sobota, 23 grudnia 2017

E'Dawn/Kim Hyojong z Pentagon dla tajemnica19

Dla tajemnica19
Z kim: E’Dawn/ Kim Hyojong z Pentagon
Wytyczne: normalna historia

Stałaś na skraju lasu, przy ruchliwej ulicy z wyciągniętym do góry kciukiem. Chciałaś złapać jakiegoś stopa, lecz każdy samochód wymijał cię w pośpiechu. Nie wiedziałaś już co ze sobą począć. Wracałaś z imprezy do domu w centrum miasta. Miałaś ogromną ochotę na schowanie się pod kołderką i odejście w objęcia Morfeusza… Po części to była twoja wina, że jeszcze nie miałaś takiej możliwości. Kolega zaproponował ci podwózkę, jednak nie chciałaś z nim jechać, bo wiedziałaś, że skończy się to jego nachalnymi podrywami. Powiedziałaś, że wolisz się przewietrzyć przed spaniem. Mogłaś zawsze za jakimś rogiem zamówić taksówkę, jednak po co? Lepiej utrudniać sobie życie. Dopiero w połowie drogi poddałaś się, bo bałaś się, że nie dojdziesz do rana.
W końcu jakiś samochód, wyglądający na starszy model, zatrzymał się koło ciebie. Nie znałaś się na pojazdach, więc nie mogłaś ocenić go zbytnio. Podeszłaś bliżej, by porozmawiać z kierowcą przez szybę, którą opuścił po stronie pasażera. Kiedy nachyliłaś się do niej, ujrzałaś farbowanego blondyna z podkrążonymi oczami i bladą cerą. Wyglądał jakby nie spał od jakiegoś czasu. Zaczęłaś się zastanawiać, czy powinnaś z kimś takim jechać. Jeszcze spowodowałby wypadek.
— Jedzie pan do centrum? — zwróciłaś się do niego, a on spojrzał na ciebie pytającym wzrokiem.
— Pan? Mów mi Hyojong po prostu. Poczułem się przez moment tak staro… — Jego głos cię zahipnotyzował. Był jakiś unikatowy i było w nim coś pociągającego.
— Głupio mi tak, skoro się nie znamy — oznajmiłaś to szczerze.
— Takie formalności wydawały mi się zawsze zbędne. Wsiadaj. Pojedziemy do centrum, ale zahaczę po drodze o stację paliw. Co ty na to? — zapytał niepewnie, a ty przytaknęłaś ochoczo i wsiadłaś do środka.
Poczułaś, jak zmierzył cię przenikliwym spojrzeniem od stóp do głów. Poczułaś przez to skrępowanie. Zapinając pas, zastanawiałaś się, czy dobrym pomysłem było branie takiego stopa. Bałaś się zaufać przyjacielowi, który niby by cię nie skrzywdził, tylko mogłabyś się przy nim czuć niekomfortowo, a wsiadłaś do auta obcego chłopaka, wyglądającego dość podejrzanie.
Chwilę jechaliście w milczeniu i trochę się uspokoiłaś. Nie zapowiadało się na to, by miało się coś wydarzyć nieodpowiedniego, a na dodatek chłopak wydawał się ostrożnym kierowcą. Powoli już uznawałaś, że jak zwykle pozory cię zmyliły.
Podjechaliście na stację paliw, bo w końcu na jakąś trafiliście. Kiedy on tankował, ty przejrzałaś się w lustrze. Makijaż nie wyglądał źle. Był nienaruszony, za to fryzura całkowicie zepsuta przez wiatr zapewne. Zaczęłaś ją poprawiać, gdy chłopak już wracał do samochodu po zapłaceniu rachunku. Znowu ci się przyglądał siadając za kierownicą.
— Lepiej wyglądasz w tej roztrzepanej — rzekł ruszając w drogę, a ty zastanowiłaś się niby czemu i postanowiłaś zażartować.
— Bo mam wtedy podobny styl do twojego? — Zachichotałaś do tego, a jego kąciki ust nawet nie drgnęły. Uznałaś, że jakiś nostalgiczny z niego człowiek.
— Nie. Bo tak było bardziej seksownie.
Przytkało cię na te słowa. Nie wiedziałaś, jak masz zareagować i zamiast się na niego zdenerwować to poczułaś, jak płoniesz z zawstydzenia. Normalnie ktoś inny dostałby od ciebie w tej chwili z liścia, a on miał coś w sobie, że spodobało ci się to…. Tylko jeszcze nie wiedziałaś co.
— Czy ty mnie podrywasz? — W końcu znalazłaś w sobie siłę, by odpowiedzieć mu choć trochę opryskliwie, jak wszelkim innym podrywaczom.
— Nie. Po prostu mówię co myślę. To, że uważam cię za seksowną w takiej, a nie innej fryzurze nie czyni mnie osobą zainteresowaną tobą — wyjaśnił ci to, a tobie zrobiło się wstyd, choć sama nie rozumiałaś czemu.
Znowu zapadło milczenie, powoli robiłaś się senna… Gdy powstrzymywałaś się od zaśnięcia, zaczęłaś zauważać, że coś jest nie tak z otoczeniem. Wcale nie jechaliście do centrum miasta. Momentalnie poczułaś się  pobudzona i spojrzałaś na niego z szeroko otwartymi oczami, czego on nie zauważył oczywiście.
— Gdzie ty jedziesz? — spytałaś go oburzona, a on wzruszył na to ramionami.
— Jeszcze nie wiem — dodał, a ty zastanawiałaś się, czy on cię jakoś źle wcześniej zrozumiał, czy jak?
— Przecież chciałam podrzucenia do centrum…. — zagaiłaś go.
— Wiem, mogę cię kiedyś tam zawieźć. Mój samochód, moje zasady. Wybrałem sobie inną drogę.
Zamrugałaś kilka razy, patrząc na niego zagadkowo. Dlaczego on ci to robił? Niczego w tym momencie nie chciałaś tak bardzo, jak ciepłego łóżka i swojego domu, a on wywoził cię na manowce, czy gdziekolwiek indziej. Czyżby to było porwanie?
— Mogłeś od razu powiedzieć, że nie wybierasz się do centrum. Znalazłabym innego stopa. — Wytykałaś mu to, a go nadal nic nie ruszało.
— Wtedy jeszcze się tam wybierałem, niestety się rozmyśliłem.
Nie wierzyłaś, że spotkałaś kogoś tak dziwnego. Już przeszedł ci nawet lęk o to, że coś ci zrobi, za to zaczął cię irytować swoją postawą. Kto dał mu prawo do takiego oszukania ciebie?
— A co chcesz wysiąść? — zaproponował, a ty już miałaś powoli dość.
— Nie mam pojęcia gdzie jestem, a ty tak po prostu wypuściłbyś mnie tutaj o takiej porze? Przecież mijamy jakieś pola, łąki, lasy, to odludzie. Mogłoby mi się coś stać. — Podnosiłaś na niego już głos.
— Ze mną też mogło ci się coś stać, a jednak wsiadłaś. — Zaznaczył słusznie, co nie mogłaś zostawić bez prychnięcia. To że miał rację, dobiło cię jeszcze bardziej.
— Jestem śpiąca, zmęczona, a ty jeszcze mnie irytujesz. Proszę powiedz, że zawieziesz mnie do centrum, a teraz robisz sobie ze mnie głupi żart… — rzekłaś błagalnie.
— Też jestem śpiący, zrobię za jakiś czas postój to się prześpię — powiedział tak jak gdyby nigdy nic.
— I co? Mam niby zasnąć przy tobie, a ty mnie jeszcze zwiążesz, skrzywdzisz, czy coś innego?! — krzyczałaś bardzo wściekła na jego podejście do sprawy.
— Trzeba było ze mną nie jechać, a nie narzekasz, jakbyś miała okres… No chyba, że masz, to znajdzie się wytłumaczenie.
Postanowiłaś, że to przemilczysz, bo przecież nie odpowiesz mu na to. Założyłaś ręce na piersi obrażona i uznałaś, że dyskusja z nim nie miała sensu. W głowie próbowałaś ułożyć sobie to wszystko i postanowić co dalej. Niestety obok ciebie siedział jakiś nieobliczalny człowiek i nie wiedziałaś na co jeszcze go stać. Bawił się tobą, albo miał w tym jakiś swój cel? Zastanawiało cię to.
Minęło sporo czasu odkąd odezwałaś się do niego ostatni raz. Przestałaś jednak zerkać na zegarek, bo to tylko cię bardziej dobijało. Wtedy on zatrzymał się na jakimś polu i wysiadł z samochodu bez zbędnych słów. Podążyłaś za nim wzrokiem zaniepokojona. Zauważyłaś, że udał się do bagażnika i w nim zaczął grzebać. Intrygowało cię to. Po chwili przyniósł jakieś koce i jeden wyciągnął w twoją stronę. Wzięłaś go do ręki i patrzyłaś, jak na dziwne zjawisko.
— Do przykrycia. Idź na tylnie kanapy. Ja sobie poradzę w bagażniku, albo tu z przodu — oznajmił swoim nadal obojętnym tonem.
Nie miałaś już siły na protestowanie. Posłusznie udałaś się na tylnie siedzenia i tam ułożyłaś się i przykryłaś kocem. Pozwoliłaś sobie na głęboki sen, mając nadzieję, że tego nie pożałujesz.

***

Obudziły cię ostre promienie słońca, wdzierające się przez okno samochodu. Zanim więc otworzyłaś oczy, minęło sporo czasu. Dotarło do ciebie wtedy, że Hyojong leży na tobie i momentalnie zaczęłaś piszczeć. On spokojnie zaczął się budzić i pocierać oczy, by dopiero po chwili wycofać się, wyjść z pojazdu  i usiąść na trawniku przed samochodem. Patrzył na ciebie przymrużonymi oczami.
— Co ty wyprawiasz? — Tym razem gotowa już byłaś na danie mu porządnego liścia w twarz, mimo to, powstrzymywałaś się czekając na wyjaśnienie.
— Krzyczałaś w nocy, to cię przytuliłem, by cię uspokoić…
— Jasne! — przerwałaś mu. — Przyznaj, że jesteś zboczeńcem i wykorzystałeś to, że spałam do macania mnie, czy czego tam jeszcze…
Wtedy on gwałtownie na ciebie naparł i zaczął cię zachłannie całować. Nie wiedziałaś czemu to zrobił, choć po nim mogłaś się już wszystkiego spodziewać. O dziwo, pozwoliłaś mu na pogłębienie tego, a nie protestowałaś. Uległaś dziwnym emocjom w tamtym momencie i nie rozumiałaś swojego zachowania. Kiedy on się odsunął i wyszedł z samochodu, poczułaś zawód… Podobał ci się ten pocałunek i nie potrafiłaś temu zaprzeczyć.
— Czemu to zrobiłeś? — zapytałaś już łagodniej, a on uśmiechnął się cwaniacko.
— Bo tak najlepiej uciszyć trajkoczącą dziewczynę.
Zrobiło ci się głupio, że dałaś mu tak się zwieźć. Zawiodłaś się też, że miał tak bezsensowny powód do pocałowania cię. Pragnęłaś, by powiedział, że mu się tak spodobałaś… Po chwili szybko otrząsnęłaś się z tych myśli. Nie powinnaś mieć takich o obcym mężczyźnie, który tak jakby cię uprowadził, a jednak coś cię do niego przyciągało.
— Chodź do samochodu. Jedziemy na jakieś śniadanie, a potem odwiozę cię do domu. — Poczułaś wielką ulgę na te słowa, choć nie powinnaś chwalić dnia przed zachodem słońca. Chłopak zawsze mógł się rozmyślić i wywieźć cię dalej. Mimo to, nie chciałaś szukać innego stopa. Pragnęłaś, by cię odwiózł i może ponowił choć raz ten wspaniały pocałunek.

***

Na śniadanie zajechaliście do jakieś knajpki z hot dogami i zjedliście po jednym. On zapłacił o dziwo za was obu. Było ci to na rękę, bo byłaś spłukana po imprezie z poprzedniego dnia i wszystkie drobne nawet wydałaś na napiwek dla barmana. Hyojong stał się podczas jedzenia bardziej rozmowny. Opowiedział ci, że jeździ w ten sposób od kilku lat co weekend, by oderwać się od szarej codzienności. Chce wtedy udawać, że jest wędrowcem, który niczym w życiu się nie przejmuje. Wyznał też, że zauważył twoje spięcie jak tylko weszłaś do samochodu. Postanowił cię rozerwać w ten sposób, że zboczył z trasy, byś trochę przeżyła… Potem jednak nie wiedział jak z tego wybrnąć tak, żebyś się na niego nie zdenerwowała i jednocześnie się rozluźniła. Usłyszałaś kilka razy jego śmiech i bardzo go polubiłaś. Nadal byłaś trochę nie w sosie, za zrobienie ci takiego psikusa, ale spodobało ci się to, jaki był powód jego ku temu. Zaczęłaś się do niego przekonywać i robiło ci się żal, gdy wsiadaliście do samochodu, że wkrótce już zniknie zapewne na zawsze z twojego życia… Chciałaś utrzymać z nim jakiś kontakt, lecz głupio było ci się do tego przyznać.
Okazało się, że nie byliście tak daleko od centrum i bardzo szybko trafiliście pod twój dom. Poczułaś zażenowanie sobą, że tak szybko spodobała ci się jego osobowość po tym, jak na początku chciałaś go zabić za bawienie się tobą.
— A więc to tyle. Odwiozłem cię, więc chyba nie zabijesz mnie za tą przygodę? — powiedział to takim tonem, który wydawał się uwodzący, ale uznałaś, że musiało ci się zdawać.
— Daruję ci życie. — Zażartowałaś, po czym wysiadłaś z samochodu, a on jednocześnie z tobą i oparł się o niego.
Podeszłaś do niego i stanęłaś naprzeciwko. Chciałaś mu powiedzieć dziękuję… Lecz nie wiedziałaś za co do końca. Powinnaś go skrzyczeć, lecz nie miałaś na to ochoty. W końcu nie wytrzymałaś i rzuciłaś się na niego, by go pocałować. Byłaś w tym bardzo zachłanna. Poczułaś, że uśmiechał się jednocześnie odchylając twoje wargi językiem. Pozwoliłaś mu, by przeniósł to na wyższy poziom. Po chwili jednak oderwał ciebie od siebie, odciągając twoje ramiona. Spojrzał z cwaniackim uśmiechem i w tym momencie dotarło do ciebie to co uczyniłaś. Ogarnęło cię zawstydzenie i zakryłaś odruchowo policzki dłońmi, czując jak płoną.
— Co powiesz na przyłączenie się do mnie na weekendowe wypady? — zaproponował, a ty wiedziałaś już, że nie możesz mu odmówić, inaczej, żałowałbyś tego do końca swojego życia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz