Uwaga! Ten shot tylko do przeczytania dla tych, co czytali Nowy Początek
Dla: littlefallinangel
Z kim: Amelią z opowiadania Nowy Początek i Zhang Yixingiem/Layem z EXO
Wytyczne: Choroba Laya, zmartwiona Amelia
Miałem już dość ostatnio. Święta zbliżały się wielkimi krokami, a ja myślałem tylko o jednym. Chciałabym być zdrowy! Rozchorowałem się jakiś czas temu. Najpierw było to zwykłe przeziębienie, które nie przeszkadzało mi w treningach, więc je ignorowałem, a może to już był sygnał osłabionego organizmu. Płowieniem był już wtedy zacząć leczenie... Byłem za bardzo uparty.
Szybko przerodziło się to grypę. Nie mogłem wyjść z łóżka, przesypiałem całe dnie, przez nasiloną gorączkę, a co najgorsze... Musiałem zabronić Amelii odwiedzania mnie. Nie chciałem, by zaraziła się tym świństwem. Długo protestowała, ale mi zależało na jej zdrowiu. Nie zniósłbym gdyby przeze mnie przechodziła przez to samo. Na szczęście popierała mnie w tej decyzji Sumin i pilnowała swojej przyjaciółki, by ta nie wygłupiała się.
Niestety mój stan wcale się nie poprawiał, a miałem wyjechać na święta do Chin. Lekarz poradził mi, bym tego lepiej nie robił. Podróż mogła mnie jeszcze bardziej wykończyć. Było mi z tego powodu smutno i miałem ochotę zrobić wszystko, by wyzdrowieć.
Jak na złość Sumin przestała pilnować Amelii i tego wieczora ocknąłem się z okładem na czole, a obok mojego łóżka na podłodze spała moja kochana dziewczyna. Byłem w szoku. Musiała być bardzo zmęczona, że tak zasnęła. Pierwsze co, to pomyślałem, czy ją nie obudzić i poprosić, by poszła do swojego pokoju. Z drugiej strony miałem ochotę się na nią napatrzeć. Ona zawsze wyglądała tak niewinnie i delikatnie…
Ostatecznie wygramoliłem się z łóżka i wtedy zrozumiałem, że czułem się już trochę lepiej. Nadal bolały mnie całe zatoki, ale to było wiadome, że to od kataru, mimo to, nie czułem już bólu gardła i otępienia. To była szansa na to, że wyzdrowieję w porę i polecę do rodziny.
Przykryłem ją jednym z koców, które wróciły z prania niedawno. Chciałem ją unieść, by zanieść do jej pokoju, niestety nadal nie miałem wystarczająco siły na takie coś, a próbując ją dźwignąć obudziłem ją. Zrobiło mi się głupio, gdy przebudziła się, a ja trzymałem ją za biodra i byłem bardzo nisko nachylony nad nią.
— Yixing... Co ty wyprawiasz? — Poczułem jak na to pytanie z jej ust moje policzki zaczynają płonąć. Nie chciałem, by pomyślała sobie o mnie coś głupiego, więc szybko musiałem jej wyjaśnić sytuację.
— Chciałem cię zanieść do ciebie, byś nie spała na podłodze, ale nie mam jeszcze tyle siły — powiedziałem to niepewnie, bo wiedziałem, że i tak mogła się na mnie wściec za ten pomysł.
— Oszalałeś!? — Wytrzeszczyła na mnie szeroko oczy, po czym pospiesznie się podniosła i otrzepała, a ja zostałem na ziemi na siedząco. — Mogłeś po prostu mnie obudzić. — Oburzyła się, nadymając słodko policzki. To była dziewczyna idealna dla mnie. Kochałem w niej nawet sposób w jaki się wściekała.
— Przepraszam... — odpowiedziałem jej udając, że pociągam nosem ze smutku.
— Właśnie. Tata powiedział, że jak tak dalej pójdzie i nie pojedziesz na święta do rodziny, to wtedy możesz z nami je spędzić. — W tym momencie zatkało mnie. Ja i Amelia mielibyśmy świętować razem tak ważne dni? To było coś cudownego. Wiedziałem, że niby dawno nie widziałem mojej rodziny, jednak coś mi podpowiadało, że lepiej spędzę ten czas z Amelią... Wtedy sobie też uświadomiłem, że przecież czułem już się lepiej i jak wyzdrowiałbym, dziwne będzie jak nie pojadę do rodziny, tylko wybiorę święta z Polakami. Uznałem, że może nic się nie stanie, iż poudaję, że nadal nie jest dobrze.
— Naprawdę? Nie musiałbym tu siedzieć sam? — Udałem zaskoczenie, a ona przytaknęła mi z uśmiechem.
— Mimo to, widzę, że jest chyba lepiej... Pewnie będziesz szczęśliwy, mogąc zobaczyć swoich rodziców.
Coś we mnie zadrżało. Już było widać poprawę? Musiałem zacząć coś wymyślać. To nie tak, że chciałem ją okłamać... Po prostu pragnąłem spędzić z nią święta, skoro los dawał mi taką okazję. Nie wiedziałem, czemu tak bardzo tego chciałem... Po prostu wydało mi się to niesamowitą opcją.
— Myślę, że muszę sobie odpuścić lot do Chin... Wiesz, nawet jak widać delikatną poprawę, to jeszcze jest ból gardła, czuję się połamany. Wolałabym pojechać tylko, jeśli poczuję się całkiem zdrowy. Lekarz też by pewnie mi takie coś radził.
Nie musiałem tego naciągać za długo. Wystarczyło pomarudzić tak, by menadżer anulował mój bilet i potem mogłem już okazać, iż doszedłem do siebie, ale będzie za późno na kupienie nowego. To było trochę niesprawiedliwe względem moich rodziców, więc uznałem, iż im to wyjaśnię wcześniej, by mieć czyste sumienie.
Tak też zrobiłem. Zadzwoniłem do nich po wyjściu Amelii. Oczywiście nie powiedziałem im, iż stawiam Amelię nad nich. To też tak do końca nie było... Po prostu czułem, że szybko taka okazja się nie zdarzy ponownie, by spędzić takie chwilę z moją ukochaną. Moim rodzicom powiedziałem po prostu, że chcę dojść do siebie całkowicie, by nie mieć potem znowu problemów z trenowaniem oraz by nie przejmowali się, bo nie będę w te święta sam... Zaakceptowali to i cieszyli się, że ktoś się mną zajmie w takim okresie.
***
Tego samego dnia miałem wizytę lekarza w pokoju. Badał mnie z wielkim uśmiechem, co oznaczało jedno. Polepszyło mi się znacznie. Ja nie byłem aż tak szczęśliwy, bo rzeczywiście powoli odchodziły ode mnie dolegliwości. Nie chciałem, by ostatecznie się okazało, że nie ma już przeciwwskazań. Nie teraz, gdy zapragnąłem spędzić ten czas z Amelką.
— W końcu widzę w panu poprawę. Myślę, że teraz już bez problemu może pan jechać na święta do Chin... Choć najlepiej byłoby jednak je sobie darować, bo ryzyko, że jest pan jeszcze osłabiony i może coś załapać nie zniknęło.
— W takim razie zostanę — odpowiedziałem pospiesznie, a on spojrzał na mnie z niemałym zaskoczeniem.
— Przecież zależało ci chłopcze na świętach z rodziną, której dawno nie widziałeś — mówił to z dużym niedowierzaniem, a ja wzruszyłem delikatnie ramionami.
— Tak było, lecz miałem czas na przemyślenia i uznałem, że wolę wyjść z tego całkowicie — oznajmiłem to dumny z siebie, a on posłał mi znowu ciepłe spojrzenie.
— Wreszcie jakiś pacjent, który myśli o sobie w jakimś stopniu. Tak będzie lepiej. Tym bardziej, że potem pewnie czekają cię znowu ostre treningi, to lepiej jak wypoczniesz po tej chorobie, a nie będziesz latał między dwoma krajami. Przekaże twojemu menadżerowi, by odwołał ten lot dla twojego dobra. Wesołych świąt, bo już poradzisz sobie do nich bez mojej wizyty — powiedział na odchodnym, a ja miałem ochotę skakać z radości, że mój plan był tak dobry.
Wiedziałem już, że spędzę święta z nią. Na szczęście prezent miałem dla niej już jakiś czas temu kupiony, bo zamierzałem jej go dać przed wylotem. Teraz mogłem jej go wręczyć dopiero w wigilię w odpowiedni sposób, co mnie niezmiernie cieszyło. Nie mogłem się doczekać tego dnia.
24 grudnia
Z samego rana przyjechał po mnie tata Amelii. Opatuliłem się ciepło na podróż, wziąłem prezenty dla niego i mojej dziewczyny, po czym pospiesznie wsiadłem do samochodu na przednie siedzenie. Trochę się stresowałem i krępowałem przed nim nadal. Nie miałem wielu okazji spędzania z nim czasu, a teraz miałem spędzić w jego domu okres świąteczny. To nie tak, że nie przepadaliśmy za sobą. Wręcz przeciwnie. Ja szanowałem tego człowieka, a on był szczęśliwy, że jego córką opiekował się ktoś taki jak ja. Po prostu oboje byliśmy za bardzo skrępowani swoim towarzystwem.
— Rodzice pewnie byli smutni, że do nich nie przyjedziesz. — Cisza została przez niego przerwana, co trochę mi ulżyło, bo dziwnie było tak jechać w milczeniu.
— Jakoś to przyjęli, bo to nie pierwsze święta, których z nimi nie spędzam. — Poczułem lekką przykrość wobec nich, wyznając to jemu. Niestety było już za późno na odkręcenie tego. Najwyżej kolejne wolne jakie mi się trafi, całkowicie poświęcę dla rodziców.
Wtedy zacząłem dusić się i kaszleć, czując, że zaraz wypluję płuca... Chyba się nie wyleczyłem do końca, jak sobie to wywróżyłem. Miałem nadzieję, że to tylko kaszel się jeszcze mnie trzymał i mój stan nie pogorszy się w domu Amelii, bo nie chciałabym już leżeć w łóżku i pomóc im trochę w przygotowaniach do kolacji i tym podobnych.
— Widzę, że nadal cię coś trzyma. Dobrze, że zdecydowałeś się zostać, bo jeśli ci się pogorszyłoby, to mógłbyś mieć problem potem. — Zauważył pan Kos, a ja przytaknąłem mu niepewnie. Nie chciałem już być chory…
***
Z minuty na minutę znowu czułem się gorzej. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przeczuwałem, że znowu zbliżała się gorączka i wszystko mnie bolało. To jakieś fatum, które nie chciało mnie opuścić. Albo kara za to, że chciałem wszystkich oszukać… A może wcale ich nie oszukałem i dobrze, że nie pojechałem do Chin?
— Znowu tak źle wyglądasz — przejęła się Amelka, a mi było przykro, że przysparzam jej tylu zmartwień.
— Bez przesady… Jest już lepiej. — Próbowałem ją w ten sposób uspokoić, choć wiedziałem, że okłamywałem w ten sposób także siebie.
— Przecież widzę inaczej! — Oburzyła się znowu na mnie, ale ja już musiałem ją powoli irytować. — Zaczekaj, zaparzę ci ziółka. Już nie wiem co ci może pomóc. — Po tych słowach pobiegła w stronę kuchni, zostawiając mnie w salonie.
Nie czekałem jednak za długo, bo wróciła do mnie z kocami, termoforem i termometrem. Obładowana tym wszystkim podbiegła do mnie. Termometr wsadziła mi do buzi, rzuciła na mnie koce i podała mi termofor. Byłem pod wrażeniem jej wielozadaniowości. Po tym wybiegła znowu z tego pomieszczenia, a gdy pojawiła się ponownie to już z zaparzonymi ziołami i paczką jakiś tabletek oraz wodą umieszczoną pod pachą.
— Weź leki, tu masz wodę do popicia, jak napar wystygnie to go też wypij. Ja idę pomagać tacie w przygotowaniu kolacji — powiedziała to bardzo pospiesznie i już jej nie widziałem.
Tak bardzo chciałem móc im pomóc… Niestety miała rację. Musiałem coś w końcu ze sobą zrobić. Skupiłem się na spełnieniu jej poleceń. Jak się oczywiście okazało, to miałem wysoką gorączkę, więc nic dziwnego, że znowu czułem się tak słaby i było to po mnie widać.
Po wypiciu ziół zaczęło mnie strasznie nużyć. Pewnie był to wpływ leków, więc w pewnym momencie nawet urwał mi się film…
***
Kiedy się ocknąłem, za oknem było już ciemno, przez co w salonie panował mrok. Spróbowałem się poprawić do siadu i wtedy poczułem to. Było zdecydowanie lepiej. Chyba sen i leki bardzo dobrze na mnie wpłynęły. Bez problemu wyszedłem z łóżka i udałem się do włącznika, by zaświecić światło. Następnie zacząłem składać koce, którymi byłem wcześniej przykryty i wtedy do pomieszczenia wbiegła moja dziewczyna.
— Wstałeś w porę! Zaraz będzie kolacja. Jak się czujesz? — dopytywała, a ja szeroko się do niej uśmiechnąłem.
Wyglądała tak ślicznie, bo ubrała sukienkę, rozpuściła swoje piękne włosy i zrobiła sobie delikatny makijaż. Nie przepadałem, gdy dziewczyny stosowały go przesadnie, ale ona wyjątkowo tylko podkreśliła nim to co miałam najlepsze.
— Bardzo dobrze, a twój widok jeszcze bardziej mnie stawia na nogi. — Zaśmiałem się delikatnie mówiąc to, a ona nabrała czerwonych rumieńców na swoich policzkach.
— To dobrze, że już lepiej… — szepnęła, a potem wycofała się z pokoju. Kochałem tą jej nieśmiałość, bo przez nią była okropnie urocza.
***
Siedzieliśmy już w pokoju Amelii po wszystkim. Kolacja była za nami i rozpakowywanie prezentów. Usadowiliśmy się po turecku na podłodze, a plecami byliśmy oparci o jej łóżko. Ona przyglądała się śnieżnej kuli, która ode mnie dostała, a ja gładziłem sweterek od niej, który miałem oczywiście już założony na sobie.
— Podobają mi się takie święta — wymruczałem przepłniony szczęściem, a ona na to przytaknęła, a następnie spojrzała głęboko mi w oczy.
W takim momencie nie potrafiłem się powstrzymać. Musnąłem dłonią jej policzek i nachyliłem się w jej stronę, by złożyć na jej ustach całusa. Nie pogłębiłam tego, by nie zarażać jej czymś. Nie mogłem się powstrzymać jednak od takiego gestu, bo moje uczucia do niej były zbyt wielkie…
— Amelia, kocham cię… — szepnąłem jej, a ona uniosła kąciki swoich ust delikatnie.
— Wiem Yixing, wiem… — Powtarzała tak od jakiegoś czasu, bo uznała, że mówienie zwykłego “ja też” to było za mało. Wolała sama częściej też powiedzieć, że mnie kocha, by nie było, że tylko odpowiadała na moje wyznania. Uwielbiałem to, że tak się starała dla mnie i ja traktowałem ją, jak moją księżniczkę. Ona zawsze będzie dla mnie idealna..
Genialny dodatek :)
OdpowiedzUsuń