wtorek, 19 grudnia 2017

Lekcje miłości: Rozdział 4

Lekcje miłości
Rozdział 4

Oczywiście znowu słabo sprawdzany, bo ja ostatnio słabo mam z czasem. ;-;

ClumsyGrotesqueAntipodesgreenpargffghhgakeet-small.gif

*Shinra*

            Wysiadłyśmy z taksówki razem z Anri pod szkołą językową i zamierzałyśmy od razu wejść do środka. Niestety w oddali ujrzałam samochód, który poznałabym o każdej porze dnia. Czarne BMW i8, należące do mojego byłego. Miałam z nim związane bardzo złe wspomnienia, więc ciężko byłoby się go pozbyć z głowy. Zatrzymał się w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stała nasza taksówka. Widziałam, jak Anri mierzy pojazd wrogim spojrzeniem. Nigdy nie lubiła Jaemina, a teraz ja się jej przestałam w tym dziwić. Dla mnie wyglądał on, jak ideał, a tak naprawdę wiele miał za uszami. Nie mogłam zapomnieć nakrycia go z tamtą idiotką z mojego sąsiedztwa, której nawet imienia nie znałam. Co tam, że starałam się go zrozumieć i wybaczyć mu zdradę. On i tak ze mną zerwał, uważając, że ma dość kobiety, która każe mu żyć w celibacie. To prawda, nie zamierzałam mu się oddać, bo naprawdę szanowałam siebie, a on uznawał to za staroświeckie podejście.
            Gdy opuścił szybę i spojrzał ze swoim szyderczym uśmiechem na twarzy, miałam ochotę zdjąć mu go jak najprędzej. Niestety byłam już świadoma jednego. Nie zależało mu nigdy na mnie i tym co o nim myślałam. Tak więc, nie mogłam go zranić w żaden sposób na tyle, by poczuć satysfakcję. Byłam za słabym człowiekiem. On miał wszystko i nie bał się niczego, jak i nikogo. Nawet jakby mnie skrzywdził, nie mielibyśmy szans nic mu udowodnić, bo jego ojciec był wysoko ustawiony i zawsze stał za nim murem. Jaeminowi wszystko uchodziło na sucho i o wszystkim dowiedziałam się dopiero jak ze mną zerwał. Gdybym wiedziała trochę wcześniej...
— Czego chcesz?! — rzekłam oburzona do niego, a kątem oka widziałam, że po drugiej stronie wysiadali Baekhyun z Kyungsoo. Tak bardzo nie chciałam, by byli tego świadkiem i w duchu prosiłam, by ominęli nas bez słowa.
— Nie mogę do ciebie dotrzeć, a musimy chyba porozmawiać... — Wraz z tymi słowami, ponaglił mnie wzrokiem, bym do niego wsiadła. Nie miałam takiego zamiaru nawet przez chwilę.
— My nie mamy o czym rozmawiać. Zerwałeś ze mną, a teraz czego oczekujesz?
            W głowie zastanawiałam się, jak człowiek, którego wydawało mi się, że kocham, mógł zacząć być w takim szybkim tempie kimś, kogo nienawidziłam najbardziej na świecie. Niby między tymi dwoma uczuciami jest cienka linia i bardzo łatwo zacząć nienawidzić osobę, która zraniła nasze szczere uczucia, ale ja nadal tego nie mogłam pojąć. Myślałam, że tacy idioci pojawiają się w fikcyjnych historiach. Tak bardzo się myliłam.
            On niespodziewanie wyszedł z samochodu i podszedł do mnie. Chwycił moją rękę dość mocno i spojrzał prosto w moje oczy, takim zimnym spojrzeniem, którego jeszcze nie widziałam u nikogo. Wzbudziło to u mnie niekontrolowane dreszcze. Bałam się go w tamtym momencie, bo nie wiedziałam na co go stać. Nie znałam tego człowieka tak naprawdę, jak się okazywało.
— Słyszałem, że doniesiono ci różne dziwne rzeczy na mój temat. Masz milczeć w tej sprawie, albo pożałujesz, że kiedykolwiek mnie znałaś — mówił to z wyraźnym gniewem. Robił to ze strachu, że wydam go. Tylko jak ja niby miałabym to zrobić i po co? Wiedziałam, że nie jestem na tyle silna, by działać przeciwko niemu. Zresztą kto był?
— Puść mnie — prosiłam go, jednocześnie próbując uwolnić mój nadgarstek. Zaczęło mnie boleć w miejscu w którym mnie trzymał. Tak bardzo przeraziłam się.
            Wtedy do akcji wkroczyła moja siostra. Podeszła i próbowała stanąć pomiędzy nami i w tej samej sekundzie on odepchnął ją tak, że upadła na jezdnię. Przeraziłam się, że coś mogło się stać. Na szczęście szybko wstała wróciła na chodnik i już miała do nas podejść, lecz postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Wymierzyłam mu drugą, wolną ręką siarczysty policzek. Odwaga wzięła się we mnie jedynie przez siostrę.
— Co jak co, możesz mnie ranić, rzucać, gardzić mną, a nawet możesz mnie bić. Mojej siostry nawet nie dotykaj, rozumiesz?! — wykrzyczałam mu to prosto w twarz. On na początek wyszczerzył na mnie oczy, a po chwili widziałam, że zdenerwowałam go jeszcze bardziej taką postawą. Jego oczy, wręcz paliły swoim spojrzeniem. Znowu byłam cała roztrzęsiona.
            On uniósł dłoń, by pewnie także mnie ukarać ciosem, więc pospiesznie zamknęłam oczy, oczekując bólu. Nie nastąpiło nic takiego. Niepewnie zaczęłam otwierać powiekę i wtedy zrozumiałam co się stało. Powstrzymał go zamaskowany chłopak, a ja poznałam te oczy, jako te, należące do Baekhyuna. Od razu poczułam, jak moja ręka uwalnia się z niewolniczego uścisku, więc zaczęłam masować swój obolały nadgarstek odruchowo.
— Jak wielkim idiotą jesteś, że podnosisz rękę na dziewczynę?!  — Oburzył się nie na żarty chłopak, który był idolem wielu nastolatek w tym kraju. Poczułam się wyjątkowo przez moment, ale szybko otrząsnęłam się z takich myśli, bo przecież nie była na nie pora.
— Kim jesteś, że śmiesz mnie pouczać? Shinra, to jakiś twój nowy rycerzyk? — zakpił z niego, a ja poczułam ulgę, że go nie rozpoznał. Był chłopakiem i nie znał się zapewne na większości idoli. Nie chciałabym, żeby tamten miał przeze mnie problemy, choć wcale nie prosiłam o jego pomoc. I tak byłam mu ogromnie wdzięczna.
— Nawet jeśli, to nic ci do tego. Z tego co wiem, zerwałeś z nią, więc powinieneś już przestać się interesować jej życiem.
            Byłam pełna podziwu na to, jak bardzo się zaangażował w obronienie mnie przed Jae. Przez chwilę nawet pomyślałam, że on dopiero musiał dbać o dziewczynę, a po chwili uświadomiłam sobie, że idole to raczej mogą pomarzyć o związkach w naszym kraju. Szczególnie on, należąc do EXO, miał bardzo przechlapane. Musiał być oddany swoim fankom, które obserwowały każdy jego krok. Zaciekawiłam się, czy uznałyby jego czyn za szlachetny, czy prędzej zjadłyby mnie z zazdrości , gdyby dowiedziały się o tym, co działo się w takim momencie.
— Mam prawo wiedzieć, bo może się rozmyśliłem i znowu chcę ją odzyskać? Kto wie? To tobie nic do tego. — Patrzyłam jak mój były wypowiada te słowa z agresją i nie dowierzałam temu wszystkiemu. Na pewno nie chciał mnie z powrotem... Po co więc okłamywał Baekhyuna?
— Spokojnie, ja nie pozwolę jej do ciebie wrócić. — Z tymi słowami pociągnął mnie za siebie, jakby chcąc mnie osłonić. — Nie jesteś dla niej odpowiednią osobą.
            Mogłabym się na to zdenerwować, bo w końcu, nie znał moich uczuć, a się wypowiadał. Mimo to miał szczerą rację, a po Jaeminie było teraz widać na pierwszy rzut oka, że jest okropnym facetem. Poczułam znowu jakieś przyjemne uczucie... Nie potrafiłam tego określić. Nigdy nie czułam takiego czegoś. Czy to mogło być jakieś poczucie troski ze strony chłopaka? Bardzo możliwe, bo nigdy takowego nie czułam. Rodzice traktowali mnie od dziecka jak powietrze. Wiele razy ojciec próbował to naprawić po śmierci matki i doceniam to, ale nie potrafiłam już się do niego zbliżyć. Za to Anri.. Wiedziałam, że ona mnie kocha, mimo to, blokowało mnie to przez co przeszłam, jak tata skupił się na niej. Była księżniczką w naszym domu i jakoś zazdrościłam jej tego. Nie miałam jej tego za złe... Po prostu jestem skomplikowanym człowiekiem. A w końcu Jaemin nie dał mi nigdy poczucia bezpieczeństwa, czy zatroszczenia się o mnie. Początkowo nie zwracałam na to uwagi, przyzwyczajona do tego, a w takim momencie stałam i uświadamiałam sobie wszystko.
— Grabisz sobie! — Nadal się wściekał mój były. — Ona wkrótce i tak sama wróci do mnie zapłakana i ty na to nie będziesz miał wpływu.
            Zatkało mnie to i choć pragnęłam wygarnąć mu wiele, milczałam. On za to wsiadł do swojego samochodu w końcu i odjechał z piskiem opon. Stałam jeszcze chwilę w bezruchu i pewnie wróciłabym do domu po tym wszystkim, opuszczając zajęcia, bo nie miałam na nie siły. Niestety ktoś sprawił, że zmieniłam zdanie.
            Baekhyun spojrzał na mnie i chwycił delikatnie moje ramiona. Jego opiekuńczy wzrok sprawił, że przez moje ciało przeszła fala ciepła, tak przyjemnego, że dotarło do mnie, jak do tej pory zimne było moje życie. Momentalnie wypłynęły łzy z moich oczu. Czułam, jak płyną po moim policzku. Nie płakałam w obecności ludzi, bo nie chciałam okazywać swoich słabości, a on zadziałał na mnie tak, że się rozpłynęłam w momencie. Wkrótce płacz zamienił się w głośny szloch, a ja zostałam objęta jedną ręką przez niego i wprowadzona do budynku, gdzie uczyliśmy się razem języka. W środku wtulił mnie w siebie, co dodało mi jeszcze więcej mieszanych uczuć. Nie pytał, nie pocieszał. Po prostu tulił i głaskał moje plecy.
            Nie wiedziałam ile jeszcze tak trwaliśmy, jednak gdy spojrzałam mu ponownie w oczy po uspokojeniu już siebie wewnętrznie, on patrzył na mnie zbolałym wzrokiem. Podobało mi się to. Nie żebym chciała, by ktoś smucił się z mojego powodu. Po prostu nie mogłam się oprzeć wrażenia, że w końcu ktoś mi współczuł. Nie miałam złego życia. Źle po prostu stąpałam. Ten związek, który mnie podłamał, był moim błędem życiowym i bałam się, że jeżeli poproszę kogoś o pocieszenie po nim, to tylko mi wygarnie, iż powinnam była uważać. Zawsze jak coś złego się działo, to była moja wina. Nigdy innej osoby.
— Przepraszam, że tak późno zorientowałem się, iż coś się dzieje. Wszedłem do sali z Kyungsoo, a wy spóźniałyście się i wtedy przypomniałem sobie, że minęliśmy was, jak patrzyłyście wrogo na ten samochód. Wróciłem trochę późno, lecz mam nadzieję, że na tyle w porę, by ten idiota cię nie skrzywdził. — Jego tłumaczenie było dla mnie bezpodstawne. Przecież to nie był jego obowiązek obronić mnie. Z sekundy na sekundę coraz bardziej go podziwiałam. A myślałam momentami, że idole jedynie udają takie ciepłe osoby dla fanów.
— Nie rozumiem, po co mnie przepraszasz. Jestem ci bardzo za wszystko wdzięczna. Uważam też, że nawet nie powinieneś był się mieszać. Może ci to zaszkodzić. Mimo to, bardzo ci dziękuję. Nie wiem do czego by doszło, jakbyś się nie zjawił. Nie spotkałam wcześniej takiego kogoś, kto by za mną się wstawił bezinteresownie. Wybacz, jeżeli zbyt delikatnie wyrażam moją wdzięczność. — Zastanawiałam się po tej wypowiedzi, czy nie brzmiałam źle. On patrzył na mnie mrugając oczami, jakby z niedowierzania. Po chwili, pojawił się na jego ustach cwaniacki uśmiech, co mnie zamurowało. Bałam się, co to mogło oznaczać.
— Masz rację, beznadziejnie dziękujesz. W takim razie spełnił jedno moje życzenie dzisiaj, co ty na to? — Te słowa sprawiły, że tym razem to ja byłam zdziwiona. Nie wiedziałam, czy odpowiedzieć twierdząco, ale zaryzykowałam i przytaknęłam mu pospiesznie. — Ty i twoja siostra pójdziecie z nami po zajęciach do dormu. Na pewno cię to rozluźni, bo mamy tam takie zabawne osoby, iż nie pozwolą ci nawet na chwilę pomyśleć o niczym złym.
            Nie mogłam zrozumieć, dlaczego był tak otwarty i pragnął mnie sprowadzić do ich mieszkania. Z jednej strony, dużo osób pozazdrościłoby mi takiej propozycji z jego strony, a z drugiej... nie wiedziałam co robić. Przecież ja tam nie pasowałam. Wiedziałam, że moim negatywnym nastawieniem do wielu spraw mogłabym każdego do siebie zrazić. Jedyne co powstrzymało mnie przed zanegowaniem tego pomysły było to, że zażądał tego w zamian za pomoc. Naprawdę tylko dlatego mu nie odmówiłam. To nie tak, ze zżerała mnie ciekawość jak tam będzie.

*Kyungsoo*

Chwilę wcześniej

            Wszedłem z Baekhyunem do sali, w której ostatnio  uczyliśmy się języka. Głupi nie zapukałem, mimo, iż wiedziałem, że dziewczyn jeszcze nie ma i nauczycielka mogłaby nie być gotowa na nasze wejście. Przez to nakryłem ją płaczącą… Zatkało mnie i pospiesznie zamknąłem drzwi ponownie. Mój towarzysz chyba nie zdążył tego zauważyć, bo spojrzał na mnie z niezrozumieniem.
— Co ty odstawiasz? Tak zniewalająco dziś wygląda nasza nauczycielka, że cię oniemiało? — Wyśmiewał mnie w ten sposób, a mi do śmiechu nie było. Zdenerwował mnie znowu, ale wziąłem głęboki wdech i powstrzymałem się oschłej odpowiedzi.
— Ona płacze — wyszeptałem przejęty, a on chyba do reszty postradał rozum, bo przybrał cwaniacki uśmiech, którego w tamtym momencie tak bardzo nie chciałem widzieć.
— W takim razie zajmij się nią Romeo, a ja idę zobaczyć, czemu dziewczyny jeszcze nie weszły. Niepokoi mnie ten dziwny samochód, który przy nich stał. — To drugie zdanie wypowiedział jakby do siebie odchodząc i zostawiając mnie spanikowanego. Nie wiedziałem bowiem co mam zrobić. Wejść i okazać się wścibskim idiotą, ale przy okazji może jakoś pomóc kobiecie, czy może lepiej zostać, nie narażać się, jednak dostać tytuł ignoranta roku.
            Moje rozmyślanie szybko poszło na marne, bo ona otworzyła drzwi i już nie było po niej widać, że wcześniej coś było nie tak. Zaskoczyła mnie tym niezmiernie. Wiedziałem, że kobieta makijażem może zdziałać cuda, lecz żeby aż tak i to w tak krótkim czasie? Nie dowierzałem temu widokowi, więc zamrugałem, by mieć pewność, że ona nie zniknie jak jakaś jawa.
— Gdzie reszta? — zapytała jakoś nieśmiało. Pewnie głupio jej było, że nakryłem ją, bo widziała mnie, jak tylko na nią wtedy spojrzałem
— Baekhyun poszedł sprawdzić, czemu dziewczyny nie wchodzą — wyjaśniłem i nie wiedząc czemu stresowałem się przy tym okropnie. Ona przyglądała mi się badawczo, jakby chciała znaleźć we mnie odpowiedź na coś.
— Udawajmy, że nic nie widziałeś, dobrze? — zaproponowała. Ja powinienem zgodzić się jej na jej prośbę, bo w końcu była moją nauczycielką, a jakimś cudem obudził się we mnie buntownik, który ostatnio przeważał we mnie i to mnie zaczynało martwić.
— Nie mogę zignorować tego, że pani płakała… — stwierdziłem, a ona wyszczerzyła szeroko oczy na to.
— Mówiłam ci po pierwsze, że masz mówić mi po imieniu. Jesteśmy w podobnym wieku, tak? — Oburzyła się i wiedziałem, że chciała użyć tego do zmiany tematu. Jak ja to znałem na wylot. Chyba ostatnio za dużo chłopaków z naszego zespołu miało dziewczyny, bo na podstawie ich przeżyć zacząłem je rozgryzać.
— Nie ważne jest teraz to, jak zwracam się do ciebie — rzekłem to tak stanowczo, że sam się sobie dziwiłem, a ona wyglądała na przerażoną. — Wejdźmy do środka i opowiesz mi wszystko. — Wraz z tymi słowami wyminąłem ją w przejściu, a ona stała tam jeszcze chwilę pewnie trochę zszokowana. Nic dziwnego, ja nie potrafiłem sam wyjaśnić co mną kierowało.
            W końcu przymknęła drzwi i podeszła do ławki w której siedziałem i zasiadła na krześle obok mojego. Unikała spojrzenia na mnie, a ja świdrowałem ją zmartwionym spojrzeniem. Wyglądała mi teraz na bardzo zdołowaną i zmęczoną. Miałem ochotę złapać ją za rękę, by dodać otuchy, a nie wypadało. Czekałem jedynie cierpliwie, aż ona coś powie. Wiedziałem, że musiała pozbierać w sobie to, co ją trapiło, dlatego nie naciskałem.
— Ona mnie wykańcza… — zaczęła, a ja próbowałem zgadnąć w myślach o kim mówiła. Pierwsze co przyszło mi na myśl to szefowa, bo któżby inny. — Przez nią muszę robić dwa razy więcej, nie mam czasu nawet na kontrole u mojego lekarza, a leki mi się skończyły. Zachowuje się, jakby nagle jej coś odbiło i nie słucha mnie wcale. Tak jakbyśmy się zamieniły miejscami i ja zostałam jej matką, a ona nieposłuszną nastolatką. Nie rozumiem co się z nią dzieje. Zawsze była troskliwa i kochana, a ostatnio jest nieodpowiedzialna i szalona wręcz! — Ostatnie zdanie wykrzyczała tak głośno, że aż podskoczyłem na krześle wystraszony. Ona spojrzała na mnie przepraszająco i delikatnie się uśmiechnęła. To był chyba najpiękniejszy uśmiech jaki do tej pory widziałem. Szybko jednak próbowałem się otrząsnąć, bo przecież nie byłem Baekhyunem, któremu podoba się każda kobieta.
            Chciałem jej coś doradzić, odpowiedzieć na jej zmartwienie. Próbowałem coś ułożyć w głowie, niestety miałem pustkę. Nic sensownego nie przychodziło do głowy. Chyba byłem kiepskim pocieszycielem. Ona szybko zaczęła ocierać w rękaw swetra łzy, które znowu się u niej pojawiły.
— Gdzie ta reszta? — Mówiąc to, podniosła się i podeszła do biurka, gdzie zaczęła poprawiać kartki.
            Robiła to ze stresu, jaki ją ogarnął, a ja miałem ochotę zaśmiać się, bo była przy tym urocza. Na dodatek zobaczyłem delikatną zmianę w jej spojrzeniu. Jakby ulgę, która mówiła mi, iż ona potrzebowała jedynie, by ktoś ją posłuchał bez żadnej krytyki, a ja chyba jej to zapewniłem. Nie przeszkadzało jej najwidoczniej, że milczałem. Zaśmiałem się na to w duchu. Mogłem być z siebie dumny. Tak bardzo zachciałem ją poznać bliżej, lecz nie widziałem ku temu sposobności. Westchnąłem głęboko, bo za chwilę pojawił się Baekhyun z Shinrą…
— A gdzie jest Anri? — zapytała nagle ta druga z niepokojem i wszyscy spojrzeliśmy po sobie zdziwieni… Przecież była przed budynkiem. Jak mogła im zniknąć z oczu?


tumblr_nbjk7nNVvT1t41mc2o1_500.gif



POLSAT :D Hahah:D

Kocham was moi drodzy czytelnicy. :D To jeden z moich ulubionych rozdziałów tego opowiadania, bo pierwszy raz tak dobrze szło mi tu pisanie. Mam nadzieję, że go pokochacie. :)
Powiedzcie, co wam się w nim podoba, a co nie.

Co do tego, że nie ma u mnie reakcji… Jak wiecie robiłam zamówienia na shoty i dopóki ich nie skończę, nie jestem w stanie pisać reakcji. Te shoty kosztują mnie dużo czasu i strasznie się boję, że nie wyrobię się do świąt z nimi. ;-; Jednak staram się robić co w mojej mocy i jak tylko mogę to je piszę i większość już ich mam.




Teraz inna sprawa… Wiem, że wszyscy mają tego dość… Odszedł ktoś wspaniały, kto był dla wielu inspiracją, dla mnie był jednym z tych pierwszych idoli, których poznałam, bo zaczynałam od Shinee i Bing Bang. To straszne co się stało i nadal nie potrafię się po tym pozbierać. Mam nadzieję, że Wy się jakoś z tym trzymacie. Mnie temat samobójców przerasta i dobija mocno. ;-; Mimo to, szanuję jego decyzję i współczuję strasznie jego rodzinie i przyjaciołom, bo dla nich to teraz będą najcięższe święta zapewne. ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz