Wirus miłości
Rozdział 5
*Jin*
Długo wahałem się nad użyciem jej kontaktu. Co prawda podała mi tylko Kakaotalk, bo tak było najprościej. Myślałem, czy dobrze robiłem. Wraz z zaproszeniem jej powinienem też podać jej swoje imię. Bałem się tego, co zrobiłaby wiedząc, że jestem sławnym idolem. Wątpię, by zrobiła coś, co mogłoby mi zaszkodzić. Prędzej obawiałem się, że ona po prostu speszy się tego i nie będzie chciała mnie znać. Przecież przyjaźń z gwiazdą w naszym kraju jest ciężka. A ja bardzo jej pragnąłem. Widziałem, jak potrzebowała wsparcia. Była i tak silna znosząc to wszystko. Uznałem, że dobrze będzie zbliżyć się do niej na tyle, by potem nie myślała o konsekwencjach i dopiero wtedy dać jej do zrozumienia kim byłem. Wiedziałem, że ryzykowałem tym, iż mogła potem mi mieć za złe, że nie ostrzegłem jej wcześniej.
Zastanawiałem się, czy rozpoznałaby moją twarz, gdybym pokazał ją całą. Niby słuchała zaledwie niektórych naszych piosenek, ale my obecnie przewijaliśmy się wszędzie. W telewizji, internecie... Mogła na mnie wiele razy trafić i chociaż nie połączyłaby może mnie z moim zespołem, moja twarz pewnie by się jej z czymś kojarzyła. Wiedziałem, że prędzej, czy później zobaczy moją twarz, mimo to, uważałem, że wolę to odkładać w czasie.
W końcu zmęczony treningiem, siedząc i odpoczywając na ławce, zmobilizowałem się. Zmieniłem awatar na moim koncie na jakiegoś miśka, by nie mieć swojego zdjęcia. Może i źle robiłem, lecz na razie nie byłem gotów na odkrycie mojej tożsamości. Wklepałem jej pseudonim i od razu mi go wyszukało, więc pospiesznie napisałem jej krótką wiadomość.
Hej! To ja, nieznajomy z parku. :)
Uznałem, że taka forma wystarczy. Nie odpisywała od razu, bo pewnie była czymś zajęta. Wziąłem więc swoje rzeczy i udałem się pod prysznic, by jakoś się orzeźwić po tym całym wysiłku. Brałem zimny, by się obudzić, bo trochę mnie przymulało ze zmęczenia. Pewnie powodem był mój krótki sen poprzedniej nocy. Co mogłem poradzić, że myślałem o Dasum? Martwiłem się nią i byłem ciekaw, jak się czuje, a nie odważyłem się napisać i ją o to zapytać. Wiedziałem, że nie zrobiłaby sobie krzywdy, jednak mogła być smutna i potrzebować pocieszenia.
Na takich rozmyśleniach przeminęła mi kąpiel. Wychodząc z łazienki okazało się, że wszyscy są gotowi do wyjścia i czekają na mnie. Widocznie straciłem rachubę czasu przez moje główkowanie. Pakowałem się i ubierałem, gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk wiadomości na Kakao. Od razu rzuciłem się na mój telefon, nie zwracając uwagi, że wszyscy mi się przyglądali wyczekująco.
Witaj! Może w końcu powiedziałbyś swoje imię? Chyba zasługuję na nie po tym, jak opowiedziałam ci większość mojego życia?
Zaśmiałem się na tą wiadomość. Miała rację. Byłem wredny nie mówiąc jej swojego imienia, po tym, jak ona zwierzyła mi się. Uznałem też, że przecież wiele Seokjinów chodziło po Korei, więc nie szkodziło mi podać jej, jak się zwę. Zrobiłem to pospiesznie i spojrzałem na resztę, których miny nie były za szczęśliwe.
— Długo jeszcze zamierzasz z kimś romansować? — odezwał się poważnym tonem Jimin, a mnie to lekko zakłopotało, bo te podejrzenia były przecież bezpodstawne.
— Ja nie romansuje! — wykrzyczałem w ich stronę, a większość z nich machnęła ręką, jakby nie wierząc mi i jednocześnie wstali ze swoich siedzeń, by ruszyć do wyjścia.
Oburzyłem się wewnętrznie. Przecież nie mieli pojęcia z kim piszę i nie mieli prawa oceniać kim była dla mnie Dasum. Ja wiedziałem, że na razie to była znajoma, z którą mogłem się zaprzyjaźnić. Nic więcej. Przecież byłem świadom, że w naszym przypadku związki, to coś mało realnego. Uważanie na fanki to nie wszystko. Do tego jeszcze dochodził brak czasu niekiedy miesiącami, jak nas przyciskali z nową promocją, czy czymkolwiek innym.
— Hyung... — zwrócił się do mnie nagle Tae, który pojawił się znikąd i zarzucił mi rękę na ramię — jak chcesz ukryć, że piszesz z dziewczyną, to nie szczerz się tak do ekranu. — Wraz z tymi słowami, posłał mi wielki kwadratowy uśmiech, jak to miał w zwyczaju i poszedł sobie, a mi zrobiło się głupio. Aż tak reagowałem na wiadomość od niej? Musiałem rzeczywiście uważać na swoje zachowanie, bo nie chciałem budzić mylnych podejrzeń.
***
Kiedy odpoczywaliśmy w dormie Dasum nadal do mnie pisała. Dowiedziałem się, że miała lepszy humor tego dnia i ojciec wyjechał na jakąś delegację, to miała spokój. Bardzo zaciekawiła mnie sobą, więc nawet jak opowiadała o swojej codzienności, która innym mogła wydawać się nudna, ja czytałem o tym z zaciętością, jakby była główną bohaterką jakiegoś opowiadania.
Jak tylko napisała mi, że zamierza wyjść na spacer poderwałem się z miejsca i spytałem ją, gdzie chciałaby się w takim razie spotkać. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że ona wcale nie zapraszała mnie na przejście się z nią, a sama się wybierała po prostu na świeże powietrze. Poczułem się zażenowany sobą, choć nie potrzebnie. Szybko odpowiedziała mi, że skoro chcę z nią się przejść to z chęcią się dostosuje co do miejsca, w którym mielibyśmy się zobaczyć. Ucieszyło mnie to ogromnie, bo to oznaczało kolejną okazję do poznania jej bliżej.
Szybko wyszykowałem się do wyjścia i krzyknąłem, iż wychodzę. Chyba jedynie Taehyung siedzący przed telewizorem jakkolwiek na to zareagował, a mianowicie machnięciem na mnie ręką, bo przecież mu przeszkadzałem w oglądaniu. Te dzieci ostatnio były takie nieobecne.
Ugadałem się oczywiście z nią na naszej ławce i o dziwo ona już na niej siedziała. Widocznie miała do niej dużo bliżej ode mnie. Rozglądałem się niepewnie, czy ktoś nas nie obserwuje. Miałem złe przeczucia, gdy miasto ogarniał mrok, w dzień przechadzałem się pewniej, a przecież wtedy była większa szansa na rozpoznanie nas. Byłem po prostu dziwny i nie dało się tego ukryć.
Kiedy stałem już jej naprzeciw, ona delikatnie się uśmiechnęła i podniosła z miejsca. Odwzajemniłem to, lecz pewnie przez maseczkę mogła się nawet nie zorientować, że to zrobiłem. Tak bardzo pragnąłem ją zdjąć, a bałem się rozpoznania mnie przez nią bardziej, niż ataku fanek. Nie wiedziałem, czemu tak mnie to przerażało. Nie potrafiłem tego określić.
Spacer minął nam przyjemnie na kolejnych rozmowach o wszystkim i niczym, po raz kolejny dużo razy rozbawiłem ją swoim poczuciem humoru. Czasami zabrzmiałem tandetnie, jak to miałem w zwyczaju. Pragnąłem spędzać z nią więcej tak czas, a wiedziałem, że stać mnie zaledwie na te marne kilkadziesiąt minut dla niej. Byłem idolem z mnóstwem obowiązków. Poświeciłem się dla robienia tego, co robiłem, więc musiałem ponosić też tego konsekwencję. Jedną z nich było też to, że musiałem uważać, by nie zbliżyć się do Dasum za bardzo. Mogłem się z nią przyjaźnić, wspierać w ukryciu. Nie chciałem, by doszło między nami do większych uczuć, bo jednak to mogło równać się z większymi kłopotami, których wolałem nam nie dokładać.
*Jinah*
Miałam dość tego, że nie mogłam zobaczyć Taehyunga. Wyczuwałam, że to była wina Jungkooka. Jakby nie chciał, bym spotkała się z jego kolegą. Z drugiej strony czemu miał to robić? Tego nie mogłam pojąć. Przecież byliśmy blisko i zawsze spełniał moje prośby. Był przy mnie w trudnych chwilach, jak prawdziwy przyjaciel. Skoro wiedział, że podobał mi się ktoś, to powinien chyba mnie w tym także wesprzeć, a on mnie odgradzał.
Przypominała mi się sytuacja z naszego ostatniego spotkania. Byliśmy tak blisko siebie, że mogłam mu się przyjrzeć. Jego policzki zrobiły się różowe i wydawało mi się, że pragnął mnie pocałować. Pomyślałam wtedy przez chwilę, że mógłby coś do mnie czuć. W końcu znaliśmy się na wylot, a on zawsze akceptował we mnie wszystko. Otrząsnęłam się. Wiele razy rozważałam tę opcję i zawsze przekreślałam. On ewidentnie widział we mnie tylko przyjaciółkę. Mogłam być tego pewna... Z frustracji zaczęłam przeczesywać gwałtownie włosy.
To nie tak, że nie podobałoby mi się, jeżeli Jungkook zwróciłby na mnie uwagę w inny sposób. Wręcz przeciwnie. Był moment, gdy marzyłam, aby to zrobił. Zmieniłam zdanie dlatego, by nie wplątać się w jednostronne uczucie do najlepszego przyjaciela, jakiego miałam w życiu. Miałam nadzieję, że i tym razem takowego nie zaczynałam. Tae był cudowny i rozbawiał mnie zawsze do łez. Uwielbiałam to w nim. Podobała też się mi jego śmiałość względem mnie. Już od pierwszego poznania zachowywał się przy mnie swobodnie. Byłam szczęśliwa podczas każdej chwili spędzonej z nim. Z drugiej strony... kim ja dla niego mogłam być? Przyjaciółką kumpla? Czy wtedy byłby tak otwarty względem mnie?
To wszystko przerwane mi zostało przez wiadomość tekstową od Jungkooka. Napisał mi, że nie może przyjść do mnie z moim obiektem westchnień. Chciałam już zdenerwować się na drwiący ze mnie los, lecz po chwili dodał, że mogę ich odwiedzić, jeśli bardzo tego chcę. Od razu odpowiedziałam, że zaraz zjawię się w dormie. Podekscytowałam się w sekundzie i wiedziałam już co muszę zrobić. Sprawić, by Tae dojrzał we mnie prawdziwą kobietę. Uznałam, że wyszykuję się w moje najlepsze ciuchy i podkreślę makijażem swoje walory twarzy. Musiałam korzystać z danej mi okazji, bo znając moje szczęście nie zobaczyłabym go ponownie za szybko.
*Jungkook*
Siedziałem na kanapie z Tae i gryzłem się ze sobą, by go uprzedzić o wizycie Jinah. On oglądał telewizję śmiejąc się głośno ze swojego ulubionego programu. Wiedziałem, że nie lubił, gdy mu się je przerywało. Dlaczego zaprosiłem ją do nas? Bo głupi miałem złudne nadzieję, że na spotkaniu z nim prędzej dostrzeże, że nie jest nią ani trochę zainteresowany. To nie tak, że chciałem, by cierpiała. Właśnie od tego próbowałem ją ochronić. On widział w niej moją druga połówkę, za co byłem mu wdzięczny, a nie materiał na swoją dziewczynę. Byłem pewien, że jakby zorientował się, że ona lubi go bardziej i tak by ją odrzucił. Sam mi to praktycznie wyjaśnił ostatnio, a ja pragnąłem w tym ją uświadomić w jakiś sposób.
— Zaraz będzie tu Jinah — rzuciłem szybko, jak tylko zauważyłem przerwę na reklamy. Tae spojrzał na mnie z miną zbitego psa.
— I teraz mam się ulotnić? Mój kochany program trwa jeszcze godzinę! — Jak zwykle panikował, gdy ktoś chciał mu to przerwać, ale to nie o to mi w końcu chodziło.
— Nie musisz. Chcę byś tu był — wyjaśniłem mu niepewnie, a on zmarszczył brwi, patrząc na mnie bardzo podejrzliwie.
— Mam patrzeć na wasze miłosne gierki? Irytuje mnie to, jak ona ignoruje twoje uczucia. — Prychnął po tych słowach, a mnie zatkało. Czy ja naprawdę, z punktu widzenia osoby trzeciej, byłem tak łatwy do rozgryzienia?
— Mówicie, że przyjdzie szwagierka? — Zaskoczył pełen ekscytacji Jimin, który właśnie ocknął się, bo spał na siedząco na niej. Musiał być wykończony po treningach.
— Przestaniecie ją tak nazywać? Między mną i Jinah nic nie ma. To moja przyjaciółka, nic więcej — skomentowałem stanowczo, by przez przypadek nie zechcieli zwrócić się tak do niej, jak już ona się zjawi. Po chwili jednak dotarło do mnie, że przecież Jimin jej nie znał. — A ty skąd wpadłeś na pomysł ją tak zwać?
— On mi kazał — oznajmił z niewinną minką, wskazując palcem Tae, który już był w innym świecie, bo skończyły się reklamy. - Powiedział, że tak szybciej zaczniesz działać, bo cię tym zmobilizujemy.
Miałem powoli dość tej sytuacji. Wszyscy czuli, że coś się święci między nami, a ona widziała jedynie Tae. Ja byłem zaledwie kimś, kto ją mógł wspierać, pocieszać i dawać dobre rady... A pragnąłem być czymś więcej. To wszystko wydawało się takie niesprawiedliwe...
Wtedy zadzwonił dzwonek naszych drzwi. Podszedłem do nich ciężko pociągając nogami. Bałem się tego wieczoru. Czułem, że coś pójdzie nie tak. Albo ona zdemaskuje się z uczuciami do Tae i spotka ją zimna rzeczywistość, albo ja wygłupię się przed nią i resztą przez moją zazdrość o nią. Po co ja robiłem sobie takie schody? Mogłem zawsze powiedzieć jej wprost jak się ma sytuacja i kazać jej wszystko przemyśleć, a wtedy ryzykowałbym utratą naszej przyjaźni, bo przecież wściekłaby się, że okłamuję ją od długiego czasu.
Za progiem stała Jinah... Mimo to, chwilę się wahałem, bo wyglądała inaczej. Ostatni raz widziałem ją tak na pewnej imprezie, na której postanowiła pokazać pazur. Ubrana cała w czarne kolory z ostrym makijażem wydawała się taka... seksowna. Ja naprawdę nie powinienem był myśleć o niej w ten sposób... Moja przyjaciółka miała ubraną krótkie spodenki i nic więcej na swoich długich szczupłych nogach, oraz wysokie obcasy na stopach, przez co zrównała się prawie ze mną wzrostem. Dodatkowo jej fryzura w sztucznym nieładzie dodawała wszystkiemu takiego uroku, że pewnie jeszcze długo gapiłbym się na nią, stojąc bez ruchu. Na szczęście pojawił się koło mnie Jimin rozluźniając trochę atmosferę.
— Nie mówiłeś, że ona jest taka śliczna. Wpuść ją lepiej do środka, bo przecież ona zamarza tam! - krzyknął, pospiesznie wciągając ją do środka, na co ona zareagowała delikatnym chichotem, a chłopak zaczął się ubierać w przedpokoju, jakby do wyjścia.
— A ty gdzie wybywasz? — zapytałem naszego Chim Chima, a on spojrzał na mnie zaskoczony, jakbym zadał dziwne pytanie.
— Do biblioteki? — rzekł obojętnie i wyszedł na zewnątrz tak po prostu. Nie wiedziałem chyba o czymś ostatnio, bo nie miałem pojęcia, że to takie oczywiste, iż wybierał się tam.
Potem już zacząłem kipieć ze złości wewnętrznie, bo zauważyłem, że Jinah bez żadnej krępacji siedziała już koło Tae i próbowała do niego przemówić. Po chwili jednak ochłonąłem. Ona właśnie przeszkadzała mu w jego ulubionym programie. Wiedziałem, jak to może się zakończyć. Czekałem chwilę na rezultaty.
— Oglądam coś ważnego - wysyczał w jej stronę i nagle poczułem się źle, widząc jej posmutniałą twarz. Nic dziwnego, nie uraczył jej spojrzeniem od momentu jej wejścia i wydawał się względem niej oschły. Zamieniał się w potwora, jak patrzył na tamten program.
Usiadłem obok niej i to jak najbliżej się dało, a ona lekko posunęła się w stronę Tae. Tym razem ja poczułem się urażony. Nie mogłem tego okazać, bo bałem się zdemaskowania mnie.
— Zaraz na mnie wejdziesz dziewczyno. Zajmij się lepiej Kookim, bo jest dzisiaj marudny. Potrzebuje pocieszenia. — Oczywiście było to kłamstwem, które on zapewne wymyślił, by zmusić Jinah do jakiejś interakcji ze mną.
Zawstydziłem się trochę, gdy ona spojrzała w moje oczy swoim zmartwionym wzorkiem. Podobała mi się w takim wydaniu i na dodatek jeszcze jak się mną przejmowała. Musiałem się opanować, by nie dostać znowu wypieków na twarzy.
— Coś się dzisiaj działo? — spytała mnie zakłopotana. Pewnie trochę jej było głupio, że zignorowała mnie całkowicie wcześniej.
— Po prostu jestem trochę zmęczony i marudny, nic poza tym. — Próbowałem brzmieć wiarygodnie, ale głos chwiał mi się z nieznanego powodu. Ona zaś nie uspokoiła się wcale po tych słowach.
— A ja was jeszcze nachodzę. — Wraz z tymi słowami spuściła wzrok, a ja nie chciałem, by się obwiniała. Miałem ochotę udusić Tae, że doprowadził ją do takiego stanu. Chwyciłem jej podbródek i uniosłem tak, by znowu na mnie popatrzyła swoimi pięknymi czekoladowymi oczami.
— Hej, co to za mina? — wygarnąłem jej, a ona dalej patrzyła tak smutno. — Ja nawet w chwili agonii nie odmówiłbym spotkania z tobą.
Ona zamrugała oczami kilka razy, jakby ze zdziwienia i po chwili posłała do mnie piękny uśmiech, który musiałem od razu odwzajemnić. Ja uświadomiłem sobie z czasem, jak te zdanie było tandetne, lecz nie mogłem nic na to poradzić, że lepiej nie potrafiłem ubrać tego w słowa. Wiele dałbym, by ona starała się o moje względy w ten sposób, co o Tae.
*Jimin*
Podążałem między półkami w poszukiwaniu jednego konkretnego tytułu. Miał się pojawić tego dnia w bibliotece, a ja nie mogłem się doczekać, by wypożyczyć go i zagłębić się tak długo oczekiwaną przeze mnie kontynuację przygód mojej ulubionej bohaterki. Nie czytałem za dużo, jednak ta seria porządnie mnie wciągnęła. Mogłem zawsze kupić sobie ją w całości, lecz jakoś wolałem korzystać z dóbr publicznych, jakim był ten gmach. Czasami potrafiłem tu odnaleźć wyciszenie i spokój, bo mimo iż byłem energiczną osobą, potrzebowałem także chwilami czegoś innego.
Znalazłem w końcu ostatni egzemplarz książki, a w jego stronę sięgnęła jeszcze inna ręka. Delikatna i malutka dłoń, nawet porównując ją do mojej. Kiedy jej opuszki palców spotkały się z moją ręką, ona się gwałtownie wycofała i podążyłem wzrokiem za torem jej ruchu. Ujrzałem przed sobą krótko ściętą dziewczynę z wielkimi okularami. Jej fryzura wydała mi się urocza, a oczy były przestraszone. Zastanawiałem się, czy czasem mnie nie rozpoznała. Nie przeszkadzałoby mi to, o ile nie była psychofanką. Poprawiła na swoim nosie przedmiot ułatwiający jej widzenie.
— Byłeś pierwszy oppa — wyszeptała, a ja już miałem pewność, iż mnie rozpoznała. Bo kto normalny zwróciłby się tak do obcej osoby? Spodobało mi się to, jak była speszona moją osobą.
— Zależy ci także na przeczytaniu tej książki? — zapytałem ją, a ona przytaknęła niepewnie. — W takim razie weź ją i jak ty przeczytasz, to ja sobie ją pożyczę. — Postanowiłem pokazać jej swoją dobroć, a ona najpierw powoli sięgnęła po tomik, a następnie wypruła z książką, mijając mnie w bardzo szybkim tempie, jakby bała się, że rozmyślę się. Zacząłem zastanawiać się nad tym co miało miejsce. Czy ona udała słodką, by dostać książkę?
Musiałem jej wygarnąć co myślę i próbowałem pobiegnąć za nią i skręcając z alejki regałów, prawie nie wpadłem na jedną z kobiet pracujących w tym miejscu. Przeprosiłem ją kilkukrotnie i ukłoniłem się nisko, po czym udałem się do miejsca, gdzie wypożycza się książki.
— Widzę, że wzięłaś ostatni egzemplarz — zagadywała do niej inna bibliotekarka, a ona kiwała się na boki zadowolona z siebie.
Po chwili schowała książkę do swojej torebki, odwróciła się w prawą stronę i zrzedła jej mina, bo ja zagradzałem jej drogę, mierząc ją surowym spojrzeniem. Pewnie zorientowała się, iż domyśliłem się jej podstępu.
— Oszukałaś mnie . — Oburzyłem się, a ona na to ciężko westchnęła.
— Nie moja wina, że nie możesz się oprzeć słodkim i nieśmiałym dziewczynkom. Łatwo mi taką udawać z wyglądem kujonki — skomentowała, a we mnie zawrzało, bo przecież ona była bezczelna. — Wiesz, spieszy mi się, braciszek na mnie czeka pod budynkiem i marźnie zapewne.
Ona sobie po prostu poszła, a ja wyszedłem za nią. Miałem ochotę coś jeszcze jej powiedzieć, a nie potrafiłem znaleźć słów. Byłem tak zdenerwowany tym tanim oszustwem, choć to sobie powinienem był pogratulować, bo przecież to ja dałem się nabrać tak łatwo. Na zewnątrz rzeczywiście ktoś na nią czekał. Zaczęła opowiadać tej osobie, jak to mnie wykiwała, żeby uzyskać tę książkę. Znowu mnie tym podburzyła, więc podszedłem do niej zdenerwowany, a chłopak przyglądał mi się uważnie.
— Jak możesz ze mnie tak kpić? Jesteś niewychowana jakaś. — Wiedziałem, że to co mówię, nie trzymało się kupy, ale po prostu nie potrafiłem już siebie kontrolować.
— Przepraszam za moją siostrę — rzekł skruszony chłopak, a mnie zrobiło się go jakoś szkoda. Jak mógł przyjmować to na siebie. — Źle ją wychowałem. — Nie dowiedziałem temu, co usłyszałem. — Jeśli zechcesz dać nam do siebie kontakt, to postaram się dać ci znać, jak przeczytamy tę książkę. Ponaglę też moją siostrę, by ta zrobiła to jak najszybciej.
Byłem oniemiały skruchą tego chłopaka. Był tak odmienny od swojej podłej siostrzyczki. Od razu napisałem mu swój pseudonim na Kakao, nie myśląc nawet o tym, że ta diablica mogła wykorzystać to przeciwko mnie. Chciałem, by ten człowiek po prostu przestał się przede mną tak poniżać, jakbym nie wiadomo kim był. Coś czułem, że moja znajomość z tą dwójką rozwinie skrzydła wkrótce. Jedno było pewne, nie polubię tej oszustki.
I mamy zaczęty kolejny wątek. :D Nacieszcie się, bo kolejne zaczną się zdecydowanie później. :D Teraz skupimy się na tych co już wprowadziłam.
A komu podoba się wątek Jimina?
I co powiecie na sytuację z Tae, Kookim i Jinah? :D
I jak podobała się wam perspektywa Jina? :D
Wiem, że rozdział pewnie znowu słabo sprawdzany, ale no musicie mi to wybaczyć. ;-; Staram się dla was pisać te shoty, które zamówiliście i nie mam życia. :D Napisałam niby już dużo, ale nadal jeszcze kilka muszę napisać i boję się, że nie podołam do świąt, dlatego staram się jak mogę i wszystko inne odkładam na bok, by nadążyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz