółowe pytania?
- Jadę po ciebie.
- Jak to jedziesz?
- Wytłumaczę ci na miejscu. Dokąd szłaś, albo skąd wracałaś?
- Wracałam z najbliższego hipermarketu.
- Dobrze. Rozłączę się i zaraz będę.
           Następnie usłyszałam dźwięk rozłączonego połączenia. Nic nie pojmowałam. Czemu się odezwał? Dlaczego po mnie jedzie?  I jak tu trafi? Nasuwały mi się jedynie pytania. Stałam tak jeszcze krótką chwilę. Zmoknięta i zmarznięta. Byłam jeszcze zmęczona fizycznie i psychicznie tym dniem. Najchętniej zasnęłabym tu, lecz strach sprawiał, że budziła się we mnie czujność.
           Drzwi wejściowe otworzyły się, a w nich zobaczyłam jego. Miał tylko lekko zmokniętą grzywkę. Wyglądał na przerażonego, ale po zobaczeniu mnie, zawitał u niego uśmiech. Od razu rzucił się na mnie w celu przytulenia. Ściskał mnie mocno, jakby chciał połamać mi wszystkie kości, a ja nie chciałam mu tego mówić, bo bałam się, że wtedy przestanie mnie tulić. Tak bardzo kochałam jego zapach. Mogłam teraz powdychać go głęboko. Mogłam poczuć ciepło, jakim mnie obdarzał. Nie wiedziałam skąd taka nagła zmiana i nie obchodziło mnie to.
           Takie chwile nie trwają wiecznie. W pewnym momencie odsunął mnie od siebie. Złapał moją twarz w swoje dłonie. Patrzył mi prosto w oczy, jakby czegoś w nich szukał.
- Musimy iść do auta.
- Ale burza…
- Spokojnie. – Przerwał mi. – Mam je pod samymi drzwiami tego budynku.
- Jak mnie znalazłeś?
- Zaglądałem do każdej kamienicy na tej drodze. A raczej zamierzałem tak zrobić. Na szczęście byłaś w tej pierwszej. Choć już.
           Złapał mnie pod rękę i wyciągnął na zewnątrz. Samochód rzeczywiście stał bardzo bliziutko, więc pospiesznie otworzył mi drzwi pojazdu i weszłam do środka.
W drodze panowała między nami długa cisza. Bałam się odezwać. Nie wiedziałam także co mam powiedzieć. Chciałam go o tak wiele zapytać. Na dodatek byłam strasznie przemęczona. Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam.

***
Ocknęłam się, kiedy samochód zatrzymał się i Henry wyszedł z niego. Przetarłam oczy i wyjrzałam za okno. Byliśmy pod jego mieszkaniem. Tym w którym chwilowo z nim mieszkałam. Zdziwiło mnie to bardzo. W końcu chciałam zrobić dziewczynom ten deser.
           Kiedy podszedł otworzyć mi drzwi, dopiero zauważył, że się przebudziłam i uśmiechnął się, tym uśmiechem, który tak strasznie mi się podobał. Nic nie rozumiałam, a nie pytałam o nic, by nie psuć chwili.
- Dobrze, że się ocknęłaś, bo nie wiem, czy mam na tyle siły, żeby cię wnosić, a szkoda było cię budzić.
- Henry, dlaczego…
- Wejdźmy najpierw do środka. Dobrze? - Przerwał mi.
- Jasne. - Zgodziłam się i odpięłam pasy.
           Weszliśmy szybko do środka. Zauważyłam od razu na wejściu, że w kuchni leżał brudny talerz. Nie jestem pedantką, czy coś. Jednak było dla mnie dziwne to, bo przecież ostatnio ja tu spędzałam czas, a na pewno po sobie sprzątałam. Postanowiłam, że poczekam aż może to samo się wyjaśni.
- Nie chcesz najpierw odświeżyć się w łazience po tym przemoknięciu i przebrać się?
- Może to dobry pomysł. Mam nadzieję, że nie unikasz rozmowy.
- Spokojnie. Nie unikam. - Po tych słowach znowu uniósł kąciki ust.
- Tylko, że ja wzięłam wszystkie ciuchy do dormu.
- Możesz ubrać moje dresy. Weź sobie z szafy z mojego pokoju, jeżeli to nie problem.
- Nie ma sprawy. - Dodałam zadowolona.
           Nie wiem, co mnie tak cieszyło. Może myśl, że będę mogła poczuć jego zapach, napatrzyć się na niego i spędzić z nim czas? Nawet nie wiedziałam, czemu tu jestem.
           Jego pokój był duży i przytulny. Czasami do niego wchodziłam, jak nie było go. Wszystko co znajdowało się w tym pomieszczeniu, było w odcieniach brązów i szarości. Ogromne łóżku musiało być strasznie wygodne, lecz bałam się na nim nawet usiąść. Gdy gładziłam na nim pościel, znowu napłynęło do mnie wspomnienie.

           Siedziałam na tym łóżku z Henrym. Miałam opartą głowę na jego ramieniu i trzymałam je swoją ręką. On miał na nogach laptopa i pisał w nim, jakieś ważne pismo do SM.
- Henryyyy. - Przeciągnęłam jego imię i obróciłam się tak, by widzieć jego reakcję.
- Słucham skarbie.
- Dziś znowu będzie burza. Strasznie się boję. - To było mało powiedziane.
- To tylko zjawisko pogodowe.
- Wiem… - Spuściłam wzrok.
           Westchnął i odłożył sprzęt na szafkę nocną. Złapał moją twarz w dłonie i ścisnął policzki. Przez to usta ułożyły mi się w dziubek. Bolało to troszkę. On zaczął się śmiać, prawdopodobnie z tego, jak wyglądałam.
- Cfo tfy lobis? – Ledwo wysepleniłam.
           Puścił mnie, ale nadal patrzył mi w oczy z bananem na ustach.
- Śpij tutaj dzisiaj. Będziesz mogła się do mnie wtulić, jak będziesz się lękać.
           Moje oczy zaświeciły się, a jednocześnie zawstydziłam się i oblały mnie różowe rumieńce.
- Jesteś pewien?
- Oczywiście. To będzie na pewno przyjemne. – Mówiąc to uniósł wzrok ku sufitowi. Jakby się rozmarzył.
           Przyglądałam się mu jeszcze. Lubiłam patrzeć na jego twarz, szczególnie jak był zamyślony. Wiedział o tym, bo kiedyś mu to powiedziałam . Nagle wybuchnął śmiechem. Nie wiedziałam co tym razem go rozśmieszyło.
- Co znowu?
- Specjalnie udałem zamyślenie, żeby sprawdzić, czy będziesz się na mnie gapić.
           Zdenerwowałam się i lekko uderzyłam go pięścią w ramie.
- Aua. Przepraszam. – Rzekł łapiąc się za miejsce w które go trafiłam. – Coś ci obiecam.
- Słucham cię uważnie.
- Już w żadną burze nie zostawię cię samej. Zawsze będę się zjawiać.
- Przecież nie za każdym razem będziesz w pobliżu.
- Nie istotne. To chociaż zadzwonię, czy coś.

           Nie mogłam przypomnieć sobie co było dalej. A tak bardzo tego chciałam. Wydawało mi się, że była to wspaniała chwila. Szkoda, że moja pamięć była tak nieposłuszna. Zamyśliłam się. A więc, może dlatego przyjechał? Przypomniała mu się obietnica? Ciekawe. Postanowiłam szybko się przebrać i dowiedzieć się tego.
           Kiedy już podeszłam w jego ciuchach do kuchni było tam przygotowane jakieś jedzenie wydające przesmaczny zapach. Zbliżyłam się. On stał i doprawiał jeszcze to co znajdowało się na talerzu. Następnie nalał do szklanek soku z czarnej porzeczki.  Wziął do ręki jeden talerz i szklankę, a ja zabrałam drugi zestawi i usiedliśmy na kanapie kładąc swoje kolacje na stole.
- Tak więc pewnie zastanawia cię czemu tak nagle się zjawiłem i czemu jesteśmy tutaj?
- Dokładnie.
- A więc.. Zjawiłem się, bo coś sobie uświadomiłem. Złamałem wszystkie dane ci obietnice. Przecież powtarzałem,  że już zawsze będę przy tobie, że się nie rozstaniemy i nie oddalimy od siebie. A na dodatek, że w każdą burzę się zjawię obok ciebie. Właśnie dzięki tej burzy wszystko zrozumiałem. Próbowałaś do mnie dotrzeć i to wyjaśnić, a ja byłem uparty. Chcę cię bardzo przeprosić i błagam o wybaczenie.
- Głuptasie. Jasne, że ci wybaczę. Jednak to twoja ostatnia szansa.
- Dlaczego? – Mówiąc to zrobił minę zbitego psa.
- Ja strasznie się czułam po tym co wymyśliłeś. Nie chciałam zawieść dziewczyn, więc jakoś się trzymałam. Nie umiem sobie wyobrazić, żebyśmy mieli nie widywać się dwa miesiące.
           Zaśmiał się. Coś za bardzo było mu tego dnia do śmiechu. Pewnie dlatego, że znowu spędzaliśmy razem czas.
- Jesteś ode mnie uzależniona. A wiesz, czemu cię tu zabrałem?
- Nie do końca.
- Dzwoniłem do dziewczyn, powiedziały, że przydałby ci się odpoczynek.
- Jak to? Przecież pracuję tyle samo co one.
- Nie prawda. W dormie nie masz chwili wytchnienia podobno. Tańczysz po kątach i gotujesz. Tutaj masz odpoczywać przez ten weekend skoro już dali ci go wolny.
- Kiedy ja muszę…
- Umiesz już zapewne wszystko perfekcyjnie. Przestań się przemęczać. Trzeba czasami dać odpocząć swojemu organizmowi. W ten sposób szybko trafisz do szpitala.
- Henry… - Wyszeptałam.
- Ja siedzę w tym dłużej, więc wiem co mówię.
- Dobrze. – Spuściłam głowę, a on złapał mnie za podbródek i z powrotem uniósł do góry.
- Wolę jak patrzysz na mnie, a nie na podłogę. – Rzekł znowu uśmiechnięty.
- Mam jeszcze jedno pytanie. – Znowu przypomniało mi się to, co nurtowało mnie od dłuższego czasu. – Czy my… - Nie potrafiłam tego po prostu powiedzieć.
- Czy co?
- Czy… kochaliśmy się? – Jednocześnie oblałam się rumieńcami.
- Oczywiście. Darzyliśmy się ogromnym uczuciem. Skąd to pytanie? – Oczywiście odebrał to inaczej.
- Widzisz… Źle mnie zrozumiałeś.
- Wyjaśnij mi.
- Chodzi mi oto, czy miałam już za sobą swój pierwszy raz.
           Wytrzeszczył na mnie oczy. Potem zaczął nimi mrugać. Pierwsza myśli jaka mi przyszła, to ta, że robiliśmy to, a on jest w szoku, że tego nie pamiętam.
- Nie. – Nagle wystrzelił. – Nie chciałaś tego jeszcze robić. Nie byłaś gotowa.
- Ufff. Ulżyło mi.
- Czemu?
- Bałam się, że nie pamiętam takiego czegoś.
           Spojrzał na mnie radośnie. Ja trochę zawstydzona tym pytaniem szybki zmieniłam temat.
- Czy ktoś tu przesiadywał ostatnio?
- W jakim sensie?
- Widziałam brudny talerz. A ja pomyłam po sobie.
- Ah. No widzisz, bo ja przychodziłem tu, jak było mi źle i smutno, bo nie chciałem martwić chłopaków.
- Było ci źle?
- Bo nie miałem, jak spędzać z tobą czasu. – Uśmiechnął się szeroko, a ja odpowiedziałam tym samym.
- Coś jeszcze może chcesz wiedzieć?
- Raczej nic na razie mi do głowy nie przychodzi.
- Dobrze. W takim razie. Pójdźmy już spać.
- Mogę znowu z tobą zasnąć?
- Znowu?
- Przypomniała mi się ta burzliwa noc, w którą obiecałeś być przy mnie w każdą taką pogodę, jak byłam w twoim pokoju.
- Dobrze. W takim razie, będziemy dzisiaj razem spać. – Przy tych słowach pogłaskał mnie po policzku.
Po skończonej kolacji, odnieśliśmy naczynia do kuchni. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, bo przecież tyle czasu się nie widzieliśmy. Opowiedziałam mu również, o sytuacji z Taeyeon. Był zły, lecz nie miał co na to poradzić, więc ochłonął. Potem poszłam wziąć jeszcze prysznic, a on czekał na mnie w łóżku.
           Kiedy weszłam do jego pokoju chwilowo się zachwiałam. Niby z nim już spałam i zdarzyło nam się zasnąć na kanapie, ale jakoś dziwnie byłam zestresowana sytuacją. On leżał i rozwiązywał krzyżówkę i nie zwrócił uwagi, że stoję jak słup soli, zamiast się koło niego położyć. Przełamałam się w pewnym momencie i powoli najpierw zasiadłam na legowisku. On poczuł widocznie to, odłożył momentalnie krzyżówkę i położył się bardziej. Poklepał miejsce obok siebie, żebym się zbliżyła. Dosunęłam się troszkę bliżej, lecz bałam się całkowicie blisko. Leżeliśmy wpatrzeni w siebie. On się uśmiechał, ja byłam osłupiała. Zaczął mi gładzić ręką twarz. Czułam, że robię cała czerwona, więc pośpiesznie wtuliłam się niego chowając ją w jego torsie. Na szczęście miał na sobie koszulkę, bo bym nie zniosła tego. On tylko się zaśmiał i dał buziaka w czubek głowy. Chyba zasnęłam w tej pozycji czując się bezpiecznie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz