Tadam. Mamy już 6 rozdział, a zdaje mi się, że zaczęłam to wczoraj. :D Miłego czytania i liczę na wasze komentarze, bo milej się pisze wiedząc, że ktoś to lubi. ^^
Kiedy dorosnę?
Rozdział 6
*Minhyuk*
Po ciężkim treningu, który sobie zgotowałem, jak Jinwoo już mnie nie potrzebował, odsapnąłem chwilowo na ławce. Do sali wszedł MJ, jakby troszkę podenerwowany.
- Czemu go jeszcze nie ma?!
- Kogo? Dongmina?
- Dokładnie. Ileż może sobie tam przesiadywać?
- Ciekawe, czy Taerin też wróciła do domu... Jest w końcu już późno.
- Ja o nim, ty o niej. Zakochałeś się, czy co?
Prawie zadusiłem się wodą, której łyk właśnie wziąłem. Zakochałem? Nie mogłem się zakochiwać. Nie mam na to czasu. Mimo to, musiałem przyznać. Taerin była słodka. Co ja sobie myślę?
- Przecież wiesz, że taniec to moja jedyna miłość.
- Głupoty gadasz. Wyobraź sobie, że ta biedna dziewczynka będzie o takiej porze szła sama przez niebezpieczną okolicę.
Przełknąłem ślinę. Przeraziła mnie ta myśl. Musiałem zrobić też minę odzwierciedlającą mój stan, bo Myungjun zaśmiał się lekko. Pewnie powiedział to specjalnie, ale przez to, miałem ochotę dowiedzieć się, czy jest już ona bezpiecznie w domu.
- Zadzwonię do Eunwoo kiedy wraca. - Rzuciłem szybko i wyszedłem z telefonem z sali.
Rzeczywiście wybrałem jego numer, jednak w innym celu.
- Hej, to ja Minhyuk.
- Przecież wiem. Widzę kto dzwoni. Co się stało? Mam już wracać?
Nie wiedziałem, jak go oto zapytać.
- Jest tam może jeszcze siostra Bory?
- Tak, lecz chyba za niedługo się zbiera. Ja zresztą też... - Przerwałem mu.
- Zatrzymaj ją jakiś czas. Zjawię się tak szybko jak będę potrafił.
- Po co? - Zapytał zaskoczony.
- Ktoś musi ją odprowadzić. Na razie. - Zakończyłem tym rozmowę, żeby nie otrzymać kolejnej fali pytań.
Wbiegłem z powrotem do sali po mój ręcznik. Później pod prysznic. MJ patrzył na mnie z uśmieszkiem na ustach. Musiał się i tak domyślić, co ja kombinuję. Suszenie włosów, troszkę mi zeszło. Wybiegłem przed wytwórnię i zadzwoniłem szybko po taksówkę. Na szczęście była blisko.
Niecierpliwiłem się do momentu dojechania na miejsce i rozglądałem się nerwowo całą drogę. Zapłaciłem kierowcy za podróż i wyskoczyłem z pojazdu pospiesznie. Bałem się, że jednak nie udało mu się jej powstrzymać i wróciła już do siebie.
Drzwi otworzyła Bora. Zdziwiła się na mój widok, więc całe szczęście Dongmin nic jej nie wspominał.
- Witaj ponownie. Jest jeszcze Taerin?
- Właśnie próbuje wyjaśnić Eunwoo, że musi już wyjść.
- To dobrze. Odprowadzę ją do domu.
Widziałem, że skanowała mnie wzrokiem, z góry na dół. No cóż... To była dziwna sytuacja. Przez jej wzrok zawstydziłem się. Czułem, jak zrobiło mi się okropnie gorąco. Myślałem, że zaraz powie, żebym odczepił się od jej siostry i mnie wyrzuci. Na moje szczęście krzyknęła w stronę salonu.
- Taerin! Minhyuk chce cię odprowadzić do domu.
Do przedpokoju wbiegła z uśmiechem. Cieszyła się? Podobało się mi to, że sprawiłem jej radość tym przyjściem. Po ubraniu bucików i narzuceniu swojej bluzy przytuliła się do Bory.
- Dziękuję siostro, za wspaniałe popołudnie. Będę wpadać często. - Po tych słowach wyszczerzyła szeroko swoje śnieżnobiałe ząbki w moją stronę. - Możemy iść.
Bora machała jeszcze bez słowa zamykając za nami drzwi.
- Zdziwiło mnie, że przyszedłeś po mnie. - Zaczęła. - Dongmin specjalnie, więc mnie zatrzymywał?
- Tak. - Zacząłem drapać się w tył głowy. Rumieńce na pewno pojawiły się na moich policzkach. Co ja wyprawiałem?
- To kochane. - Znowu się szeroko uśmiechnęła. - Uważam jednak, że niepotrzebnie się fatygowałeś. Mogłam wrócić taksówką. Czemu tak ci zależy na odprowadzeniu mnie?
No i proszę. Wkopałem się po uszy. Czemu nie pomyślałem o takiej opcji i pognałem jak szalony? Co się działo z moim rozsądnym myśleniem?
- Widzisz... Stwierdziłem, że nie będziesz wydawać kasy.
- Rozumiem. - Ulżyło mi, że nie drążyła tematu. - Tak gapiłeś się cały czas na mnie, jak byliście u Bory... Myślałam, że się zaraz zakochasz. - Zaśmiała się. Żartowała? Czy mówiła serio? Zacząłem się gubić. - Miałam coś na twarzy?
- Nie, nie, nie. Przypomniałaś mi kogoś. - Palnąłem pierwszą lepszą wymówkę. Sam nie wiem, czemu nie potrafiłem oderwać od niej wzroku wtedy.
- Kogo?
Teraz musiałem wymyślić coś.
- Takiego jednego kolegę. - Co ja powiedziałem?
Roześmiała się głośno.
- Dobre. Nie potrafisz kłamać. - I znowu zrobiło mi się gorąco. Więc co uważała za prawdę?
- Bo miałem na myśli koleżankę... Tylko...
- Już dobrze. - Położyła mi palec na ustach, żeby mnie uciszyć. - Nie tłumacz się.
Resztę drogi rozmawialiśmy już na inne tematy. Czułem się bardzo przyjemnie przy niej. Miałem nadzieję, że jeszcze nie raz będę mógł się z nią zobaczyć. Bałem się jednak, że będzie brakować mi na to czasu. Posmutniałem lekko w duchu, ale pilnowałem, żeby tego nie zauważyła.
Kiedy byliśmy pod jej domem stanęliśmy, by dokończyć naszą rozmowę. Po czym zapadła cisza. Zaczęła się kiwać, raz do przodu raz do tyłu. Zabawnie to wyglądało. Ja nie wiedziałem, jak mam się z nią pożegnać. Ona za to nagle zbliżyła się do mnie i zostawiła całusa na moim policzku. Tym razem musiałem wyglądać jak burak.
- Wybacz, ale już wejdę do mieszkania. Mama będzie się martwić. - Dodała szybko i wbiegła do środka.
Nie miałem nawet czasu nic odpowiedzieć. Zatkało mnie. Stałem jeszcze może tak z 5 minut pod budynkiem. Miałem już się odwrócić i pójść, lecz usłyszałem otwierane drzwi. Zamarłem. Jej mama pewnie chciała mnie pogonić. Na szczęście była to znowu Taerin. Podbiegła z wyciągniętą ręką do przodu, w której trzymała jakąś kartkę. Wzięła moją dłoń, położyła na niej kartkę, zacisnęła i pobiegła z powrotem krzycząc szybkie "Pa, pa". Spojrzałem na skrawek papieru. Był na nim numer telefonu. Czyżby chciała, żebym się z nią kontaktował? Poczułem się cudownie. Już uśmiechnięty od ucha do ucha wróciłem do dormu.
*Bora*
Po wyjściu Minhyuka i Taerin byłam w lekkim szoku. Nie wiedziałam co się święci. Z jednej strony bałam się, że ona przez takie jego zachowanie jeszcze się zauroczy. Była jeszcze taka młodziutka. Z drugiej strony miło byłoby, jeżeli on ją będzie potrafił uszczęśliwić. Stwierdziłam, że będę bacznie się im przyglądać. On był gwiazdą. Może być ciężko, jeżeli rzeczywiście ona mu się spodoba. Mimo to, odczuwałam jakiś spokój. Tak jakby wszystko miało się dobrze ułożyć. Lecz to tylko przeczucia.
Dongmin powiedział, że też powinien się zbierać. Odprowadziłam go do wyjścia. Przytulił mnie na pożegnanie bardzo czule. To było takie słodkie, że myślałam, iż się rozpłynę. Bardzo go polubiłam. Miło się z nim rozmawiało i na dodatek był taki słodki i uprzejmy.
Gdy wyszedł udałam się do łazienki, a po ogarnięciu się, poszłam do łóżka. Tym razem nie mogłam zaspać. Jutro wielki dzień. Kolejna rozmowa kwalifikacyjna. Stresowałam się troszkę. Ale nie przeszkodziło mi to w głębokim śnie.
*Kangjoon*
Wróciłem późno w nocy z nagrań. Miałem nadzieję na szybki sen, bo umierałem z wycieńczenia. Ne było mi to jednak dane. Chłopacy z mojego zespołu czekali na mnie siedząc na podłodze w pokoju. Zdziwiło mnie to, że była tam cała czwórka. Co się działo? Coś przeskrobałem? Zacząłem się bać.
- Dawno nie rozmawialiśmy. - Zaczął Yoo. - Oboje jesteśmy strasznie pochłonięci pracą.
- Takie życie aktorów.
- Ale jesteśmy jedną ekipą. Tak być nie powinno. W dodatku mieszkamy razem, a ty nawet jak nie masz zdjęć to biegałeś wczoraj i przedwczoraj jak poparzony i nie mówiłeś gdzie się wybierasz.
No proszę, interesowało ich co robię po godzinach. Czy muszę z wszystkiego się spowiadać? Wiem, że to też moi przyjaciele. Mimo to, to chyba nic dziwnego, zacząć prywatne życie. Choć faktycznie, ja zawsze interesowałem się gdzie znikają, kiedy wychodzili na miasto i w tej podobnych sytuacjach. Nie powinienem mieć do nich pretensji.
- Wybaczcie, to było coś pilnego. Już nie muszę nigdzie wychodzić po godzinach.
- Jest jeszcze coś.
- Słucham?
- Może ma to związek z tym. Czy ty masz dziewczynę?
Myślałem, że oczy wyjdą mi z orbit. Przełknąłem ciężko ślinę. Skąd ten pomysł. Widzieli mnie z Borą? Albo słyszeli o tym jak błagałem o pracę dla niej? Niemożliwe.
- Pewnie dziwi cię ten wniosek. Widzisz... Przechodziłem koło mieszkania twojej babci i zobaczyłem, że wychodzi z niego dziewczyna. Wyjaśnisz mi to?
Zawsze mógłbym powiedzieć, że postanowiłem wynajmować to mieszkanie. Musiałem to przemyśleć. Jakbym tak powiedział, zorientowali się, że to nie prawda, bo zawsze zarzekałem się, iż nikomu go nie wynajmę, gdyż nie potrzebuję pieniędzy. Musiałbym powiedzieć prawdę. Pewnie głupio zabrzmi. Jak nie uwierzą to trudno.
- Chodzi oto, że nasze dzieciaki z Astro narobiły tej dziewczynie kłopotów. Straciła przez nich pracę i mama ją chyba wyrzuciła z domu. Prosili bym pomógł im to odkręcić, więc stwierdziłem, że może tam zamieszkać dopóki nie znajdzie coś swojego. Nawet nie wiecie, jak bardzo się nią przejęli. Nie miałem serca im nie pomóc.
- Im, czy jej? Wygląda ładnie. Mam nadzieję, że nie wyniknie z tego między wami romans?
Teraz troszkę przesadził. Zabolało mnie to co powiedział. W końcu w pewnym sensie dostałem od niej kosza.
- Nie musisz się przejmować tym. Nie interesuje jej. Woli inny typ chłopaków. - Odfuknąłem.
- Rozumiem. - Widać, że nad czymś myślał. - A myślisz, że ja mógłbym mieć szanse?
- Co proszę? - Oburzyłem się. Jeszcze tego brakowało, żeby próbował ją poderwać.
- Nie możesz nas tak traktować. Powinniśmy ją poznać.
- Róbcie co chcecie, jutro zaczyna pracę u nas na portierni. - Odpowiedziałem.
- W Fantagio? - Zdziwił się mój starszy kolega.
- Dokładnie.
- Coś mi się wydaje, że najwyższy czas tam się wybrać.
- Ja idę spać. Jestem strasznie wykończony. - Skłamałem.
Przez tą rozmowę strasznie się pobudziłem. Byłem zły. Wiem, że on jest z nas najstarszy, ale mimo to nie powinien sobie nami dyrygować. Jest zawsze taki pewny siebie i swojej urody. Zazdroszczę mu. Oby Bora utarła mu nosa. Przy okazji zobaczę, czy naprawdę nie lubi dojrzałych chłopaków. Gorzej z resztą zespołu. Mam nadzieję, że nie pójdą z nim. Są młodsi i bardziej dziecinni. Nie wiedziałem, czemu tak myślałem. Czyżby to była zazdrość? Mam nadzieję, że szybko mi przejdzie. Bo w końcu ta dziewczyna ma prawo się z kimś spotykać. Nie chciałem cierpieć. Po co ja się na to wszystko zgodziłem? Gdybym jej nie poznał byłoby łatwiej.
Postanowiłem, że spotkam się na drugi dzień z Minwoo, on potrafi mnie pocieszyć w takich sytuacjach. Oby tylko miał dla mnie czas.
***
Nie mogłem zasnąć porządnie w nocy. Po raz już któryś obudziłem się nad ranem. Zerknąłem na zegarek. Pomyślałem, że teraz może Bora idzie do pracy. Chciałem życzyć jej powodzenia i bez chwili namysłu nacisnąłem na zieloną słuchawkę przy jej imieniu.
- Słucham? - Zaczęła niepewnie.
- Witaj. Chciałem życzyć ci powodzenia dzisiaj.
- O! - Zaskoczyłem ją chyba. - To bardzo uprzejme z twojej strony. Ja chciałam podziękować za załatwienie mi tej pracy. Nie wiem, jak się odwdzięczę.
- Spokojnie. Nie musisz. Bardzo cię lubię i chcę pomóc jak mogę.
- Cieszę się.
- A jeszcze jedna sprawa. Jak już dzisiaj zaczniesz, to uważaj na... Na Yooila.
- Kto to taki?
- Mój kumpel.
- A co z nim jest nie tak?
- W sumie to nic. - Przypomniało mi się, że to mimo wszystko mój przyjaciel.
Nie powinienem źle o nim mówić. Ją znam zaledwie trzeci dzień, a go od dawna. Nigdy też nie skrzywdził żadnej dziewczyny. Dużo do niego wzdychało, ale on zostawał tylko ich kolegą, twierdząc, że szuka tej jedynej. Możliwe, że tylko żartował sobie wczoraj. Ja byłem za bardzo podenerwowany, żeby to przemyśleć. Na szczęście w porę się ocknąłem.
- Nie rozumiem.
- Przepraszam. Nie wyspałem się i bredzę. Po prostu mówił coś na twój temat, co źle odebrałem.
- Mówił na mój temat? Przecież nawet mnie nie znał.
- Nieważne. Jeszcze raz powodzenia i kończę, bo muszę lecieć na nagrania. - Rozłączyłem się kłamiąc. Znowu.
*Bora*
Wyszłam z domu powolnym krokiem, bo zawsze jak się stresowałam gdzieś iść, wychodziłam dużo wcześniej. W mieszkaniu za wolno płynął mi czas. Tym bardziej, teraz gdy nie ma w nim siostry i mamy. Z jednej strony było pusto. Z drugiej myślę, że miło móc tak wrócić do świętego spokoju po pracy. Nie było jak na razie mi to dane, ale przeczuwałam to.
Zawibrował mi telefon w kieszeni. Wyłączyłam w nim dźwięki wcześniej, żeby nie zrobić przypału podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Na wyświetlaczu pojawił mi się kontakt, który zapisałam wczoraj jako Kangjoon. Czyżby zmienili zdanie? Albo coś gorszego? Przypomniało mi się dodatkowo, że nawet mu nie podziękowałam.
***
Ta rozmowa była co najmniej dziwna. Może był rzeczywiście niewyspany. Postanowiłam się nie przejmować. Ruszyłam w stronę wytwórni. Teoretycznie pod nią stałam już. Weszłam do środka strasznie speszona. Jakiś ochroniarz wyłonił się z miejsca portiera.
- Dzień dobry. Ja na rozmowę kwalifikacyjną.
- Witam. Jak się pani nazywa?
- Lee Bora.
- Proszę więc do pokoju 20. Pierwsze piętro, drzwi na wprost schodów.
- Dziękuję. - Ukłoniłam się uprzejmie i ruszyłam w podpowiedzianym kierunku.
Zapukałam do gabinetu. Usłyszałam "Proszę". Nacisnęłam więc klamkę i weszłam do środka. Za biurkiem siedziała prawdopodobnie jakaś sekretarka. Kiedy ją przywitałam i przedstawiłam się grzecznie, wskazała mi krzesło pod ścianą, bym na nim usiadła. Sama wstała i weszła do bocznych drzwi.
- Pani Lee Bora w sprawie pracy przyszła. - Powiedziała do środka, po czym obróciła się w moją stronę. - Możesz wejść moja droga. Szef już czeka. - Uśmiechnęła się w moją stronę serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz