Dla: _miyunoriko_
Z kim: Kim Jongdae/Chen z EXO
Wytyczne: słodkie, świąteczne, denerwowanie się na Chena itd
Zakupy świąteczne… Niby robienie ich według ustalonej listy nie powinno nikomu sprawić problemu. Oczywiście to nie tyczyło się twojego chłopaka. W torbach nie było połowy produktów, o które go prosiłaś oraz pełno takich, których nie potrzebowałaś. Zastanawiałaś się chwilę, czy to jest możliwe, by w sklepie zabrakło takich rzecz potrzebnych. Nic skomplikowanego nie było na twojej liście. Uznałaś, że musisz się od niego dowiedzieć, czemu zrobił to tak, a nie inaczej.
— Kim Jongdae! — krzyczałaś, by brzmieć głośno i wyraźnie, a po chwili słyszałaś już tupanie po schodach i wiedziałaś, że on schodzi do ciebie.
— Co się stało? — zapytał cię lekko przestraszony, a ty mierzyłaś go wrogim spojrzeniem. Wiedział już, że miał przechlapane.
— Czemu nie kupiłeś wszystkiego? Potrzebuję kapustę, nie mów, że jej nie było w sklepie.
On zaczął się drapać w tył głowy i odwrócił od ciebie wzrok. Znałaś go na tyle dobrze, by domyślić się, co to oznaczało. Myślał nad tym, jak przekazać ci coś, co pewnie cię zdenerwuje.
— Widzisz, zagadałaś mnie jak wychodziłem na zakupy i nie wziąłem kartki z listą zakupów. Kupiłem to co pamiętałem…
Próbowałaś powstrzymać się od wybuchu na niego. Przecież mógł zadzwonić to podałabyś mu to co było na liście. Niestety on jak zwykle nie myślał o możliwych rozwiązaniach. Nie chcąc się z nim kłócić postanowiłaś uzupełnić sama zakupy, więc po prostu na nie wyszłaś zostawiając go zdezorientowanego.
***
W wigilię biegałaś już z kąta w kąt, by wszystko było zapięte na ostatni guzik, a Jongdae miał jedyne co za zadanie zrobić, to ubrać choinkę. Takie polecenie mu wydałaś i zniknął ci przynajmniej z kuchni, w której ci wcześniej okropnie przeszkadzał. Dzięki temu miałaś ciszę i spokój.
Po jakimś czasie uznałaś, że sprawdzisz, jak sobie radzi na szybko. Niestety okazało się, że choinka owszem stała w salonie, ale ozdób, ani twojego chłopaka w nim nie było. Zdziwiło cię to i zmartwiło, że znowu jest coś nie tak. Po chwili usłyszałaś dźwięk odkurzacza dochodzący z twojej sypialni. Zaniepokoiło cię to, więc tam zajrzałaś. Zrozumiałaś po jednym spojrzeniu wszystko. Na ziemi leżało pudełko z bombkami, jak się okazało z dwóch w nim brakowało, a Jongdae odkurzał dywan… Westchnęłaś głęboko na myśl, że je potrzaskał.
— Czy ty możesz coś zrobić bez wyrządzenia szkód?! — Musiałaś podnieść głos, bo zagłuszał cię dźwięk odkurzacza. On uświadamiając sobie, że jesteś w pomieszczeniu wyłączył go i spojrzał na ciebie przerażony.
— To było tak wysoko! Wyciągając jedno z pudełek poślizgnąłem się i prawie zrobiłem sobie coś spadając z krzesła. Bobmki potrzaskały się, ale ja jestem cały na szczęście! — Oburzył się na to, że dla ciebie liczyły się tak bardzo te rzeczy i nie przejęłaś się tym, czy cokolwiek nie stało się jemu.
— Powinieneś bardziej uważać… — skomentowałaś oschle i wróciłaś do kuchni podenerwowana.
Tam okazało się coś jeszcze gorszego. Twoje garnki kipiały, patelnia syczała i zaczęłaś znowu w głowie obwiniać siebie, że poszłaś sprawdzić jak sobie radzić twój chłopak. Skupiłaś się na opanowaniu sytuacji tak, by niczego nie stracić.
***
Ogarniałaś jeszcze drobne rzeczy w salonie, gdy nagle poczułaś, jak ktoś owija ręce wokół twojego pasa. Wiedziałaś, że to Jongdae, bo nikogo innego tam nie było. Po chwili jeszcze oparł głowę na twoim ramieniu. Nie chciałaś go odganiać, bo było ci przyjemnie, ale miałaś jeszcze tak wiele do zrobienia, a tak mało czasu… Pragnęłaś mieć wszystko z głowy.
— Muszę jeszcze kilka rzeczy skończyć — powiedziałaś niechętnie, a on jeszcze mocniej cię ścisnął.
— Po co ci się tak spieszy? Chwila przytulania cię nie zbawi, a ja właśnie tego pragnę w tej chwili — wymruczał ci do ucha.
To delikatnie cię załaskotało w okolicach twojego narządu słuchu i wygięłaś się gwałtownie przez to. Potem wszystko stało się tak szybko. Twój odruch sprawił, że Jongdae wycofał się do tyłu i stracił równowagę, a chcąc się jeszcze uratować odruchowo chwycił gałązkę choinki i ta runęła razem z nim na ziemię. Towarzyszył temu okropny hałas trzaskających się bombek i twój pisk przerażenia.
— Nic ci nie jest? — Mówiąc to, uklęknęłaś przy Jongdae przygniecionym choinką.
Nie miałaś pojęcia jak to możliwe, by od twojego lekkiego szturchnięcia on upadł na ziemię. Miałaś ochotę też na skrzyczenie go za to, że akurat musiał złapać za choinkę, ale już nie miałaś na to siły. Nie chciałaś już się denerwować w święta, choć on stresował cię od rana na każdym kroku,
Pomogłaś mu później wydostać się z pułapki zastawionej przez drzewo. Postawiliście je z powrotem. Kilka uratowanych bombek zawisło na nim ponownie, a te zniszczone posprzątaliście wspólnie. Niestety choinka była bardziej uboga niż wcześniej, lecz już nie mogliście nic na to poradzić.
Po tym wydarzeniu miałaś wrażenie, że Jongdae unikał ciebie jak ognia. Może było mu głupio po tym wszystkim. Nie dziwiłaś mu się i robiło ci się go żal. Może rzeczywiście to wszystko było tylko jednym wielkim pechem i niepotrzebnie się na niego denerwowałaś. Mimo to, zawsze w takich sytuacjach człowiek wyżywał się na drugiej osobie, by dać upust emocjom.
***
Mieliście już zasiadać do kolacji wigilijnej. Cieszyłaś sie ogormine, że w końcu nadzszedł ten moment, w którym powinny zniknąć wszelkie zmartwienia i nerwy. Oczywiście przed ostatecznym odspanięciem musiało się coś jeszcze wydarzyć. W momencie, jak Jongdae zapalił lampki na choince to prąd w całym mieszkaniu zniknął. Zapadła ciemność, a ty próbowałaś nie wybuchnąć po raz kolejny.
— Idę sprawdzić korki — szepnął cichutko Jongdae i wyminął cię pospiesznie, jakby bojąc się, że jak zostanie dłużej, to będzie miał przechlapane.
Cierpliwie czekałaś, aż światło znowu rozświetli salon, a to nie następowało. Tupałaś w miejscu nerwowo nogą i już miałaś iść do przedpokoju, gdzie znajdowała się skrzynka z korkami, by zobaczyć, co tak długo zajmuje twojemu chłopakowi.
— Z korkami wszystko w porzadku! Nie wiem co się stało. — Usłyszałaś go z daleka i już miałaś dość… Jak w takich warunkach mieliście spokojnie spędzić kolację? Przecież musiało się dać coś zrobić.
Do salonu wrócił Jongdae z telefonem przy uchu. Dziwiłaś się dokąd dzwonił, lecz zrozumiałaś o co mu chodziło, jak tylko zaczął mówić do urządzenia.
— Z tej strony sąsiad Jongdae. Może u was też nie ma prądu? — Nastąpiła chwila ciszy, bo pewnie słuchał co miał do powiedzenia ktoś po drugiej stronie. — Rozumiem, kiepska sprawa. Dziękuję za informację i przyjemnej kolacji życzę.
Po tym rozłączył się i spojrzał na ciebie uśmiechając się niepewnie.
— Musimy sobie poradzić i zjeść kolację przy świecach. Podobno to awaria w okolicy…
Na te słowa już nie wytrzymałaś i wybuchłaś niekontrolowanym śmiechem. To dla ciebie było za wiele. Wszystko było przeciw tobie tego dnia. On nie rozumiał już o co ci chodzi i obserwował cię podejrzliwie, aż nie wzięłaś się za szukanie po omacku świeczek.
Kolacja już przebiegła bez komplikacji. Dużo powspominaliście tego, co ten dzień wam przyniósł. Potem Jongdae poopowiadał ci różne dziwne przypadki z poprzednich świąt, czy z rodzicami, czy też w innym gronie spędzanych, które cię bawiły, choć pewnie jako uczestnik ich, też powściekałabyś się nieźle.
Potem daliście sobie prezenty, pośpiewaliście razem, bo kochaliście to robić i w końcu zasiedliście wtuleni w siebie na kanapie, by odpocząć po tym ciężkim dniu. Cieszyłaś się, że mieliście siebie.
Wtedy nagle wszystko się zaświeciło. Choinka, światła salonu i telewizor. Spojrzeliście się na siebie i zaśmialiście z tego. To były naprawdę dziwne i pełne przygód święta, a wiedziałaś, że kolejne dni też zapowiadały się ciekawie, bo mieliście jeden z nich spędzić z rodzicami Jongdae, a drugi z waszymi przyjaciółmi, którzy zawsze też poprawiali ci humor…
Wiem, że jakoś dziwnie to napisałam. Takie krótkie perypetie świąteczne z niezdarnym Chenem, Mam nadzieję, że może być. Przyznaję, że ten scenariusz pisałam w sobotę jako ostatni już robiłam to wypruta z weny i sił. ;; Bałam się, że wcale już go nie napiszę, ale udało mi się coś uklecić. Przepraszam, jeżeli jest słabe. ;-; Dla ciebie chciałam postarać się najbardziej, ale jakoś mi to nie wyszło i smutno mi z tym. ;-;
Urocze opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń