Dzień dobry. Kolejny rozdział. Czekam na opinie o tym opowiadaniu. ;3
Kiedy dorosnę?
Rozdział 3
Byłam chyba bardziej wściekła niż smutna. Wyleciałam, przez moją słabość do młodszych chłopaków? Ale bez przesady. Nic takiego z nimi nie robiłam. Nie chciałam przecież być niemiła. Udało mi się w końcu wybrnąć z tak trudnej sytuacji. Powinni to docenić. Miałam już dość. Musiałam skupić się, żeby niczego nie zapomnieć, bo nie zamierzałam się tu nigdy więcej pojawić.
Po spakowaniu wszystkiego ruszyłam do wyjścia. Po drodze spotkałam jeszcze Adriena Lee. Patrząc na mnie spuścił wzrok. Musiał słyszeć co narobiłam.
Wróciłam w bardzo szybkim tempie do domu, choć postanowiłam iść na piechotę. W środku nie zastałam nikogo. W końcu mama była w pracy, a siostra pobiegła gdzieś z przyjaciółmi. Zobaczyłam w przedpokoju jakieś walizki. Zdziwił mnie ten widok. Podeszłam do kuchni, a na stole leżała tam karteczka. Zrzuciłam moją torbę z ramienia na ziemię i zaczęłam czytać.
„Droga córeczko,
Mama jest z ciebie dumna, że tyle osiągnęłaś ostatnio. Patrząc na twoje zarobki widzę, że dałabyś już radę się wyprowadzić. Stwierdziłam, że nie będę cię dłużej zatrzymywać. Powinnaś rozwinąć skrzydła i stać się samodzielną kobieta, jak to zawsze pragnęłaś. Mówiłaś, że jak tylko znajdziesz odpowiednią pracę to wyprowadzisz się na swoje. Moim zdaniem nadszedł ten czas. Czas, by wypuścić me pisklę z gniazda. Mam nadzieję także, że znajdziesz odpowiedniego mężczyznę w swoim życiu. Walizki ci spakowałam. I odwiedzaj nasz często.
Kochająca mama. ”
Łzy napłynęły mi do oczu. Mama chciała, żebym się wyprowadziła. Wiem, że to w dobrej mierze. Jednak… Teraz straciłam pracę. Nie chciałabym być dla niej dłużej ciężarem, ale co mam poradzić? Nie mogę tak prostu wyjść… Z drugiej strony. Muszę. Nie zawiodę mamy. Udam, że wszystko jest w porządku. Wrócę do mojej starej szefowej i znajdę jakieś tanie mieszkanko. Sprawię, że mama nie zawiedzie się na mnie.
Poszłam więc po walizki i ruszyłam z nimi przed siebie. Szłam tak przez miasto. Nie miałam żadnego celu. Musiałam coś znaleźć, lecz nie wiedziałam jak zacząć szukać. Powinnam była w domu najpierw sprawdzić na Internecie ogłoszenia. Nie przemyślałam tego. Podeszłam, więc do kiosku. Kupiłam gazetę w której jest dużo ogłoszeń na wynajem mieszkania. Ciężko było wypatrzeć coś ciekawego i taniego. Nie miałam pojęcia, do którego mieszkania wykręcić numer. Wtedy mój telefon zadzwonił, a na wyświetlaczu pojawił się Kevin. Nie miałam pojęcia czego chciał. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim z telewizji. Odrzuciłam połączenie.
Przeglądałam nadal gazetę i znowu usłyszałam dzwonek. Tym razem był to nieznany numer więc odebrałam.
*ASTRO*
Nagrywanie programu dobiegło końca. Chłopacy zasiedli w pokoju, w którym wcześniej byli przygotowywani do występu.
MJ rozglądał się jakby kogoś szukał. Nie zauważył tej osoby. Eunwoo także wydawało się, że kogoś brakuje.
- Gdzie jest ta dziewczyna, od stylizacji? – Zapytał nagle JinJin. – Przecież powinna nas teraz odświeżyć po tym wszystkim.
- Może jest w toalecie. – Rzekł Sanha.
- Miała tyle czasu na to i poszła akurat teraz? Dla mnie wydaje się to dziwne. – Dodał Bin.
- Może biedna zaraziła się tym czymś, od tamtej dziewczyny. – Kontynuował Dongmin.
- Oj to by było niefajnie.
- Zapytam więc. – Visual podszedł do Leny. – Słuchaj. Mogę zapytać, gdzie znikła twoja przyjaciółka?
- Przyjaciółka? – Prychnęła mówiąc te słowa. – Raczej ciężar, który mi ostatnio dodano. Wcale nie była przydatna, więc ją wyrzucili.
- Jak to? – Wszyscy prawie równocześnie się oburzyli.
- Dostała za swoje. Tu się pracuje, a nie randkuje.
- O kurczę, czyli to nasza wina. – Stwierdził JinJin. – Nie możemy tak tego zostawić. Przez nasze nieogarnięcie straciła pracę.
- Tylko co zrobimy nie wiedząc nic o niej. – Rzekł Bin.
Wtedy podszedł do nich Kevin.
- Ja mam do niej numer telefonu.
- Naprawdę ? – Zachwycił się MJ. – Daj mi zadzwonić. Jak tylko usłyszy mój głos…
- To powonienem być ja. – Wtrącił Eunwoo. – Ze mną rozmawiała mile. Ty ją jedynie wykurzyłeś.
- Nie prawda. To jej się podobało pewnie.
- Przez takie coś wyleciała.
- Spokojnie chłopcy. – Próbował uspokoić ich Kevin. – Ja zadzwonię, bo się z nią zaprzyjaźniłem.
Nikt nie wniósł zastrzeżeń. Wybrał więc jej numer i przyłożył telefon do ucha.
- Daj na głośnomówiący. – Powtarzali po kolei.
Posłusznie przycisnął odpowiedni przycisk. Lecz usłyszeli wtedy dźwięk odrzuconego połączenia.
- Jak to? – Zawiódł się JinJin. – Co z ciebie za przyjaciel, jak odrzuca rozmowę?
- To niech ktoś spróbuje z nieznanego numeru.
Nie trzeba było mówić dwa razy. Wszyscy wyciągnęli swoje komórki i wykręcili numer.
- Wiecie, że tylko jeden z was się połączy? - Zaśmiał się Kevin.
- Oczywiście, ten komu się to uda, będzie tym, który jest godzien z nią rozmawiać. Niech zdecyduje los. – Rzekł Bin.
- Mam sygnał! – Krzyknął Sanha.
- Przecież on nie może z nią rozmawiać. – Oburzył się JinJin.
- Eunwoo przejmij jego telefon. – Dodał Rocky.
Ten od razu to zrobił.
- Halo? Kto mówi?
Usłyszał jej głos. Zamurowało go. Nie był przygotowany i nie wiedział od czego ma zacząć.
- Lee Dongmin. Pamiętasz mnie?
- Tak… - Chwila ciszy. – W jakim celu dzwonisz?
- Widzisz, bo ja… My… Jest nam przykro. Podobno przez nas wyleciałaś.
- To nie wasza wina.
- Owszem. Nasza. Gdybyś my nie zachowali się dziecinnie, byłabyś tu nadal.
- To nie tylko o was chodziło, przy B.A.P też zachowywałam się nieodpowiednio. Nie przejmujcie się mną.
- Będziemy. Zdążyliśmy cię polubić w tak krótkim czasie i chcemy ci teraz jakoś pomóc.
- Spokojnie. Pracowałam wcześniej w salonie. Chyba tam wrócę. Mam gorszy problem na głowie. Nie mam gdzie mieszkać. – Słychać było szloch po drugiej stronie.
- Ona płacze. – Szepnął do chłopaków, tak żeby nie słyszała.
- Zrób coś. – Wygarnął mu MJ.
- Nie płacz proszę. Coś się wymyśli. Zaraz zadzwonię jeszcze raz.
I rozłączył się z nią.
- Ona nie ma gdzie mieszkać. Pewnie zabrakło jej pieniędzy na czynsz czy coś. Biedna.
- Mieszkała z matką… Pewnie ją wyrzuciła za zhańbienie rodziny. – Zaczął snuć teorię Kevin.
- Macie pomysł, jak jej pomóc? – Spytał Rocky.
Wszyscy spuścili głowy. Ale po chwili Dongmin swoją uniósł z uśmiechem na twarzy.
- Wiecie, kto zawsze nam pomaga w tarapatach?
- Seo Kangjoon. – Rzucił od razu Sanha odpowiedź.
- Zadzwonię do niego.
- Tak, tak. – Przytaknęli wszyscy.
Wykręcił więc odpowiedni numer.
- Halo? Kangjoon. Tu Dongmin.
- O miło cię słyszeć.
- Mamy mały problem…
- Nie możesz choć raz zadzwonić bezinteresownie? Zapytać tylko co u mnie?
- Przecież…
- Żartuję. Mów co ci tam leży na sercu. Chodzi o dziewczynę? Mam ci coś doradzić?
- Powiedzmy.
- Zamieniam się w słuch.
- Widzisz. Przez nas zespół wyrzucono jedną dziewczynę z pracy. Byliśmy niegrzeczni i zachowaliśmy się jak dzieciaki. Ona była naszą stylistką i musiała nas uspokajać. Teraz jeszcze okazuje się, że matka wyrzuciła ją z domu. Chcemy jej pomóc. Nie mamy pojęcia co począć.
- Poważna sprawa. Jak mogliście narobić takich kłopotów?
- Tak wiem. Jesteśmy okropni.
- Myślę, że muszę wam pomóc to naprawić. Widzicie. Mam jedno takie mieszkanie. Dostałem je od babci. Stoi puste, bo wolę mieszkać w dormie z chłopakami.
- Dasz jej je?
- Dopóki nie znajdzie pracy i swojego lokum. Czemu nie? Ewentualnie może coś potem mi płacić za nie. Ale ja tak nie potrzebuję pieniędzy, więc wiecie.
- Wiedziałem, że do ciebie najlepiej się zwrócić. – Zachwycał się EunWoo.
*Bora*
Rozmawiałam z Dongminem i się rozpłakałam. Nie wiem, czemu mu to powiedziałam. W końcu co go to mogło obchodzić. Widocznie potrzebowałam popłakać. Po drugiej stronie nie usłyszałam przez chwilę nic.
- Nie płacz proszę. – Jak na zawołanie otarłam łzy. – Coś się wymyśli. Zaraz zadzwonię jeszcze raz.
Wiedziałam, że już nie zadzwoni. Zapisałam w razie czego sobie numer. Po prostu nie wiedział co zrobić i rozłączył się. Takie było moje zdanie. Siedziałam sobie i moje łzy spływały po policzku i lądowały na gazecie. Świetnie. Niedługo nie da się z niej nic przeczytać. Po co wzięłam te walizki? Mogłam zostać w domu. Mama by zrozumiała. Jednak nie chciałam się cofać. Chciałam brnąć do przodu. Obiecałam sobie, że to ja będę tą silną w moim przyszłym domu, a jak na razie upadłam na samo dno.
Wystraszyłam się, gdy po dłuższym czasie mój telefon zadzwonił. Znowu jakiś nieznany numer. Odebrałam zawiedziona.
- To znowu ja. Tym razem z mojego telefonu. Tamten był Sanhy.
- Oj. Rozumiem. – Odparłam starając się nie dać po sobie poznać, że płakałam. Głupio mi było, że w niego zwątpiłam. Lecz ile ja go znałam? Nawet nie cały dzień.
- Znaleźliśmy rozwiązanie. Dopóki nie znajdziesz nic dla siebie, nasz kolega ci pomoże.
- Kolega?
- Aktor z naszej wytwórni. Seo Kangjoon. Ma wolne mieszkanie po babci.
- Tylko, że..
- Proszę, przyjmij naszą pomoc. – Coś sprawiało w jego głosie, że słowo nie, nie potrafiło wyjść z moich ust.
- Dobrze. Choć dziwnie się z tym czuje.
- Świetnie. Gdzie teraz jesteś?
- Chodzę po mieście z walizkami.
- Podaj dokładny adres, a nasz przyjaciel po ciebie podjedzie.
Powiedziałam na jakiej jestem ulicy. Dałam też wskazówki co do charakterystycznych cech, które mogą pozwolić mu mnie znaleźć. Po tym wszystkim musieli się rozłączyć i wrócić do obowiązków, a ja czekałam na ławce. Wrzuciłam gazetę do kosza, bo wcale mi się nie przydała.
*Seo Kangjoon*
Chłopacy dali mi nie lada zadanie. Pomoc damie w opresji niby świetna sprawa. W ogóle jej nie znałem, ale wiedziałem, że załamią się jak nic z tym nie zrobię. Lubiłem ich bardzo. Byli jak młodsi bracia. Ich problemy często stawały się także moimi.
Wziąłem kluczyki od samochodu i ruszyłem do wyjścia. Dostałem smsem ulicę i cechy po których miałem ją szukać. Na co ja się pisałem? Koledzy z dormu nawet nie pytali na szczęście dokąd idę. Dziwnie to by zabrzmiało, jakby chciał im wszystko na szybko wyjaśnić. Potem im opowiem.
W trakcie jazdy samochodem rozpadał się deszcz. Byłem zły. Biedna dziewczyna tam zmoknie. Miałem nadzieję, że schowa się pod jakiś daszek. Kiedy znajdowałem się na odpowiedniej ulic, ujrzałem coś co mnie zszokowało. Jakaś postać tańczyła w deszczu. Była ubrana zgodnie z wskazówkami i obok stały dwie walizki. To musiała być ona. Czy ona ma nie po kolei w głowie? Zaparkowałem w pobliżu i wyskoczyłem z parasolem. Podbiegłem do niej i skierowałem go tak, żeby ją zakryć. Ona zatrzymała się widocznie orientując się, że to ja miałem przyjechać. Spojrzała na mnie prosto w moje oczy. Ja speszyłem się trochę. Ona była niewzruszona. Czyżby nie czuła w ogóle wstydu przed chłopakami? Na dodatek była taka mokra. To sprawiało, że wyglądała przepięknie.
- O! Ja cię znam!
- Tak? Kiedy się poznaliśmy? - Zaskoczyło mnie jej stwierdzenie. Potem zrozumiałem, że chodziło jej o jakąś moją rolę.
- Baek In Ho!
- Ah tak. Grałem go owszem.
- Nie jesteś taki jak on?
- Ani trochę.
- Szkoda…
- Słucham?
- Był moją ulubioną postacią.
Przez moment pożałowałem, że rzeczywiście nie jestem taki jak on. Nie wiem nawet czemu.
- Kurczę… Tak się przed tobą wygłupić. Poznajesz mnie w złym momencie.
- Co ty wygadujesz? W takich chwilach najlepiej poznawać drugiego człowieka. Widać jego prawdziwą naturę na wylot. – Moje kąciki ust uniosły się.
- Mówię o moim tańcu w deszczu. Nudziło mi się...
- Nie szkodzi. Idziemy do samochodu?
- O boże ubrudzę ci go… Mogłam się schować, a nie…
- Jak byś się schowała, miałbym trudność w znalezieniu ciebie. Chodźmy. Wezmę twoje walizki.
- Dam z nimi radę. Jestem samowystarczalna.
Nie zdążyłem zaprotestować. Zabrała je i uciekła w stronę parkingu. Skąd ona się wzięła? Bo normalną nie mogłem jej nazwać. O dziwo bardzo mi się to podobało w niej. Musiałem uważać, żeby przypadkiem nic nie namieszać. Pomagałem tylko chłopakom.
*Bora*
Jadąc z nim w samochodzie zastanawiałam się nad jego wcześniejszym zachowaniem. Dziwnie na mnie patrzył. Pewnie myśli, że mam nie równo pod sufitem. Taką idiotkę z siebie zrobić, tylko ja potrafię. Dzisiejszy dzień nie był moim dobrym. Chciałam już tylko trafić do jakiegoś łóżka. Walnąć się, zasnąć i nie wstawać.
Dojechaliśmy na miejsce. Tym razem nie zdążyłam mu zabrać moich walizek. Co za człowiek. W środku było przytulnie. Niby mieszkanie po babci miał, ale wyglądało przytulnie. Kuchnia połączona z salonem, łazienka i sypialnia. Więcej nie trzeba mi było. Było wręcz idealne.
- Pewnie miałaś ciężki dzień i wolisz zostać sama? – Zapytał.
- Racja. Byłabym wdzięczna. I obiecuję, że jak się mi uda wrócić do pracy, to czegoś poszukam.
- Spokojnie. Możesz się tu zatrzymać na ile będziesz potrzebować.
Znowu wykonał w moją stronę uśmieszek podrywacza. Czemu on to robił? Wcale, a wcale na mnie to nie działało. Może dlatego, że wyglądał bardzo poważnie? A jak wiadomo, wolę niedojrzałych chłopaków. Biedny. Jednak pewnie szybko się nie zobaczymy, więc problem sam zniknie. Dziwnie czułabym się, jakby chciał mnie podrywać.
Po jego wyjściu poszłam do wanny. Potrzebowałam cieplej kąpieli po tym całym tańcu na deszczu. Gdy już wysuszyłam włosy, zgłodniałam. Poszłam więc coś przygotować w kuchni. Lodówka była pusta oczywiście i było tak późno. Nieźle. Musiałam iść z pustym brzuchem spać.
Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam w samych spodenkach i koszulce. Stwierdziłam, że to pewnie jakaś sąsiadka. Bo kto by przychodził o tej porze.
Ku mojemu zdziwieniu za drzwiami były te dzieciaczki z Astro.
CDN <3 span="">3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz