czwartek, 21 grudnia 2017

Cha Hun (N.Flying) dla Ann Flo

Dla Ann FLo (Cha Hun)

Dla: Ann Flo (blog)
Z : Cha Hun z N.Flying
Wytyczne: Romans, on nieśmiały


Siedziałam i czekałam na rozpoczęcie wykładu z socjologii. Często się na nim nudziłam, więc chciałam, by zaczął się szybciej i skończył. Miałabym go z głowy. Minuty mijały, a to jeszcze nie był odpowiedni czas na przyjście profesora. Westchnęłam głęboko na samą myśl, że to jeszcze nie są moje ostatnie zajęcia tego dnia. Miałam wiele godzin przed sobą.
Zwróciłam uwagę na drzwi z sali, kiedy się otwarły z nadzieją, że wykładowca przyszedł zacząć wcześniej, a niestety było to jakiś chłopak, którego kompletnie nie znałam. Nie mogłam spuścić z niego wzroku i zastanawiałam się skąd się wziął. Wzruszyłam po chwili ramionami, bo przecież zawsze mogło być tak, że po prostu do tej pory nie zjawiał się na zajęciach, a teraz to zrobił.
Usłyszałam po chwili, jak krzesło koło mnie zostało ruszone, bo zasiadł on na nim. Zamurowało mnie, bo odkąd zaczęłam studiować zawsze siedziałam sama i odzwyczaiłam się od posiadania sąsiada w ławce. Przełknęłam nerwowo ślinę i chciałam udawać, że mnie to nie przeszkadza w żaden sposób, a niestety moje spojrzenie mimowolnie uciekało w jego stronę.
Nie mogłam oprzeć się temu, by mu się nie przyjrzeć. On wydawał się nie przejmować moją obecnością. Miał trochę mroczny wygląd, ale zarazem był bardzo przystojny. Kruczoczarne włosy podkreślały jego bladą cerę. Jego wyjątkowo podłużny podbródek doskonale się komponował przy tak szczupłej twarzy. Szerokie i gęste brwi nadawały jego oczom poważnego wyrazu, a uniesiona grzywka uwydatniała jego dość wysokie czoło. Przez to zahipnotyzowanie się nim, nie zdążyłam się odwrócić, gdy on zerknął w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Przerażona uciekłam wzrokiem pospiesznie w stronę ambony, na której musiał w między czasie zjawić się profesor, bo już tam stał. Postanowiłam skupić się na wykładzie, choć nieznajomy ewidentnie przyglądał mi się przez całe zajęcia i to mnie rozpraszało.

***

Od pojawienia się nieznajomego na naszej uczelni, który jak się potem okazało zwał się Cha Hun, czułam się na każdym kroku obserwowana. Może mi się to zdawało, bo nie udało mi się go przyłapać oprócz jednego razu, gdy siedział na parapecie przygryzając ołówek przy tym. Może dostałam jakiejś paranoi, a może po prostu chciałam, by na mnie patrzył? To byłoby trochę niedorzeczne, jednak jaka dziewczyna nie czułaby się doceniania, gdyby przystojny chłopak obserwował ją?
Z takimi myślami wracałam do domu z zakupów. Przyłapywałam się na każdym kroku, na myśleniu o nim. To było powoli lekko przesadne. Przecież nawet nie miałam pewności, że mnie obserwował. Nie mógł mi się też spodobać… Kompletnie go nie znałam i jedynie mogłam przyznać, że był przystojny.
Jak na zawołanie niedaleko przede mną był on. Szedł w moją stronę, prowadząc na smyczy uroczego kundelka. Postanowiłam, że pod pretekstem zauroczenia się pupilkiem zagadam do niego. On widząc mnie wytrzeszczył swoje oczy szeroko, jakby trochę przestraszony, to mnie nie zniechęciło. Chciałam spróbować go poznać.
— Jaki uroczy psiak — rzekłam, jak był przy mnie, kucając jednocześnie, by zwierzak zrozumiał, iż chcę go pogłaskać.
Maluch podbiegł do mnie od razu merdając ogonem, co mnie uszczęśliwiło. Mój plan był do zrealizowania. Niestety Hun milczał i nas tylko obserwował swoim poważnym wzrokiem. Mógł przecież powiedzieć mi, jak zwie się jego przyjaciel... A on kompletnie nic. Zaczęłam się zastanawiać, czy tak naprawdę nie pomyliłam się i chłopak wcale nie jest mną zainteresowany, jednocześnie tarmosząc mięciutkie futerko psiaka.
— Jak się wabi? — zapytałam, spoglądając na chłopaka, a ona wyglądał, jakby właśnie otrząsał się z zamyślenia i zastanawiał o co zapytałam.
— Jjangi — burknął jakby od niechcenia krótko i pociągnął go, by ten ruszył wraz z nim.
Wyglądało na to, że chciał jak najszybciej mnie wyminąć. Posmutniałam w momencie, bo po raz kolejny ubzdurałam sobie coś i się zawiodłam. Wiedziałam już, że nie ma co liczyć na to, że Hun jest mną zainteresowany, a to z jakiegoś powodu mnie zabolało. Nie powinno, bo przecież go nie znałam. Niestety miał coś w sobie, że przyciągnął moją uwagę. Może chodziło o jego tajemniczość? Zapewne to było jednym z powodów.

***

Przechodziłam korytarzem mojej uczelni bardzo zamyślona, więc nie wiedziałam jak to się stało, iż chwilę później zderzyłam się z kimś dość mocno. Na szczęście moje notatki trzymałam kurczowo i nie rozsypały się, jak to bywało w filmach, czy dramach. Zerknęłam na osobę, którą staranowałam. Oczywiście los chciał ze mnie kpić i był to Hun. Wyglądał na zaskoczonego i może delikatnie speszonego? Cicho go przeprosiłam i chciałam wyminąć, lecz mi na to nie pozwolił, chwytając moje ramię.
— Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie w weekend, jak cię spotkałem — wypowiedział to jednym tchu, a mnie zamurowało. Patrzył na mnie jakoś przestraszony. — Nie chciałem być niemiły… Ja po prostu jestem onieśmielony w twoim towarzystwie. — Wraz z tymi słowami odwrócił ode mnie wzrok, a ja uśmiechnęłam się do siebie. Czy to nie znaczyło, że podobałam mu się w jakiś sposób?
— Chcesz iść po zajęciach na laną czekoladę? — zaproponowałam, sama dziwiąc się, że potrafiłam się na to odważyć.
Ponownie uraczył mnie spojrzeniem, przerażonym tak samo jak wcześniej, ale po chwili przytaknął mi uśmiechnięty. W środku wręcz kipiałam z radości. Było to niby jedynie wyjście na czekoladę, a z jakiegoś powodu cieszyłam się jak małe dziecko na nie. Pragnęłam, by zajęcia skończyły się jak najprędzej, bo wiedziałam, jak teraz ciężko będzie mi na nich wysiedzieć.
Niestety nie zostałam wysłuchana. Moja prośba została zignorowana. Wszystko dłużyło mi się niemiłosiernie i miałam ochotę po prostu stamtąd zwiać, a wiedziałam, że nie miało to najmniejszego sensu, bo przecież Hun nadal był na zajęciach. Mogłam jedynie narzekać w myślach na to wszystko.
Kiedy mogłam wyjść, wybiegłam pospiesznie na schody pod szkołą. Na ich dole czekał on, oparty o murek i zapatrzony w swoim telefonie. Podeszłam do niego powstrzymując się od szczerzenia się jak głupia. Miałam na to niezmierną ochotę, a przecież nic takiego się jeszcze nie działo. Szliśmy tylko napić się czekolady.
— Gotowy? — krzyknęłam radośnie, stojąc tuż przed nim, na co on podskoczył, o mało co nie opuszczając telefonu. Wiedziałam, że go wystraszę w ten sposób, więc zachichotałam i ruszyłam przed siebie.
Szłam kilka kroków i uświadomiłam sobie, że on chyba nadal stał w miejscu. Odwróciłam się w jego stronę i widziałam jak obserwuje mnie jedynie, zamiast za mną ruszyć. Pomachałam więc ręka na niego w geście przywołania i wtedy dopiero niepewnie zaczął iść.
Droga odbyła się w milczeniu. Tak samo na miejscu. Zasiedliśmy do stolika, złożyliśmy zamówienie nie mówiąc do siebie kompletnie nic. Oboje zaczęliśmy się chyba stresować. A przecież to było zwykłe wyjście dwójki ludzi chcącej się bliżej poznać. Martwiło mnie to, że oboje nie potrafiliśmy się odezwać.
Przyglądaliśmy się sobie co jakiś czas. On bardziej niepewnie. Posłałam mu uśmiech i myślałam, co mogłabym powiedzieć. Wtedy zauważyłam, że został mu wąs z śmietany która miał umieszczoną w czekoladzie. Zaczęłam się śmiać, zasłaniając buzię dłonią, by nie brzmieć za głośno. On rozszerzył oczy ze zdziwienia, a po chwili zmarszczył czoło i zmienił spojrzenie na bardziej badawcze.
— Coś nie tak? — dopytał, a ja pokręciłam głową na boki.
— Masz zabawnego wąsa po śmietanie. — Zdradziłam mu to, a on zaczął się pospiesznie wycierać serwetką.
Po tej scenie napięcie między nami jakoś nagle się rozluźniło i znikło. Oboje jakoś się odblokowaliśmy, bo zaczęliśmy bardzo dużo sobie mówić, przerywaliśmy sobie nawzajem, śmialiśmy się z naszych opowieści. Czas leciał wtedy tak szybko, a żadne z nas się tym nie przejęło. Nie pomyśleliśmy nawet, że wkrótce zamykali to miejsce i zostaliśmy poproszeni o wyjście. Potem szliśmy przed siebie bez celu dużo rozmawiając, śmiejąc się.
Hun okazał się miłym i wesołym chłopakiem. Może był wcześniej skryty w sobie, mimo to, gdy się tylko odblokował zaczął być bardziej wylewny. Znaleźliśmy wiele wspólnych tematów, a nie minęło przecież za wiele. Wymieniliśmy się numerami telefonów i już planowaliśmy, gdzie pójdziemy następnym razem.
Oczywiście, jak się ściemniło, odprowadził mnie pod samo mieszkanie. Cieszyło mnie to, że się o mnie zatroszczył, chociaż to był zwyczajny gest, stosowany chyba przez każdego. Pod moją bramą zatrzymaliśmy się na chwilę. Oboje w ciągu dnia nie przyznaliśmy się do jednego. Nie było to dla nas zwykłe wyjście. Niby nie istniała miłość od pierwszego wejrzenia, jednak zauroczenie tak. Oboje je poczuliśmy pierwszego dnia, stąd obserwowaliśmy siebie wzajemnie. Każde z nas czekało na taki dzień, gdy będzie mogło się zbliżyć do drugiego, a jak to nastąpiło, oboje nie mieliśmy pojęcia, jak okazać nasze zainteresowanie drugiej osobie.
— Robi się zimno — wtrącił Hun, pocierając swoje ramiona. Był dość grubo ubrany. Miał ciepły sweter na sobie, ale widocznie dla niego to było za mało.
Postanowiłam go rozgrzać w pewien sposób, przytuliłam go delikatnie. Poczułam, jak zadrżał na ten gest, a jednocześnie szybko go odwzajemnił. Wykorzystałam ten czas, by napawać się jego zapachem. Przy odsuwaniu się od niego, spojrzałam w jego oczy i to był błąd. Ich głębia pochłonęła mnie całkowicie. Nie wiedzieć czemu, jak zahipnotyzowana, dałam mu szybkiego całusa w policzek. Zobaczyłam zaledwie, jak rumieni się, rozszerza oczy i przeszłam szybko przez furtkę, bo wstydziłam się tego co uczyniłam. Przecież ja dopiero go poznałam!
— Dziękuję za dzisiaj i do jutra! — krzyknęłam jeszcze, by nie czuł się urażony, po czym wparowałam do mieszkania.
W środku chciałam odetchnąć z ulgą, opierając się o drzwi. Zsunęłam się po nich i usiadłam na podłodze. Moje serce tak mocno zabiło, że nie wiedziałam, czy zaraz mi nie wyskoczy. Nagle poczułam wibrację telefonu. Zerknęłam na ekran i ujrzałam, że to on napisał do mnie. Bałam się to odebrać, a mimo to kliknęłam pospiesznie na dymek wiadomości.

„Tak się nie robi! Zostawiłaś mnie z tak walącym sercem na środku chodnika. Czy ty zamierzasz mnie wykończyć?”

Zaśmiałam się na widok tego co napisał. Tupnęłam radośnie nogami. Wiedziałam, że to dopiero początek, lecz oboje tego chcieliśmy i nie dało się zaprzeczyć. Zgraliśmy się z tym, że poczuliśmy jakiś pociąg do siebie wzajemnie. Westchnęłam głęboko na samą myśl. Byłam ciekawa, jak nasza znajomość daleko zajdzie…
Tadam. Udało mi się napisać coś takiego. Mam nadzieję, że nie zabijesz mnie za urwanie tego, ale miałam dużo shotów do napisania, a nie wyrabiałam, więc uznałam, że tak będzie mi wygodniej skończyć, a dalszy ciąg pozostawiam wyobraźni. :D Mam nadzieję też, że sprostałam zadaniu i nie jest to jakieś tandetne. Dziękuję Ann Flo za czytanie mojego bloga i to, że wyrażasz zawsze swoją opinię. Wesołych świąt moja droga i kolejnych cudownych opowiadań, bo Twoje takie tylko są. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz